Przejdź do treści

Jak kupować sok malinowy?

malina
Jak kupować sok malinowy? Istock.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Sezon na herbatę zimową nadal trwa. Pyszna herbatka z plasterkiem cytryny, pomarańczy, goździkami i… sokiem malinowym. Ale czy wiecie, co się kryje w tym czymś malinowym, co dostajecie w kawiarni lub sklepie?

Sok malinowy – skład

Jeżeli nie mamy soku malinowego własnej produkcji (bo wszystkie maliny zostały zjedzone w sezonie), to nie koniec świata. Znajdziemy i na to sposób. Dobrze tylko pamiętać, że szukając soku malinowego na sklepowej półce, możemy trafić na zaskakujące wynalazki, których etykiety biją po oczach wielkim napisem „malina” wspomaganym odpowiednią ilustracją, ale to nie jest to, co chcielibyśmy, żeby było.

Weźmy pierwszy z brzegu „syrop o smaku malinowym”. Ciemna butelka z gęstą zawartością w środku. Etykieta iście malinowa – piękne czerwone owoce wsparte dużym napisem, gdyby ktoś nie zorientował się, że ma do czynienia z malinami. Przejdźmy jednak do listy składników.

Sok malinowy – etykieta

Do wyboru mamy dwie opcje – źle albo gorzej. Bo na pierwszym miejscu jest cukier albo syrop glukozowo-fruktozowy (notabene wersji z cukrem nie widziałam w sklepie, a sprawdziłam wszystkie butelki na regale). To główny składnik naszego syropu.

Następnie mamy wodę (żeby tę żółtą gęstą ciecz zwaną syropem glukozowo-fruktozowym nieco rozcieńczyć), a potem dopiero sok malinowy z zagęszczonego soku malinowego w ilości 2,8 proc. (dobrze czytacie, tak niewiele!). Na tych składnikach producent nie mógł poprzestać, albowiem nie przypominało to z różnych przyczyn produktu finalnego, czyli ciemnej gęstej cieczy, która skończyła zabutelkowana na sklepowej półce.

Mamy tam jeszcze zagęszczony sok wieloowocowy, koncentrat czarnej marchwi, barwniki, regulatory kwasowości i aromat (widocznie ta osobliwa mieszanina nie pachniała wystarczająco malinowo, co mnie akurat nie dziwi).

Nie macie już chyba wątpliwości, że z sokiem malinowym, jakiego się spodziewaliśmy, ma to niewiele wspólnego. Nie poddając się tak łatwo, wzięłam pod lupę produkt konkurencji. Tym razem firma postanowiła nie wprowadzać tak bezczelnie klientów w błąd, bo nazwała swój wyrób „syropem owocowym o smaku malinowym”.

Dlaczego? Bo po standardowych głównych składnikach, tj. syropie glukozowo-fruktozowym oraz wodzie, na trzecim miejscu znajduje się zagęszczony sok… nie, nie malinowy – aroniowy. Czy kupując coś, co na butelce ma napisane „malina”, a pod spodem ma narysowaną wielką malinę, spodziewacie się soku aroniowego? Nie?! Ja też nie. W tej butelce jest jeszcze zagęszczony sok z czarnej porzeczki i marchwi, a zagęszczonego soku malinowego jest 0,25 proc. (tak, dobrze czytacie, mniej niż 1 proc.).

Co zrobić w tej sytuacji? Porzucić na półce te podróbki, iść do sklepu ze zdrową żywnością i kupić sok malinowy składający się z malin i ewentualnie cukru. Kosztuje cztery razy drożej, ale zastanówcie się: czy ten tańszy w ogóle jest wart zakupu, skoro prawdziwy sok malinowy występuje tam w szczątkowych ilościach?

A latem proponuję kupić 2 kg malin, zasypać cukrem trzcinowym i podgrzewać w rondlu na małym ogniu. Sok zrobi się sam. Dobry przepis? Łapcie tutaj.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: