Przejdź do treści

„Chcę dobrze myśleć o seksie”

Kobieta całuje mężczyznę
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Przychodzi czasem taki moment – na warsztacie, na sesji, w rozmowie, że kobieta stojąca przede mną dociera do drugiej warstwy. Ma wtedy takie spojrzenie niedowierzające, przestraszone trochę, niepewne, ale i ten błysk objawienia w oku, że zrozumiała, w czym rzecz. To jest bardzo piękny moment.

Druga warstwa

O co chodzi z tą drugą warstwą i co tam można zobaczyć? Mam taką roboczą teorię, że rzeczywistość ma warstwy. Tak jak Shrek i cebula. Z seksualnością jest tak, że w pierwszej warstwie większość z nas wydaje się sobie wyemancypowana, luźna, do przodu, otwarta i dająca radę. I zazwyczaj żyjemy z tym obrazem długo i szczęśliwie. Aż przychodzi kryzys (bo one zawsze się zdarzają), który każe nam się zastanowić nad tym, co nie działa i dlaczego nie działa.

Czasem tracimy ochotę na seks i nasz związek się przez to chwieje. Czasem niezadowolone/niezadowoleni z tego, co znajdujemy we własnej sypialni, zwiedzamy inne ogródki, bo wiadomo, że trawa tam jest bardziej zielona. Czasem gramy bardziej wyluzowane niż jesteśmy. Czasem niepotrzebnie się spinamy i zamykamy, bardzo często robimy w seksie i w miłości rzeczy, których myślimy, że się od nas oczekuje, płacąc za to własną frustracją. Kryzys nie musi być spektakularny. Może być wieloletnim stanem niezadowolenia i odłączenia od źródła przyjemności i bliskości, jakim jest seks.

Jak dobrze pójdzie, to nie schowamy kryzysu w szafie, tylko pójdziemy z tematem na udeptane pole. Do specjalisty, na przykład. Albo do przyjaciółki, siostry, kumpla, matki (a może ojca?) – byle wspierający byli. I jak dobrze pójdzie, to ktoś nam zada kilka trudnych pytań. Szansa, że same/sami na nie wpadniemy, jest niestety niewielka, bo od zbyt długiego już czasu siedzimy w pierwszej, powierzchownej warstwie. I gdy stajemy wobec tych pytań, chcąc szczerze na nie odpowiedzieć, to przedzieramy się do drugiej warstwy.

Trudne pytania, ważne pytania

Jakie pytania powodują pęknięcie płyt tektonicznych? Co takiego można o sobie usłyszeć, żeby zacząć wątpić w to, co się sądziło do tej pory? Najczęściej jest to proste pytanie, które trafia wyjątkowo celnie. Dla tej samej osoby pytanie owo zadane rok wcześniej albo rok później już tak nie zadziała. Chodzi w nim o to, żeby na chwilę czas się zatrzymał i żebyśmy obejrzały/obejrzeli swoją rzeczywistość z dystansu.

Dlatego nie ma jednego dobrego pytania. Albo wzoru na pytanie dla grupy krwi A. Jest natomiast własne poszukiwanie, ciekawość, odwaga, żeby wystawiać się na możliwości zweryfikowania własnych, nad wyraz słusznych, poglądów na temat seksu, ciała, miłości.

Wyobraźcie sobie kobietę, która z przyjaciółką ogląda wibratory. Obie są singielkami, z tym że jedna prowadzi aktywne życie seksualne, zaś druga woli poczekać, aż spotka kogoś, z kim zaangażuje się emocjonalnie. Czekająca rozważa zakup wibratora, bo wie już, że masturbacja jest dla kobiet ważna, niezależnie od tego, czy są z kimś, czy nie. I chce dobrze wykorzystać czas spędzony solo. Aktywna uważa, że przy jej liczbie kochanków wibrator jest zbędny, bo „przecież ja mam udane życie seksualne”.

Narratorka tej opowieści, wychylając się zza rogu, może podstępnie spytać – „Czy wibrator oznacza nieudane życie seksualne?” i dalej drążyć temat. Aktywna odpowie, że nie potrzebuje masturbacji, bo uprawia seks z innymi ludźmi. Narratorka może pogłębiać, pytając, czy za każdym razem, gdy ma z kimś seks, czuje się wolna, spełniona i szczęśliwa. Oczywiście, że nie zawsze. A jak często w łóżku robi coś dla kogoś, nie dla siebie? To trudne pytanie, bo zazwyczaj uważamy się za seksualne egoistki, a zachowujemy się zupełnie przeciwnie. Jeśli Aktywna zdoła szczerze odpowiedzieć, że zdarza jej się np. uprawiać seks po to, by facet nie wyszedł z jej mieszkania, możemy iść dalej. Warunkiem jest szczerość wobec samego siebie, gdy temat zaczyna nas uwierać, gdy już padła szybka i powierzchowna odpowiedź, wreszcie gdy czujemy, że kłamiemy sami przed sobą.

Kolejne pytania mogą doprowadzić Aktywną do zrozumienia faktu, że oddala myśl o masturbacji i wibratorze nie dlatego, że jest zadowolona ze swojego seksu, ale dlatego, że boi się o sobie pomyśleć jako o sfrustrowanej singielce (przecież tylko one korzystają z wibratorów), która sięgając po zabawkę, potwierdza kiepskość swego stanu.

Trudne odpowiedzi, szczere odpowiedzi

Można spytać, po co Aktywnej to zrozumienie? Przecież zrobi jej się od tego niemiło i przykro. Ale bez tej niemiłej chwili nie ma szansy na przejście do drugiej warstwy. Nie ma szansy zrozumieć, co się z nami dzieje, z jakiego powodu to się dzieje, jak wyjść ze schematu, który zaczął nas uwierać. W naszej drugiej warstwie siedzą przekonania, uprzedzenia i schematy myślowe na każdy temat.

Wielka baza danych pełna malutkich aplikacji, które same starują wraz z uruchomieniem procesora. Duża część pracuje niezależnie od naszej woli i świadomości. Na przykład – zostałyśmy wychowane w sposób tradycyjny i tak naprawdę wierzymy, że seks powinien łączyć się z uczuciami. Nie damy sobie prawa do przygody, bo będziemy czuły, że to niestosowne. Często też możemy ostro oceniać nasze koleżanki, które „lżej się prowadzą”, bo przecież podskórnie wiemy, że kobieta nie może lubić seksu dla seksu. To domena mężczyzn.

Wiele z tego po prostu nam szkodzi, sabotuje nasze usiłowania bycia szczęśliwą, spełnioną, radosną. Na przykład przekonanie, że jak będziemy za bardzo niezależne i wyemancypowane, to żaden facet nas nie zechce. Jest to zresztą jeden z powodów, dla których samodzielne, decyzyjne, zarabiające na siebie kobiety jak ognia unikają nazwania się feministkami. Są feministkami w zasadniczym znaczeniu tego słowa, ale boją się etykietki, gdyż oznacza ona ustawienie się w szeregu z jakimiś niewydepilowanymi, nienawidzącymi facetów wariatkami.

Po co to wszystko?

Wszystko super. Ale po co dobrze myśleć o seksie? I jak to jest dobrze myśleć o seksie? Brzmią jak trywialne kwestie, ale ponieważ nikt nam tego nie wyjaśniał, gdy dorastałyśmy, warto wrócić do początków. Dobrze myśleć o seksie, to myśleć o seksie odpowiedzialnie, zasilająco dla siebie, w sposób niezależny. Bez niefrasobliwości w stylu „jakoś to będzie”, ale też bez umęczania się źle pojętym wstydem i ograniczeniami. Z odpowiedzialnością, bo to nasze życie, nasze ciało, nasza przyjemność i zamykanie oczu na możliwe zagrożenia zaprowadzi nas pod ścianę. Ale też pozytywnie – widząc i czując seks jako wzmacniającą siłę, przez którą sięgamy do rozkoszy, bliskości, spełnienia, a także relacji.

całująca się para

Dlaczego opłaca się nam wkładać pracę w zmianę naszych przekonań, sposobu, w jaki widzimy relacje seksualne, jak oceniamy, jak porządkujemy? Ponieważ przez całe życie zbieramy świadomie i nie tylko informacje na temat tego, co mamy myśleć na jakiś temat. Szczególnie dużo bzdur zdaje się koncentrować przy temacie seksu i relacji. Ponad połowa kobiet, które spotykam, uważa się za wyzwolone i wolne w obszarze seksu. Jednocześnie większość z nich nie widziała swojej waginy w lusterku, tak naprawdę brzydzi się wielu rzeczy w seksie, masowo udaje orgazmy albo zmusza się do czegoś, czego nie lubi (przecież nie przyznam, że nie znoszę seksu francuskiego, bo wyjdę na jakąś zacofaną).

Wstydzicie się w seksie i nie chcecie się do tego przyznać. Macie w głowie mnóstwo uprzedzeń, lęków, poczucia winy, poczucia wstydu za kobiecość, że po jakimś czasie nie starcza wam siły na udawanie, że seks jest super, i zaczynacie po prostu realizować związkowe lub małżeńskie obowiązki. Polka ma się łączyć w parę z Polakiem w celu założenia rodziny. To jest norma, z której wyrastamy. I jeśli robimy coś innego, nasze oprogramowanie dostarcza nam informacji zwrotnej – w postaci np. poczucia winy, które z kolei chętnie zagłuszamy alkoholem, wypieraniem tego, co czujemy.

Uwolnienie się od całego tego osadu oznacza przejście do strefy samodzielnego i świadomego istnienia. W niej to my decydujemy, czy dobre jest dla nas życie w pojedynkę czy macierzyństwo. To my dla siebie podejmujemy decyzję, czy chcemy spróbować tej jednonocnej przygody, czy też nie. Co sądzimy o sobie, swoim ciele, swojej rozkoszy. Możemy dorosnąć jako istoty seksualne i zadecydować same o sobie. Dowiadujemy się, jak możemy znaleźć własny seksualny złoty środek i same zacząć dobrze myśleć o seksie. Dobrze dla siebie. Dobrze, bo pozytywnie.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: