Przejdź do treści

Po co Ci anonim w sieci?

Po co Ci anonim w sieci?
Ilustracja: Joao Respeito
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Wiek, wzrost, kolor włosów, imię, zawód, płeć. Te dane najczęściej zmieniamy, mówiąc o sobie w internecie. Sprawdzamy z psychologiem, dlaczego to robimy.

Wszystko pod kontrolą

Pamiętacie głośną kampanię społeczną, w której wyświetlało się hasło „Mam na imię Wojtek. Też mam 13 lat”? Na ekranie pojawiał się wystukujący te słowa na klawiaturze komputera dojrzały mężczyzna z nadwagą, w przedartym podkoszulku. Był to przykład niebezpiecznego zachowania związanego z pedofilią, przed którym ostrzegano dzieci i ich rodziców.

W tym przypadku motywy podszywania się pod kogoś innego są oczywiste. Ale okazuje się, że pisząc o sobie w internecie, podajemy fałszywe informacje także bez złych zamiarów. Dlaczego to robimy? – Mam wrażenie, że wszędzie jestem podglądana. Znajomi widzą, co robię na Facebooku, podejrzewam, że szef ma dostęp do mojej służbowej poczty mailowej, przeglądarka internetowa pokazuje mi, które strony odwiedzam najczęściej. To czasami dla mnie koszmar! – mówi Monika pracująca na co dzień w agencji PR-owej. – I przyznaję, że założyłam swojego fikcyjnego maila, w którym mam inne imię i inny rocznik urodzenia. Czasami anonimowo zaglądam też do czatów, gdzie mogę podać, że jestem brunetką i mam kilka centymetrów wzrostu więcej, a na co dzień pracuję jako pediatra, bo kiedyś o tym marzyłam – zdradza.

Pojawia się pytanie, czy takie internetowe alter ego to tylko nieszkodliwa rozrywka, czy może wyraz tęsknoty za czymś, czego nie ma. – Internet przez ostatnie kilka lat bardzo się zmienił. Jeszcze do niedawna był uważany za oazę anonimowości, teraz wszędzie musimy podawać swoje hasła, nasze konta w portalach społecznościowych są wielokrotnie weryfikowane – mówi psycholog Leszek Lazar. – David Garland – socjolog – nazywa to kulturą kontroli. Cały czas musimy się pilnować, bo mamy wrażenie, że kamery monitoringu i ślady, które pozostawiamy po sobie w internecie, ciągną się za nami cały czas. Dlatego szukamy miejsc, gdzie możemy się zabawić i dać upust naszej fantazji. Świat wirtualny cały czas jest w takich przypadkach dobrą zabawką – dodaje psycholog.

Rozbita szyba Internetu

Zdjęcie: shutterstock

Być może działa tu jednak coś jeszcze. W psychologii i kryminologii popularna jest koncepcja broken window (rozbita szyba). – Mówi ona, że jeśli ktoś gdzieś wybił szybę, dokonał kradzieży i nikt szybko nie posprząta tego miejsca i nie wstawi nowej szyby, to tylko kwestią czasu są kolejne przestępstwa w tym miejscu – mówi psycholog. Krótko mówiąc: brak reakcji zachęca do ponownego łamania prawa. – Ta koncepcja odnosi się do wielu spraw, w tym choćby do naklejania ogłoszeń na ścianach czy klatkach schodowych. Dobrze widać to też w internecie: często jest tak, że dla żartu, dla popularnego funu, podajemy się w internecie za kogoś innego, wyimaginowanego przez nas. Widzimy, że to działa, że nic złego się nie dzieje, racjonalizujemy to sobie, że robimy to dla odpoczynku i że nikogo w ten sposób nie krzywdzimy, i, nie wiadomo kiedy, zaczynamy konsekwentnie opisywać w sieci świat jako ktoś zupełnie inny – mówi Leszek Lazar.

Czy należy tego się bać? Odpowiedź brzmi: to zależy. – Blog pisany przez nas jako przez inną osobę może być źródłem radości czy nawet narzędziem terapii przy różnych problemach. Ale trzeba uważać na relacje z innymi ludźmi w internecie. Bo często jest tak, że możemy udawać kogoś młodszego, inaczej wyglądającego, pochodzącego z innego miasta i traktować to jako żart, ale osoba, z którą w ten sposób utrzymujemy kontakt, może patrzeć na to zupełnie inaczej i czegoś od nas oczekiwać – dodaje psycholog.

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: