6 min.
Wielcy spacerowicze

Źródło: kadr z filmu o wędrówce Wolfganga Büschera, Immer Richtung Osten | www.zdf.de
Najnowsze
18.01.2021
Dlaczego lepiej używać szklanej butelki dla dzieci zamiast plastikowej? Wyjaśnia chemiczka Sylwia Panek
16.01.2021
Elektrolity – sprawdź, czego jeszcze o nich nie wiesz
15.01.2021
Nie namawiaj córki do bycia bardziej śmiałą. „Próba zmieniania temperamentu na siłę może być szkodliwa”
15.01.2021
„Męska grypa” to nie wymysł. Winny jest prawdopodobnie testosteron
14.01.2021
Coraz więcej Polaków chce się zaszczepić przeciwko COVID-19 – wskazuje najnowszy sondaż
Wędrując z Łodzi do Paryża czy z Berlina do Moskwy, jednocześnie wędruje się w głąb siebie. Tak twierdzą ci, którzy przebyli podobną trasę. Reżyser filmowy, mistrz olimpijski, dziennikarz i artysta wizualny – choć w pieszą podróż wyruszali z różnych przyczyn i w różnych kierunkach, dochodzili do tego samego celu.
Pielgrzymki Herzoga
Jest co najmniej tak samo ekscentryczny jak bohaterowie jego filmów. Jedno z przykazań Wernera Herzoga brzmi: „Turystyka jest grzechem, a cnotą jest podróżowanie na piechotę”. Studentom zaleca piesze podróże zamiast programu szkół filmowych.
„Jeśli twoja dziewczyna jest z Sycylii, a ty mieszkasz w Anglii i chcesz prosić ją o rękę, to z oświadczynami powinieneś wybrać się na Sycylię pieszo. Samochód czy samolot w tej sytuacji odpadają. Tylko przemierzając świat na piechotę, można doświadczyć jego potęgi, głębi, intensywności” – mówi niemiecki reżyser. Jego piesze eskapady są tak samo słynne jak filmy, które nakręcił, a on sam tak samo ekscentryczny jak ich bohaterowie. Dla Herzoga piesze podróże są niczym święte pielgrzymki. „Do Paryża poszedłem piechotą z Monachium, bo wierzyłem, że jeśli to zrobię i dotrę do śmiertelnie chorej przyjaciółki, ona nie umrze. I rzeczywiście – dożyła dziewięćdziesiątki. Kiedy była już prawie ślepa, nie mogła chodzić, czytać ani oglądać filmów, powiedziała mi: »Werner, wciąż działa tamten czar, który nie pozwala mi umrzeć. Jestem już zmęczona życiem. Czas na mnie«. Odpowiedziałem, żartując, że w takim razie zdejmę z niej zaklęcie. Umarła trzy tygodnie później”. Podczas podróży, którą odbył zimą 1974 roku do chorej Lotte Eisner, prowadził dziennik, wydany później w formie książkowej. Od tamtej pory uważa, że podróżowanie na piechotę zastępuje edukację. Przyznał, że gdyby kiedyś założył szkołę filmową, o przyjęcie do niej mogliby się starać tylko ci, którzy przedstawiliby dziennik swojej pieszej podróży liczącej minimum 5 tysięcy kilometrów. Tyle, ile przeszedł Robert Korzeniowski w trakcie przygotowań do igrzysk w Atenach w 2004 roku.
Złote pepegi Korzenia

Źródło: www.korzeniowski.pl
„Zawsze chciałem do czegoś dojść, więc wybrałem chodzenie”. Robert Korzeniowski, najsłynniejszy polski olimpijczyk, karierę sportową zakończył osiem lat temu, ale wciąż mówi o sobie „mistrz długiego dystansu”. W każdej dziedzinie życia stosuje zasady sprawdzone na treningach.
Była to trzecia z rzędu olimpiada Korzeniowskiego – po Sidney i Atlancie – na której zdobył złoty medal w chodzie na 50 km. Wynikiem 3 godzin i 38 sekund ustanowił ówczesny rekord świata i – tak jak zaplanował – w pięknym stylu pożegnał się z karierą zawodowego sportowca. Żaden inny polski sportowiec nie osiągnął tyle co on. Był pierwszym zawodnikiem w historii chodu światowego, który zdobył medale na trzech olimpiadach z rzędu i pierwszym, który w trakcie jednych igrzysk wygrał złoto na dystansie 20 i 50 km. Korzeniowski – podobnie jak Herzog – szedł na przekór losowi. Sporą część dzieciństwa spędził w łóżku, a pierwsze lekcje wuefu na ławce. Astma, chroniczne anginy, choroba reumatyczna. „Nikt nawet nie mógł snuć najśmielszych fantazji o mojej sportowej przyszłości” – przyznał po latach. Z pomocą przyszedł mu Bruce Lee. „W 1982 roku, w środku stanu wojennego, zapragnąłem zostać mistrzem. Zaczynałem od judo dwa, trzy razy w tygodniu. To było w tym czasie, kiedy w Polsce trwało szaleństwo popularności wschodnich sztuk walki po »Wejściu smoka«”. Półtora roku później sekcję judo zamknięto i Korzeniowski trafił do lekkoatletów. Pierwsze treningi przebiegł w pepegach kupionych na kartki. Od tamtej pory przeszedł ponad 120 tysięcy kilometrów – to tak, jakby trzykrotnie okrążył Ziemię. „Zawsze chciałem do czegoś dojść, więc wybrałem chodzenie” – żartował i już na poważnie przyznawał, że sport to sposób na eksplorowanie siebie i świata. „Gdyby nie sport, to pewnie nie byłbym nigdy w życiu w Puebli, nie wszedłbym na największą meksykańską piramidę w Choluli, o której czytałem już jako dziecko, ani też dosłownie i w przenośni nie doszedłbym do tego, do czego doszedłem. Byłbym zapewne jeszcze jednym proszącym o zapoznanie go ze światem turystą, który jedzie z przewodnikiem i walizką na kółkach”.
Aleja duchów Büschera

Źródło: kadr z filmu o wędrówce Wolfganga Büschera, Immer Richtung Osten | www.zdf.de
Śladami dziadka, którego nigdy nie poznał, przeszedł z Berlina do Moskwy. Kiedy wyruszał, stuknęła mu pięćdziesiątka. Wolfgang Büscher, wędrując traktem przemierzanym przez wojska Hitlera i Napoleona, odbył współczesną podróż na Wschód i opisał ją w świetnej książce.
Koszula, jedna para spodni i skarpet, wiatrówka przeciwdeszczowa, polar na chłody, śpiwór, notatniki, mapy i maszynka do golenia – tyle zostawił w plecaku Wolfgang Büscher po kilku dniach marszu z Berlina do Moskwy. Kiedy ruszał w podróż na Wschód, stuknęła mu pięćdziesiątka. Büscher świętował także inną rocznicę – trasą, którą zamierzał pokonać, szedł jego dziadek z armią Hitlera dokładnie sześćdziesiąt lat wcześniej i nigdy z tej drogi nie wrócił. Büscher dociera do celu i swoje doświadczenia opisuje w książce „Berlin – Moskwa. Podróż na piechotę”, która staje się bestsellerem. I choć autor z premedytacją skupia się na prostych opisach pejzażu, sytuacji, których jest uczestnikiem i zasłyszanych po drodze historii, jego zapiski z podróży układają się w duchową opowieść o relacjach Wschód – Zachód sięgających czasów Napoleona i wcześniejszych. U kresu tej wędrówki, zwiedzając w Pieriediełkinie pod Moskwą dom laureata Literackiej Nagrody Nobla Borysa Pasternaka, odkrywa, co go gnało przez te prawie 3 tysiące kilometrów: „Po co stałem tu, w tym domu? Po to by sobie przypomnieć skąd przychodzę”.
Kuśmirowskiego sztuka chodzenia

Źródło: www.culture.pl
Na wernisaż swojej wystawy w Paryżu przyszedł z Łodzi na piechotę. Podczas transowej wędrówki chciał zrobić remanent w głowie. Udało się – Robert Kuśmirowski, zwany przez kuratorów genialnym fałszerzem, wciąż pozostaje jednym z najciekawszych polskich artystów.
To samo pytanie zadawał sobie artysta Robert Kuśmirowski, który na wystawę polskich artystów w École Nationale Superieure des Beaux-Arts w 2004 roku przygotował nietypowe dzieło sztuki – pieszą wędrówkę z Łodzi do Paryża. Symbolizowały ją dwa zdjęcia – jedno zrobione na starcie 14 listopada, drugie z mety 10 grudnia. Jednak istotą tego projektu było to, co wydarzyło się po drodze. Wystawa „Z mojego okna. Artyści i ich terytoria” wieńcząca Rok Polski we Francji, miała „opowiadać nie tyle o Polsce, ile o krainach własnych artystów, o tym, jak widzą oni swoje otoczenie, o ich realnych i fikcyjnych podróżach w czasie i przestrzeni”. Pytanie Kuśmirowskiego – „skąd przychodzę?” – uruchomiło lawinę innych, m.in. „z czym przychodzę?” oraz „dokąd dalej mam iść?”. Sztuka artysty polega na tworzeniu symbolicznej rekonstrukcji przedmiotów z przeszłości, a nawet całych przestrzeni czy sytuacji, takich właśnie jak piesza podróż do Paryża będąca poniekąd powtórzeniem wędrówki, którą sto lat wcześniej odbył wybitny rzeźbiarz Constantin Brâncuşi. Wielość znaczeń i możliwych interpretacji tego gestu można przyrównać chyba jedynie do plątaniny dróg i ścieżek, które artysta mijał po drodze. Najważniejsze jednak, żeby iść.
Źródła:
http://www.wernerherzog.com
http://mitpress.mit.edu/books/chapters/0262681595chap16.pdf
http://www.horschamp.qc.ca/new_offscreen/werner_herzog.html
http://lo.tarnobrzeg.pl/lesser/artykuly/robert-korzeniowski-wywiad-z-mistrzem
http://www.obieg.pl/rozmowy/5689
http://www.polityka.pl/paszportypolityki/rozmowy/171014,1,rozmowa-z-robertem-kusmirowskim.read
„Moja droga do mistrzostwa”, rozmowy Izabeli Barton-Smoczyńskiej z Robertem Korzeniowskim, wyd. Brian Tracy International
Wolfgang Büscher „Berlin – Moskwa. Podróż na piechotę”, wyd. Czarne
Paul Cronin „Herzog on Herzog”, wyd. Faber & Faber
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Polecamy

18.01.2021
Natalia Broniarczyk: Najczęstsze pytanie, jakie się pojawia, to: ‚czy jesteś pewna, że nie będziesz później żałować?’. Nie zadawajmy go

16.01.2021
Kim Cattrall: Bezsenność? To jakby trzytonowy goryl siedział mi na piersi

15.01.2021
Minął 13. miesiąc, od kiedy Julia nie opuściła domu. „Nie chcę ryzykować życiem”

13.01.2021