Przejdź do treści

Świąteczny stół – niestrawność w imię tradycji? O czym warto pamiętać, by kolacja wigilijna nie spowodowała bólu brzucha?

barszcz świąteczny
Świąteczny stół – niestrawność w imię tradycji? Istock.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Czas świąt rządzi się własnymi prawami. Na chwilę zmienia się wystrój domu, nasze zachowanie i zawartość lodówki. W imię tradycji kupujemy, przygotowujemy i jemy rzeczy, których później nie dotykamy przez kolejne 364 dni. I często czujemy się potem po prostu źle. Jak temu zaradzić?

Czas adwentu i świąt powinien być czasem zacieśniania więzi społecznych. W tradycji ludowej kobiety wspólnie darły pierze i przędły. Odwiedzano szopki, śpiewano kolędy i swatano młodych. Na stole wigilijnym powinny się pojawić wszystkie płody ziemi, a potraw ma być dwanaście – spróbowanie każdej ma ponoć zapewnić szczęście przez cały rok. Tak samo jak noszenie łuski z karpia w portfelu… Zgodnie ze zwyczajem dania wigilijne muszą być postne, bezmięsne i przygotowane bez użycia tłuszczów zwierzęcych. Jak to więc możliwe, że postny dzień, który powinien nieść ze sobą refleksje, wymaga nadzwyczajnych przygotowań logistyczno-kuchennych związanych na ogół z wyczyszczeniem karty debetowej i niestrawnością post factum?

Nie trzeba być wielkim odkrywcą i mistrzem obserwacji, by zauważyć, że czas świątecznej paniki zakupowej rozpoczął się na dobre. Na balkonach magazynujemy już wiaderka z kiszoną kapustą i śledziami – ilości hurtowe nie mieszczą się do lodówki. Tu znów przynajmniej na jednej półce chomikujemy wszystko, co pozornie niezbędne, wymaga chłodu, a jednocześnie może poczekać – logistyka to podstawa. Kto bardziej wprawiony w bojach, ma już przygotowaną listę zakupów koniecznie naniesioną na kalendarz wraz z zapiskami, co i kiedy należy przygotować, uwarzyć, ugotować, usmażyć.

I dobrze, cieszmy się wspólnym, wyjątkowym posiłkiem. Jednak przyjrzyjmy się najpierw kolejnym świątecznym daniom. Może rachunek sumienia dla odmiany uda się w tym roku zrobić nie po kolacji, ale przed nią? I uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji – z niestrawnością na czele?

Zatem po kolei.

kobiety w trakcie świąt

Barszcz – przyprawiony i na zakwasie

Buraki zawierają mnóstwo żelaza, witamin z grupy B, magnezu i błonnika. Jednak żeby barszcz zachował swoje cenne składniki, nie może być gotowany zbyt długo. Należy przygotować go na naturalnym zakwasie buraczanym, a nie z użyciem octu. Na koniec przyprawy – pieprz, ziele angielskie i majeranek – przyspieszą metabolizm i ułatwią trawienie. Natka pietruszki posypana po wierzchu ułatwi wchłanianie żelaza. I najważniejsze: to ma być barszcz z uszkami, a nie uszka z barszczem!

Zupa grzybowa – najlepsza bez dodatków

Grzyby są wartościowym źródłem białka i witamin z grupy B. Ale przede wszystkim są ciężkostrawne. To pierwsza z wielu świątecznych potraw, z którą twój żołądek będzie miał więcej pracy niż zwykle. W zależności od regionu, lokalnej tradycji czy domowych przyzwyczajeń wigilijną zupę grzybową podaje się z uszkami, makaronem, ziemniakami lub łazankami. Jeśli na co dzień unikasz tego typu „zapychaczy”, to co one robią dziś w twoim talerzu? Zupa grzybowa doskonale smakuje w wersji czystej! A dzięki temu w żołądku zostanie więcej miejsca na inne przysmaki.

Kapusta – byle z umiarem

Przede wszystkim sprawdź, czy na balkonie chomikujesz wiaderko kapusty kiszonej czy kwaszonej. Kiszenie jest naturalnym procesem fermentacji, a uzyskany w ten sposób produkt końcowy (kapusta, ogórki, buraki) zawiera cenne bakterie kwasu mlekowego uważane za naturalne probiotyki. Kwaszenie to sztuczny proces z wykorzystaniem octu lub sorbinianu potasu. Efektem końcowym jest kwaśna kapusta i… bolący brzuch. Wybieraj więc kapustę kiszoną. Ale i ona będzie ciężkostrawna. Pełna witamin i błonnika, niskokaloryczna, ale zalegająca w żołądku – długo będzie się z nią mocował. Jeśli nie możesz się jej oprzeć – nałóż sobie porcję dla krasnala. Zrezygnuj z kapusty z grochem. Jeśli pojawią się także łazanki z kapustą, pierogi z kapustą i grzybami – zdecyduj się na jedno z tych dań. No, chyba że pragniesz zakończyć wigilijną wieczerzę z brzuchem jak balon.

Świąteczne obżarstwo / istock

Smażony karp – niewiele wart

Tradycja jedzenia karpia na święta jest dość współczesna. Została zapoczątkowana w 1948 roku hasłem ówczesnego ministra przemysłu: „Karp na każdym wigilijnym polskim stole”. O ryby nie było wówczas łatwo, a chiński karp świetnie znosił trudne polskie warunki, rósł szybko i był mało wymagający. Hodowle tworzyły się więc lawinowo, zaspokajając potrzeby nowej tradycji. Dziś polskie gospodarstwa produkują 15 tysięcy ton karpia, z czego większość zjadamy w jeden wieczór – wigilijny. Jednak zgodnie z prawdziwą polską tradycją w Wigilię przyrządzano płocie, liny i szczupaki. Tymczasem karpik najczęściej karmiony jest wysokoenergetycznymi granulatami albo paszami przemysłowymi na bazie oleju i odpadów żywnościowych. Naprawdę chcesz go zjeść? Dziś wybór świeżych ryb jest ogromny.

Śledź – spróbuj przygotować go inaczej!

Śledź jest idealnym przykładem na to, jak skutecznie można popsuć wartościową rzecz. Śledzie zawierają sporo potasu, żelaza, cynku, miedzi i fosforu. Wspomagają pamięć i koncentrację. Są bogatym źródłem witamin A, D, B6 i dobrze przyswajalnego białka. I tu na scenę wchodzi klasyczny olej z cebulką, zalewa octowa albo śmietana. A wystarczy położyć śledziowe porcje w płaskim naczyniu, obłożyć krążkami cebulki, którą później zdejmiemy, plasterkami cytryny i skropić odrobinę oliwą, zamiast zalewać kawałki śledzia i cebuli olejem aż po brzeg słoika.

Bakalie i kompot z suszu – składniki wybieraj uważnie

Na świątecznym stole nie może zabraknąć bakalii, które podjadamy sauté albo dodajemy do licznych ciast. Suszone śliwki są też składnikiem tradycyjnego kompotu z suszu. Jednak diabeł tkwi w szczegółach – większość suszonych owoców jest konserwowana dwutlenkiem siarki. Sprawia on, że owoce wyglądają atrakcyjnie, mają ładny kształt i kolor. Teoretycznie dopuszczalne spożycie tej substancji wynosi 0,7 mg na kilogram masy ciała. Nie otrujemy się więc, ale dolegliwości ze strony układu pokarmowego objawiające się głównie wzdęciami i uporczywymi gazami są niemal gwarantowane. Warto więc wybrać owoce suszone tradycyjnie i cieszyć się nie tylko ich smakiem, ale też czerpać z ich bogactwa. Suszone owoce są źródłem witamin, błonnika, antyoksydantów i – co najważniejsze w okresie świąt – regulują pracę układu pokarmowego.

Gałązka jemioły

Ciasta – kaloryczna bomba na deser

Ręka do góry, komu po maratonie świątecznych dań okraszonych słynnym hasłem „wszystkiego po troszeczku” udało się kiedykolwiek odmówić zjedzenia makowca? A przecież to już nie jest nawet obżarstwo, to balansowanie na granicy wytrzymałości guzika w spodniach! Jedna porcja makowca ma 350 kcal. Żeby spalić te kalorie, potrzeba ok. 45 minut biegu. Ale po barszczu, pierogach, kapuście, grzybach, śledziach, sałatkach, krokietach, karpiach, ciastach – nawet jeśli zjesz tylko połowę tych specjałów w magicznej ilości „po troszeczku”, i tak podbiegniesz ewentualnie na sofę… Nie trzeba sobie zupełnie odmawiać – wystarczy zrobić przerwę między daniami wigilijnymi np. na zimowy spacer, a deser zjeść po powrocie. W rozsądnej ilości!

Zgodnie z tradycją ludową świąteczny stół pełen darów lasu, ogrodu, pola i wody przyniesie domownikom obfitość. Stąd kapusta, groch, grzyby, mak, owoce, ryby. Wierzono też, że koń prowadzony do domu na wigilię jest gwarantem pomyślności i szczęścia w nowym roku. Oprowadzano go trzykrotnie wokół izby zgodnie z ruchem wskazówek zegara i częstowano owsem. Szczególne szczęście miało spotkać gospodarza, gdy koń załatwił w izbie swoje potrzeby. Jak to dobrze, że niektórych tradycji nie kultywujemy… Z tego wniosek, że spokojnie możesz pominąć niektóre dania lub produkty wigilijnego stołu. Przygotuj to, co lubisz, to, po czym czujesz się dobrze, kupuj i jedz z umiarem, mając w pamięci, że szczególnie w tych świętach wcale nie chodzi o jedzenie…

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: