Przejdź do treści

Warto być altruistką, ale czasem zdrowsze jest bycie… egoistką

Umiarkowani egoiści są zdrowszymi ludźmi
Zdjęcie: iStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Dobrze jest pomagać innym, umieć ich słuchać i być gotowym odpowiednio zareagować, gdy mają problem lub potrzebują pomocy. Ale są i takie sytuacje, w których egoizm, pod warunkiem że nieprzesadzony, też nie jest zły. A nawet lepszy… dla nas samych.       

Altruizm jest zdrowy i… się opłaca!

Stephen Covey w swojej książce „Siedem nawyków skutecznego działania ludzi” proponuje czytelnikom technikę, która zakłada, że jesteśmy bardziej zainteresowani tym, aby zrozumieć innych, niż tym, aby oni nas zrozumieli. Mówiąc krótko: słuchamy ich uważnie, próbujemy rozumieć, jakie są ich oczekiwania i cele, co chcą nam powiedzieć, co jest dla nich ważne, a co nieistotne. Działamy na ich korzyść, czyli jesteśmy altruistami. Zwiększamy szanse na to, że oni nam pomogą, gdy my będziemy w potrzebie. – Często też poprawiamy w ten sposób swoje własne samopoczucie, bo czujemy, że robimy coś dobrego, jesteśmy fajni, chociaż przez chwilę postrzegamy siebie jako lepszych niż w rzeczywistości – mówi Wojciech Sasal, psycholog.

 

Ale jest też druga strona medalu, która zachęca, żeby altruizm ograniczyć, i przypomina nam, że nadmierny altruizm może rodzić frustrację. – Stajemy się zbyt wyczuleni na „okazje” do pomocy innym, zaczynamy odbierać mnóstwo piłek, czyli sygnałów od ludzi, którym potrzebna jest pomoc, rada, rozmowa, i w efekcie sami możemy w końcu być sfrustrowani – mówi ekspert. A przecież jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził. Może więc tutaj powinno pojawić się miejsce na egoizm?

Umiarkowany egoizm bywa zdrowszy…

Znany konsultant w zakresie stresu i autor poradników Richard Carlson w swojej książce „Nie zadręczaj się drobiazgami w domu” przekonuje do stworzenia swoich regularnych, egoistycznych nawyków. – Coś w tym jest, bo paradoksalnie umiarkowany egoizm może sprzyjać altruizmowi – mówi Wojciech Sasal. – Dzieje się tak dlatego, że gdy zadbamy o spełnienie naszych własnych potrzeb emocjonalnych, mamy więcej energii, aby zrobić coś dla innych. To nie jest tak, że dbając o siebie, zapominamy o innych. Po prostu realizację dobrych uczynków dla innych odkładamy na nieco później – dodaje psycholog.

 

Kobieta śmieje się a w ręce trzyma drinka

Jak mogą wyglądać takie „egoistyczne rytuały”? Może wcześniejsze wstawanie, przed dziećmi i/lub partnerem, i wyjście na jogging? Albo popołudniowa lektura książki? A może wieczorne słuchanie muzyki i kąpiel? A może zjechanie z głównej trasy w czasie powrotu z pracy do domu i zajrzenie do ulubionej kawiarni? Może medytacja lub joga? – Reguła jest tu bardzo prosta ‒ to jest nasz czas, czas zarezerwowany na to, na co my mamy ochotę. Nie ma więc sensu posiłkować się przykładami, co robią inni, tylko wsłuchać się we własne potrzeby i pomysły – dodaje Wojciech Sasal.

Zdrowy egoizm objawia się też w jeszcze jednej sytuacji. Gdy myślimy o tym, co zrobiliśmy dobrze, a nie obwiniamy siebie za różnego rodzaju błędy. – Wiele osób uważa, że gdy zaczną myśleć o tym, co robią, zbyt pozytywnie, szybko popadną w narcyzm. Profilaktycznie powinni więc myśleć o tym, co jest do poprawy. Tymczasem gdy patrzymy na siebie przez pryzmat sukcesów, mniejszych czy większych, łatwiej stawiamy czoła trudnym sytuacjom.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: