Przejdź do treści

Jill Biden: Od najmłodszych lat wiedziałam, że chcę własnych pieniędzy, własnej tożsamości i własnej kariery

Jill Biden: Od najmłodszych lat wiedziałam, że chcę własnych pieniędzy, własnej tożsamości i własnej kariery Roy Rochlin/Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Mówi o sobie, że jest „dożywotnią edukatorką”. Jill Biden ma szanse być inną pierwszą damą Ameryki niż jej poprzedniczki – zamierza złamać tradycję i pracować zarobkowo. Historia małżeństwa Bidenów wygląda jak klasyczny amerykański sen.

 

Jest rok 1975. Dobrze zapowiadający się polityk z dwójką dzieci zauważa młodszą o dziewięć lat studentkę na plakacie na lotnisku Delaware. Po tragicznej śmierci żony i córeczki czuje się bardzo samotny, ma myśli samobójcze, wie jednak, że odpowiada za dwóch synów, którzy przeżyli wypadek swojej mamy. Jill ma za sobą młodzieńcze, pięcioletnie małżeństwo z piłkarzem, zgłasza się właśnie do agencji matrymonialnej. Spotykają się na randce w ciemno zaaranżowanej przez brata Joe Bidena, Franka. Kiedy dochodzi do zaręczyn, Jill odrzuca je aż pięć razy, by nie robić zamieszania w życiu synów Joe z pierwszego małżeństwa. „Byłam na ostatnim roku studiów, spotykałam się z facetami w dżinsach i T-shirtach. On podszedł do mnie, miał na sobie sportowy płaszcz i mokasyny, a ja pomyślałam: Boże, to nigdy się nie uda, nawet za milion lat!” – wspomina w rozmowie z magazynem „Vogue”. A jednak się udało – są razem od 43 lat, wkrótce przeprowadzą się do Białego Domu. Prezydent-elekt przy każdej okazji przypomina, że Jill „przywróciła mu życie” i że jest w niej zakochany tak samo, jak wtedy, kiedy się poznali.

Jill Biden mówi o sobie, że jest „dożywotnią edukatorką”. Ma dyplomy kilku uniwersytetów, doktorat i profesurę w Northern Virginia Community College, uczy angielskiego i nie zamierza tego zaniechać. Amerykańska tradycja nie przewiduje, by pierwsza dama pracowała zarobkowo, nie zakłada też, że należy płacić jej pensję za pełnienie obowiązków u boku męża. Jill Biden już raz złamała tradycję, kiedy nie porzuciła pracy będą drugą damą Ameryki. Jak napisała na Twitterze: „Nauczanie nie jest tym, czym się zajmuję. Jest tym, kim jestem”.

Ja i Joe nauczyliśmy się, że nie trzeba mieć wykształcenia medycznego ani naukowego, żeby nie być bezsilnym, stojąc z rakiem twarzą w twarz

Urodziła się w 5 czerwca 1951 roku w Hammonton w stanie Pensylwania. Dzieciństwo spędziła w kilkunastotysięcznym miasteczku Willow Grove, gdzie jej ojciec Donald C. Jacobs pracował w kasie oszczędnościowo-pożyczkowej. Rodzina ojca miała sycylijskie korzenie, nazwisko Giacoppa na Jacobs zmienił dziadek Donalda, by zasymilować się z amerykańskim otoczeniem. Matka nie pracowała, zajmowała się wychowaniem pięciu córek, z których Jill jest najstarsza. Rodzina nie należała do zamożnych, dlatego Jill już jako piętnastolatka pracowała w barze, a później próbowała sił w modelingu. Krótko po studiach pedagogicznych zaczęła uczyć angielskiego w szkole publicznej, później związała się z Delaware Technical & Community College, gdzie zrobiła doktorat. „Od najmłodszych lat wiedziałam, że chcę własnych pieniędzy, własnej tożsamości i własnej kariery” – mówiła już jako druga dama Ameryki.

Johnny Louis/Getty Images

Jill i Joe Bidenowie pobrali się w 1977 roku, wychowali synów Joe i córkę, która urodziła się w 1981 roku. Ashley jest pracownicą społeczną, Hunter prawnikiem, a Beau był prokuratorem generalnym w Delaware i zmarł na raka mózgu w 2015 roku. „To było całkowicie wstrząsające. Moje życie zmieniło się w jednej chwili. Przez cały czas trwania jego choroby wierzyłam, że będzie żył. Aż do momentu, w którym zamknął oczy” – wspomina te wydarzenia.

Jill Biden towarzyszyła mężowi we wszystkich potyczkach w drodze o władzę – podczas nieudanych starań o nominację prezydencką w 1988 roku i podobnej kampanii w 2008 roku. W 2004 roku była bardzo przeciwna, kiedy jej mąż rozważał walkę o urząd prezydenta: „Siedziałam nad basenem w kostiumie kąpielowym. Nerwy mi puściły. Napisałam NIE na brzuchu markerem i przeszłam przez pokój, w którym trwało spotkanie na ten temat” – wspomina. Kampania w 2008 roku zakończyła się propozycją wiceprezydentury. Jill, jako druga dama, nie przestała wykładać w college′u. Nie pozwoliła na specjalne traktowanie – korzystała ze wspólnego pokoju nauczycielskiego, dbała, by ochroniarze nosili dyskretną garderobę i starała się nie stresować studentów swoim stanowiskiem. Kiedy pytano ją, czy jest żoną wiceprezydenta, miała podobno odpowiadać, że jest jego krewną.

Wielokrotnie zabierała głos na temat sytuacji nauczycieli w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza tych, którzy pracują w szkołach publicznych. „Chcę, by bardziej szanowano nauczycieli i ich wkład w nasze społeczności. Chcę pomóc wznieść ich pracę wyżej” – jak tłumaczyła, nauczyciele często kupują materiały z własnych oszczędności, mało zarabiają i mają problemy z ubezpieczeniem zdrowotnym.

Lata kadencji jako drugiej damy był dla niej czasem wielu działań społecznych. Po śmierci pasierba zainicjowała akcję pomocową Biden Cancer Initiative, a w ramach projektu Biden Breast Health Initiative w Delaware przeprowadzono akcje edukacyjne wspierające diagnostykę i profilaktykę nowotworów, zwłaszcza piersi. W Delaware projekt objął ok. 10 tysięcy uczennic szkół średnich. Jill podjęła te działania, kiedy cztery z jej bliskich przyjaciółek zachorowały na raka piersi. Jak mówi, „ja i Joe nauczyliśmy się, że nie trzeba mieć wykształcenia medycznego ani naukowego, żeby nie być bezsilnym, stojąc z rakiem twarzą w twarz”.

Nauczanie nie jest tym, czym się zajmuję. Jest tym, kim jestem

Podczas prezydentury Baracka Obamy była odpowiedzialna za promowanie college’ów, a razem z Michelle Obamą zaangażowały się w akcje wspierania żołnierzy. W 2012 roku Jill napisała książkę „Don’t Forget, God Bless Our Troops” („Nie zapomnij, niech Bóg ma w opiece naszych żołnierzy”), która jest opartą na faktach historią jej rodziny. Razem z Michelle Obamą zainicjowały projekt „Joining Forces”, który cały czas zajmuje się pomocą dla weteranów, żołnierzy, pracowników cywilnych i ich rodzin. „Jako córka sygnalisty z czasu II wojny światowej i matka majora Beau Bidena widziałam blizny, które powstają podczas służby wojskowej. Zbyt wielu weteranów cierpi, kiedy szuka swojego miejsca na nowo. Musimy opowiadać dalej ich historie” – mówiła w jednym z wystąpień.

Miesiące pandemii poświęciła na szkolenia z nauczania zdalnego i zabierała głos w sprawie kondycji ludzi w tym czasie: „To trudne dla dzieci, które chcą powrotu do normalności i przyjaciół. Trudne dla rodziców, którzy żonglują pracą i rodzicielstwem. Trudne dla nauczycieli, którzy chcą wrócić do pracy bardziej niż cokolwiek innego. Wiem, że to trudne dla mnie” – mówiła w jednym z wystąpień.

Jill Biden jest także zapaloną biegaczką. W 1998 roku ukończyła Maraton Marine Corps. W 2010 roku biegała 5 mil 5 razy w tygodniu. Pytana o to, jak sobie radzi ze stresem kampanii wyborczej i pandemii, Jill Biden wymieniła ruch i czytanie książek: „Jestem wielką zwolenniczką ćwiczeń, które pozwalają na nową przestrzeń w głowie. Codziennie pomagają mi zaczynać dzień pozytywnie. Uważam, że to świetna recepta na stres„.

Na semestr letni wzięła urlop na uczelni, by wesprzeć męża w starciu z Donaldem Trumpem. W czerwcu wydała o nim książkę, gdzie opisała Joe Bidena jako „odważnego i śmiałego”, ale też „małego chłopca, który się jąkał”. Obserwatorzy amerykańskiej sceny politycznej nie mają wątpliwości, że udział Jill podczas kampanii bardzo pomógł prezydentowi-elektowi, a jej aktywność zawodowa i otwartość na sprawy społeczne zjednała przychylność kobiecego elektoratu.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: