Przejdź do treści

Potrawy z proszku – czy wiesz, co jest w ich składzie? Nie będziesz zadowolona

zupa w proszku
Potrawy z proszku – czy wiesz, co jest w ich składzie? Nie będziesz zadowolona Istock.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Nawet jeśli nie nadajecie się na MasterChefa, sprytne reklamy zachęcają do gotowania potraw szybko i bez komplikacji. Marynata klasyczna – gotowa, sos boloński – dodaj tylko wodę, a mieszanka przypraw uczyni z kawałka mięsa potrawę godną najlepszych restauracji. I to wszystko w torebce, przygotowanie zajmie nie dłużej niż 5 minut. Czy warto używać gotowych mieszanek?

„Jarzynka” – co tak naprawdę w niej siedzi?

Najstarsza i zarazem najpopularniejsza przyprawa uniwersalna to mieszanka suszonych warzyw i soli. Ale tylko w założeniu. Gdy przyjrzymy się uważnie opakowaniu, zorientujemy się, że uniwersalnie używamy również glutaminianu monosodowego, inozynianu disodowego, a także cukru, skrobi kukurydzianej i bliżej nieokreślonej mieszanki przypraw (producent nie zdobył się na odwagę ujawnienia, co się kryje pod enigmatycznym pojęciem „przyprawy” wymienionym na liście składników). I to mam dodawać do wszystkich potraw?! Nie, dziękuję.

Postanowiłam poszukać innej „jarzynki”. Ale lista składników jest podobna. Producent wzbogacił ją o śladowe ilości glutenu, soi, mleka i gorczycy. I pochwalił się sloganem „bez konserwantów”. A po co konserwować suszone warzywa? Bo to one mają być podstawą tego typu przypraw. Kolejne opakowanie przyprawy do wszystkiego krzyczy do mnie wielkimi literami, że bogaty smak mają gwarantować starannie wyselekcjonowane suszone warzywa. Faktycznie, są starannie wyselekcjonowane – jest ich raptem 5,7 proc. w całym opakowaniu. Sprawdzam tym tropem kolejne opakowania– ilość suszonych warzyw waha się od wspomnianych 5 proc. aż do… 15,5 proc. Ależ ‒ jest i 38,4 proc.! A nie, przepraszam, to sos boloński. O sosach w torebkach za chwilę. Czy zatem istnieje przyprawa uniwersalna bez glutaminianu sodu i śladowych ilości wszelkich odpadów znajdujących się w zakładzie produkcyjnym?

Znalazłam torebkę bez idealnego zdjęcia nieistniejącej w rzeczywistości potrawy. Skromna torebeczka informowała niepozorną naklejką, że jest uniwersalną „jarzynką” bez soli, składającą się tylko z suszonych warzyw. Sprawdziłam skład: marchew, seler, korzeń i natka pietruszki, por, cebula, pasternak. Czyli 100 proc. suszonych warzyw i żadnych innych dodatków. I takich właśnie trzeba szukać w sklepach.

cukier jedzenie nastrój

Sosy i marynaty – co w nich czyha?

Wspomniałam o sosie bolońskim z 38,4-procentowym wsadem suszonych warzyw. Sos zawiera również extra dodatki jak glukoza, ekstrakt drożdżowy, cukier, utwardzony tłuszcz palmowy i oczywiście śladowe ilości soi, mleka, selera, gorczycy oraz aromaty z glutenem. Mamy też 2,3 proc. ziół (oregano, majeranek, bazylia), czyli niemalże śladowe ilości, oraz koncentrat czosnku. Gdyby ten skład przeczytał jakiś porywczy Włoch, byłby to całkiem słuszny pretekst do wywołania trzeciej wojny światowej, bo tradycyjny przepis na bolognese nie zawiera czosnku ani oregano. I jedna czwarta suszonych warzyw w tym sosie sytuacji nie uratuje. Wniosek? Nie ma dobrego sosu z torebki.

A co z marynatami? Oto klasyczna marynata w płynie. Gotowa, nie trzeba nic dodawać, tylko utopić w niej mięso. I przy okazji szczupłą sylwetkę, bo podstawą marynaty jest syrop glukozowo-fruktozowy. W składzie marynaty, która wpadła mi w ręce, występuje on aż trzy razy! Żeby nie było za słodko, mamy też ocet, skrobię modyfikowaną, kwas cytrynowy oraz barwnik E150d, czyli karmel amoniakalno-siarczynowy, podejrzewany o negatywny wpływ na układ trawienny. Smak będzie z pewnością „charakterystyczny i niepowtarzalny”.

A przecież samodzielne przygotowanie marynaty wcale nie jest czasochłonne. Przepisów jest mnóstwo. Oto jeden z nich: oliwa z oliwek, wyciśnięty czosnek, sok z cytryny, musztarda, sól i pieprz. Proporcje? Wedle uznania i upodobań smakowych. Najważniejsze, że bez chemicznych dodatków, substancji przeciwzbrylających, sztucznych ekstraktów, aromatów i śladowych ilości nie wiadomo czego z zakładu produkcyjnego.

Przyprawiajmy ziołami, sosy róbmy z naturalnych produktów, a jeśli już chcemy skorzystać z „gotowca”, czytajmy etykiety. Smacznego!

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: