Przejdź do treści

„Instagram sprawia, że wiele kobiet zamyka się na swoją seksualność. Czują się niewystarczające. A seks jest przecież o czymś innym!”. O projekcie „Sexperience” mówi aktorka Anna Karczmarczyk

Anna Karczmarczyk fot. Aleksander Ikaniewicz
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Zamiast pielęgnować w sobie żal do mam czy babek za to, że nie rozmawiały z nami o seksie, powinnyśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Przecież to jest nasz czas! – przekonuje aktorka Anna Karczmarczyk, która we współpracy z Fundacją Projekt Kobiety nagrywa podcasty pt. „Sexperience”.

 

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Łatwiej uprawiać seks niż o nim rozmawiać?

Anna Karczmarczyk: Niestety tak. Nadal żyjemy w światopoglądowych klatkach. Mimo że mamy XXI wiek, powielamy schematy naszych matek, babek i prababek. Owszem, współczesne 30-latki są wolne i odważne, ale niekoniecznie w sprawach związanych z seksem. Walczymy o swoje prawa, idee i priorytety, ale nie zabiegamy o siebie jako istotę cielesną, seksualną. Wydaje mi się, że nawet osoby, które regularnie uprawiają seks, wolą go praktykować niż o nim mówić.

Z czego to wynika? Ze wstydu, strachu przed reakcją partnerki czy partnera, a może zwyczajnie nie czujemy potrzeby, aby rozmawiać o seksie?

W naszym kraju seks służył przede wszystkim do celów związanych z płodnością. Przyjemność z niego płynąca miała dużo mniejsze znaczenie. Do tego dochodzi kwestia wstydu i braku umiejętności rozmowy. Często słyszę od znajomych, że u nich w domu o seksie w ogóle się nie rozmawiało. Ja miałam to szczęście, że seks nie był tematem tabu.

Jako 16-latka zagrałaś w filmie „Galerianki”, głośnym obrazie w reżyserii Katarzyny Rosłaniec, który poruszał tematykę zjawiska prostytucji wśród nastolatek. Doświadczyłaś po tym filmie zaczepnych zachowań?

Nie spodziewaliśmy się, że film będzie cieszył się tak dużym zainteresowaniem. Był wyświetlany kilka miesięcy dłużej, niż planowali producenci. Nagle zaczęło się dużo mówić o takim zjawisku jak sponsoring. Ludzie byli zszokowani, zdali sobie sprawę, że temat może dotyczyć ich najbliższych. Dla mnie, 16-letniej wtedy dziewczyny, był to dość trudny okres. Doświadczyłam prowokujących zaczepek, także z podtekstem seksualnym.

Jak sobie z tym radziłaś?

Zarówno mój ówczesny partner, jak i moi rodzice, podejmowali natychmiastowe reakcje na komentarze i prowokacje. Byli dla mnie tarczą ochronną. Gdybym nie miała ich wokół siebie, byłoby bardzo ciężko.

Dlaczego dziś tak mocno angażujesz się w projekty promujące edukację seksualną?

Ponieważ uważam, że seks jest bardzo ważną, lecz niedocenianą częścią naszego życia. Nie chodzi wyłącznie o seks z drugą osobą, ale o ukochanie siebie i swojej seksualności, zaakceptowanie jej i czerpanie z niej przyjemności. Dlatego uważam, że zamiast pielęgnować w sobie żal do mam czy babek za to, że nie rozmawiały z nami o seksie, powinnyśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Przecież to jest nasz czas! I nie zostawiajmy tego tematu na później, tłumacząc się dziećmi, pracą i innymi obowiązkami.

Podręcznik Michaliny Wisłockiej już dawno przestał wystarczać. Jak dziś, twoim zdaniem, powinna wyglądać edukacja seksualna?

Pamiętam, jak na wychowaniu do życia w rodzinie oglądałam, jak kobieta i mężczyzna kąpią się w miednicy. Dziś niby materiałów dotyczących edukacji seksualnej jest dużo więcej niż kiedyś, ale młodzież do końca nie wie, które źródła są wiarygodne. Często nastolatki znajdują nieprawdziwe informacje, a braki w ich wiedzy są ogromne. Cieszę się, że temat dostrzegła Anja Rubik, która wydaje fantastyczne książki o edukacji seksualnej. Dużo dobrego zrobiły seriale typu „Sex education”, dając przestrzeń na większą otwartość w rozmowach o seksie. Wprowadziły do naszego codziennego języka nowe słowa, jak np. wulwa.

O czym rozmawiacie w podcastach, które powstały w ramach projektu „Sexperience”?

Zaangażowałam się w projekt „Sexperience”, stworzony przez Fundację Projekt Kobiety, której jestem ambasadorką, aby czerpać, uczyć się i wspierać kobiety. W naszym podcaście mówimy o tym, że kobiety mogą, a nawet powinny lubić seks i to z wzajemnością. Potraktowaliśmy seks dogłębnie, a nie pobieżnie. Razem z dominami, striptizerkami, seksuologami, psycholożkami, trenerkami tantrycznymi wchodzimy do świata odartego z pruderii, wstydu i głęboko zakorzenionych blokad moralnych. Maksymilianowi Ławrynowiczowi, prezesowi Fundacji Projekt Kobiety, i mnie zależało na tym, aby pokazać seks jako obszar, który jest naszą codziennością, nad którą warto pracować. Dzięki temu możemy otworzyć się na rozmowy o seksie.

Przeseksualizowana przestrzeń wokół nas nie ułatwia rozmowy?

Nagie kobiety wciąż pojawiają się na wszelakich billboardach, ale nie robi to na nas takiego wrażenia jak kiedyś. Kobiety nadal są postrzegane i oceniane przez pryzmat wyglądu. Najpierw patrzy się na nasz biust i nasze nogi, a potem dostrzega całą resztę, więc czy ta przeseksualizowana przestrzeń, w której żyjemy, ułatwia nam rozmowę o seksie? Nie. Myślę, że wiele kobiet ona blokuje, onieśmiela, wyzuwa z ciekawości.

Tak dużo seksu wokół, a na widok sceny intymnej w filmie nadal często czujemy się nieswojo.

Tak, uczucie skrępowania może pojawić się, zwłaszcza gdy oglądamy film w grupie. W ogóle rozmowom o seksie często towarzyszą dziwne spojrzenia, tajemnicze uśmiechy. Nawet jeśli czujemy się dobrze w gronie przyjaciółek, o sprawach związanych z seksem rozmawiamy rzadko. A jeśli już taki temat się pojawi, rozładowujemy go żartem.

I rzadko kupujemy koleżankom wibrator. Pani to zrobiła. Jak zareagowały?

Były zaskoczone tym prezentem, ale później bardzo mi dziękowały. Na rynku jest mnóstwo sprzętu, który może nam pomóc poznać możliwości, jakie daje nam nasze ciało. W jednym z podcastów rozmawiam z założycielkami sklepu i fundacji Lula Pink, które zajmują się m.in. wprowadzeniem na polski rynek gadżetów erotycznych, również dla osób chorych czy niepełnosprawnych. Zwracamy uwagę na to, że seks może być także zabawą. Już samo oglądanie gadżetów, takich jak kulki gejszy, masażery intymne czy kajdanki, może być pretekstem do rozmowy o seksie.

Chcemy dać ludziom impuls do tego, aby docenili swoje ciało, zaczęli je eksplorować. Bo orgazm nie jest celem samym w sobie, lecz drogą do niego

Rozmawiacie też o tym, jak pozbyć się wstydu przed samą sobą. Jak to zrobić?

Okazuje się, że spora część kobiet nie widziała swoich narządów nawet w lusterku. A żeby wiedzieć, jakie mamy potrzeby, najpierw trzeba poznać swoje ciało. Dopiero wtedy będziemy mogli otworzyć się na seks. Okazuje się, że jednym z elementów terapii może być czytanie literatury erotycznej. Np. książka „50 twarzy Graya” rozbudziła pragnienia kobiet na całym świecie. Pamiętam, jak dziewczyny czytały tę książkę w metrze, z wypiekami na twarzy. Niektóre miały specjalne okładki! W tamtym czasie sklepy z gadżetami erotycznymi przeżywały boom.

Rzeczywiście, wtedy Polki i Polacy chętniej rozmawiali o seksie. Podcastami „Sexperience” chcecie osiągnąć podobny efekt?

Chcemy dać ludziom impuls do tego, aby docenili swoje ciało, zaczęli je eksplorować. Bo orgazm nie jest celem samym w sobie, lecz drogą do niego. Mam nadzieję, że osoby, które są w wieloletnich związkach, dzięki naszym podcastom spojrzą na swojego partnera czy swoją partnerkę inaczej niż do tej pory. Swoją seksualność można rozwijać w każdej relacji, nawet w długoletnich związkach. Nawet jeśli wydaje nam się, że wszystko o sobie wiemy. Poza tym w podcastach przekazujemy też konkretną dawkę wiedzy.

Dowiedziałaś się czegoś nowego o kobiecym ciele?

Zaskoczyło mnie, że kobiety mają napletek. To o tyle ważna informacja, że napletek może uniemożliwiać osiągnięcie orgazmu łechtaczkowego. Ale to nie jest tak, że kobieta nie może wówczas osiągnąć takiego orgazmu. Po prostu trzeba wtedy w inny sposób stymulować łechtaczkę. Ważne jest też to, aby wiedzieć, że każdy centymetr naszego ciała może być elementem seksualnym – kluczem jest poznanie swojego ciała.

To chyba element inteligencji seksualnej?

Inteligencja seksualna to też umiejętność dostrzegania i realizowania potrzeb – swoich i partnerów czy partnerek. Jej elementem jest też świadomość naszych granic – tego, czy je czujemy, czy potrafimy je postawić, aby mieć zapewnione poczucie bezpieczeństwa w seksie.

A co wyniosłaś dla siebie ze spotkania z dominami?

Lady Perse i Lady G chętnie wpuściły mnie do swojego świata. Dzięki nim zrozumiałam, dlaczego niektórzy ludzie potrzebują w swoim życiu dominy. Okazuje się, że relacja pan-sługa, podwładny-uległy, dla niektórych osób jest formą psychoterapii. Są różne rodzaje domin – od wanilii, czyli łagodnej, po dominę łączącą swoją pracę z tantrą, po dominę opierającą się na BDSM. Aby wziąć udział w seansie z dominą, trzeba spełnić określone kryteria. Niektórzy czekają na taki seans miesiącami.

Takie zachowania, jak gwizdanie, słowne zaczepki, prowokujące spojrzenia, są niedopuszczalne. To forma przemocy. Zapewniam, że może jej doświadczyć pani Krysia z małej wioski, jak i aktorka w stolicy

Rozmawialiście też o filmach erotycznych?

W jednym z podcastów była mowa o szwedzkiej reżyserce Erice Lust, która tworzy bardzo sensualne filmy dla kobiet. Moją gościnią była też dziewczyna, która zajmuje się burleską. Jej spektakle z elementami striptizu to awangardowe, artystycznie spektakle, dopracowane w każdym calu. Przypominające to, co prezentuje Dita Von Teese.

Z jakimi reakcjami spotyka się projekt „Sexperience”?

Podcasty są ogólnodostępne, można ich posłuchać m.in. na Spotify, Audiotece, czy Anchor oraz na stronie www.projekkobiety.pl Otrzymuję informacje zwrotne, że to duży plus, że można ich posłuchać w domowym zaciszu, bez spojrzeń innych ludzi. Mamy nastolatek dziękują za ten projekt. Mam nadzieję, że dotrzemy z nim do młodych dziewczyn, wychowanych na Instagramie, gdzie wszyscy wydają się idealni. Przez to wiele kobiet zamyka się na swoją seksualność. Czują się niewystarczające – i dla siebie, jak i dla partnera. A przecież seks jest o czymś innym! Seks jest o nas samych.

Ostatnio zabrałaś głos na temat wykorzystywania kobiet w miejscach publicznych. Co było impulsem?

Sama doświadczyłam molestowania w przestrzeni publicznej, w kinie. Byłam wtedy studentką. Gdybym wtedy wiedziała, jak dosadniej postawić granice, na pewno bym to zrobiła. Ale nie zareagowałam wystarczająco. Zależy mi na tym, aby kobiety w takich sytuacjach nie spuszczały głowy, ale prosiły o pomoc. Takie zachowania, jak gwizdanie, słowne zaczepki, prowokujące spojrzenia, są niedopuszczalne. To forma przemocy. Zapewniam, że może jej doświadczyć pani Krysia z małej wioski, jak i aktorka w stolicy.

Jak w takich sytuacjach możemy zareagować?

Zawsze sprawdza się zasada 5D. Dekoncentruj (odwróć uwagę sprawcy, np. upuszczając torebkę), Dołącz innych (np. w metrze poproś o pomoc współpasażerów), Dokumentowanie (nagraj incydent), Daj wsparcie po i Dojdź do głosu. I tego nam wszystkim życzę, aby nie brakowało nam odwagi, aby bronić swoich granic.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: