Przejdź do treści

Co roku wracasz z urlopu rozczarowana? Zmień to!

Kobieta stoi w basenie
Co roku wracasz z urlopu rozczarowana? Zmień to!/ Zdjęcie Chelsea Gates/Unsplash
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Wymarzony, wyczekany, zasłużony… Miał być idealny, a jak zwykle nie był. Jak po raz kolejny nie rozczarować się urlopem? Po prostu nie oczekujmy od niego cudów. Nie zdarzą się. Spróbujmy raczej zadbać, abyśmy z urlopu nie wrócili zmęczeni.

„Zorganizuj coś tym dzieciom, bo zwariuję!”, „W tym upale można oszaleć!”, „Nie wchodź sam do wody!”, „Gdzie, do cholery, można coś zjeść w tej okolicy, przecież zaraz pomrzemy z głodu”, „Znowu leje, dość mam tego urlopu…”. Znamy? Znamy! Tradycyjny zestaw urlopowicza. I tak zamiast odpoczywać, nakręcamy się coraz bardziej. A przecież urlop to czas dla nas. Co zrobić, by nie zmarnować cennych chwil?

Najpierw głowa

– Przede wszystkim nie oczekujmy od urlopu cudów – przekonuje psycholog Justyna Glińska z CENTRUM-JA. – Nie oderwiemy się nagle od wszystkiego! Nie liczmy na to, że urlop naprawi wszystko: nasze skołatane nerwy, problemy osobiste, że wrócimy z niego jako nowi ludzie, do idealnej firmy i idealnego domu. To utopia ‒ mówi.

I rzeczywiście – codzienność, zmęczenie, stres, nadzieje związane z urlopem sprawiają, że nasze oczekiwania co do wypoczynku rosną. Odliczamy miesiące, potem dni, planujemy niemal każdą chwilę, zamiast… po prostu wyluzować, przyjąć, że nie wszystko musi się udać. Przede wszystkim zadbajmy więc o głowę. Pozwólmy sobie na komfort spokoju. Wyjeżdżamy po to, by odpocząć, warto o tym pamiętać… zanim wyjedziemy.

I nawet do przygotowań podejść spokojnie, zwłaszcza że często już sama organizacja urlopu dostarcza mnóstwo stresu. Ogranicza nas budżet, musimy zgrać terminy (z partnerem/dziećmi/koleżanką), polować na wycieczki last minute, pamiętać o ubezpieczeniu, zamknąć wszystkie sprawy w pracy… Brzmi znajomo? Psychologowie zalecają, by przede wszystkim nie dać się zwariować. Wszystkie te czynności i tak musimy wykonać, warto więc podejść do nich spokojnie i realizować je stopniowo.

Na urlopie jedną nogą

Załóżmy, że spakowaliśmy wszystko, co trzeba, nie spóźniliśmy się na samolot/pociąg/autokar, jakoś udało się bezstresowo dotrzeć na wybrane miejsce, pozostaje tylko odpoczywać. Czego chcieć więcej? Niby niczego, a jednak badania wykazują, że tylko 13 proc. Polaków wróci po urlopie w dobrym nastroju. Zabieramy ze sobą laptopy, służbowe telefony, a co dziesiąta osoba wpada w czasie urlopu do pracy!

– Pakując do walizki wszystkie te służbowe gadżety, niejako sami skazujemy swój urlop na porażkę, zanim jeszcze wyjedziemy – przestrzega Justyna Glińska. – Najczęstszy błąd, jaki popełniamy, to brak wyznaczenia granic między pracą a wypoczynkiem. Ludzie mają problem z rozgraniczaniem tego, co prywatne, od tego, co zawodowe. Wypoczynek jest sferą stricte prywatną, nie powinny do niego przenikać elementy zawodowe. To truizm, ale w pracy mamy pracować, a podczas wypoczynku wypoczywać ‒ podkreśla psycholog.

Łatwo powiedzieć. A kiedy jesteśmy menadżerami odpowiedzialnymi za trudne procesy technologiczne albo mamy tyle obowiązków, że każdego dnia budzimy się z poczuciem, że bez nas firma się zawali? – Zadania można delegować, zwykle nie wyjeżdżamy z dnia na dzień – uspokaja Justyna Glińska. – Planujemy urlop dużo wcześniej, a to pozwala na zorganizowanie pracy podczas naszej nieobecności, przekazanie obowiązków, wskazanie priorytetów.

Jak odpoczywać, by wypocząć?

Przede wszystkim inaczej niż w ciągu całego roku. Śledzący na co dzień wszystkie newsy dziennikarz nie powinien siedzieć z laptopem, mocząc nogi w basenie. Powinien do tego basenu wskoczyć i popływać. Zawodowemu kierowcy niekoniecznie służyć będzie rodzinny wypad samochodem przez pół Europy ‒ lepiej, by zamienił środek transportu.

– Ale nie to decyduje o efektywności wypoczynku. Zależy ona dużo bardziej od umiejętnego rozpoznania własnych potrzeb i predyspozycji. Osoby aktywne, o temperamencie ekstrawertyka, nie powinny wybierać biernego wypoczynku; dwa tygodnie z książką na leżaku będą dla nich męczarnią. Ważne, abyśmy znaleźli swój własny sposób efektywnego wypoczynku, zamiast na przykład dopasowywać się do oczekiwań innych albo panujących trendów – przekonuje Glińska.

Specjalistka radzi, by zadać sobie proste pytania: jak chcę wypoczywać, czego mi potrzeba? Rozważyć, czy pragniemy spokoju, ciszy, czy raczej kontaktów towarzyskich, zabawy i śmiechu. Dzięki odpowiedziom na te pytania mamy szansę, że nawet kilkudniowy urlop przyniesie odpoczynek.

Kobieta ćwiczy jogę

Jak długo wypoczywać?

Ile się da. I najczęściej, jak tylko możemy. Dotyczy to zwłaszcza osób pracujących na etacie lub np. dwóch etatach, gdzie powtarzalność czynności prowadzi do niebezpiecznej rutyny. Warto wykorzystać każdy długi weekend. Nawet krótki, kilkudniowy urlop pozwala oderwać się od codzienności, „zresetować”. Jeśli żyjemy w dużym mieście, lepiej spędzić kilka dni na łonie natury, niż w napięciu zwiedzać Amsterdam, Rzym czy Paryż. Ale tu nie ma reguły, decyduje osobowość, temperament i nasze potrzeby.

Psychologowie wskazują, że w ciągu roku powinniśmy zaplanować również długi urlop. Organizm nie jest w stanie funkcjonować wydajnie bez odpoczynku, spowolnienia. Zwróćmy uwagę, że pierwsze dni urlopu zwykle nie są szczególnie przyjemne, nie potrafimy „wyluzować”, zostawić za sobą kłopotów rodzinnych, pracy.

– To normalny mechanizm, dlatego warto zaplanować wypoczynek tak, by przed wyjazdem mieć dzień wolny, a po powrocie nie musieć następnego dnia spędzać w pracy – przekonuje Justyna Glińska. – Uważam, że dwa tygodnie to minimum, czasem warto pomyśleć o trzech. Zanim organizm zacznie odpoczywać, przestawi się na inny tryb funkcjonowania, minie kilka dni. Jeżeli przy tygodniowym wypoczynku komuś zajmie to np. cztery dni, to na wypoczynek zostaną mu trzy, a musimy wziąć też pod uwagę powrót do pracy, o którym zaczniemy myśleć mniej więcej dwa dni wcześniej.

Nic na siłę

I jeszcze jedno. Nie wszystko nam się uda, załóżmy to już na początku. Podobno stanem idealnym podczas urlopu jest: „Nie przejmuję się niczym”. Czy to w ogóle możliwe?

– Teoretycznie tak, ale na pewno nie wystarczy do osiągnięcia takiego stanu dwutygodniowy urlop, raczej lata medytacji – tłumaczy Justyna Glińska. – Podczas urlopu powinniśmy dążyć do stanu „Nie przejmuję się pracą” – to łatwiejsze do osiągnięcia i bardzo wskazane.

Specjaliści przestrzegają przed stereotypowym „polskim” sposobem spędzania zagranicznych wczasów zorganizowanych, gdzie alkohol leje się strumieniami, słońce spala naszą skórę i jemy codziennie dwa razy więcej niż zwykle. Wszystko to rozregulowuje działanie organizmu. Zaatakowany reaguje stresem. Podobnie z „przestymulowaniem” urlopu – z nadmiarem atrakcji, wycieczek, sportów ekstremalnych. Pobudzony do ciągłego działania organizm nie odpoczywa. I tak z wymarzonego urlopu, na który czekamy cały rok, wracamy… zmęczeni.

Urlop to czas przede wszystkim dla nas samych. Czas wyciszenia, zwolnienia, refleksji. Warto – na spokojnie, nie podejmując decyzji – przeanalizować miejsce, w którym jesteśmy – zawodowo i prywatnie.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: