04.02.2019
7 min.
Zdominował Instagram, zapoczątkował mikro rewolucję w świecie mody, złamał stereotypy i stanął w opozycji do kultu nierealnego kanonu piękna. Nie jest promocją otyłości ani samouwielbieniem czy ślepą fascynacją sobą. Ruch body positive to nurt, który lansuje modę na akceptację własnego ciała. Jak żyć w zgodzie ze sobą i jakie korzyści płyną z przyjaźni ze swoim ciałem – radzi psycholog, Karina Milan-Szymańska.
Motto ruchu body positive brzmi: „Wszystkie ciała są dobre: i te szczupłe, w pocie czoła wypracowane na siłowni, i pełniejsze, z cellulitem, fałdkami na brzuchu czy rozstępami”. Piękno tkwi w różnorodności i normalności. Body positive to bycie życzliwym dla swojego ciała, dla siebie i dla innych. To przyzwolenie sobie i innym na korzystanie z życia bez względu na to, w jakim ciele przyszło nam to robić. To akceptowanie ciał takimi, jakie są oraz codzienne uczenie się szanowania ich.
W body positive nie chodzi o to, by wyglądać w określony sposób. Nie chodzi o metamorfozę, o publikowanie zdjęć przed i po, o dzielenie się historią, jak tego dokonałyśmy. Nie chodzi o zmianę, ale o praktykowanie akceptacji. W body positive chodzi o ciężką pracę, którą należy włożyć w życie w zgodzie ze swoim ciałem niezależnie od wieku, doświadczeń i zmian z nich wynikających. Zmieniamy się każdego dnia. Za pięć lat możesz wyglądać zupełnie inaczej niż dziś. Po ciąży twoje ciało będzie wyglądało zupełnie inaczej niż przed. Nie zakochuj się w jednej wersji siebie, bo ona nie jest ci dana na zawsze, a jeśli będziesz próbowała ją zatrzymać, to twoje życie będzie zdominowane przez walkę z naturalnymi oznakami starzenia się. Chcesz tego? Miłość do ciała nie jest konieczna, więcej dobrego zrobisz, jeśli je zaakceptujesz i uszanujesz. Możesz zhakować rzeczywistość i przyswoić kilka trików, które ułatwią ci proces akceptacji.
Media społecznościowe są zarówno źródłem inspiracji jak i kompleksów związanych z wyglądem. Badania pokazują, że korzystanie z nich może zmienić sposób, w jaki postrzegamy siebie i swoje ciała. Zatem, jeśli czujesz, że po przeskrolowaniu zdjęć jakiejś użytkowniczki, zaczynasz źle myśleć o swoim ciele – przestań ją obserwować. Nie śledź na Instagramie kobiet, które wrzucają zdjęcia przed i po, ponieważ tego typu zestawienia mają na celu porównywanie jednego rozmiaru do drugiego i jednocześnie wartościowanie, że ten o 15 kg mniejszy jest lepszy.
– Żyjąc w zgodzie ze swoją fizycznością, akceptując ją, rozwijamy w sobie życzliwość do samego siebie – podkreśla psycholog, Karina Milan-Szymańska.
Zamiast katować się profilami dziewczyn, po których oglądaniu czujesz, że spada ci samoocena, zajrzyj na te, które przedstawiają bardziej różnorodne sylwetki. Trend na body positive silnie zakorzenił się w mediach społecznościowych. Nietrudno o profile, które skupiają się na ciałopozytywności.
Ashley Graham, Iskra Lawrence, Tess Holiday, Amy Schumer – to tylko kilka profili instagramowych, które warto dodać do obserwowanych. Wszystkie otwarcie mówią o swoich niedoskonałościach i pokazują je na zdjęciach. Dbają o swoje ciała, ćwiczą, ale zamiast tuszowania krągłych bioder czy ud, wybierają prawdę i naturalność.
Nie brakuje również polskich profili dziewczyn, które traktują o akceptacji swojego ciała: Ciałopozytyw, Dobre Ciało, Body Hair Movement (włosopozytywne konto), Aleksandra Domańska, Katarzyna Nosowska, Ewa Zakrzewska, Zosia Zborowska.
W wyniku pozytywnego kultu ciała powstało wiele hasztagów, które warto prześledzić, by zobaczyć skalę ciałopozytywności: #IWokeUpLikeThis, #EffYourBeautyStandards, #HonorMyCurves, #CelebrateMySize, #GoldenConfidence i #ImNoModelEither.
Psycholog, Karina Milan-Szymańska podkreśla, że w obecnych czasach ciało zaczęło być traktowane jako narzędzie. – Jego odpowiednie potraktowanie ma nam zapewnić szereg korzyści od zdrowia i urody po zdobycie przywilejów takich jak lepsze stanowisko pracy, akceptacja społeczna czy podziw. To niestety powoduje, że emocjonalnie dystansujemy się od swojego ciała – wyjaśnia psycholożka.
Jeżeli nasze treningi będą motywowane chęcią dorównania wyglądem innym dziewczynom, szybko postawimy sobie wymagania i zaczniemy forsować nasze ciała wyczerpującymi treningami i restrykcyjnymi dietami. Tym samym będziemy ignorować sygnały, które wysyła nam organizm, czyli zaczniemy zaniedbywać nasze zdrowie.
– Odcinając się mentalnie zyskujemy większą łatwość w przekraczaniu własnych granic, w zadawaniu sobie często fizycznego, ale i psychicznego bólu. Brakuje nam współczucia i troski dla samego siebie. – wyjaśnia psycholog.
Zanim udasz się na trening, postaw sobie pytanie, po co to robisz: żeby poprawić kondycję czy idziesz tam, bo czujesz, że musisz, a nie chcesz? Czujesz wewnętrzną potrzebę czy presję?
Jeśli przestaniesz tracić czas na zamartwianie się o to, jak wyglądałaś 5 lat temu albo jakbyś wyglądała po zgubieniu 10 kg, zaczniesz skupiać się na byciu tu i teraz, i czerpaniu radości z teraźniejszości. Porzuć kontrolę nad swoim ciałem i doceń to, co masz w tej chwili. Zadbaj o siebie, zrób swojemu ciału przyjemność.
– Umiejętność okazania sobie wsparcia, życzliwego zrozumienia czy współczucia jest źródłem odporności psychicznej. Rozumienie i umiejętne czytanie sygnałów z ciała może być dla nas ogromnym wsparciem. Jeśli znamy siebie, swoje fizyczne reakcje i traktujemy swoje ciało z życzliwością – tak jak swojego dobrego przyjaciela, to reagujemy na jego potrzeby – wyjaśnia psycholog.
Dzięki temu – zdaniem psycholog – gdy coś boli, nie zaniedbujemy tego, a udajemy się do specjalisty. – Gdy sięgamy po jedzenie, wybieramy takie, które jest dla nas najlepsze. Gdy czujemy zmęczenie czy skołowanie, pozwalamy sobie na relaks i odpoczynek. I co ważne, gdy czujemy, że ktoś przekracza nasze granice, rani nas, chronimy się przed złym wpływem – dodaje.
Pamiętaj, że nie musisz lubić każdej części swojego ciała, bo to może wydawać się bardzo odległe i nierealne. Z podobnego założenia wychodzi Kaja Szulczewska, założycielka profilu Ciałopozytyw.
– Wywieranie na sobie takiej presji to złudna droga. Ja np. nie uważam moich łydek z włosami za piękne, nawet może nie do końca je jeszcze akceptuję, ale uważam, że nie muszę wszystkiego w swoim ciele kochać, żeby czuć się z niego zadowolona. Należy powiedzieć sobie, że przecież są inne ważne rzeczy. Nie muszę być zachwycona całym moim ciałem i wszystkiego na 100 proc. akceptować, aby być spełniona i szczęśliwa. Takie odpuszczenie i wrzucenie na luz w tej gonitwie za kanonem i byciem idealną bardzo pomaga – wyjaśniła.
W rozmowie z Hello Zdrowie zdradziła, że praca nad własnymi kompleksami jest jednym ze sposobów na budowanie własnej akceptacji. – Zastanowienie się skąd one się wzięły i zobaczenie, że często to nie są nasze kompleksy, tylko naszych rodziców lub bliskich, którzy je na nas przerzucili. To praca psychologiczna, samodzielnie czasem ciężko jest to rozpracować – wyjaśniła.