Przejdź do treści

6 świątecznych grzechów za stołem. Który z nich popełniasz?

stół świąteczny
6 świątecznych grzechów za stołem Istock.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Kiedyś obfitość świątecznego stołu kontrastowała ze skromnością powszedniej kuchni, a kilkudniowa celebracja nie wpływała trwale na wagę. Dziś w naszej części świata mało kto na co dzień nie dojada, więc trudno zrzucić potem dodatkowe kilogramy. Jakie grzechy popełniamy w czasie świąt i jak ich uniknąć?

To, że bez względu na region świata i tradycję świętowanie sprzyja odkładaniu zbędnych kilogramów, udowodniono naukowo. Badacze porównali wpływ świąt spędzonych przy stole na masę ciała 3 tysięcy osób mieszkających w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i Japonii. Wnioski? Wszyscy badani w okresie świąteczno-noworocznym przytyli. Nawet Japończycy, choć u nich tradycja obchodzenia Bożego Narodzenia i Nowego Roku 1 stycznia jest dość nowa. Uczciwie dodajmy, że potomkowie samurajów przybrali na wadze najmniej, najwięcej sadełka odłożyli Niemcy, a to powinno nam dać do myślenia ze względu na pewne podobieństwo w kulinarnych tradycjach. Jak donoszą naukowcy, połowę z tej dodatkowej masy ciała badani gubili szybko po świętach. Pozostała część dodatkowych kilogramów nie była tak łatwa do zrzucenia i towarzyszyła badanym do końca trwania eksperymentu, czyli do wakacji. Wobec tego: jakie kulinarne grzechy popełniamy najczęściej i czy da się świętować zgodnie z tradycją, a jednocześnie nie przypłacić tego kuracją odchudzającą?

Grzech pierwszy – za dużo gotowych potraw

Jeśli jesteście gospodarzami świątecznego przyjęcia, warto zrezygnować z ilości potraw, które trzeba będzie kupić, na rzecz jakości. Bazując na domowych przepisach i indywidualnym doborze składników, możecie bez szkody dla smaku odjąć im kalorii. Przykładowo: tradycyjne ciasta przyrządza się na bazie miodu, maku i mąki. Sposobem na „odchudzenie” piernika i makowca może być zastąpienie miodu słodzikiem lub dodanie mniejszej ilości bakalii. Do ciast dodawajcie jak najwięcej cynamonu. Blokuje gwałtowny wzrost poziomu cukru we krwi po posiłku obfitującym w węglowodany. Dzięki temu organizm jest w stanie zrobić inny użytek z kalorii niż zmagazynowanie ich w postaci tłuszczu. Pamiętajcie, że cynamon może być składnikiem nie tylko deserów, ale też zimowej aromatycznej herbaty lub grzanego wina.

Grzech drugi – brak silnej woli

W czasie świąt chcielibyście spróbować po kawałku wszystkiego. Tylko… czy rzeczywiście jesteście w stanie poprzestać na próbowaniu? Mało prawdopodobne. Proponujemy więc prostą strategię: jeśli coś nie jest waszym przysmakiem, mimo błagań gospodyni nie nakładajcie tego na talerz. Nie ma sensu dokładać sobie kalorii potrawami, za którymi nie przepadacie, a jeśli już chcecie łamać dietetyczne zasady, to w tym grzechu powinno być dużo przyjemności. W święta odsuńcie od siebie niewielkie, dobrze leżące w dłoniach i niepostrzeżenie znikające w ustach przekąski: czekoladki, lukrowane pierniczki, orzechy, bakalie.

Grzech trzeci – świętowanie tylko za stołem

Spotkanie z rodziną to czas, kiedy w końcu nie musicie się śpieszyć. To dobry moment na wspólne aktywności, choćby łączące pokolenia gry planszowe. Co ważne – by zrobić dla nich miejsce na stole, trzeba będzie… uprzątnąć część jedzenia. W przerwach między kolejnymi posiłkami warto też opuścić domowe pielesze. Wystarczy spacer dziarskim krokiem na świeżym powietrzu. Korzyści? Naukowcy udowodnili, że ruch przed biesiadowaniem czyni organizm bardziej wrażliwym na insulinę. Przekładając to na język praktyki: spacer przed świątecznym obiadem jest w stanie sprawić, że kalorie odłożą się w postaci mięśni, a nie tłuszczu. Natomiast ten po posiłku pomoże uwolnić żołądek od uczucia nadmiernej pełności.

stół świąteczny

Grzech czwarty – brak umiejętności odmawiania

Kiedyś święta były czasem, gdy po miesiącach niedostatku wreszcie można było się najeść. Niewielu przestrzega także postu i odmawia sobie potraw w czasie adwentu. Dlatego trzeba nauczyć się asertywnie odmawiać, gdy gospodyni dokłada kolejną porcję. I wyjątkowo – wbrew zasadom niemarnowania żywności – dajcie sobie prawo do zostawienia czegoś na talerzu. Zrezygnujcie też z dodatków-wypełniaczy, czyli ziemniaków, pieczywa, ryżu, a także soków z kartonu. Można wypić szklankę kompotu z suszu, a potem postawić na wodę lub herbatę – najlepiej zieloną bez cukru. Gdy już jecie, skupcie się… na jedzeniu. Smakujcie każdy kęs, zwracając uwagę na zapach, smak, fakturę. I dajcie sobie czas, zanim sięgniecie po dokładkę, bo mózg potrzebuje 20 minut, by poczuć, że żołądek jest pełny.

Grzech piąty – niewłaściwa kolejność potraw

Rozpoczynając świętowanie, warto zacząć od dań zawierających dużo białka, czyli ryb. Np. karpia w galarecie ugotowanego wcześniej na parze, a nie smażonego, albo ryby po grecku złożonej z upieczonych wcześniej filetów wymieszanych z gotowanymi, a nie duszonymi w tłuszczu warzywami. Potrawy zawierające dużo protein lepiej niż inne produkty podnoszą poziom hormonu zmniejszającego uczucie głodu i niezaspokojenia.

Grzech szósty – świąteczne nadużywanie alkoholu

Nie dość, że jest kaloryczny, to jeszcze osłabia siłę woli. Prawda jest brutalna: im więcej pijecie za stołem, tym więcej przyswoicie kalorii. Warto też wiedzieć, że alkohol jest tylko nieco mniej kaloryczny od tłuszczu: 1 gram alkoholu zawiera 7 kcal, a tłuszczu 10 kcal. Planując zakupy, weźcie pod uwagę, że 100 ml wytrawnego wina to 75 kcal, a 40 ml wódki ma ich aż 110. Natomiast 40 ml likieru zawiera 170 kcal, a 100 ml słodkiego wina 150. To jednak niejedyne różnice między gatunkami alkoholu. Czerwone wino zawiera resweratrol – substancję, która ma właściwości prozdrowotne – przeciwzapalne, antywirusowe i neuroprotekcyjne. Jeśli więc sięgajcie po alkohol podczas ucztowania, niech będzie to wytrawne, czerwone wino. Najlepiej rozcieńczone wodą.

kutia

Jak odchudzić świąteczne potrawy?

Wigilijny barszcz. Zyska na „lekkości”, gdy nie będzie doprawiony mąką i uzupełniony dużą liczbą uszek z kapustą i grzybami. 200 ml barszczu z 10 uszkami to aż 280 kcal, kubek czystego barszczu to maksymalnie 50 kcal.

Karp. Na świątecznym stole powinien pojawić się w wersji gotowanej, duszonej bądź pieczonej. Możecie przyrządzić go wedle tradycji niemieckiej, dusząc w ciemnym piwie z cebulą i liściem laurowym, lub żydowskiej, gotując w warzywach i doprawiając na słodko m.in. migdałami.

Śledzie. Są rybą tłustą – 100 g to 160 kcal. Nie zalewajcie ich olejem, tylko skropcie oliwą, doprawcie ziołami albo ułóżcie pod pierzynką z doprawionego jogurtu.

Ryba po grecku. W wersji light powinna powstać z filetów ryby białej i chudej, np. pstrąga. Należy go upiec na blasze, a na koniec przykryć sosem pomidorowym z uduszonymi na łyżce oliwy i podlanymi białym winem warzywami, a na koniec jeszcze raz podpiec w piekarniku.

Postna kapusta. Dodajcie do niej grzyby, ziele angielskie, kminek, śliwki, rodzynki i czerwone wino. Porcja takiej potrawy to ok. 200 kcal. W innej wersji – zasobniejszej w kolejne 100 kcal – możecie połączyć ją z grochem. Aby zyskała na lekkości, groch warto zamienić na zielony groszek.

Pierogi. Są bardzo kaloryczne i jako takich raczej ich nie odchudzicie. Jedyne, co możecie zrobić, to ugotować je na wodzie lub upiec w piekarniku i zjeść ich mniej. Niech ostrzeżeniem będą liczby: 5 niedużych sztuk to ok. 340 kcal. Jeśli je usmażycie – ok. 440 kcal.

Sałatka jarzynowa. Tradycyjna, przyrządzona z pokrojonych w kostkę gotowanych warzyw, jest kaloryczna przede wszystkim ze względu na majonez. Jeśli tylko zastąpicie go jogurtem doprawionym odrobiną musztardy, sałatka straci nawet 100 kcal na 100 g. Jeszcze lepiej, gdy gotowane warzywa zamienicie na kiszone. Taka sałatka z kiszonych buraków i ogórków nie dość, że będzie zdecydowanie mniej kaloryczna, to jeszcze pomoże odbudować prawidłową florę bakteryjną.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: