Od igły do nanoszczepionki – czyli dobrowolne i obowiązkowe szczepienia Szczepienia / gettyimages

Od igły do nanoszczepionki – czyli dobrowolne i obowiązkowe szczepienia

Spis treści:

Szczepić czy nie szczepić? – dyskusja na ten temat wydaje się nie mieć końca, zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy obowiązkowych szczepień nie słabną w walce na mniej lub bardziej sensowne argumenty. Ale niezależnie od tego, po której stronie barykady się stanie, warto wiedzieć, że szczepienia mają za sobą bardzo długą historię, a biorąc pod uwagę rozwój medycyny w tym zakresie, również świetlaną przyszłość przed sobą.

Dobrowolne I obowiązkowe szczepienia – troche historii

Początki szczepień sięgają setek, jeśli nie tysięcy lat wstecz. Pierwszych tego typu zabiegów dokonywano już w dawnych Indiach w VIII w., choć niektórzy badacze przypuszczają, że szczepienia mogły być znane już na przełomie I i II w. p.n.e. Procedura polegała na zebraniu posiewu z bakterii wywołujących ospę. Sposób, w jaki tego dokonywano, może dziś budzić uzasadnioną niechęć: można go było uzyskać ze sproszkowanych strupów osób chorych lub zbierając wydzielinę z krost. Tego typu preparat trzymano przez mniej więcej rok, co naturalnie osłabiało zjadliwość bakterii. Następnie zamaczano w nim igłę, którą nakłuwano ramię pacjenta. Trochę inną metodę zaobserwowali europejscy podróżnicy w XVII-wiecznych Chinach. Lekarze w Państwie Środka pobierali posiew prosto z nosa chorej osoby za pomocą specjalnych metalowych „łyżeczek”, którymi przenoszono go do nosa osoby jeszcze zdrowej.

Wierzono, że choroby są wywoływane przez bogów i złe duchy. By zachować zdrowie, należało więc przebłagać bóstwa lub przynajmniej nie ściągać na siebie ich uwagi. Chińczycy czcili boginię ospy nazywaną T’ou Shen Niang-Niang, która szczególnie upodobała sobie zarażanie ładnych, młodych chłopców. Aby nie zwracała na nich uwagi, zakładali oni papierowe maski.

Szczepionka na ospę, wykonywana podobną techniką jak w Indiach, była znana również w Imperium Otomańskim. Na początku XVIII w. żona brytyjskiego ambasadora w Stambule pani Mary Wortley Montagu poznała tę metodę i po powrocie do Anglii zaczęła ją propagować. W XIX w. technika szczepień została rozwinięta przez Ludwika Pasteur’a i stała się jednym z najpowszechniejszych zabiegów medycznych na świecie.

Szczepienia – rewolucja się dokonała!

Ostatnio dokonał się kolejny przełom w tej dziedzinie, za sprawą Marka Kendalla, wykładowcy w Australijskim Instytucie Bioinżynierii i Nanotechnologii na Uniwersytecie w Queensland. Opracował on tzw. nanopłatek (ang. nanopatch).

Nanopłatek jest mniejszy od znaczka pocztowego i wystarczy go przyłożyć na chwilę do skóry, co całkowicie eliminuje konieczność kłucia. Jego działanie opiera się na obecności tysięcy mikroaplikatorów, które wstrzykują szczepionkę bezpośrednio pod skórę, gdzie znajdują się specyficzne komórki uruchamiające antygeny. Wystarczy jedna setna zwykłej dawki szczepionki wykorzystywanej przy konwencjonalnych zastrzykach, a uzyskuje się podobną reakcję odpornościową! Metoda ta jest skuteczniejsza od dotychczas znanych sposobów szczepienia i nie wymaga użycia dodatkowych substancji wzmacniających reakcję. Eliminuje też konieczność powtarzania szczepień, nie wymaga obecności wykwalifikowanego personelu ani przechowywania w lodówce. W przypadku pandemii umożliwia to szczepienia na masową skalę. Można sobie nawet wyobrazić, że szczepionki mogłyby być rozsyłane pocztą.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź