Przejdź do treści

„Przestańmy uważać samomiłość za gorszą formę seksu, przeznaczoną dla starych panien”. Masturbacja to rewelacja!

"Przestańmy uważać samomiłość za gorszą formę seksu, przeznaczoną dla starych panien". Masturbacja to rewelacja! Istock.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

O masturbacji wspomina się dość często, ale temat ciągle jest wstydliwy. Proszona o wypowiedź publiczną np. w TV mogę co prawda mówić o „kontakcie z ciałem”, ale zazwyczaj mam nie używać tego słowa na „m”. Niby wiemy, że jest coś takiego, może nawet ktoś znajomy to robi, ale ja? No nie!

Ja się nie masturbuję, bo to jest słabe. Mogłoby oznaczać, że na przykład „brak mi chłopa” – o ile jestem singielką. Albo że „mąż mi nie wystarcza” – jeśli męża mam. Co prawda już nie zdarza mi się słyszeć, że od masturbacji się ślepnie albo rosną kobietom włosy na rękach, ale zdarzają mi się sytuacje, w których mężatka uważa masturbację za objaw zdrady w związku.

Samomiłość

Słowo masturbacja jest medyczne, więc lubię je mniej. Najbardziej lubię słowo „samomiłość”, czyli angielskie „self love”. Zapomnijcie o onanizmie – czyli grzechu biblijnego Onana, który choć Jahwe kazał, nie chciał płodzić synów z żoną swojego brata i dokonywał każdorazowo stosunku przerywanego. Takie marnotrawstwo nie mogło pozostać bezkarne, więc biedny Onan został ukarany. Pomijając nieścisłość – w grzechu Onana nie chodziło o robienie sobie dobrze samemu, tylko o antykoncepcję opartą na stosunku przerywanym – to sam zwrot każdemu odbierze ochotę na figle.

Samomiłość jest fajnym słowem opisującym fajną rzecz. Czas, w którym sami sobie dajemy przyjemność, dotykamy się, uczymy, poznajemy. Taka jest najważniejsza funkcja masturbacji – kontakt z własnym ciałem seksualnie i zmysłowo. Cel jest prosty – przyjemność, rozkosz, ale są też cele pośrednie, które z punktu widzenia „usprawiedliwiania” masturbacji są bardzo ważne.

„Tam” się dotykać nie wolno!

Po co mielibyśmy usprawiedliwiać samomiłość? Po to, żeby kobiety nareszcie zaczęły „to” robić. O mężczyznach też napiszę, bez obaw. Żeby kobiety przestały uważać samomiłość za gorszą formę seksu, przeznaczoną dla starych panien (w odróżnieniu od singielek), wszelkiej maści frustratek i nieudacznic, których już naprawdę nikt nie chce. Albo za formę perwersji. Albo za formę zdrady.

Samomiłość jest naturalną formą aktywności seksualnej, emocjonalnej i fizycznej człowieka.

Wiemy to chociażby dzięki obserwacjom ludzi w okresie życia płodowego. Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki, dotykają swoich ciał, także stref erogennych. Dzięki aparaturze przytkniętej do brzuchów mam wiemy, że czerpią z tego przyjemność. I jeżeli im się nie przeszkodzi, to kontynuują ten proceder przez długie lata, badając swoje ciała, ich reakcje, przepływ impulsów przyjemności. Gorzej, jeżeli się im przeszkodzi, mówiąc, że to brzydkie, nie wolno się tam na dole dotykać. W tym konkretnym przypadku gorzej mają dziewczynki, bo bardzo łatwo im wmówić, gdy są małe, że cipki dotykać nie wolno. I kropka. Chłopcom tego powiedzieć się nie da, bo przecież i tak muszą chwycić za siusiaka, żeby się wysikać. Z tego – i kilku innych powodów – dziewczynki są trenowane do większej czystości cielesnej i bardziej odizolowane od ciała. Co skutkuje problemami z seksualnością w wieku dorastania oraz dorosłości.

Dla dziewcząt i dla chłopców

Samomiłość jest naturalnym elementem rozwoju seksualności. Przynosi nam podstawową wiedzę o tym, jak działa nasze ciało, jak wyglądamy w miejscach intymnych, jak reagujemy, co się zmienia, którędy płynie przyjemność. Bez samomiłości – prowadzonej świadomie, uważnie i z szacunkiem do swojego ciała – nie wydarza się seksualne dorastanie. I otrzymujemy produkt końcowy – zablokowane na poziomie ciała kobiety, które czekają, aż nadejdzie mężczyzna i je przebudzi. Albo wierzą, że od zakochania / miłości / ślubu zaczną osiągać orgazmy, rozkosz w seksie itp. Kobieca seksualność bez samomiłości zostaje w stadium poczwarki i nie ma szans rozwinąć się w motyla.

Z męską samomiłością niby jest zupełnie inaczej, bo jest na nią większa kulturowa zgoda. Wiadomo, w chłopcach buzują hormony i muszą jakoś napięcie rozładować. Ale tak naprawdę też jest kiepsko. Męska samomiłość jest sprowadzona do mechaniki i instynktu prawie zwierzęcego. Nie ma mowy o emocjach, ciele, rozumieniu siebie, nauce. Jest napięcie – kilka ruchów – rozładowanie – koniec. Więc, niby mogą, ale i tak nic z tego nie wynika, bo nabierają tylko negatywnych odruchów, które w przyszłości będą miały fatalny wpływ na jakość ich życia seksualnego. Dlatego faceci też powinni uprawiać samomiłość świadomie i uważnie. Jest to także niezbędny element treningu ejakulacji – przecież jeśli się chce kochać długo i mocno, to trzeba ćwiczyć hamowanie ejakulacji i zyskiwać kontrolę nad swoim ciałem w czasie aktu seksualnego.

Dobra albo zła

Masturbacja może być dobra albo nie najlepsza. Dobra, to raczej samomiłość – świadome, uważne badanie, poznawanie swojego ciała dla przyjemności, aby się rozwijać. Ma niewiele wspólnego z tą niewłaściwą – pośpiesznym usuwaniem napięcia seksualnego, często w towarzystwie poczucia winy i zażenowania. Dlatego czyśćmy sobie głowy z poglądów iście średniowiecznych i szukajmy dla siebie czasu i przestrzeni na spokojne, rozkoszne spotkania z własnym ciałem i własnym seksem. Zaprocentuje.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: