Przejdź do treści

Mity – najwięksi wrogowie dobrego seksu. Obalamy wszystkie!

Para w łóżku seks
iStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Oto pięć najbardziej powszechnych negatywnych przekonań na temat seksu i jego uprawiania. Na pewno zauważycie, jak bardzo są ze sobą powiązane. Często wynikają jeden z drugiego, wzmacniają się nawzajem, zatruwając nasze myślenie. Czas na porządki w naszych głowach.

O seksie się nie mówi. Seks się robi

To niezawodne przekonanie, które spotykam z taką regularnością, że strach. Wygłaszają je po równo kobiety i mężczyźni, zazwyczaj nie zdając sobie sprawy z tego, co ono naprawdę wnosi. Niektórzy dodają wyjaśnienie w stylu „bo to zabija magię”, ewentualnie „bo to zabija romantyzm”. Przekonanie składa się więc z dwóch części. Pierwsza to umowa, że nie rozmawiamy o seksie. Druga to powołanie się na jakieś nieznane abstrakty, żeby udowodnić, że ta pierwsza część ma jakikolwiek sens.

Stwierdzenie, że rozmowa o seksie jest niewłaściwa, to nałożenie na niego tabu. Oto jakaś ważna aktywność, którą uprawiają wszyscy, ma być objęta zmową milczenia, na mocy umowy, za którą nie stoją żadne fakty. Taki zabieg ma pozornie służyć wszystkim i dobrze by było, gdyby wszyscy się do tej zasady stosowali. Ustalenie, że nie rozmawiamy o seksie, jest w istocie sprowadzeniem całej naszej seksualności do instynktu rozmnażania się. Tylko ona nam zostaje, gdy odejmiemy różne formy „mówienia” o seksie – sztukę, sztukę miłości, rozmowy między kochankami, dyskusje z przyjaciółmi czy terapeutami. Gdy zrezygnujemy z dialogu, z seksu zostaje tylko biologia i instynkt, który karze nam od czasu do czasu dokonać kopulacji z przedstawicielem płci odmiennej, żeby przedłużyć gatunek. Cała reszta w seksie to dyskurs, czyli rozmowa. Jej brak zabija seks, dlatego że nie stwarza miejsca do rozwoju, nauki, osobistej ekspresji. Seksualność, tak jak realizuje ją człowiek, jest w istocie skomplikowaną i wielowątkową nadbudową nad naszą biologiczną stroną.

Z tego powodu wyjaśnienia, że rozmowa zabija cokolwiek w seksie, brzmią dla mnie nieprzekonywająco. Skoro rozumiemy, że bez rozmowy seks jest tylko popędem, to taki właśnie instynktowny seks miałby być bardziej romantyczny niż namiętne szeptanie sobie do ucha albo wyznania pragnień? Czyli biologia byłaby bardziej romantyczno-magiczna od poezji? To bardzo ciekawe, sami przyznacie, ale słabe logicznie. Rozmowa miałaby doprowadzić do zaniku romantyzmu, tymczasem tylko ona jest w stanie wnieść go do seksu. Dlatego stwierdzenia, że nie rozmawiamy o seksie, żeby ocalić magię, mają tyle sensu, co uznanie, że skrzywdzenie człowieka jest wyrazem miłości do jego osoby.

Jeżeli druga strona naprawdę o ciebie dba, to domyśli się, co lubisz w seksie

To uzupełnienie pierwszego przekonania, ponieważ wyrasta z tabu milczenia. Skoro nie lubimy, boimy się mówić o seksie, bo ktoś nam kiedyś skutecznie wmówił, że to spowoduje złe wydarzenia (myślenie magiczne w całej okazałości), to chowamy własne uczucia i potrzeby głęboko do środka. Nie chcemy z nimi wychodzić w obawie przez spodziewanymi skutkami, ale pragnienia i emocje dalej w nas pracują. Jakoś trzeba rozwiązać ten dylemat. Może więc przerzucimy odpowiedzialność na kogoś innego – partnera/partnerkę – żeby to on musiał się domyślić, o co nam chodzi. To także będzie dobry pretekst, żeby samemu nie dowiadywać się, czego w życiu i w seksie chcemy. Mamy więc święty spokój i trudny temat z głowy. Oddaliśmy odpowiedzialność na mocy umowy, że miłość zwycięża wszystko, nawet taką trudność jak kompletny brak komunikacji.

Skoro kocha, to będzie wiedział, że moja łechtaczka jest bardziej unerwiona po prawej stronie. Przecież to oczywiste. Ja mu nie powiem o łechtaczce, bo przecież o tym się nie gada. On mnie nie spyta, ani nie powie nic o swoim penisie, bo wie dobrze, że o seksie się nie rozmawia, tylko go robi. Widzicie, ile absurdów można wyhodować sobie z jednego wątłego intelektualnie przekonania? I robimy to nieustannie, nawet nie zastanawiając się, jakie to może mieć dla nas skutki.

Mówienie o antykoncepcji i chorobach psuje całą atmosferę

Ciąg dalszy wniosków, jakie można wyciągnąć z podstawowego przekonania – „nie rozmawiajmy o seksie”. Niestety w naszych czasach jest już związane z poważnymi zagrożeniami. O ile milcząca o seksie monogamiczna para ma jakieś szanse na udane życie intymne, to ludzie spotykający się na jednorazowy seks muszą rozmawiać o bezpieczeństwie. Tinderowa randka, na której nie mówi się o badaniach na HIV, nie wspomina o prezerwatywach oraz metodach antykoncepcji, zaczyna być już ostrą jazdą, równie niebezpieczną dla obydwu stron. Zagrożenia nie znikają tylko dlatego, że przestaniemy o nich rozmawiać.

Seks to serio sprawa

Bardzo. Naprawdę bardzo. Najbardziej poważna to sprawa dla tych, którym nie wychodzi. Nie widziałam jeszcze spełnionego seksualnie człowieka, który by traktował poważnie własne życie seksualne. Ci, który sobie dobrze radzą, są przy tym zadowoleni, uczą się, cieszą się seksem, zazwyczaj mają dystans zarówno do samego aktu, jak i do siebie.

Traktowanie seksu poważnie powoduje, że zbyt mocno bierzemy sobie do serca nawet niewielkie niepowodzenia. Niezręczność w obejściu z bielizną partnerki, żenujące odgłosy wydawane przez ciała urastają do życiowych problemów. Gdy przydarzy się awaria związana z erekcją czy orgazmem, robi się naprawdę dramatycznie, ponieważ brak poczucia humoru uniemożliwia zniesienie tej sytuacji z godnością.

Jestem zbyt zmęczona, żeby uprawiać seks

Prawo do takiego stwierdzenia mają tylko rodzice z małymi lub chorymi dziećmi. Dla całej reszty to jest wymówka i to dość kiepska. Dobry seks jest zawsze źródłem energii i wzmocnienia, nie tylko psychicznie, ale też czysto fizycznie. Jesteśmy po nim naładowani mocą, pozytywnie nastawieni do całego świata, weseli i chętni do działania. Jeżeli po swoim seksie czujesz się znudzona/znudzony, zirytowana/zirytowany, to znaczy, że coś w nim fundamentalnie nie działa. I nie chodzi tylko o doznawanie orgazmu, bo możliwe, że problemem jest brak autentycznego zaangażowania partnerów, nuda i rutyna albo deficyty w wiedzy anatomicznej. Być może źle uprawiacie seks – za szybko, ze spłyconym oddechem, mało zwracając uwagę na to, co się dzieje.

Nieuchronnym efektem takiego nieuważnego seksu będzie napad zmęczenia po, który wcale nie jest taki oczywisty. Jeżeli w ogóle nie chce wam się uprawiać seksu i używacie zmęczenia jako wymówki, to także oznacza, że przestał on mieć w waszym związku rolę spajającą. Stał się ciężarem. W każdym z opisanych przypadków nie obędzie się bez rozmów, być może nawet bez rozmów ze specjalistą. I znowu kończymy komunikacją, bo naprawdę stanowi ona podstawę udanego życia seksualnego. Widzicie też, ze większość negatywnych przekonań na temat seksu ma nam utrudnić uczciwą rozmowę na ten temat. A ponieważ bez rozmów trudno się rozwijać i dogadywać, to właśnie przekonania są największym wrogiem dobrego seksu.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: