2 min.
Robert Lewandowski mistrzem Polski

Robert Lewandowski wie, jak obchodzić się z piłką. Zdjęcie: Facebook
Najnowsze
15.01.2021
Nie namawiaj córki do bycia bardziej śmiałą. „Próba zmieniania temperamentu na siłę może być szkodliwa”
15.01.2021
„Męska grypa” to nie wymysł. Winny jest prawdopodobnie testosteron
14.01.2021
Coraz więcej Polaków chce się zaszczepić przeciwko COVID-19 – wskazuje najnowszy sondaż
14.01.2021
Jak wychować pewne siebie dziewczynki? Radzi Mikołaj Foks [WIDEO]
13.01.2021
8 mitów na temat medytacji według Kasi Bem. Sprawdź, czy któryś z nich cię zaskoczy
Cztery gole w meczu z Realem. Moi państwo, to jest mistrzostwo świata. Cristiano Ronaldo z drużyny przeciwnej – jeden gol. A kiedyś Robert Lewandowski mówił, że woli Cristiano od Messiego. Dzisiaj to chyba oni wolą być nim.
Chłopak zawsze miał talent do sportu. I sportowych rodziców. Mama trenowała siatkę, tata judo (był zawodnikiem i pierwszym trenerem Pawła Nastuli). Z takimi genami chyba nie da się zostać naukowcem, bo rozniosłoby się uczelnię. Robert od dziecka trenował. I od dziecka był najlepszy. Biegał na 1000 i 1500 metrów. Wygrywał po kolei wszystkie zawody. Ale co z tego, skoro biegania nie cierpiał? Twierdzi, że to bieganie na zawodach to był dla niego za duży stres. Grał jeszcze w piłkę ręczną, siatkówkę i koszykówkę, ale do tych dwóch ostatnich był jednak za niski. Tata go do judo nie zachęcał, bo wiedział, że to też stresujący sport i nie do końca taki super zdrowy (nieustające zrzucanie wagi przed zawodami). Robert pokochał więc miłością czystą piłkę nożną i całe dnie mógł spędzić ganiając za nią po piaszczystym boisku. Dziś śmieje się, że wtedy grał taktyką „jestem tam, gdzie piłka”, nawet jeśli stał na bramce potrafił pognać do przodu i wbić gola.
Piłka wygrywała ze wszystkim – z imprezami, koleżankami, kolegami. Robert raczej nie miał problemu z wyborem – party czy trening? Jeśli coś mogło mu w treningu przeszkodzić, miał to gdzieś. Twierdzi, że nigdy nie ulegał kolegom, że nie było szans, żeby ściągnąć go „na złą drogę”, bo miał swoją zajawkę i nie miał wątpliwości, co jest ważne. Rodzice też pomagali – trzy razy w tygodniu wozili go z Leszna na treningi do Warszawy. Inni się dziwili – po co, nie szkoda im czasu? Dziś wszyscy już wiedzą, po co. Sam Robert wcale nie uważa, że jest jakoś nieprzeciętnie zdolny. Twierdzi, że miał wielu zdolnych kolegów, ale większości nie starczyło siły, samozaparcia, cierpliwości do treningów. A może to rodzicom nie starczyło? Kto to może wiedzieć?
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Polecamy

15.01.2021
Minął 13. miesiąc, od kiedy Julia nie opuściła domu. „Nie chcę ryzykować życiem”

13.01.2021
Hanka Grupińska: wydaje się, że świat ultraortodoksji żydowskiej jest bardziej otwarty i respektujący prawa kobiet niż polski kościół katolicki

09.01.2021
Helena Pyz: Oni wiedzą, że ja wiem, co to jest ból i strach. Mam za sobą te wszystkie przeżycia, a to bardzo pomaga

06.01.2021