Przejdź do treści

„Bardziej od podania chemii boją się tego, co usłyszą na korytarzu”. Psychoonkolożka krytycznie o „korytarzowych historiach”

korytarz szpitalny
„Bardziej od podanie chemii boją się tego, co usłyszą na korytarzu”. Psychoonkolożka krytycznie o „korytarzowych historiach” / Rawpixel
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Po tej operacji to pan będzie bardzo cierpiał, mówię panu, będzie wył pan z bólu”. Pewnie nieraz słyszałyście podobne opowieści w poczekalni do lekarza czy na korytarzu w szpitalu. O zjawisku, które może mieć bardzo negatywny wpływ na chorych, pisze na swoim profilu na Instagramie psychoonkolożka Milena Dzienisiewicz. Specjalistka podpowiada, jak sobie radzić z treściami, które za bardzo obciążają.

„Korytarzowe historie” mają dobre strony

„Jest takie zjawisko, które roboczo nazywam 'korytarzowe historie’. Myślę, że większość z was zetknęła się z tym zjawiskiem, może nawet brała w nim udział” – w ten sposób swój najnowszy wpis na Instagramie rozpoczyna „Psychoonkolog Milena”.

Czym są owe „korytarzowe historie”? Specjalistka wyjaśnia:

 „Przypomnijcie sobie jakąkolwiek wizytę w przychodni, poradni, w szpitalu, w oczekiwaniu na badania, na chemię, na radio – wszędzie tam, gdzie spotykają się pacjenci w oczekiwaniu na swoją kolej” – pisze Milena Dzienisiewicz. I dalej: „Część osób wpatruje się w telefon, niektórzy czytają książkę, gazetę, rozwiązują krzyżówki, słuchają muzyki, oglądają coś, a część osób rozmawia. Zaczyna się od zagajenia rozmowy, zapytania, jaka diagnoza, na jakim etapie leczenia jesteś, który lekarz, jakie badania itd. Kiedy rozmowa płynie wartkim strumieniem, można usłyszeć, jak pacjenci wymieniają się swoimi doświadczeniami związanymi z chorobą i jej leczeniem”.

Psychoonkolożka zaznacza, że z takiej wymiany informacji pomiędzy pacjentami może wynikać wiele dobrego. Zdobycie kontaktów do dobrych specjalistów, poznanie sposobów, które innym pomogły uporać się a jakimiś schorzeniami – to zdecydowanie plusy przypadkowych konwersacji w poczekalniach czy na korytarzach szpitali.

„Żebyśmy mieli jasność – pisze Dzienisiewicz – uważam, że rozmowy pomiędzy pacjentami to ogromna wartość i można z nich bardzo wiele się dowiedzieć, szczególnie o różnych 'patentach’, jakie mają inni w radzeniu sobie ze skutkami ubocznymi leczenia czy o tym do, którego chirurga warto się zapisać na konsultację albo, który z rehabilitantów ma najlepsze podejście do pacjenta”.

Niestety, to tylko jedna strona medalu. Jest jeszcze druga, mniej pozytywna – i to właśnie ona zainspirowała specjalistkę do napisania tekstu o „korytarzowych historiach”.

„Znam korytarzowe historie…. Często byłam po nich chora, dosłownie”

„W 'korytarzowych rozmowach’ jest coś jeszcze” – zauważa „Psychoonkolog Milena”. „Pani ma ’białą chemię’? Poczeka pani na 'czerwoną’, ta to dopiero panią zmasakruje. Po tej operacji to pan będzie bardzo cierpiał, mówię panu, będzie wył pan z bólu. Niech pani popatrzy, ja pokażę, jakie krosty mi od tej chemii wyszły, itp.” – cytuje specjalistka zasłyszane fragmenty rozmów.

Kojarzycie tego typu zdania? Zdarzało się wam słyszeć podobne teksty na korytarzach, w poczekalniach? Jak wyjaśnia psychoonkolożka, zdarzają się one nader często. I mogą bardzo negatywnie wpływać na kondycję psychiczną pacjentów.

„Przypuszczam, że spora część z was doświadczyła w tym momencie lęku, napięcia. Mogliście sobie pomyśleć, że czeka was jeszcze wiele strasznych rzeczy. Mogliście zacząć się zastanawiać, czy warto iść dalej w to leczenie, skoro to ma być takie straszne. W waszych głowach mogło pojawić się wiele negatywnych myśli, które sprawiły, że doświadczyliście trudnych emocji” – wylicza Dzienisiewicz.

„Psychoonkolog Milena” swoją „diagnozą” wpływu, jakie „korytarzowe historie” mogą mieć na chorych, trafia w sedno. Widać to choćby w komentarzach do jej wpisu na Instagramie:

„Ja po jednej takiej historii zaczęłam tak płakać, jak podłączali mi chemię, że panią pielęgniarkę szlag trafił, jak powiedziałam dlaczego” – wspomina jedna z internautek. A inna dodaje: „Znam korytarzowe historie…. Często byłam po nich chora, dosłownie, zaczynało mnie boleć całe ciało, głowa, czułam nudności”.

Dzienisiewicz informuje, że sama niejednokrotnie zajmowała się chorymi, dla których zasłyszane opowieści okazały się zbyt dużym ciężarem.

„Pacjenci zaczynają obawiać się kolejnych kroków leczenia, myśląc, że skoro ma być tak strasznie, to czy na pewno się na to decydować, bywa, że podważają zaplanowane leczenie, odwlekają konsultacje i badania” – opisuje specjalistka. I dodaje: „Pacjenci czasami nawet mówią, że nie obawiają się kolejnego podania chemii, tylko obawiają się tego, co znowu usłyszą na korytarzu. Mówią wprost, że tego typu opowieści bardzo źle na nich działają, że wracają zdołowani, zlęknieni”.

Jak sobie poradzić z negatywną stroną „korytarzowych historii”?

Psychoonkolożka wyjaśnia, że praca z pacjentami, którzy doświadczają lęku czy zniechęcenia pod wpływem rozmów z innymi chorymi, polega przede wszystkim na zweryfikowaniu ich myślenia. Chodzi o to, by uświadomić sobie, że nie wszyscy doświadczają jednakowych objawów danej choroby lub skutków ubocznych podjętego leczenia.

Specjalistka podpowiada również, jak sobie radzić z ciężarem emocjonalnym, które mogą powodować „korytarzowe historie”.

  • Pierwsza kwestia, to właśnie zdrowe myślenie. Zastanów się, czy to, że ktoś doświadcza takich skutków ubocznych oznacza, że ty też będziesz tego tak doświadczał. Czy historia leczenia i choroby każdego pacjenta jest taka sama? Czy wiesz, na 100 proc., że też będziesz tak źle się czuć? Czy przekonania, że będziesz cierpiał są dla ciebie zdrowe? Wspierają cię w leczeniu? Pomagają ci?
  • Po drugie, jeżeli czujesz, że słuchanie tych historii źle na ciebie działa, skorzystaj z słuchawek, włącz radio, jakąś muzykę czy audiobooka – po prostu odetnij się od tego, co się dzieje na korytarzu.
  • Po trzecie, grzecznie i z szacunkiem, porozmawiaj z taką osobą i powiedz jej, że źle się czujesz, kiedy ona opowiada o tych strasznych rzeczach i że prosisz ją, aby tobie tego nie opowiadała.
„Ważne, by zobaczyć coś więcej niż chorobę i nadać życiu sens, dzięki któremu możemy jeszcze coś razem przeżyć”. Psychoonkolog dr Mariola Kosowicz mówi o trudnych uczuciach towarzyszących rodzinie osoby chorej na raka

Psychoonkolog Milena

Profil „Psychoonkolog Milena” na Instagramie prowadzony jest przez Milenę Dzienisiewicz – psycholożkę, psychoonkolożkę i certyfikowaną terapeutkę simontonowską. W swojej pracy specjalizuje się w pomocy dorosłym osobom chorym onkologicznie, a także ich bliskim. Wybór ścieżki zawodowej – jak pisze Dzienisiewicz na swojej stronie internetowej – był podyktowany osobistymi doświadczeniami:

„Psychoonkologią zajęłam się przede wszystkim dlatego, że doskonale rozumiem, jak trudne potrafi być mierzenie się z nowotworem. Wiem też, jak istotne jest wsparcie w trakcie leczenia. Sama doświadczyłam choroby nowotworowej, a przez kilkanaście lat towarzyszyłam mojej Mamie w procesie leczenia onkologicznego”.

View this post on Instagram

Jest takie zjawisko, które roboczo nazywam „korytarzowe historie”. Myślę, że większość z Was zetknęła się z tym zjawiskiem, może nawet brała w nim udział. Czym są „korytarzowe historie”? Przypomnijcie sobie jakąkolwiek wizytę w przychodni, poradni, w szpitalu, w oczekiwaniu na badania, na chemię, na radio – wszędzie tam, gdzie spotykają się pacjenci w oczekiwaniu na swoją kolej. Widzicie to już w swojej wyobraźni? I co się tam, w trakcie tego oczekiwania dzieje? Część osób wpatruje się w telefon, niektórzy czytają książkę, gazetę, rozwiązują krzyżówki, słuchają muzyki, oglądają coś, a część osób rozmawia. Zaczyna się od zagajenia rozmowy, zapytania jaka diagnoza, na jakim etapie leczenia jesteś, który lekarz, jakie badania itd. Kiedy rozmowa płynie wartkim strumieniem, można usłyszeć jak pacjenci wymieniają się swoimi doświadczeniami związanymi z chorobą i jej leczeniem. Żebyśmy mieli jasność, uważam, że rozmowy pomiędzy pacjentami, to ogromna wartość i można z nich bardzo wiele się dowiedzieć, szczególnie o różnych „patentach” jakie mają inni w radzeniu sobie ze skutkami ubocznymi leczenia czy o tym do, którego chirurga warto się zapisać na konsultację albo, który z rehabilitantów ma najlepsze podejście do pacjenta. I gdyby te rozmowy na tym się kończyły, to pewnie nie powstał by ten tekst. W korytarzowych rozmowach jest coś jeszcze… „Pani ma „białą chemię”? Poczeka Pani na „czerwoną”, ta to dopiero Panią zmasakruje.”, „Po tej operacji to Pan będzie bardzo cierpiał, mówię Panu, będzie wył Pan z bólu.”, „Niech Pani popatrzy, ja pokażę, jakie krosty mi od tej chemii wyszły.” itp. … Znacie tego typu zdania? Doświadczyliście ich? Jak się czuliście słysząc tego typu wypowiedzi? Co sobie pomyśleliście wtedy? Przypuszczam, że spora część z Was doświadczyła w tym momencie lęku, napięcia. Mogliście sobie pomyśleć, że czeka Was jeszcze wiele strasznych rzeczy. Mogliście zacząć się zastanawiać, czy warto iść dalej w to leczenie skoro to ma być takie straszne. W Waszych głowach mogło pojawić się wiele negatywnych myśli, które sprawiły, że doświadczyliście trudnych emocji.

A post shared by Milena Dzienisiewicz (@psychoonkolog_milena) on

Na co dzień specjalistka pracuje w Europejskim Centrum Zdrowia w Otwocku i prowadzi prywatną praktykę.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: