Przejdź do treści

„Miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą, bo moja twarz płonie”. Autorka bloga Nieekspertka o zaczerwienieniu twarzy, które było oznaką i powodem stresu

Kobieta z kwiatami w ręce
„Miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą, bo moja twarz płonie”. Autorka bloga Nieekspertka o zaczerwienieniu twarzy, które było oznaką i powodem stresu / Rawpixel
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Myśl, że będę z grupą ludzi, podczas gdy moja twarz zaleje się czerwienią, a ja zamienię w buraka, pozbawiała mnie miłych chwil i przysparzała mnóstwo stresu, złości i łez” – wyznaje Alicja, autorka bloga Nieekspertka. Jeśli masz problem z zaczerwieniami z powodu stresu, spożycia alkoholu czy wysiłku fizycznego, koniecznie przeczytaj ten artykuł. Wiedz, że nie jesteś sama! 

Czerwona oznaka stresu i zawstydzenia

Jak wyznała autorka bloga Nieekspertkaprzez długie lata mocno czerwieniąca się skóra twarzy była jej utrapieniem.

Czerwono-krwiste rumieńce pojawiały się na moich policzkach oraz szyi podczas wysiłku, w sytuacjach stresowych, w momentach zawstydzenia, po wypiciu alkoholu, przy zmianie temperatur i wielu innych. Wstyd związany z czerwienieniem się był potężny. Tak bardzo, że gdy musiałam podczas upalnego dnia jechać autobusem bez klimy, na samą myśl byłam zestresowana i spocona” – pisze na swoim profilu na Instagramie.

Przyznaje, że wpadła w błędne koło. Miała wrażenie, że „wszyscy na nią patrzą, bo jej twarz dosłownie płonie”. Gdy przyjeżdżała do pracy, potrafiła zamknąć się w łazience, płakać, przykładać do twarzy wszystko, co było chłodne i nie wychodzić stamtąd do momentu, gdy poczuła, że już może. A to czasem trwało 2-3 godziny. Spóźniała się do pracy, a bywało, że w ogóle do niej nie przychodziła, bo psychicznie nie była w stanie.

Lęk w czasach pandemii / rawpixel

Utrata pewności siebie

Jak podkreśla Nieekspertka, zaczerwienienia odbierały jej pewność siebie i swobodę spędzania czasu, bo niejednokrotnie odmawiała znajomym, gdy oferowali wspólne wyjście na siłownię albo rower.

Myśl, że będę z grupą ludzi, podczas gdy moja twarz zaleje się czerwienią, a ja zamienię w buraka, pozbawiała mnie miłych chwil i przysparzała mnóstwo stresu, złości i łez. Nie cierpiałam też momentów, gdy mama mówiła mi, że taką mam urodę albo jakaś ciocia zachwycała się moimi 'rumianymi policzkami’, albo gdy ktokolwiek zwracał na to uwagę” – wyznaje.

Jak pisze, miała ochotę zapaść się wtedy pod ziemię, a stres tylko potęgował rumieńce. Dodaje, że po latach czerwienienie zminimalizowało się u niej o 80 procent, więc praktycznie zniknęło. Ale wciąż ma w pamięci niemiłe komentarze i negatywne emocje, które wyzwalało. Dlatego postanowiła poruszyć ten temat. Temat, o którym mówi się niewiele. A nawet stanowczo za mało!

Do dzisiaj pokutuje to, że główną rolą kobiety jest dbanie o dom

Dziewczyny odpowiedziały na post blogerki

Jak się okazało, reakcja na stres w postaci rumieńców na twarzy i szyi to problem wielu kobiet. Tylko do tej pory niewiele z nich o tych mówiło. Teraz blogerka poprzez swój post otworzyła im drogę do tego, żeby rozpocząć dyskusję na ten temat.

„Tak, to też o mnie. I wkładam bardzo dużo czasu i energii w to, żeby na mojej twarzy nie było widać tych zaczerwienień i często nic to daje. Mocno kryjące podkłady robią mi krzywdę, ale i tak są lepsze niż perspektywa wyjścia na ulicę bez make-up’u. Lato to dla mnie mordęga pod tym względem” – pisze jedna z jej obserwatorek.

Inna dodaje, że wstyd związany z zaczerwieniami sparaliżował ją do tego stopnia, że zrezygnowała z aktywności fizycznej. Nigdy nie zapisałam się na siłownię (a zawsze chciałam), bo przy minimalnym wysiłku jestem bardzo czerwona – pisze.

„Najgorsze dla mnie były komentarze ludzi: 'Coś ci się stało? Dobrze się czujesz?’, 'Dlaczego jesteś taka czerwona?’. Przez to zaczęłam przykrywać twarz podkładem, komentarze się skończyły, ale ja nadal nie czułam się ze sobą dobrze” – wyznaje jedna z internautek.

Zaczerwienienia na twarzy pojawiające się pod wpływem stresu, wysiłku czy po spożyciu alkoholu to co prawda niepowszechny, ale całkowicie naturalny objaw. Żeby nie wprawić osoby, która się mierzy z tym problemem, w jeszcze większe zakłopotanie, lepiej ugryźć się w język. Nawet jeden komentarz, który może wydać się nam niewinny, może zapaść w pamięć i sprawić, że ciężko będzie jej się pokazać publicznie.

istockphoto.com

Nieekspertka – kim jest?

Nieekspertka to blog, który jak mówi jego autorka Alicja, powstał z potrzeby dzielenia się jej drogą do odnalezienia życiowego balansu.

„To miejsce, w którym będę szukać sposobów na to, by żyć w zgodzie ze sobą czyli wolniej i łagodniej. Wszystko, o czym tu przeczytasz, jest składową moich doświadczeń, wiedzy zdobytej z książek, rozmów, z internetu. Czyli po prostu z życia. Nie jestem ekspertką, po prostu spisuję to co czuję i czego doświadczam” – tak sama go opisuje.

Autorka bloga jest aktywna w mediach społecznościowych. Jej konto na Instagramie śledzi ponad 3 tys. osób.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Przez długie lata moim utrapieniem była mocno czerwieniąca się skóra twarzy. Czerwono-krwiste rumieńce pojawiały się na moich policzkach oraz szyi podczas wysiłku, w sytacjach stresowych, w momentach zawstydzenia, po wypiciu alkoholu, przy zmianie temperatur i wielu innych. Wstyd związany z czerwienieniem się był potężny. Tak bardzo, że gdy musiałam podczas upalnego dnia jechać autobusem bez klimy, na samą myśl byłam zestresowana i spocona. To zresztą było błędne koło. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą, bo moja twarz dosłownie płonie. Jak już dojechałam do celu, czyli na przykład do pracy (czasy gdy dorabiałam podczas szkoły więc głównie jakieś knajpy) to potrafiłam zamknąć się w łazience, płakać, przykładać do twarzy wszystko co było chłodne i nie wychodzić stamtąd do momentu gdy poczułam, że mogę, co czasem mogło trwać 2-3h. I tak, spóźniałam się do pracy, a czasem w ogóle nie przychodziłam, bo psychicznie nie byłam w stanie. Ta reakcja mojego ciała odbierała mi pewność siebie, swobodę spędzania czasu, bo niejednokrotnie odmawiałam znajomym gdy na przykład oferowali, zwłaszcza w lecie, wspólne wyjście na siłownie albo rower lub byśmy jechali autobusem albo autem. Ta myśl, że będę z grupą ludzi podczas gdy moja twarz zaleje się czerwienią, a ja zamienię w buraka, pozbawiała mnie miłych chwil i przysparzała mnóstwo stresu, złości i łez. Nie cierpiałam też momentów gdy mama mówiła mi, że taką mam urodę albo jakaś ciocia zachwycała się moimi ‚rumianymi policzkami’ albo gdy ktokolwiek zwracał na to uwagę, już nie ważne nawet co mówił, sam fakt, że to komentował. Miałam ochotę zapaść się wtedy pod ziemię, a stres oczywiście potęgował rumieńce. Po latach pracy, która była składową wielu działań i czynników czerwienienie zminimalizowało się o jakieś 80 procent więc jak dla mnie to praktycznie zniknęło. Napiszę o tym jutro post. Dzielę się tym, bo nie widziałam jeszcze by ktoś poruszał ten temat, a jakże często, gdy wydaje mi się, że jestem z jakimś zmaganiem sama okazuje się, że to nieprawda i jest was wiele. Dlatego tutaj możemy sobie porozmawiać. Jest tu ktoś w podobnej sytuacji? #szczerzepisząc #rumieńce #skóra #czerwonepoliczki #czerwienićsię #burak

Post udostępniony przez alicja (@nieekspertka)

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.