Weekend w pełni. Można poleniuchować. Ale czy warto?
się ten artykuł?
„Co robisz?”. „Yyyy, nic…”. Lenistwo, tudzież cudowne nicnierobienie po prostu, zdarza się każdemu, często w pakiecie z… wyrzutami sumienia. Bo zakodowane mamy w głowach, by być aktywnymi. I bardzo dobrze! A może jednak czasem dobrze się polenić? Sprawdźcie, do jakich wniosków doszli naukowcy.
Leniwce wiodą spokojny i powolny żywot pośród koron drzew. Schodzą raz na tydzień, po czym powracają, by jeść, trawić, spać i obrastać mchem. Wydaje się, że ich największą rozrywką jest hodowla insektów we własnym futrze. Powiemy: nuda, monotonia, standard. To bodźce, które już na samą myśl człowieka paraliżują. Człowiek do prawidłowego rozwoju potrzebuje dużo bardziej zróżnicowanej stymulacji sensorycznej niż leniwce. Jeśli ilość docierających do nas bodźców jest ograniczona, przychodzi lenistwo – niechęć i unikanie jakiegokolwiek wysiłku. To pasywny i przesadny odpoczynek wobec aktualnej potrzeby działania. Wtedy najchętniej, jak ten leniwiec na drzewie, siedzielibyśmy w bezruchu. Spokojnie, to się zdarza, a stoi za tym…
Kwestia motywacji
Pewne małpy przez 10 godzin wielokrotnie demontowały sześcioczęściowe puzzle. Nudne, prawda? Gdybyśmy byli małpami, mielibyśmy zapewne inne zdanie – wciągałoby nas to niczym największa pasja. Dlaczego pasja? Bo dla małp jest to pasjonujące zajęcie, choć nam kojarzy się ze żmudną pracą. Słowo „praca” samo w sobie niesie przymus i tu leży zaczątek lenistwa. Człowiek rzadko kiedy robi coś sam z siebie. Do działania niezbędna jest mu motywacja, czyli korzyść z owego działania. I nie chodzi tu tylko o pieniądz.
Molekularnie rzecz biorąc, motywacja ludzi i zwierząt skrywa się w małych cząsteczkach mózgowego przekaźnika – dopaminie. To ona sprawia, że w ogóle chce nam się cokolwiek robić. Rządzi mózgowym układem nagrody, dzięki któremu poprzez odczuwanie przyjemności utrwalają się korzystne zachowania. Doznawanie przyjemności jest najlepszą nagrodą i tak też było z naszymi małpami – czerpały radość z układania puzzli. W myśl założeń włoskiej lekarki Marii Montessori, twórczyni systemu wychowawczego dzieci, kiedy proces działania jest interesujący, lenistwo upada totalnie i człowiek chętnie wykonuje zadania. Harry F. Harlow, amerykański psycholog, nazwał to motywacją wewnętrzną, kiedy aktywność sama w sobie jest najbardziej motywująca.
Może to brzmieć niedorzecznie, ale dobrze obrazują to wyniki badań holenderskiego etnologa Adriaana, który obserwował życie szympansów żyjących w dwóch odmiennych środowiskach – naturalnym i w niewoli, w zoo. Okazało się, że szympansy żyjące w niewoli mimo stałego dostępu do pokarmu żyły krócej. Szympansy żyjące w środowisku naturalnym, których funkcjonowanie pełne było wyzwań i niebezpieczeństw, walki o życie i pokarm, miały lepszą kondycję psychofizyczną. Konfrontacja z nieprzewidywalnością środowiska usprawnia system poznawczy zwierząt: czujność, uwagę, pamięć. Ale przecież czasem nam się nie chce. Marzymy wtedy, by móc leżeć i nic nie robić. Więc dobrze, połóżmy się…
Czas bezczynności
Wyobraźmy sobie, że możemy 24 godziny na dobę leżeć w wygodnym łóżku w oświetlonej kabinie. Przerwy w leżeniu mamy tylko na posiłek i toaletę. Oczy przysłaniają okulary, które przepuszczają rozproszone światło. Przedramiona spowite są kartonowymi rękawami sięgającymi poza palce dłoni. Do uszu dobiega tylko dźwięk wentylatorów i klimatyzatora. Cisza, spokój i jeszcze dostajemy za to pieniądze. Cudownie? Nie do końca. Takiemu eksperymentowi poddano 22 studentów college’u. Ograniczenie dostępu bodźców sprawiło początkowo, że badani zapadali w sen. Jednak już po kilku godzinach poszukiwali zmysłowej stymulacji – śpiewali, gwizdali, mówili do siebie samych, złączali ze sobą mankiety lub dotykali nimi kabinę. Stawali się niespokojni. Pojawiały się nieskoordynowane ruchy i labilność emocjonalna. W takich warunkach wytrzymywali do czterech dni. Po zakończeniu eksperymentu towarzyszyły im dezorientacja, bóle głowy, halucynacje i problemy z koncentracją na najprostszych zadaniach intelektualnych. W efekcie uciekali się do marzeń i błądzenia myślami.
Wniosek jest prosty – izolacja percepcyjna obniża zdolności intelektualne. A to wywołuje regres w zachowaniu i powrót do procesów pierwotnych. Aby mózg funkcjonował poprawnie, potrzebuje stałej ekspozycji na bodźce, czyli ciągłej pracy. Wówczas umysł czerpie z aktywności przyjemność (z niem. Funktionlust) i nagradza samego siebie. Człowiek zamknięty w monotonii i bezczynności jest niczym ten szympans z zoo. Człowiek aktywny jawi się jako szympans żyjący w naturze, który nieustannie układa puzzle. Siły natury sprawiły zatem, że organizm funkcjonuje lepiej, kiedy jest aktywny. Gdyby człowiek był leniwy z natury, najprawdopodobniej nie wytworzyłby kultury i w ogóle nie istniałby w postaci homo sapiens. Chociaż Zygmunt Freud kąśliwie stwierdził, że człowiek jest zwierzęciem, który kulturę stworzył przypadkowo, nie jest to prawdą. Co więcej, jesteśmy homo faber – typem człowieka pracy, człowieka zręcznego – majstra. Jednak kilka lat temu przeprowadzono dość przewrotne we wnioskach badanie, które może lenistwo usprawiedliwiać.
Zdolny, ale leniwy
Zespół naukowców z Florida Gulf Coast University pod kierownictwem Todda McElroya badał aktywność fizyczną 60 studentów – 30 na co dzień aktywnych fizycznie i 30 raczej nieaktywnych. Aktywnych fizycznie charakteryzowała także wyższa aktywność mózgu. Naukowcy tłumaczą, że ich mózgi szybciej się nudzą, dlatego aby zapewnić optymalny poziom działania, skłaniają organizm do aktywności ruchowych. Natomiast u osób mniej aktywnych fizycznie taki optymalny poziom utrzymywany jest poprzez „zamyślanie się”, stąd osoby te nie poszukują dodatkowych aktywności ruchowych. Mogąc łatwiej się koncentrować, analizują życie, rozważają problemy, konsekwencje decyzji.