Przejdź do treści

Dlaczego zapominamy?

Dlaczego zapominamy
Istock.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Pamiętasz swoją ostatnią sobotę albo co było wczoraj na obiad? A ile jest 7 razy 6? No właśnie ‒ możesz to pamiętać lub nie. Zapominanie to kwestia okoliczności przyrody… twojego mózgu.

„Zapomnieć… czy to jest pociecha?!” – pytał Tomasz Mann w powieści „Buddenbrookowie”. To zależy – wariacji na temat jest wiele. Czasem udaje się zapomnieć, a czasem nie, czasem chcemy pamiętać, a jednak zapominamy. Niesforność pamięci zapewne każdemu dała kopniaka. I to niejeden raz. Jednak żeby zapomnieć, trzeba najpierw zapamiętać. I o tym na początek – o koniecznym minimum do niepamięci.

Zasady zapamiętywania

Starożytni Grecy wierzyli, że pamięć otrzymali w darze od bogini Mnemozyny. Dziś wiadomo, że się trochę… mylili. Pamięć nie jest boskim darem, lecz podstawową zdolnością umysłu, której fundament ulokowany jest w mikroświecie mózgu ‒ pośród komórek i cząsteczek. Pożywką dla niego są wszelkie informacje. I nie chodzi tu o newsy z show-biznesu, tylko o dane docierające z otaczającego świata oraz wnętrza organizmu.

Przekazywane są one pod postacią impulsu nerwowego pomiędzy komórkami nerwowymi, tzw. neuronami. Miejsca styku neuronów to synapsy, dzięki którym w ogóle możliwa jest komunikacja. Przesył impulsu zmienia środowisko biochemiczne synaps, a wówczas powstaje engram – ślad pamięciowy. Jeśli trwa krótko, tj. od kilku sekund do kilkudziesięciu minut, to i my zapamiętujemy na krótko.

Kiedy informacja jest powtarzana, do danych synaps docierają kolejne impulsy, które wzmacniają ślad. Podczas snu lub niezobowiązującego odpoczynku zachodzi tzw. konsolidacja pamięci. To utrwalenie śladów pamięciowych dzięki trwałym zmianom strukturalnym w synapsach. Tym sposobem zapamiętujemy na długo. Informacje, choć ukryte, przechowujemy przez długie lata.

Niezależnie od systemu pamięci mózg zapamiętuje to, co jest ważne. Ale bywa, że i to czasem zapomina. Rozszerzając słowa Ravaisson-Molliena, francuskiego XIX-wiecznego filozofa, właśnie cała ta materialność cząsteczek daje nam zapomnienie. Mechanizmy zapominania są różne. Bo i różnie zapominamy…

Zapomnieć na krótko

Idziesz sobie przez park, rozmyślając trochę o pracy, trochę o kolacji. Wpadasz w kałużę, a za chwilę głaskasz teriera, który przybiegł się przywitać. Potem kupujesz ulubione lody i odbierasz telefon. Aż tu nagle wpada na ciebie dziecko na rowerze, boleśnie wbijając kierownicę w udo. To tylko kilka puzzli z milionowej układanki wrażeń dnia codziennego. Większości z nich nie zapamiętasz, bo mózg rejestruje je na bieżące potrzeby.

To pierwszy z mechanizmów zapominania ‒ zjawisko zanikania śladów pamięciowych, które po prostu bezpowrotnie się rozpadają. Dzięki takiej gospodarności mózg nie kumuluje rzeczy zbędnych. I to niepamiętanie z punktu widzenia higieny umysłu jest bardzo pożądane. Gdyby było inaczej, nie wystarczyłby nam mózg wielkości pokoju!

Zapomnieć na długo

No, ale w naszej codzienności zapominanie nie zawsze popłaca. Dość często bywa, że nie możemy sobie przypomnieć całości pakietu informacji, bo coś nam się miesza tak jak wtedy, gdy w nowym porządku szuflad i tak szukamy według poprzedniego rozkładu rzeczy. Albo też wtedy, gdy dzisiejsze informacje od szefa zmieniają to, co dotychczas myśleliśmy o rozmowie z klientem.

To interferencja – drugi na liście mechanizm zapominania. Przejawia się on hamowaniem jednych informacji przez drugie. W przykładzie z szufladami działa proaktywnie, czyli do przodu, gdy stare informacje zakłócają nowe. W przykładzie z szefem – działa odwrotnie, retroaktywnie, czyli do tyłu. Tutaj to nowe informacje zakłócają stare. To jeszcze pół biedy.

Bywa jednak tak, że mamy nieodparte wrażenie, że już zupełnie czegoś nie pamiętamy, a pamiętać bardzo byśmy chcieli. Takiego uczucia pustki w głowie, jakie towarzyszy po dniu intensywnej nauki, doświadczył chyba każdy. Przypadek ten, zwany efektem Kamina, jest na szczęście niegroźny ‒ wraz z nadejściem poranka powraca też wiedza, pod warunkiem że się wyśpimy. Niegroźny jest też doskonale znany efekt końca języka (nie możemy przypomnieć sobie danego słowa, nazwiska, choć mamy wrażenie, że mamy je na końcu języka właśnie), bo w końcu sobie przypominamy upragnione słowo.

Są jednak sytuacje, w których wiedza nie chce wrócić. Chyba najbardziej zaznajomieni są z tym – bez urazy – licealiści i studenci uczący się czasem w myśl zasady „wkuć i zapomnieć”. Określając z góry termin przydatności tej wiedzy, określamy jej dostępność. Utrata dostępu jest trzecim z naszych mechanizmów zapominania. Podobnie dzieje się gdy przechadzasz się po centrum handlowym i nagle kogoś spotykasz. Wiesz, że znasz tę osobę, ale nie masz pojęcia skąd.

Uśmiechasz się i grzecznie mówisz „dzień dobry”. Wracasz do domu i wciąż nie wiesz, że witałeś własnego laryngologa. W przychodni nie byłoby tego problemu. To efekt kontekstu społecznego, bowiem informacje o osobach zapisujemy, poczynając od roli społecznej, którą dla nas odgrywają.

Do dzisiaj pokutuje to, że główną rolą kobiety jest dbanie o dom

Zapomnieć na zawsze

Tak jak czasem usilnie chcemy coś pamiętać, tak czasem marzymy, by o czymś zapomnieć. Zazwyczaj to „coś” to bardzo nieprzyjemne wspomnienia. Ale tego nie da się zapomnieć, można jedynie zepchnąć do nieświadomości. Motywowane wypieranie, bo tak nazywa się ten proces, jest ostatnim z mechanizmów zapominania, ale bardzo nieopłacalnym. Nieświadomość to nie śmietnik na odpady z importu – to, co schowamy, będzie sukcesywnie powracało. Z takimi emocjami lepiej się rozprawić. Bo to, że czegoś nie pamiętamy, najczęściej nie stanowi dowodu, że tej informacji nie posiadamy.

To też dobrze działa w drugą stronę. Mówiąc wprost ‒ stosując własne skojarzeniowe wskazówki odpamiętywania, mamy duże szanse na przywołanie informacji. To pomoc doraźna w przypominaniu, a warto zadbać o higienę samego zapamiętywania, czyli o koncentrację, odpoczynek i powtarzanie. Bowiem to, jak zapamiętujemy, przekłada się na to, jak pamiętamy.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: