2 min.
Speedriding – śmigaj jak James Bond!

Speedriding to bardzo dynamiczny sport i prędkości osiągane podczas zjazdu dochodzą do 70 km/godz. Zdjęcie: REPORTER/East News
Najnowsze
15.01.2021
Nie namawiaj córki do bycia bardziej śmiałą. „Próba zmieniania temperamentu na siłę może być szkodliwa”
15.01.2021
„Męska grypa” to nie wymysł. Winny jest prawdopodobnie testosteron
14.01.2021
Coraz więcej Polaków chce się zaszczepić przeciwko COVID-19 – wskazuje najnowszy sondaż
14.01.2021
Jak wychować pewne siebie dziewczynki? Radzi Mikołaj Foks [WIDEO]
13.01.2021
8 mitów na temat medytacji według Kasi Bem. Sprawdź, czy któryś z nich cię zaskoczy
W narciarstwie najpiękniejszy jest freeride ‒ jazda w puchu po stromych ścianach. Ale czasami ściana podcięta jest urwiskiem lub poszarpana lodowcem. By ją pokonać, trzeba by nad nią przelecieć. Odpowiedzią ma to jest speedriding, czyli połączenie narciarstwa freeride’owego z lataniem na miniskrzydłach.
Do speedridingu używamy klasycznych nart freeride’owych lub freetourowych oraz miniskrzydeł wraz ze specjalną uprzężą. Powierzchnia skrzydła zależy od naszych umiejętności i wynosi od 8 do 12 m kw. (im mniejsza, tym bardziej wymagająca). Na górskie szczyty wyjeżdżamy kolejką lub wspinamy się, używając do tego górskiego zimowego sprzętu.
Zanim zapiszemy się na kurs, warto przynajmniej parę sezonów przejeździć freeride’owo w wysokich górach (Tatry, Alpy). Gdy każdy rodzaj śniegu oraz stromizna będą dla nas bułką z masłem, wówczas możemy zabierać się za latanie z nartami.
Speedriding to bardzo dynamiczny sport i prędkości osiągane podczas zjazdu dochodzą do 70 km/godz. (najlepsi na najmniejszych skrzydłach osiągają prawie 100 km/godz.). Poza tym powinniśmy być bardzo dobrze przygotowani fizycznie do sezonu. Ze względu na duże prędkości obciążenia są tutaj większe niż w narciarstwie alpejskim. Obecnie w Polsce działają dwie szkoły speedridingowe, które prowadzą kursy w Bieszczadach, na Łomnicy i Chopoku. Te dwa ostatnie ośrodki narciarskie są najlepsze na pierwsze speedridingowe wzloty i upadki. Natomiast w Alpach mamy już specjalnie wytyczone i wydzielone pod speedriding trasy, na których możemy doskonalić swoje umiejętności.
Wbrew pozorom nie jest to bardzo trudny sport. Żeby dobrze się bawić, nie musimy od razu pokonywać mrożących krew w żyłach urwisk. Skrzydeł możemy używać do dłuższych skoków i krótkich lotów, wykorzystując do tego napotkane formy terenowe. Takie umiejętności spowodują, że w razie potrzeby niczym Roger Moore w „Szpiegu, który mnie kochał” zabłyśniemy popisową górską sceną, odlatując na nartach w siną dal…
W zeszłym roku ciekawy projekt speedridingowy „Peaks Trilogy” zrealizował włoski sportowiec związany z Red Bullem – Aaron Durogati. Celem było wspięcie się z nartami i skrzydłem (bez użycia śmigłowca) na trzy najwyższe szczyty Alp: Mont Blanc, Monte Rosa i Breithorn. W przerwie na lunch polecam oderwać się na chwilkę od codzienności i poszybować z Aaronem przez jedne z najpiękniejszych alpejskich ścian…
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Powiązane tematy:
Polecamy

16.01.2021
Kim Cattrall: Bezsenność? To jakby trzytonowy goryl siedział mi na piersi

15.01.2021
Minął 13. miesiąc, od kiedy Julia nie opuściła domu. „Nie chcę ryzykować życiem”

13.01.2021
Hanka Grupińska: wydaje się, że świat ultraortodoksji żydowskiej jest bardziej otwarty i respektujący prawa kobiet niż polski kościół katolicki

09.01.2021