Przejdź do treści

Siała Reni Mak

Siała Reni Mak
Ilustracja: Ola Osadzińska | www.aleosa.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Co się stało z Reni Jusis? Królowa polskiego popu klubowego, długonoga piękność znad morza, która sztormem podbiła scenę muzyczną oraz serce arcyprzystojnego wokalisty i kompozytora Tomka Makowieckiego, nagle zniknęła. Na jej miejscu pojawiła się nowa kobieta, z zupełnie innym życiem i misją publiczną. O tym, jak z piosenkarki pop wykluła się EkoMama, rozmawia z Reni Zuza Ziomecka.

Kiedy o Tobie pierwszy raz usłyszałam, byłaś piosenkarką. Teraz, kiedy się mówi ‘Reni Jusis’, to w domyśle chodzi o EkoMamę.

Świadomie udzieliłam sobie urlopu macierzyńskiego. Pracy zawodowej poświęciłam kilkanaście lat, a kiedy urodził się mój synek, mimo,że zamierzałam od razu wrócić do pracy, okazało się, że nie potrafię tego połączyć. Podczas urlopu skierowałam całą swoją atencję nawet nie na dziecko, ale na cały swój pomysł na macierzyństwo. Po drodze bowiem zrodziła się koncepcja ekologicznego macierzyństwa.

Jak to, nie planowałaś być EkoMamą od początku?

Dowiedziałam się, że jestem EkoMamą, kiedy mój syn miał pół roku. Wcześniej robiłam wszystko intuicyjnie. Dopiero kiedy przeczytałam książkę ‘W głębi kontinuum’, zrozumiałam, że mam prawo chcieć być blisko z moim dzieckiem. W internecie znalazłam mamy wyznające podobne zasady, poznałam termin ‘ekologiczne rodzicielstwo’ i ‘wychowanie w bliskości’. Kiedy uświadomiłam sobie, że nie ma jeszcze programu, który by o tym opowiadał , powstał cykl ‘EkoMama’ w  Dzień Dobry TVN. Od tej pory powstało wiele odcinków oraz mój portal, który stara się uporządkować wszystkie informacje. Ukazała się także książka, która napisałam wspólnie z Magdą Targosz, pt .‘Poradnik Dla Zielonych Rodziców.’ I tak to się stało, że Reni Jusis – artystka – zamieniła się w EkoMamę! To nie był zabieg typu nagła zmiana podpisów na pasku w telewizji, tylko tak faktycznie potoczyło się moje życie.

Wyszedł ci drugi etat na tym urlopie! Poniosło cię, można powiedzieć…

Sama wiesz, jak jest! Wpadasz na pomysł albo masz jakąś potrzebę dotyczącą dzieci i nie masz ochoty czekać, aż ktoś się za to weźmie, więc sama się za to zabierasz.  Można powiedzieć, że mam w tym swój interes i robię to z przyczyn egoistycznych. Ale takich egoistek walczących o lepszy świat dla swoich dzieci jest więcej. Po odcinku pt. ‘Mama zakłada własny biznes’ miałam większy odzew od mam niż po żadnym innym!

Ale czy nie proponujesz kroku wstecz w stosunku do osiągnięć cywilizacji? Robienie posiłków od podstaw, pranie w orzechach nieusuwających plam, noszenie dziecka zamiast odkładania do łóżeczka lub pchania w eleganckim wózku, kupowanie świeżej żywności zamiast w słoikach?

Te wszystkie ulepszacze i narzędzia ułatwiające nam życie mają to do siebie, że zabierają nas dzieciom.  To się chyba nazywa homeopatyczne dawki rodziców.

Nie spodziewałam się, że będę wiodła taki styl życia, że oddalę się od muzyki. Zamierzałam odwrotnie. To ja miałam wyznaczać granice i chciałam trzymać dziecko trochę na dystans, żeby nie przeszkadzało mi w pracy.  Jednak kiedy urodził się Teoś, decyzja, by pójść na prawdziwy urlop macierzyński, była łatwa. Nie nagram jeszcze płyty przez jakiś czas i jest to świadoma decyzja. Wynagradza mi to na przykład fakt, że mój syn w wieku roku i 10 miesięcy płynnie mówi i odmienia słowa przez przypadki. Nie wiem do końca, czemu to zawdzięczamy, ale jestem pewna, że za żadną cenę nie chciałabym, aby ominęły mnie te chwile.

No właśnie, Reni – czas. Twoje rozwiązania wymagają czasu, którego większość mam po prostu nie ma.

Wiem.  Zazdroszczę naszym rodzicom, którzy po wyjściu z pracy o 15.00 mogli z nami spędzać drugą część dnia. Ja mam etat – dziecko i etat – eko i taki styl życia wymaga ode mnie wyborów. Nie czytam już tylu książek, musiałam zrezygnować ze znacznej części mojego życia towarzyskiego. Pewnie kiedyś odzyskam ten czas, a teraz czuję, że inwestuję w  przyszłość mojego syna. Właśnie teraz kształtuje się jego wrażliwość i charakter.  Mam przekonanie, że zyskiem będzie spokojniejszy wewnętrznie człowiek, którego ja przede wszystkim  Z N A M.

Zdjęcie: East News

W Stanach Zjednoczonych produkty i myślenie ekologiczne są nową poprawnością polityczną, nowym feminizmem i oznaką wysokiej kultury, wykształcenia. Jak sądzisz, czemu w Polsce ruch ekologiczny tak wolno się rozwija?

Bo przy okazji ekologii mówimy o apokalipsie! A my wciąż żyjemy od wypłaty do wypłaty i nie chcemy myśleć o przyszłości. U nas wciąż bardziej liczy się cena niż jakość produktu.  Jesteśmy biednym  krajem, a produkty eko, szczególnie sprzedawane w galeriach handlowch, są drogie. Te sklepy, gdzie jest szeroki wybór produktów w przystępnych cenach, są ukryte w bocznych uliczkach, gdzie czynsze są znośniejsze. Do tego dochodzi brak świadomości.

Wielu osobom nie chce się zgłębić tematu, dlatego podejrzewają, że to ściema. Patrzą na produkt ekologiczny, na którym napisane jest 'organic’ czy 'bio’ i cena jest odpowiednio wyższa, i czują, że to jest sposób na naciąganie ich na większe wydatki. Np. za  kurczaka z wolnego chowu trzeba zapłacić 3 razy więcej, bo ich hodowla jest dłuższa, bardziej kosztowna, bo jedzą lepsze jedzenie, bo rosną w normalnym tempie, w humanitarnych warunkach, widzą światło dzienne. Brakuje nam wiary i zaufania, że ktoś dochował wymogów ekologicznej uprawy. Od razu nam się wydaje, że ktoś nas oszukuje.

Dochodzi też problem, że na razie z osób publicznych tylko ty na poważnie bierzesz ekologię na warsztat. Chyba ciężko się o tym rozmawia, bo każdy ma wyrobione zdanie, często negatywne, które czasem wynika po prostu z naszej niewiedzy.

Mam wrażenie, że jestem cały czas osamotniona w tych działaniach. Warto próbować – ja mam na przykład sukcesy wśród starszych członków mojej rodziny, którzy przekonali się do ekologii, kiedy uświadomili sobie, że za czasów PRL-u żyli ekologicznie! Często zadają sobie pytanie, dlaczego dzisiaj wszystko tak dużo kosztuje i nie można żyć tak jak oni wtedy – czyli normalnie… Jedli zdrowo, oddychali świeżym powietrzem, spędzali dużo czasu z rodzicami. Mój teść nazywa ekologię formą nowoczesnego patriotyzmu.

To jest genialny trop! Może trzeba prawicy i narodowcom sprzedać ekologię? Czysta Polska!

Cha, cha, jasne. To nie takie proste. Od hasła do wcielenia w życie pewnych postaw jest jeszcze długa droga. Sama ją przeszłam i wiem, że to poważny proces. W mojej lodówce ostatnio znowu znalazłam jajka trójki [ekologiczne jajka są przystemplowane kodem zaczynającym się od  0, a najbardziej przemysłowe od cyfry  3 – przypis redakcji]. Przecież wszyscy już powinni wiedzieć, że ani ja, ani syn ich nie tkniemy.  A jednak ktoś z rodziny zapomniał,  bo nowe odruchy wyrabiają się powoli.

I nie bez poświęceń.  Według teorii wychowania w bliskości rodzice śpią w łóżku z dzieckiem, prawda? Co z intymnością, którą tracimy w bardzo dotkliwy sposób i na dość długi czas przy wychowaniu w bliskości?

Teraz dostrzegam, że tego rozdziału brakuje w naszej książce.  To jest trudny moment dla kobiet, dla par. Ciało się zmienia – nie zawsze według kanonów piękności. A po porodzie dochodzimy do siebie stopniowo. To jest zupełnie inny, nowy etap w związku. Ale często jest tak, że w naszym życiu właśnie wtedy jest lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Mówię o intymności i o przyjaźni. Relacje z dzieckiem dają nam dodatkowe poczucie wartości. Stajemy się przez to dla siebie jeszcze bardziej atrakcyjni. Patrzymy na siebie jak na osoby kompetentne, szanujemy się za nowe osiągnięcia i umiejętności. Zresztą dla wielu kobiet mężczyźni czule przytulający dzieci to najbardziej seksowni faceci na świecie!

Więc, tak jak z pracą nad ekorewolucją, zajmujecie się sobą, jak Teofil idzie spać – niech zgadnę…

To fakt, co raz częściej chodzimy spać nad ranem…

Co w takim razie wyrabiacie całą noc?

Gadamy,  Zuza. Gadamy. Np. co takiego powiedział nasz syn dzisiaj? Jak taki maluch, niespełnia dwuletni, mówi do Ciebie ‘Mamusiu, zapraszam cię do namiotu’, to trudno opanować wzruszenie.

I taki tryb życia – z dzieckiem za dnia, praca po nocach, a nad ranem czas dla męża – to jest to?

Nie mam wyjścia. Urodziłam pierwsze dziecko, mając 37 lat. Od 19. roku życia żyłam na własny rachunek – wyjechałam z domu. Więc prawie 20 lat żyłam na kawalerskim. Ale mimo że teraz mam niby mniej czasu dla siebie, bo zajmuję się dzieckiem, to dopiero teraz powoli odnajduję spokój ducha i swoje miejsce na Ziemi. Mam większe poczucie wartości niż wcześniej. Chyba to samo stało się z Tomkiem, bo od dnia, kiedy uczestniczył w porodzie, stał się facetem nie do złamania.

To niełatwe dla faceta, fakt. Do tego dochodzi  jeszcze sprawa mało atrakcyjnej fizjologii porodu. Pokazanie się swojemu kochankowi podczas wywrócenia się na lewą stronę nie jest zbyt seksi…

Nie pokazujesz się  w takim momencie tylko swojemu kochankowi, ale również najlepszemu przyjacielowi. Kobietom podczas porodu zdarzają się różne rzeczy. Mężczyzna często intuicyjnie w tym momencie przytula, czule opatruje, obmywa, całuje. Troszczy się o swoją kobietę podczas jej wielkiego gojenia. Nie powiem, połóg nie jest łatwym czasem dla pary. Trzeba się wcielić w inne role niż zwykle. Ale da się przez to przejść, gdy wypełnia Cię szacunek dla drugiej osoby.

Ale jest to próba dla związku?

Zaryzykuję tezę, że nieposiadanie dzieci jest równie wielką próba dla związku jak ich posiadanie. Bez dziecka bardzo szybko uruchamia się rutyna, potrzebne jest ciągłe szukanie nowych bodźców i etapów w życiu. Wyzwaniem jest bycie razem, a nie obok siebie. To też jest bardzo trudne. Tymczasem dzieci dają parom, chcąc nie chcąc, bogactwo tematów i przeżyć. Najpierw są małe, potem chodzą do szkoły, potem są nastolatkami – tyle się dzieje w życiu takiej rodziny, jest tyle zmian, sukcesów, problemów, wyzwań, że czas leci i nagle…nie ma już dzieci.  I zaczyna się nowy, też trudny etap. Oczywiście, to jest skrajnie wyczerpujące, i to jest trudność w scenariuszu rodzinnym.  Doświadczyłam jednej i drugiej strony medalu i dziś wiem, że dla mnie wersja rodzinna jest bardziej inspirująca.

Tak się zastanawiam, czym my się właściwie zajmowałyśmy, zanim urodziłyśmy dzieci?

Malowałyśmy paznokcie! Czytałyśmy prasę kobiecą! Oprócz tego planowałyśmy, Zuza. Uwielbiam to zajęcie. Leżeć i planować, marzyć. Wszystkie moje najtrudniejsze projekty wymyśliłam w ten sposób. Siedziałam gdzieś albo leżałam na plaży i planowałam krok po kroku dokładnie to, co chciałam zrobić. Potem wstawałam i miałam plan gry – wiedziałam, co chcę zrobić i jak. To bardzo aktywne leżenie!

A kryzys w związku? Wiele kobiet po urodzeniu dziecka przechodzi taki moment w uczuciach do partnera.

Ja mam taką osobistą teorię, że to się bierze ze zmęczenia.  Kiedy jestem zmęczona, denerwuje mnie wszystko, najmniejsza rzecz. Wtedy myślę, że jeszcze trochę i zwariuję, bo po prostu nie da się tak żyć! I to jest ewidentny znak, że przeholowałam, bo nie prowadziłam higienicznego trybu pracy. Zaniedbałam się po prostu. PHP obowiązuje wszędzie. Nie tylko w fabryce, ale w naszej domowej, rodzinnej pracy też.  Trzeba znaleźć odrobinę czasu dla siebie – na kąpiel, rozmowę z przyjaciółką lub drzemkę.  Jeśli to zaniedbuję, to źle pracuję, źle myślę, źle znoszę przeciwności losu. Wtedy łatwiej o konflikt w związku czy kryzys, bo jesteś człowiekiem, a nie robotem.  Musisz się wyładować – niestety najczęściej na najbliższych.

Jak w tym wszystkim mieć jeszcze czas, by myśleć o ekologii?

Dobre pytanie… Jest coś takiego, jak zasianie ziarna świadomości. Takie ziarno rośnie powoli, nim zawładnie cały organizm. Ale potem już nie da się tego procesu zatrzymać.  Zauważ, że powoli ludzie zaczynają czytać etykietki na opakowaniach ketchupu. Nagle widzą: o rany! To nie jest ketchup, to sama chemia! Ja właśnie staram się zasiewać te malutkie wątpliwości, który każdy dalej wyhoduje w sobie…

Ze mną ci się udało już rok temu. Dziękuję za rozmowę!

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: