Przejdź do treści

„Każda roślina jest cenna i użyteczna. Dotyczy to również tych uznawanych za niepożądane na trawnikach czy w ogrodach”

Kaja Nowakowska i Małgorzata Ruszkowska. Zdj: archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Bardzo lubię obserwować, kiedy w trakcie trwania warsztatów dla uczestników otwierają się nowe, nieznane przestrzenie i jak zaskoczenie przechodzi w radość i coraz większą ciekawość, potrzebę głębszego zanurzenia się w świat zapachów – mówi Kaja Nowakowska, która wspólnie z Małgorzatą Ruszkowską tworzy duet Mead Ladies.  

Marta Chowaniec: Na warsztatach tworzenia naturalnych, autorskich perfum zapraszają panie uczestników do ogrodu. Co w nim rośnie i rozkwita?

Kaja Nowakowska: Zioła, kwiaty, drzewa, warzywa i owoce. Od razu zaznaczam, że nie przepadam za słowem chwasty. To określenie pejoratywne, które stworzyli rolnicy i ogrodnicy w odniesieniu do roślin, które im przeszkadzają. Z mojego punktu widzenia każda roślina jest cenna i użyteczna. Dotyczy to również tych popularnie uznawanych za niepożądane na trawnikach czy w ogrodach. Ich też używamy do naszych perfum. Bardzo ciekawym surowcem perfumiarskim jest, popularna na naszych łąkach, dzika marchew. Ma biały, a nie pomarańczowy korzeń, i kwiaty podobne do marchwi uprawnej. To gatunek rodzimy a my używamy w naszych perfumach wyekstrahowanych z jej kwiatów i nasion aromatycznych olejków. W ich charakterystycznym zapachu można odnaleźć nuty anyżu, selera (marchew pochodzi z rodziny selerowatych) i kminku. Nazwa całej rodziny nie oddaje niestety całego piękna i romantyzmu większości jej przedstawicieli.

Kaja Nowakowska i Małgorzata Ruszkowska. Zdj: archiwum prywatne

Małgorzata Ruszkowska: Nie zapominamy też oczywiście o porostach, które w perfumiarstwie odgrywają ważną rolę – ich ziemisto-paprociowe nuty stanowią w botanicznych zapachach niepowtarzalne akcenty. Do moich faworytów należy także, podobnie jak dzika marchew, roślina z rodziny selerowatych – pasternak. Jego nasiona zbierane w słoneczny dzień i roztarte na dłoni to absolutna eksplozja lata.

Jakie rośliny lubią panie najbardziej w swoim ogrodzie?

M: Po pierwsze, niestety, nie mamy ogrodu, który uprawiamy, za to buszujemy po dzikich ogrodach matki natury. Mamy więc ogromny wybór roślin o każdej porze roku. No i – co też ważne – ich niewiarygodną zmienność. I ja właśnie tę zmienność lubię najbardziej – trudno mi mówić o roślinach ulubionych. Na pewno obie bardzo lubimy wiązówkę błotną, która jest nawet w naszym logo.

"Mam wrażenie, że nowocześni ludzie widzą w olejkach coś czarodziejskiego

K: A ja myślę, że takie pytanie jest okrutne (śmiech). Kiedy prowadzę warsztat co chwila zdarza mi się mówić: a teraz moja ulubiona roślina – i nagle okazuje się, że jest ich już ponad sto! Tak naprawdę chyba nie ma rośliny, której bym nie lubiła. Szczególną sympatią darzę rośliny produkujące aromatyczne żywice przydatne w pefrumiarstwie, np. pistację kleistą produkującą  mastyks. Pistacja kleista pochodzi m.in.z greckiej wyspy Chios i nie występuje w naszym kraju. Jej żywica jest delikatna, przyjemna, lekka (to chyba jedna z najdelikatniejszych zapachowo żywic)  ale bardzo trudno dobrze opisać jej aromat, trzeba go poczuć samemu, żeby zrozumieć o co mi chodzi.

Zapach to delikatna materia i tyle upodobań zapachowych, ile nas stąpa po ziemi. Znam osoby, które nie lubią zapachu róży czy kawy w perfumach oraz takie, które je uwielbiają. Kwestia gustu, a z gustami trudno dyskutować. Inne są nasze skojarzenia, wspomnienia czy historia zapachowa, które składają się na to, jak odbieramy świat zapachów. Sama nie nie przepadam za zapachem wanilii, który jest zwykle raczej lubiany, za to ubóstwiam takie zapachy jak wetiwer, paczula czy cedr – zapachy, które kojarzą mi się z drzewami, ziemią, dzieciństwem na wsi.

M: Oj, tak, zdecydowanie – zapachy to cząstki pamięci, mnóstwo emocji, tych dobrych i nieprzyjemnych. Generalnie – intensywność odczuć, dlatego są dla nas tak bardzo ważne. To one jako pierwsze informują nas o przyjemności albo o niebezpieczeństwie. Często jest tak, że jeśli jakiegoś zapachu nie lubimy, wiąże się on z substancjami, które działają na nas źle – np. powodują migreny.

Jakie jest pań podejście do zapachów?

M: Powiedziałyśmy na ten temat już chyba sporo (śmiech). Zapachy to taka podstawa. Jednym ze zmysłów, bez którego nie mogłybyśmy pracować, jest zmysł węchu. Chyba nie przesadzę, mówiąc, że jest on  dla nas bazą, jest potrzebny jak woda, ogień, powietrze.

Kaja Nowakowska i Małgorzata Ruszkowska. Zdj: archiwum prywatne

K: Podchodzimy do zapachów botanicznie, całościowo, lokalnie, uwzględniające sezonowość i zmiany zachodzące w okresie wegetacyjnym. Używamy całych roślin albo konkretnych organów pozyskiwanych o różnych porach roku. Staramy się wydobyć z nich wszystko, co najlepsze, i niczego nie marnować. Nie usiłujemy wyekstrahować  pojedynczych substancji, tak jak w tradycyjnym i współczesnym perfumiarstwie. Bazujemy na substancjach naturalnych. Olejki eteryczne kupujemy, ale większość ekstraktów, intraktów, tinktur i absolutów wykonujemy same. Czasem lepiej się sprawdzają wyciągi alkoholowe, czasem ekstrahujemy je innymi rozpuszczalnikami. Praca nad perfumami przypomina trochę alchemię albo czary (śmiech) i daje wiele satysfakcji.

Zawodowa wiedźma

W betonowej Warszawie znajdują panie te wszystkie rośliny?

K: W mieście albo w jego okolicach znajdujemy ich naprawdę dużo. Warszawa wcale nie jest tak betonowa jak wielu ludziom się wydaje. Nie trzeba wyjechać do Puszczy Białowieskiej czy w Bieszczady, żeby nazbierać naręcza kwiatów, ziół czy znaleźć cenne pod względem perfumeryjnym drzewa. Bardzo dużo roślin o ciekawych zapachach rośnie w mieście. Już niedługo pojawią się ożywicowane pąki topoli, które mają przepiękny i niepowtarzalny aromat. Poza tym bluszczyk kurdybanek, lekko cytrynowe młode liście brzozy, krwawnik, pasternak. Mogłabym tak wymieniać długo. Ale nie ograniczamy się tylko do dzikich roślin. Nasze kuchenne szafki i szuflady z przyprawami też mogą posłużyć nam jako inspiracja.

Trzeba być odważnym, żeby tworzyć własne perfumy?

K: Trzeba się odważyć. Nie wiem, czy bardzo, czy trochę, żeby zrobić ten pierwszy krok (śmiech). Nie da się wstać rano i ot tak skomponować własnych, idealnych perfum. Do tego potrzebna jest chociaż podstawowa wiedza, jak łączyć różne zapachy, aby po prostu ładnie pachniały i uzyskana kompozycja była trwała oraz harmonijna. Ale jest to kwestia doświadczenia i ciągłego ćwiczenia umiejętności praktycznych oraz poszerzania wiedzy teoretycznej. No i trzeba kiedyś po prostu zacząć i liczyć się z tym, że będziemy początkowo popełniać błędy. Dla mnie  na przykład bardzo trudnym olejkiem do łączenia w perfumach jest nadal olejek sosnowy. Dodawanie olejku różanego do perfum też zresztą bywa karkołomne i nie takie proste, jak mogłoby się wydawać na początku.

M: Chyba rzeczywiście w pracy kreatywnej potrzebny jest ten element „odwagi” – to żadna brawura, rzucanie się w przestworza bez spadochronu, tylko po prostu otwartość na nowe. Wiele osób jej nie ma. No i to także otwartość na porażkę – warto pamiętać, że nasze pierwsze zapachy właściwie nigdy nie są udane. Jeśli ktoś zaczyna się bawić w ich tworzenie, powinien z każdej kompozycji odlewać odrobinę i oznaczać fiolkę datą. Wówczas łatwo zobaczyć rozwój. A to dodaje… odwagi (śmiech)

kobieta

Kim są zatem ci odważni ludzie, którzy przychodzą do was na warsztaty perfumiarskie?

K: Są to osoby w bardzo różnym wieku, zajmujące się przeróżnymi rzeczami w życiu ale takie które są zainteresowane nową wiedzą i lubią wykonywać rzeczy własnymi rękoma. Chcą poczuć moc sprawczą. Teraz wszystko można kupić gotowe, często trzeba polegać na sklepach i na tym, co nam może dać przemysł. Trudno znaleźć w tym wszystkim coś skrojonego do indywidualnych potrzeb. Jest zupełnie inaczej, kiedy można wykonać rzeczy samemu od początku do końca, mieć kontrolę i nadzorować osobiście cały proces tworzenia. To bardzo fajnie uczucie. Bywają u nas też alergicy, którzy mają problem z oferowanymi w sklepach produktami. Nie mogą znaleźć nic czego mogliby spokojnie używać. Dla nich nasze warsztaty to okazja do wyjścia z tej często trudnej sytuacji. Nagle mogą sami decydować, co dokładnie znajdzie się w ich buteleczce czy słoiczku. Są też osoby, którym nie odpowiadają perfumy oferowane w sklepach, czują, że są sztuczne, szukają czegoś innego i u nas mogą to znaleźć. Na co dzień mało skupiamy się na zapachach, a raczej nie dajemy tym zapachom dojść do głosu. Wiemy, jak pachnie mydło czy szampon, ale nie zdajemy sobie sprawy, jak sztuczne, niemające wiele wspólnego z naturą są to aromaty. Tutaj robimy ćwiczenia z zapachów. Z początku zwykle króluje zdumienie, a nawet zmieszanie, kiedy okazuje się, że wcale tak dobrze ich nie rozróżniamy albo kiedy te naturalnie występujące, roślinne zapachy okazują się dla nas właśnie dziwniejsze niż te drogeryjne. Bardzo lubię obserwować, kiedy w trakcie trwania warsztatów dla uczestników otwierają się nowe, nieznane przestrzenie i jak zaskoczenie przechodzi w radość i coraz większą ciekawość, potrzebę głębszego zanurzenia się w świat zapachów.

Jakie zapachy lubią panie szczególnie zimą?

M: Ja chyba nie dzielę zapachów na zimowe i letnie – w moim przypadku większą rolę odgrywa forma. Latem będzie to raczej puder zapachowy, w zimniejsze dni – woda toaletowa. Na wieczór – zazwyczaj perfumy, chyba że siedzę nad rzeką – wówczas pachnę cytronellą i eukaliptusem cytrynowym, bo one odstraszają komary (śmiech). Uwielbiam takie dziwaczne nuty, jak np. buchu czy bukko brzozowe. I one są dla mnie na ten moment ważne o każdej porze roku. Nigdy, przenigdy, nawet jako nastolatka, nie używałam zapachów lubianych powszechnie, jak hit lat 90. Green Tea Elizabeth Arden czy Vanilla Fields – matko, pachniało tym pół świata!

K: Moje ulubione zimowe zapachy są zwykle cięższe niż wiosenne czy letnie, ale lubię kiedy mają jednocześnie energetyzujące aromaty, takie jak: klementynka, werbena, rozmaryn czy jałowiec. Do tego nuty mojego ukochanego wetiweru i żywic, np. wspomnianego już wcześniej mastyksu. Czasem z dodatkiem kwiatów. Takie zapachy podnoszą mnie zimą na duchu i pozwalają utrzymać dobry nastrój. Ale nie ma uniwersalnego przepisu na najlepsze zimowe perfumy. Każdy musi go odkryć sam dla siebie i w tym właśnie pomagamy na naszych warsztatach.

Mead Ladies to Kaja Nowakowska i Gosia Ruszkowska. Kaja jest biolożką i pracuje w laboratorium, natomiast Gosia ukończyła etnologię, a teraz pracuje jako przewodniczka po Warszawie, dziennikarka i redaktor. Ich drogi przecięły się w 2015 roku. Szybko zawiązały nić porozumienia prywatnie i zawodowo. Projekt Mead Ladies zaczęły skromnie – od spacerów botanicznych dla dzieci. Wspólna Pasja szybko przerodziła się w różnorodne i coraz bardziej spektakularne przedsięwzięcia. Dziś obejmuje działalność pracowni, liczne warsztaty, udział w dużych imprezach firmowych i zloty zielarskie. Kaja i Gosia zdążyły już wydać także dwie książki, w których podobnie jak na warsztatach obnażają tajemnice świata roślin. Są to: ,,Dzikie smaki. Kuchnia zwariowanego zbieracza roślin” oraz ,,Dzikie kiszonki i inne fermentacje”.

www.meadladies.pl
https://www.facebook.com/meadladies/

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: