Przejdź do treści

Zerwij z „czy zasługuję?” i ciesz się życiem. Jesteś tego warta!

Pexels.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Kupujemy nowe spodnie. Idziemy na obiad do restauracji. Wybieramy wakacje. I zadajemy sobie pytanie: czy ja na pewno zasłużyłam? A może to jednak za dużo? Zbyt drogie? Przecież większość osób tego nie ma? Może to niepotrzebne fanaberie i trzeba jak najszybciej zrezygnować z zakupów?

Dlaczego coś jest nam potrzebne?

– Jeśli mamy wątpliwości, czy zasłużyliśmy na to, co chcemy sobie kupić albo zorganizować, możemy zadać sobie dwa krótkie pytania – przekonuje psycholożka Anna Zakrzewska.

Pierwsze z nich brzmi: „Czy sukienka X albo wakacje w kraju Y przydadzą nam się?”. Może być tak, że nowy strój nie tylko da nam trochę przyjemności, ale będziemy wykorzystywać go w czasie służbowych spotkań albo weekendowego wypadu za miasto. Może doda też trochę pewności siebie, gdy będziemy negocjować podwyżkę albo pójdziemy na randkę. W podobny sposób możemy potrzebować wakacji i wyjazdu, które dadzą nam nowe siły. W psychologii nazywa się to racjonalizacją. Racjonalizujemy sobie coś, czyli sięgamy po merytoryczne argumenty i przemawiamy do własnego rozumu, dlaczego coś jest nam potrzebne

- dodaje.
Dorota Minta, psycholożka, psychoterapeutka

Drugie pytanie, które radzą zadać sobie psychologowie, dotyczy tego, czy jest powód, dla którego powinniśmy sprawić sobie nagrodę.

– Wiele osób, które do mnie przychodzą, jest przerażonych ilością pracy, jaką mają do wykonania. Skarżą się na nawał obowiązków, ogromne projekty, kolejne zlecenia, kłopoty, które sygnalizują dzieci, problemy z partnerem, ambitne plany, które mają na siłowni. Jakby żonglowali kolejnymi piłkami. Tego jest tak dużo, że zaczynają się bać, że zwyczajnie nie dadzą rady. Zawsze w takich sytuacjach radzę rozłożenie swoich zadań na części i zajęcie się nimi krok za krokiem – tłumaczy Anna Zakrzewska.

Psycholożka wyjaśnia, że w większości przypadków realizacja kolejnych zadań idzie lepiej, gdy po każdym skończonym etapie czeka na nas jakaś nagroda. Każda kolejna piłka, którą z sukcesem żonglujemy, to prezent dla siebie. To może być wyjście do kina dla przyjemności, karnet na siłownię, weekendowy wyjazd w nowe miejsce, nawet na kilka godzin, leniwy poranek w łóżku z kubkiem kawy i ulubioną gazetą czy ekspres, który tę kawę dla nas przygotuje. To może być też wieczorny kwadrans poświęcony na wpatrywanie się w gwiazdy czy czas, gdy wracając z pracy, nie pędzimy do domowych obowiązków, tylko zatrzymujemy się na spacer.

Każda z tych nagród mogłaby być rozpatrywana jako fanaberie czy zbędne przyjemności. Bo nie są to rzeczy pierwszej potrzeby. Jednak często są bardzo ważne – dodaje psycholożka.

Laurie Penny

Jak często myślisz o czymś nowym?

– Gdy ktoś przyznaje mi się, że ma obawy i wątpliwości, czy jego aktualna zachcianka, na przykład wyjazd na egzotyczne wakacje last minute, to przypadkiem nie fanaberia, radzę mu, żeby zrobił jedno ćwiczenie – opowiada psycholożka Agata Stasiakowska.

Zachęcam, żeby taka osoba policzyła, ile razy przez ostatnie pół roku myślała o tym, że ma ochotę na taki wyjazd. Jeśli taka myśl pojawiała się więcej niż raz czy dwa razy, jeśli wracała w momentach zmęczenia albo mniejszej motywacji do pracy, zapewniam taką osobę, że to nie jest fanaberia. To raczej pomysł wart poważnego, ale niezbyt długiego rozważenia i najpewniej realizacji - dodaje psycholożka.

Problem wielu osób z zachciankami typu „chcę mieć nowy ekspres do kawy” czy „mam ochotę na supermodne spodnie, które kosztują trzy razy więcej niż te, które teraz mam na sobie”, to wątpliwości finansowe. – Zachęcam zawsze do rozsądnego dysponowania swoim budżetem. Gdy widzę jednak, że ktoś z reguły odmawia sobie przyjemności, powtarzam, że mam jedną poradę z troską o jego zdrowie psychiczne. Wydanie części pieniędzy i kupienie sobie czegoś nowego może zadziałać w taki sposób, że będzie jeszcze bardziej zmotywowany, aby zarobić podobne pieniądze. Warto popatrzeć na ekstrawydatki na przyjemności w taki sposób – przekonuje Agata Stasiakowska.

Jak osiągnąć przyjemność?

Amerykański psycholog Martin Seligman stworzył wzór na szczęście, który składa się z trzech elementów. – Są w nim przyjemność, poczucie sensu i zaangażowanie. Specjaliści zauważają, że we współczesnym świecie, gdy szybko się nudzimy, gdy mamy stosunkowo łatwy dostęp do wielu różnorodnych bodźców, coraz trudniej znaleźć te trzy elementy – uważa Zakrzewska. Jej zdaniem gdy spojrzymy na to w ten sposób, poprawienie sobie nastroju kupnem paczki z ulubioną herbatą czy wieczornym oglądaniem gwiazd nie będzie zbędną fanaberią, tylko sposobem na to, żebyśmy byli szczęśliwsi. To, jak potwierdzają badania Seligmana, przełoży się na to, że będziemy bardziej skłonni do sprawienia przyjemności lub udzielenia pomocy innym osobom.

Jest jeszcze argument za tym, dlaczego warto wybrać się na obiad do restauracji, kupić nowe spodnie, wyjechać na wycieczkę albo pójść dla przyjemności do kina.

– Argument tyle banalny, co prawdziwy. W końcu pracujemy na to. Koniec z fałszywą skromnością. Codziennie coś robimy. Dajemy coś z siebie. Niezależnie od tego, czy jest to wypełnianie tabelek w Excelu, organizacja szkoleń czy opieka nad dzieckiem. Fajnie czasem spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: to dla ciebie, dobra robota, oby tak dalej – przekonuje psycholożka Agata Stasiakowska.

Ta prosta czynność – zdaniem specjalistów – nie jest zbędną fanaberią.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: