Przejdź do treści

Nie rób dziś tego, co możesz zrobić jutro

Ilustracja: Izabela Dudzik | www.izadudzik.pl
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Zrób dziś, co możesz zrobić jutro? Lepiej zostaw to na jutro. A jak się da, to na pojutrze. Czyli o prokrastynacji, która wcale nie jest taka zła.

Adam Grant to jeden z najbardziej wpływowych myślicieli współczesnego świata. Wykłada na Wharton Business School, gdzie uczy zarządzania. Ludzie słuchają go, bo ma niezwykle celne spostrzeżenia, które każą patrzeć na rzeczy i zjawiska z zupełnie nowych stron. Jedną ze spraw, na które rzucił nowe światło, jest prokrastynacja, czyli tendencja do nieustannego odkładania zadań na później. Stała się tematem jednego z rozdziałów książki, którą zatytułował „The Originals” (po polsku wyszła niedawno jako „Buntownicy”, co jednak w żaden sposób nie oddaje jej treści).

Mottem rozdziału uczynił cytat z Marka Twaina, który napisał kiedyś: „Nigdy nie odkładaj na jutro czegoś, co możesz zrobić pojutrze”. A główną tezą to, że prokrastynacja może i jest wrogiem produktywności, ale za to bardzo wspomaga kreatywność. Przynajmniej kiedy stosować ją umiejętnie. Potwierdzają to badania. Na przykład eksperyment przeprowadzony przez Jihae Shin. Psycholożka, która pisała rozprawę doktorską pod opieką Granta, postanowiła sprawdzić, czy prokrastynacja pomoże studentom wpaść na kreatywne pomysły. W tym celu uczestnikom badania zaprezentowała zwolniony niewiele wcześniej lokal po sklepie spożywczym. Ich zadaniem było wymyślić, jak go zagospodarować. Część z nich miała to zrobić od razu. Inni po usłyszeniu, co mają zrobić, zaczęli grać na komputerze, między innymi w pasjansa i „Sapera”.

Później kreatywność pomysłów pierwszych i drugich oceniało specjalne jury. Idee tych, którzy sprawę rozwiązywali od razu, oceniono średnio jako o 28 proc. mniej pomysłowe niż reszty. Co oznacza tyle, że większość z nich lokal po sklepie spożywczym chciała zagospodarować jako sklep spożywczy. Przerwa po usłyszeniu zadania i zajęcie się czym innym powodowały, że znajdowali ciekawsze odpowiedzi. „Pierwsze pomysły zwykle są najbardziej konwencjonalne” – mówi Shin.

Jeżeli chcemy wymyślić coś nowego, musimy pozwolić, by mózg popracował. I nie chodzi tutaj bynajmniej tylko o pomysły na zagospodarowanie sklepu. Jako przykład niezwykle udanej prokrastynacji Grant wskazuje słynną mowę Martina Luthera Kinga, w której mówił on o pięknym śnie. Lider amerykańskiego ruchu na rzecz praw cywilnych o tym, że będzie mógł przemawiać do 100 tys. ludzi, a to, co powie, pokaże telewizja w całym kraju, wiedział kilka miesięcy wcześniej. Mimo to tekst przemówienia kończył w ten sam dzień o trzeciej nad ranem, a mówiąc, wzbogacał je o kolejne pomysły. Efekt znamy wszyscy. Większość powiedziałaby, że stało się tak pomimo czekania do końca. Grant mówi, że dlatego, że czekał do końca. Tłumaczy to dwiema sprawami.

Jedna z nich to znany w psychologii od lat 20. ubiegłego wieku efekt Zeigarnik, który polega na tym, że ludzie lepiej pamiętają zadania będące „w toku” niż te zakończone. Druga to metody pracy naszego mózgu, który kiedy zacznie jakąś ważną pracę, ale zostanie od niej oderwany, cały czas „procesuje” ją w tle – łącząc ją z wiedzą, pamięcią oraz doświadczeniami z innych dziedzin i przestrzeni, czego efektem są oryginalne pomysły. Mnie to przekonuje. Trafia też do mnie podsumowanie Granta, który mówi: „To, co ty nazywasz prokrastynacją, ja nazywam myśleniem”.

Warunkiem, by skorzystać z tych efektów, jest umiejętne użycie prokrastynacji. Odkładać trzeba zacząć od razu po tym, jak czymś się zajmiemy. Jeżeli bowiem sprawę zaczniemy przekładać, gdy będzie zbyt zaawansowana, najpewniej pozostaniemy na rozpoczętym torze.

Warto spróbować. Jest powód, przekonuje znany profesor, dla którego Egipcjanie mieli dwa słowa na określenie prokrastynacji. Jedno było równoznaczne z lenistwem. Drugie – z „czekaniem na właściwy czas”.

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: