Przejdź do treści

„Urodę daje nam nie tylko ciało, ale przede wszystkim pozytywna energia”. Iwona Rubin i Anna Flis, twórczynie przestrzeni Nabea, opowiadają o filozofii swojej firmy

Iwona Rubin i Anna Flis
Iwona Rubin i Anna Flis/fot. Radek Deliś
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Naturalność to dla nas akceptacja stanu rzeczy. Świadomość, że nie wszystko jesteśmy w stanie poprawić bez uszczerbku dla zdrowia. I nie ma też sensu, żebyśmy wszystko poprawiali – przekonują Iwona Rubin i Anna Flis. Na fundamentach kobiecej przyjaźni zbudowały Przestrzeń Nabea, w której zamiast potocznie rozumianego piękna na piedestale stawia się naturalność, samoakceptację i zdrowie.

 

Karolina Wierzbińska: Zawsze jest jakaś „praprzyczyna” pomysłu na założenie firmy czy nawiązanie współpracy. Jaka była wasza droga do stworzenia przestrzeni Nabea?

Iwona Rubin: Poznałyśmy się 15 lat temu w firmie farmaceutycznej. Ania, zanim trafiła do farmacji, miała już doświadczenie związane z wprowadzaniem na rynek nowych marek z obszaru spożywczego i kosmetycznego. W farmacji z sukcesem wprowadziła na rynek kilka marek suplementów diety oraz preparatów leczniczych, które poprawiły jakość życia użytkowników i stały się stałym elementem domowych apteczek. Ja wcześniej związana byłam z szeroko pojętym światem mediów. W firmie tworzyłam periodyki branżowe skierowane do farmaceutów, których zadaniem były publikacje popularnonaukowe na temat ciekawych substancji i ich właściwości terapeutycznych, jak również nowego, szerszego zastosowania tych funkcjonujących w świecie suplementów czy leków. Moja przygoda z poszukiwaniem, opisywaniem ciekawych substancji naturalnych czy też syntetycznych rozpoczęta 15 lat temu. Trwa do dziś.

Nasza przyjaźń biznesowa przerodziła się w silną więź prywatną. Był też czas, kiedy biznesowo nasze drogi się rozeszły. Obie prowadziłyśmy prywatne firmy, Ania założyła rodzinę. W 2018 roku uznałyśmy, że jesteśmy gotowe, by znów razem pracować i wspólnie tworzyć wyjątkowy projekt, jakim jest Nabea.

Czy doświadczenie kobiecej przyjaźni ma wpływ na wasz biznes?

Iwona Rubin: Jak najbardziej. Obie jesteśmy już ukształtowanymi, zarówno zawodowo jak i mentalnie, kobietami. Myślę, że urok obecnego projektu polega między innymi na tym, że obie mocno – obok natury bizneswoman – realizujemy swoją naturę kobiety. Każda w trochę innym wymiarze. Ania wypełnia z powodzeniem rolę matki i żony. Ja wspieram moją niedomagającą mamę, mam bliską relację z bratem, troszczę się też o bratanicę jako ciotka – mentorka i mecenas. Zarówno Ania jak i ja poznałyśmy biznes w „formie męskiej”. Nie negujemy tego doświadczenia, teraz jednak z przyjemnością skupiamy się wspólnie na kreowaniu biznesu w kobiecym wydaniu.

Wierzymy, że wygląd to suma zewnętrznej i wewnętrznej kondycji ciała. Nie jestem tylko zestawem organów – jestem całością, ekosystemem

Iwona Rubin

Co to dla was oznacza?

Anna Flis: Wierzymy, że podstawą projektu Nabea jest pewnego rodzaju misja. Doszłyśmy do wniosku, że w możliwe najszerszym aspekcie naszego życia – w rolach, jakie odgrywamy jako pracodawczynie, konsumentki, matki czy przyjaciółki – pragniemy postawić na naturę. I chcemy w pełni korzystać z jej bogactwa i różnorodności. Uważamy, że świat naturalnych produktów, wspomaganych najnowszą technologią, jest tak pojemny, że każdy, bez względu na to na jakim poziomie świadomości się znajduje, może z niego zaczerpnąć coś wartościowego. Według nas chodzi nie tylko o pielęgnację, ale tylko – albo aż – o świadomość.

Żyjąc w realiach świata XXI wieku większość z nas przez całe życie tworzy dla siebie superrzeczywistość superkonsumpcji, superproduktów będących wytworem superprojektów. I często bywa tak, że nagle, z różnych powodów – rodzinnych, zdrowotnych, filozoficznych – musimy z tego superświata wyjść i zobaczyć, że pewne procesy zmierzają donikąd, nic nie budują, a wręcz niszczą. Wtedy przychodzi czas na inne decyzje i odmienne działania. W moim przypadku chociażby ze względu na dzieci. Zdecydowałam, że chcę im pokazywać prawdę o wartościach, na których budować będą wiedzę o człowieku i świecie. Stąd też idea tworzenia biznesu, który naturalnie na prawdzie się opiera.

Jakie to ma przełożenie na podejście do urody?

Anna Flis: Ze stereotypowo rozumianą „pięknością” i „urodą” jest trochę jak z idée fixe – natrętną myślą, nieustannie krążącą po naszej głowie. Jako kobiety jesteśmy nieustannie namawiane do ciągłej „urodowej” czujności, ciągłego podążania za trendami, beauty nowościami, których zastosowanie i wdrożenie ma dać nam upragnione spełnienie – będziemy wreszcie piękne! Poczujemy w końcu tę totalną, upragnioną akceptację, zamkniemy usta naszemu wewnętrznemu krytykowi i zaakceptuje nas świat. Bo chyba o to tu chodzi –wszystkie boimy się odrzucenia, a kobietę najłatwiej odrzucić, gdy nie spełnia norm urodowych.

Iwona Rubin: Dotyczy to zwłaszcza Polek, które przodują w Europie w niezadowoleniu z własnego wyglądu. Krytyczne wobec siebie są zwłaszcza nastolatki. Z badań Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że jeśli chodzi o negatywną samoocenę, polskie dziewczynki zajmują pierwszą pozycję wśród nastolatek z ponad 40 krajów! Według różnych sondaży aż 85 proc. Polek poddałoby się operacji plastycznej, gdyby było je na to stać. Zaledwie cztery na 100 uważają się za atrakcyjne. Kiedy jadę do Niemiec, czy odwiedzam Skandynawię i w hotelowej restauracji na porannej kawie jestem jedyną kobietą, która ma makijaż i nie ma siwych włosów – choć mam już swoje lata – to zastanawiam nad tymi naszymi mitami  kobiecej atrakcyjności. Uważam, że wreszcie powinnyśmy sobie pozwolić na nieco mniej opresyjny model urody i piękna.

To jest wasze motto w projekcie Nabea?

Iwona Rubin: Nasza filozofia to natura i cierpliwość. Istotna jest dla nas naturalna pielęgnacja, świadomość realnych efektów i systematyczność. Przede wszystkim jednak wierzymy, że wygląd to suma zewnętrznej i wewnętrznej kondycji ciała. Nie jestem tylko zestawem organów – jestem całością, ekosystemem. Jeśli nakładam szkodliwe substancje na skórę, przenikają one w głąb organizmu i nie tylko mogą dezorganizować jego pracę, ale z czasem wręcz czynić w nim spustoszenie. Weźmy pod lupę najpowszechniej chyba używany przez kobiety kosmetyk kolorowy – szminkę. Statystyczna kobieta zjada w ciągu swojego życia 3,7 kg szminki! Jak wynika z badań przeprowadzonych przez organizację Skin Deep, przeciętna szminka to połączenie składników, które zdecydowanie nie nadają się do spożycia, takich chociażby jak metyloparaben i paraben propylu, które są używane jako środki konserwujące kosmetyki. A usta to przecież tylko malutki wycinek naszego ciała… Ile toksycznych substancji dostarczamy do organizmu w pogoni za pachnącymi, dobrze pieniącymi się, ułatwiającymi układanie, skręcanie, rozczesanie, wchłanianie, wybielanie czy przyciemnianie kosmetykami? Dodajmy do tego metale ciężkie, konserwanty, spulchniacze czy wypełniacze, czyli groźne substancje dostarczane do organizmu wraz z żywnością…

Anna wspomniała wcześniej o wpływie urodzenia dzieci na jej podejście do biznesu. Czy ich pojawienie się wpłynęło także na zmianę myślenia o naturalności i zdrowiu?

Anna Flis: Kiedy musisz kupić środki pielęgnacyjne dla dzieci, podać im lek, czy wybrać najlepszy proszek do prania dziecięcych ubranek, to zaczynasz czytać składy na opakowaniach i zastanawiać się, czy to na pewno będzie dobre dla mojego dziecka? A potem, czy to jest też dobre dla mnie i mojego męża? Czy chciałabym, żeby moi rodzice używali tego produktu? To był moment, w którym uświadomiłam sobie, że moje decyzje zakupowe mogą zaszkodzić dziecku w bardzo konkretny sposób – albo mogą uchronić je przed problemami ze zdrowiem. To samo dotyczy każdego nas. Albo będę krzywdzić mój organizm, używając napakowanych chemią kosmetyków, albo rezygnując z nich, dam sobie szansę na życie w zdrowiu dłużej.

Iwona Rubin: Pamiętajmy, że głosujemy portfelem. Nasze dzisiejsze wybory wpływają na przyszłość naszą i naszych bliskich – to efekt motyla. W polskim społeczeństwie to ciągle kobiety dokonują większości codziennych zakupowych wyborów, które później wpływają na kondycję całej rodziny. Co za tym idzie, to kobieta może być autorem powolnych zmian w konsumpcyjnych nawykach swoich bliskich. Jeśli kobiety zaczną świadomie wybierać bardziej naturalne produkty, to rodzina wolniej czy szybciej, ale w końcu je zaakceptuje – a zdrowe zakupy staną się nawykiem, który wynosi się z rodzinnego domu.

„Myśl naturalnie” to hasło-drogowskaz na naszej biznesowej i życiowej drodze. Wierzymy, że w dziedzinie kosmetyków naturalność wsparta najnowszą technologią to przyszłość

Anna Flis

Wasze klientki chcą w bardziej naturalny sposób wpływać na zdrowie swoje i rodziny?

Anna Flis: Nasze klientki to kobiety świadome. Część z nich powoli otwiera się na zmianę życiowej filozofii i szuka bardziej naturalnego podejścia do życia. Inne dotknięte są konkretnym problemem, który skłonił je do zmiany w podejściu do zdrowia i refleksji nad tym, czym się otaczają, co jedzą i co nakładają na skórę.

Nabea ma pomóc kobietom sprawdzać, co jest dla nich dobre i zdrowe?

Iwona Rubin: Tak, zarówno w pielęgnacji „od zewnątrz” jak i „od środka”. Dla Nabea i naszych klientek wyszukujemy naturalne kosmetyki, które pokochał świat. Dosłownie – mamy preparaty nagradzane na najbardziej prestiżowych targach kosmetycznych świata np. tych w Bolonii i takie, które powstały w wyniku badań lekarzy onkologów czy dermatologów, którzy zajmowali się problematyką naprawy uszkodzonej chorobą skóry pacjentów – wynalezione przez nich naukowe formuły stanowią podstawę grupy preparatów nazywanych kosmeceutykami. W Nabea równie mocny akcent jak na kosmetyki kładziemy także na pielęgnację „od środka” i na suplementy diety, zwłaszcza na te, które odpowiadają na wyjątkowe potrzeby kobiecych ciał. Oferujemy ponad dwa tysiące naturalnych produktów, naprawdę jest w czym wybierać.

Czym jest w Nabea naturalność w procesie dbania o siebie?

Anna Flis: „Myśl naturalnie” to hasło-drogowskaz na naszej biznesowej i życiowej drodze. Wierzymy, że w dziedzinie kosmetyków naturalność wsparta najnowszą technologią to przyszłość. Ale naturalność to dla nas także akceptacja stanu rzeczy. Świadomość, że nie wszystko jesteśmy w stanie poprawić bez uszczerbku dla zdrowia. I nie ma też sensu, żebyśmy wszystko poprawiali. Myślę, że problem polega też na tym, że nie jesteśmy już w stanie odróżnić urody od uroku. Przywróćmy prawdziwy porządek sprawom – urodę daje nam nie tylko ciało, ale przede wszystkim pozytywna energia, jasne spojrzenie, emanacja harmonią i siłą. A przede wszystkim akceptacja swojej kobiecości w danym momencie życia. To jest gwarancja atrakcyjności kobiety. Naturalność tylko nam w tym pomoże.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: