18.09.2019
7 min.
To był zwyczajny, marcowy poranek 2018 roku. Natalia Kilar-Błażejowska dziesięć dni wcześniej wróciła ze szpitala do domu z nowo narodzoną córeczką Ingą. Zeszła do kuchni, żeby zrobić sobie kawę i przygotować posiłek dla starszej wówczas 3-letniej Oli. Nagle butelka z ciepłym mlekiem wypadła jej z rąk. W tym samym momencie z zakupów wrócił mąż.
– Spytał, czy wszystko ze mną w porządku – wspomina Natalia. – Nie wiedziałam o co mu chodzi, usiłowałam wyjaśnić, że to drobiazg, każdemu się może zdarzyć. Jednak całe szczęście nie dał się zwieść moim tłumaczeniom. Tym bardziej, że poprzedniego wieczoru potwornie bolała mnie głowa. Mówiłam do niego bełkotliwie, zauważył też, że kącik ust zaczął wyraźnie opadać w dół. Szybko zadzwonił po pogotowie. Co było dalej, nie pamiętam – dodaje.
Diagnoza lekarki z pogotowia była jednoznaczna: 30-letnia Natalia właśnie przeszła udar mózgu. Dlatego błyskawicznie wezwała helikopter, który przetransportował chorą do szpitala we Wrocławiu.
Udar to zaburzenie neurologiczne. Następuje wskutek nagłego odcięcia dopływu krwi do mózgu, przez co przestaje ona transportować do całego organizmu, w tym mózgu – składniki odżywcze oraz tlen. Komórki mózgowe ulegają uszkodzeniu lub zniszczeniu i nie są w stanie prawidłowo funkcjonować. Udar mózgu jest bardzo groźny: naukowcy szacują, że dozna go co szósta osoba na świecie.
Prognozy opublikowane w międzynarodowym raporcie organizacji Stroke Alliance for Europe „Udary mózgu. Skala problemu” wskazują, że w ciągu najbliższych 20 lat można spodziewać się niemal 35-procentowego wzrostu liczby udarów w krajach Unii Europejskiej. Jako powody alarmistycznych przewidywań wymienia się tam między innymi złe odżywianie, nadwagę, brak aktywności fizycznej czy wysoki poziom cukru we krwi. Niepojący jest także fakt, że rośnie odsetek udarów wśród osób w młodym wieku.
– Najczęstszą przyczyną udarów mózgu u młodych ludzi są między innymi zaburzenia krzepnięcia krwi, tzw. koaguloapatie wynikające z niedoboru białek – tłumaczy prof. Bogusław Paradowski, neurolog.
To właśnie zaburzenia krzepnięcia krwi stały się powodem udaru mózgu u Natalii. – Lekarze orzekli, że w moim przypadku do udaru doszło z powodu zespołu antyfosfolipidowego – podkreśla 30- latka.
Zespół antyfosfolipidowy należy do układowych chorób tkanki łącznej. Występuje około 3,5 raza częściej u kobiet niż u mężczyzn i może prowadzić do zakrzepicy, czyli do zamknięcia lub ograniczenia przepływu w naczyniach zaopatrujących w krew tkankę mózgową. Powstaje wówczas udar niedokrwienny mózgu.
Natalia trafiła na OIOM, gdzie natychmiast po wykonaniu niezbędnych badań poddano ją specjalistycznemu zabiegowi zwanemu trombektomią. – Im wcześniej pacjent po udarze trafi do oddziału udarowego tym większe ma szanse na wyzdrowienie – zaznacza neurolog. – Obecnie dysponujemy dwiema metodami leczenia. Jedną jest dożylne podanie leku rozpuszczającego zakrzep, drugą metodą jest zastosowanie trombektomii mechanicznej. To udrożnienie zatkanego naczynia i przywrócenie prawidłowego krążenia krwi w mózgu. Metody te likwidują często objawy porażenia lub niedowładu oraz zmniejszają ryzyko niepełnosprawności.
– Uratował mnie nie tylko mąż, który wezwał pomoc – analizuje Natalia. – Moim sprzymierzeniem był również czas. Tłumaczyli mi potem, że im szybciej chory trafi w ręce specjalistów, tym rokowania są lepsze.
W Polsce chorzy z udarem niedokrwiennym, który występuje u 85 procent chorych, mają w opiece zdrowotnej zielone światło, gdyż opieka nad nimi jest sprawnie zorganizowana: pogotowie ratunkowe przywozi pacjenta na SOR szpitala z oddziałem udarowym. Tam wykonuje się tomografię komputerową głowy i inne badania. Wówczas lekarze decydują: podać leki dożylnie czy poddać pacjenta zabiegowi trombektomii. Od wystąpienia objawów udaru nie może jednak upłynąć więcej niż 4,5 – 6 godzin.
Choć Natalia leżała na OIOM-mie przez tydzień, niczego z tamtego czasu w 2018 roku nie pamięta. – No, może oprócz bólu – przypomina sobie. – Potwornie bolało mnie dosłownie wszystko. Potem mąż mi opowiadał, że nie dawałam się dotknąć, bo dosłownie wyłam z cierpienia. Na szczęście udar Natalii nie był z tych najgroźniejszych w skutki.
– Konsekwencje udaru są różne, zależą między innymi od tego, w którym miejscu i w której półkuli mózgu dojdzie do niedrożności naczynia krwionośnego – tłumaczy prof. Paradowski. – Skutkiem udaru może być na przykład porażenie lub niedowład połowiczy kończyn utrzymujący się do końca życia, a także zaburzenia w polu widzenia czy trudności z utrzymaniem równowagi. Udar najczęściej powoduje ciężkie inwalidztwo. Czasem też zostawia po sobie zaburzenia mowy określane jako afazja,czyli niemożność formułowania słów i zdań oraz rozumienia mowy.
Profesor Bogusław Paradowski zaznacza, że ryzyko wystąpienia udaru zwiększa nadciśnienie, które często jest lekceważone i niewłaściwie leczone. A także nikotynizm, nadużywanie alkoholu i narkotyków, cukrzyca czy migotanie przedsionków. – Najlepiej stosować profilaktykę: prowadzić aktywny tryb życia, kontrolować ciśnienie tętnicze, stosować leki przeciwpłytkowe lub przeciwzakrzepowe – radzi neurolog. – A przede wszystkim dbać o dietę i wagę ciała.
Natalia, absolwentka kierunku „turystyka i rekreacja” na wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego opowiada, że udar wywrócił jej życie do góry nogami. – Przed nim pracowałam na etacie, zajmowałam się domem i córkami, jak każda kobieta – wspomina. – Prowadziłam aktywny tryb życia, uprawiałam siatkówkę i byłam sędzią tego pięknego sportu. Po udarze i miesiącach spędzonych w szpitalu w ogóle nie umiałam znaleźć się w codziennym życiu. Czułam się jak małe zagubione dziecko, które wszystkiego musi nauczyć się od nowa.
Mama Ingi i Oli opowiada, że nie zapomni swojej pierwszej od czasu choroby wyprawy do sklepu. – Na zakupy wybrałam się z mężem, bo żeby wyjść samodzielnie musiało upłynąć jeszcze dużo czasu. To było dość traumatyczne przeżycie, bo mój mózg został dosłownie zaatakowany ogromem bodźców: światłami, zapachami, odgłosami. Z trudem sobie z tym poradziłam.
Jednak Natalia nie poddawała się i z pomocą męża, mamy oraz teściowej wracała do codziennego funkcjonowania.
*
– Od udaru minął rok. Czuję się coraz lepiej, ale nie byłoby to możliwe bez wspaniałych terapeutów, zarówno w tych szpitalnych, jak i w ośrodku, w którym ciągle się rehabilituję – mówi Natalia – Starsza córka dużo rozumie i bardzo mi pomaga, choćby w przewijaniu i ubieraniu Ingi. Ola wciąż pyta, kiedy będziemy mogły razem biegać po parku i jeździć na wycieczki rowerowe. Na razie to niemożliwe, bo jedną rękę wciąż mam bezwładną. Ale wierzę, że nadejdzie taki dzień, kiedy odzyskam pełną sprawność, wezmę je obie na ręce i będę taka jak dawniej, Najważniejsze jest to, żeby się nie poddawać.