Przejdź do treści

Mikrowarzywa – ogród na parapecie

iStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Marzysz o zielonych nowalijkach w zaciszu władnego domu? Zamień parapet w małą grządkę i załóż uprawę mikrowarzyw. To szybkie i proste, a twój organizm będzie miał z nich makrokorzyść!

Znane bardziej pod angielską nazwą „baby leaves” mikrowarzywa to maleńkie bomby pełne witamin i enzymów, które od dawna cieszą się wielkim uznaniem dietetyków i wielbicieli zdrowej żywności na zachodzie Europy i w Stanach. W naszych sklepach znaleźć można głównie młodziutkie listki sałat, jeśli więc chcesz skorzystać z dobrodziejstw warzyw w fazie wzrostu, najlepiej załóż własną uprawę. O tym, że jest to banalnie proste i daje mnóstwo korzyści, przekonuje Anna Kalina-Gagnelid, specjalistka od hortiterapii.

Listki pełne zdrowia

Dlaczego warto je uprawiać? Bo w listkach mikrowarzyw znajdziemy bogactwo witamin i soli mineralnych, a także więcej barwników asymilacyjnych niż w „dorosłej” kapuście czy rzodkiewce. Te barwniki to m.in. karotenoidy, czyli naturalne przeciwutleniacze: beta-karoten, alfa-karoten, likopen i luteina. To superbohaterowie, którzy nie tylko wspomagają naturalne procesy obronne komórek, ale też chronią skórę przed działaniem wolnych rodników, opóźniają procesy starzenia, obniżają poziom cholesterolu i chronią wzrok.

– Mikrowarzywa to jakby skondensowane formy warzyw właściwych. I choć zjada się tylko naziemne ich części, czyli liście, mają naprawdę dużo smaku. To tak, jakbyśmy zjadali skoncentrowaną, warzywną energię wzrostu, czyli samo zdrowie – przekonuje Anna Kalina-Gagnelid.

Nasiona bez chemii

Jak uprawiać „baby leaves”? Na początek zaopatrz się we właściwe nasiona.

– Najlepsze będą te przeznaczone specjalnie do kiełkowania, można kupić je w sklepach ogrodniczych albo w internecie. Nie polecam wysiewania pierwszych lepszych nasionek, jakie kupimy w supermarkecie, bo większość znajdująca się w sprzedaży jest zaprawiana substancjami chemicznymi, które mają m.in. chronić młode siewki przed chorobami grzybowymi – tłumaczy nasza specjalistka.

Wybór roślin do domowej grządki jest naprawdę duży.

– Możemy uprawiać warzywa liściowe, kapustne, rzepowate, bobowate – wylicza Anna Kalina-Gagnelid. – Czyli na przykład rukolę, sałatę, kapustę głowiastą, kalarepę, brokuły, buraka liściowego i ćwikłowego, selera, różne rodzaje rzodkwi i szpinaku, groszek, kukurydzę, cykorię, rzeżuchę.

Do mikrouprawy nadają się się też zioła, np. bazylia, kolendra, szałwia, a także szeroko pojęte zboża: amarantus, jęczmień, pszenica, gryka, owies, proso, czy len.

Grządka na parapecie

Mikrowarzywa, w przeciwieństwie do kiełków (które mogą być hodowane tylko na wodzie i bez dostępu światła), muszą zakorzenić się w podłożu.

– Możemy użyć torfu, włókna kokosowego albo zwykłego podłoża uniwersalnego. Dobrą opcją będzie też kupienie w sklepie ogrodniczym ziemi do rozsad, która jest sterylizowana w wysokiej temperaturze, dzięki czemu zawiera mniej patogenów – wyjaśnia ekspertka.

Nasiona wysiewamy do płytkiego naczynia, do którego wcześniej nasypaliśmy podłoża na grubość 2–3 cm. Ale nie więcej.

– Nie chcemy, by rośliny mocno się ukorzeniły, zależy nam, żeby rozwijały liście, dlatego nie potrzebujemy grubszej warstwy ziemi. Nasiona sypiemy gęsto, wyrównujemy później podłoże, możemy je też lekko przysypać – tłumaczy Anna Kalina-Gagnelid.
Naczynie, które będzie naszą grządką, może być płytkie i nie musi mieć otworów odpływowych. Stawiamy je na parapecie, by nasiona miały dużo światła, i podlewamy 2–3 razy dziennie. Ale uwaga: używaj do tego spryskiwacza, nie wlewaj wody do naczynia. I nie pozwól, żeby w nim stała.

– Ziemia powinna być wilgotna, nadmiar wody spowoduje, że nasiona zacząć pleśnieć. Ponieważ jednak tak cienka warstwa podłoża szybko wysycha, najlepszą opcją jest owinięcie naczynia folią spożywczą i zrobienie nasionom „szklarni”, w której będzie zachowana optymalna wilgotność – dodaje Anna Kalina-Gagnelid. – Folię zdejmujemy do spryskiwania, a na stałe usuwamy ją, gdy listki wyjdą z ziemi.

Zielone żniwa

Pora na najprzyjemniejszą część uprawy, czyli zbieranie plonów. Masz na to czas pomiędzy 7. a 14. dniem od wykiełkowania mikrowarzywek.

– Do spożycia nadają się pędy mające od 2,5 do 8 cm wysokości. Nie wyrywamy ich, tylko obcinamy sukcesywnie nad ziemią czystymi nożyczkami i używamy do sałatek i kanapek, posypywania ziemniaków i zupy. Niektóre intensywnie rosnące warzywa, takie jak np. rzodkiew, po obcięciu odbijają, możemy więc mieć dwa razy zbiory z tych samych nasion – mówi nasza specjalistka.

Jeżeli twoja grządka obrodzi wyjątkowo bujnie i nie zdążysz zjeść wszystkich listków, możesz obciąć nadmiar i zapakować je do szklanego, zakręcanego słoika.

– W szkle – nie w folii i nie w plastiku – możemy przechowywać je w lodówce nawet do 10 dni – wyjaśnia Anna Kalina-Gagnelid. – Choć oczywiście najzdrowsze i najsmaczniejsze są te jedzone tuż po ścięciu ich z „grządki”.

Dacie się namówić na taki eksperyment?

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: