Przejdź do treści

7 kłamstw, które odbijają się na twoim zdrowiu. Ty też je sobie powtarzasz!

Kobieta ćwiczy na siłowni. Tekst dotyczy tego, jak tłumaczymy swoje niezdrowe nawyki - Hello Zdrowie
Dziś mam trening, więc mogę zjeść deser - to jedno z naszych częstych kłamstewek względem samych siebie / Fot. Adobe Stock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Ja przecież prawie nie palę”, „To tylko kieliszek wina”, „Biegam, więc mogę zjeść więcej”… Czasem robimy to, żeby uspokoić sumienie, czasem ‒ bo rzeczywiście wierzymy, że to prawda. Są takie kłamstwa, które lubimy sobie wmawiać, a nie wychodzą nam na zdrowie.

Trochę wina nie zaszkodzi

Hipokrates promował wino jako część zdrowej diety. W Biblii Paweł Apostoł zalecał odrobinę wina na lepsze trawienie. Podczas epidemii cholery w 1892 roku w Hamburgu użyto wina do sterylizacji wody. Do niedawna wydawało się, że picie tego trunku ma same zalety. Bo przecież „kieliszek czerwonego lub białego wina wypity do jedzenia zabija większość bakterii odpowiedzialnych za zatrucia pokarmowe”. Bo wino miało poprawiać funkcjonowanie mózgu u starszych kobiet – francuscy naukowcy swego czasu przekonywali, że kobiety po 50. roku życia, które piły kieliszek wina dziennie, miały lepsze wyniki w zadaniach logicznych i łamigłówkach.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wyraźnie jednak zaznacza, że żadna ilość alkoholu nie jest bezpieczna dla zdrowia. Lekarze grzmią, że nawet niewielkie ilości alkoholu zwiększają ryzyko zachorowania na siedem różnych rodzajów raka. Poza tym potrafi wywołać trądzik różowaty. Warto też pamiętać, że wino nie ma żadnych składników odżywczych, a do tego zwiększa apetyt.

Ze względu na liczbę kalorii i indeks glikemiczny spośród alkoholi wino wydaje się najsensowniejszym wyborem – kieliszek ma ich od 80 do 105 (butelka jasnego piwa to aż 230 kalorii), jednak nie szkodzi na figurę tylko osobom szczupłym. Badania amerykańskiego National Institute on Alcohol Abuse and Alcoholism udowodniły, że włączenie wina do diety u osób z nadwagą wiąże się z tyciem.

Jeśli pijesz regularnie wino, w twoim organizmie odkładają się siarczyny. Ich nadmiar jest niezdrowy i może objawiać się wysypkami i swędzeniem, ale też bólem głowy. Picie wina nie jest też najlepsze dla wątroby, która musi je przetworzyć i zneutralizować. Jeśli wydaje ci się, że dwa kieliszki wina jej nie zaszkodzą, to się mylisz – aby je zmetabolizować, wątroba potrzebuje aż czterech godzin!

Ciastko zamiast obiadu ‒ wyjdzie na to samo

Kusi cię pyszne brownie? Chwilę walczysz ze sobą, po czym zjadasz dużą porcję. Żeby uciszyć wyrzuty sumienia, tłumaczysz sobie, że bilans będzie się zgadzał, tylko musisz odpuścić dziś obiad. Może i podsumowanie kalorii pod koniec dnia się zgodzi, ale organizm odczuje różnicę. Słodycze nie zawierają witamin ani składników mineralnych, za to dużo cukrów prostych, a desery czekoladowe dodatkowo mają wysoką zawartość tłuszczu.

Przez to mają też wysoką wartość energetyczną, a nie są pożywne czy w jakikolwiek sposób przydatne dla organizmu. Oczywiście jeśli słodycze jesz sporadycznie, to nie ma wielkiego problemu. Gorzej, jeśli regularnie wmawiasz sobie, że odpuszczając odżywczy posiłek na rzecz „zapychacza”, nic wielkiego się nie stanie. Cukry proste od razu wchłaniane są do krwiobiegu, po takim deserze zwiększy się poziom glukozy we krwi, nastąpi wyrzut insuliny i za godzinę znów będziesz głodna/y. A organizm jak nie miał czym się odżywić, tak nadal nie ma.

akcja jestem, badam się

Dobrze się czuję, więc nie muszę się badać

Z badań przeprowadzonych przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że co czwarty Polak ocenia swoje zdrowie jako bardzo dobre, co drugi jako dobre, a tylko co dziesiąty jako złe. Czy to oznacza, że faktycznie jesteśmy zdrowszym narodem? Choć z roku na rok wzrasta świadomość, jak ważne są badania profilaktyczne i rośnie też zainteresowanie nimi (to oczywiście cieszy!), nadal robimy je za rzadko.

Jeśli więc zaliczasz się do tych osób, które myślą: „Jestem zdrowa/y, nic mnie boli, to znaczy, że nie mam po co iść do lekarza i nie muszę robić żadnych badań”, to najwyższa pora to zmienić. Podstawowe badania krwi i moczu zleci każdy internista. Nawet prywatnie robione nie są drogie, a ich wyniki mogą być pierwszym sygnałem, jeśli w organizmie coś będzie nie tak. Nie chodzi o panikowanie, ale (zwłaszcza jeśli historia chorób w rodzinie na to wskazuje) warto od czasu do czasu zrobić sobie przegląd, zbadać serce, wątrobę, płuca, hormony. Raz w roku zbadać mocz, zrobić morfologię. Jeśli nigdy nie miał_ś robionego USG jamy brzusznej, trzeba to nadrobić.

W zasadzie to ja nie palę

Mówi się o nich occasional smokers albo party smokers. Na co dzień raczej nie palą. Po papierosa sięgają zwykle w towarzystwie albo przy okazji, na przykład do alkoholu podczas spotkania ze znajomymi. Masz tak? Myślisz sobie – nic wielkiego, przecież właściwie to ja nie palę. Tymczasem w myśl badań opublikowanych na łamach czasopisma „Ultrasound in Medicine and Biology” takie sporadyczne, okazjonalne palenie też jest niebezpieczne dla zdrowia. Niezależnie od tego, czy palisz tylko trochę, czy dużo, jesteś w grupie podwyższonego ryzyka wystąpienia chorób serca.

Palenie papierosów powoduje uwalnianie szkodliwych substancji do krwiobiegu, które mogą przyczynić się do wystąpienia zawału serca i udaru mózgu. Popalasz w towarzystwie, wmawiając sobie, że to nic wielkiego? Masz większe szanse na uszkodzenia płuc i rozwój raka płuc niż osoby niepalące. Nawet jeśli nie palisz dużo, ryzyko jest wciąż większe niż w przypadku, gdy nie pali się w ogóle. Jest jeszcze kwestia alkoholu. Social smokers często palą na imprezach do alkoholu. Według Alberta Alcohol and Drug Abuse Commission takie osoby zwykle piją więcej od niepalących. Dlatego zwiększone jest u nich ryzyko uszkodzeń wątroby. AADAC wskazuje też, że około 75 procent wszystkich nowotworów jamy ustnej i gardła jest spowodowane połączeniem alkoholu i palenia.

Mogę jeść czekoladę, bo jest źródłem magnezu

Tak, ale… No właśnie, jest jakieś „ale”. Po kolei – czekolada gorzka powinna zawierać co najmniej 70 proc. miazgi kakaowej. A kakao to samo dobro – jest w nim dużo przeciwutleniaczy, magnez, chrom, żelazo, fosfor, cynk. Dzięki temu gorzka czekolada poprawia nastrój, pamięć, koncentrację, redukuje stres. Im więcej w składzie czekolady miazgi kakaowej, a mniej cukru, tym lepiej. Czas na pierwsze „ale”. Jeśli myślisz o zdrowiu, zapomnij o czekoladach mlecznych, a tym bardziej białych.

Mleczna teoretycznie powinna zawierać nie więcej niż 50 proc. kakao, ale większość czekolad mlecznych na rynku ma go tylko 20 proc. Za to zawartość cukru potrafi sięgnąć nawet 50 proc. Biała czekolada to w zasadzie sam tłuszcz, cukier i mleko. Gorzka czekolada zawiera mnóstwo przeciwutleniaczy (zmniejszają ryzyko zachorowania na nowotwór, miażdżycę i cukrzycę) oraz polifenole i flawonole (neutralizują wolne rodniki odpowiedzialne między innymi za starzenie się). Wracając do punktu wyjścia – gorzka czekolada jest faktycznie dobrym źródłem magnezu – w 100 g jest 228 mg magnezu (banan w 100 g zawiera go 8 razy mniej). Ale 100 g to cała tabliczka! To też 500 kalorii.

Więc tak, wszystko się zgadza, czekolada jest zdrowa, ale po pierwsze – lepiej nie jeść pół tabliczki naraz, po drugie – po przeanalizowaniu składu starać się wybierać taką, która ma jak najwięcej kakao i najmniej cukru. Wtedy można powiedzieć – na zdrowie!

Kobieta trenuje

Schudnę w dwa tygodnie, jak przejdę na głodówkę

„Jak szybko schudnąć” to topowa, bardzo często kilkana fraza w wyszukiwarkach. Głodówka i ostre ograniczenie kalorii są szokiem dla organizmu, który jest przyzwyczajony do regularnego przyjmowania składników odżywczych.

Głodówka wielopłaszczyznowo odbije się na zdrowiu. Osłabi organizm i układ odpornościowy, spowolni metabolizm (dlatego po powrocie do swoich dawnych nawyków żywieniowych szybko wrócisz też do wagi sprzed głodówki, a nawet możesz dorzucić coś ekstra). Organizm, który nagle nie dostanie paliwa, zaczyna magazynować tkankę tłuszczową. Brak paliwa dla mózgu z kolei oznacza problem z koncentracją i obniżoną sprawność intelektualną.

Po kilku dniach drastycznego ograniczenia kalorii licz się z zawrotami głowy i ze złym samopoczuciem. Owszem, po jakimś czasie organizm, żeby funkcjonować i przeżyć, sięgnie po zapasy tłuszczowe i zacznie je zużywać. Ale patrząc długofalowo – po takiej diecie efekt jo-jo gwarantowany.

Cudów nie ma, nikt w dwa tygodnie nie schudnie o rozmiar.

Dziś mam trening, więc mogę zjeść deser

Kaloria kalorii nierówna. Powiedzmy, że biegasz trzy razy w tygodniu. Dziś po południu wypada twój trening biegowy. W związku z tym pozawalasz sobie na solidny deser po obiedzie. Przecież wybiegasz to wszystko. Aplikacja w smartfonie pokazuje, że spaliłeś prawie 500 kalorii. Ale to nie znaczy, że spaliłeś właśnie ten deser. Prawdą jest, że osoby regularnie uprawiające sporty mają lepszy metabolizm i ich organizm radzi sobie ze sporadycznymi słodkimi nadwyżkami w menu bez uszczerbku w obwodach ciała.

Jednak to, czy masz dziś trening, czy nie, nie zmienia faktu, że przyjęcie sporej dawki węglowodanów prostych spowoduje wzrost insuliny. Jeśli do tego dostarczysz trochę tłuszczu (czyli wystarczy kawałek ciasta lub czekoladowy deser), podniesie się poziom lipidów we krwi. Jedno plus drugie w tym samym czasie mocno sprzyja magazynowaniu tłuszczu.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.