Przejdź do treści

Dokąd na zimowe wakacje?

Dokąd na zimowe wakacje?
Zdjęcie: shutterstock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Wakacje dobre są zawsze. Ale zimą często się wahamy: uciekać od zimy w ciepłe kraje czy zgodnie z cyklami natury wybrać narty? A co zrobić, jeśli nie stać nas na żadne zimowe wyjazdy?

Ciepło, cieplej…

Tym, którzy narzekają na sezonowe depresje, zimą pomogą wakacje na słonecznej plaży. Przygnębienie często wiąże się bowiem z niedoborami witaminy D, niezbędnej do produkcji endorfin – hormonów szczęścia. Organizm sam nie wytwarza tej cennej witaminy, powstaje ona w skórze pod wpływem promieni słonecznych. Słońce ma tak duży wpływ na nasze samopoczucie, że narody żyjące w strefach mniej nasłonecznionych częściej zapadają na depresję niż Latynosi czy mieszkańcy rejonu Morza Śródziemnego. Dlatego wyjazd po słońce będzie idealny dla wszystkich, którym zimowy spadek nastroju szczególnie daje się we znaki. Wakacje – dajmy na to – na Hawajach mogą się okazać świetną alternatywą dla antydepresantów.

Ci, dla których wakacje w ciepłych krajach są nieosiągalne, mogą skorzystać z tzw. lamp antydepresyjnych. Taką lampę można kupić, można też wykupić serię naświetlań m.in. w niektórych poradniach psychoterapeutycznych. Naświetlania stosuje się właśnie w sezonie jesienno-zimowym, gdy niedostatek słońca wywołuje niedobory melatoniny, a przez to zaburzenia snu i nastroju. Lampy antydepresyjne emitują światło podobne do słonecznego, ale pozbawione szkodliwego promieniowania ultrafioletowego. Efekty naświetlań obserwuje się już po kilku seansach – nastrój się poprawia, senność ustępuje.

Zimno ma swoje plusy

Dokąd na zimowe wakacje?

Za wyjazdem na narty przemawia fakt, że ucieczka do ciepłego klimatu pozbawia organizm możliwości hartowania się. Wakacje na nartach czy snowboardzie to dla organizmu lekcja samoobrony – wystawiając się na niskie temperatury i wiatr, zmuszamy ciało do szybkiego reagowania na niesprzyjające warunki, chronienia się przed ryzykiem zachorowania. Widać to gołym okiem: zaczerwienione nosy i policzki to znak, że skóra się przekrwiła, aby dostarczyć wraz z krwią więcej substancji odżywczych, ale także krwinek odpornościowych.

Hartowanie niskimi temperaturami można jednak zastąpić wizytą w kriosaunie. Maksymalnie trzyminutowa wizyta w komorze, w której temperatura sięga -160 stopni Celsjusza, nie tylko wzmocni odporność, ale też przy okazji złagodzi dolegliwości związane z urazami sportowymi i zapaleniami. Niskie temperatury w kriokomorze wywołują bowiem reakcje obronne, chroniące i przywracające zdrowie.

Ci, którzy mają dość zimna, niech skorzystają z tradycyjnej sauny (suchej lub parowej). Przyjemne ciepełko pozwoli odetchnąć od panującego na zewnątrz mrozu. Po saunie warto jednak wziąć zimny prysznic lub na chwilę zanurzyć się balii z chłodną wodą. W ten sposób zmusimy naczynia krwionośne do błyskawicznego uszczelnienia ścianek. Na tym właśnie polega hartowanie – jeśli ścianki komórek są elastyczne i potrafią szybko się zamykać, nie dopuszczą do przedostania się do nich chorobotwórczych mikrobów.

Niezależnie od tego, którą opcję wybierzemy, cel wakacji powinien pozostać ten sam – błogi relaks. I szusując na nartach, i wygrzewając się w tropikach, powinniśmy przede wszystkim zapomnieć znaczenie słowa stres. Tak będzie najzdrowiej!

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: