Katarzyna Płaza-Piekarzewska z córką na rękach Archiwum prywatne/ fot. Tolala

Położna Kasia o połogu: nie każda kobieta po porodzie lewituje

Poród obwarowany jest dużym skupieniem. Narodziny dziecka – w porównaniu do jego wychowania – to krótki czas, żeby nie powiedzieć, chwila. Oczywiście bardzo szczególna chwila, do której warto się przygotować, ale warto też wiedzieć, co jest później, co jest po porodzie – przyznaje Katarzyna Płaza-Piekarzewska. Położna i certyfikowana doradczyni laktacyjna, znana w sieci jako Położna Kasia, rozwiewa wszelkie wątpliwości na temat połogu i opieki okołoporodowej. Podpowiada, jak przygotować się do porodu, a także krok po kroku opisuje, co dzieje się z ciałem kobiety po urodzeniu dziecka.

Katarzyna Płaza-Piekarzewska swojego bloga założyła 11 lat temu, bo – jak wyjaśnia – na sali porodowej zauważyła, że kobiety dzielą się na takie, które odbyły kursy w szkołach rodzenia, ale też na takie, szczególnie z mniejszych miejscowości, które nie wiedzą zbyt wiele i są przerażone tym, co będzie się z ich ciałem działo. Z Kasią spotykam się w jednej z warszawskich kawiarni. Obok nas ludzie jedzą drugie śniadanie, a my rozmawiamy bez grama wstydu, bez odrobiny skrępowania o ważnym, ale też trochę marginalizowanym temacie, jakim jest połóg.

Marta Dragan: Poród jest straszny, ale to w kontekście połogu padają określenia takie jak „cichy zabójca”. Czy faktycznie jest tak źle?

Katarzyna Płaza-Piekarzewska, Położna Kasia: To kwestia bardzo dyskusyjna. Wypadkową tego, co będzie się działo po narodzinach, jest tak naprawdę to, co dzieje się w trakcie porodu i przed nim. Ważne jest samo przygotowanie, czyli sięgnięcie po odpowiednią literaturę, znalezienie porządnej szkoły rodzenia, poświęcenie czasu na zapoznanie się z tematem. Trzeba mieć jednak świadomość, że wszystkie wspomniane drogi edukacji mogą nam pomóc, ale nigdy nie będą odwzorowaniem naszej sytuacji 1:1. Zawsze to my finalnie musimy się zmierzyć z tym, jak się czujemy. Nie warto tkwić w przekonaniu, że jest kolorowo, że pierwsze dni macierzyństwa są łatwe, ale też nie warto napędzać się strasznymi opowieściami koleżanek, bo u każdej z nas ten połóg będzie wyglądał inaczej. Dla jednej to będzie coś strasznego, a dla innej sytuacja znośna.

Marta Dragan i Katarzyna Płaza-Piekarzewska rozmawiają o połogu i tym, co dzieje się po porodzie
Marta Dragan i Katarzyna Płaza-Piekarzewska / Archiwum Hello Zdrowie

Kobiety w ciąży często koncentrują się na porodzie i narodzinach dziecka a na tym, co będzie później nieco mniej. Z czego to wynika?

Sama zastanawiałam się nad tym długo i z czasem doszłam do wniosku, że kobiety w ciąży po prostu skupiają się bardziej na najbliższym do osiągnięcia celu. Najpierw czytają dużo o pierwszym trymestrze, mają dużo wątpliwości, dowiadują się, jakie badania specjalistyczne powinny wykonać, żeby sprawdzić, czy dziecko jest zdrowe. Później wkraczają w ten tzw. miodowy okres, czyli drugi trymestr, w którym czują się lepiej, więc śmielej przyjmują gratulacje, celebrują okres ciąży, a w trzecim trymestrze skupiają się na tym finale, czyli porodzie. Mam wrażenie, że czasem nawet jak chce się zakomunikować przyszłej mamie, że czeka na nią jeszcze coś więcej niż poród, to ona trochę zamyka się na tę wiedzę. Szczególnie te, które są w pierwszej ciąży i czują nadmiar informacji.

Co w tym połogu bywa trudne?

Na pewno zderzenie z cielesnością. Zaskoczeniem jest to, że na wyjście ze szpitala potrzebuje się ubrań ciążowych, a nie tych sprzed ciąży. Brzuch nie jest od razu płaski, bo macica potrzebuje czasu, żeby wrócić do pierwotnej wielkości. W 3-4 dobie po porodzie następuje nawał, czyli piersi są obolałe, twarde. Może pojawić się baby blues, który objawia się płaczliwością, smutkiem po okresie wzmożonej euforii, ale dla jasności – oczywiście nie każda kobieta po urodzeniu dziecka lewituje. Poza tym pojawiają się odchody połogowe, bo ciało się oczyszcza, chcąc wrócić do stanu sprzed ciąży. Porównałabym je do trochę silniejszej miesiączki. Na początku jest żywe krwawienie, czyli krew ma kolor bordowy, czasem mogą pojawić się skrzepy krwi. Później odchody przybierają ciemnobrązowy, żółtawy kolor, a następnie robią się białawe. Czas oczyszczania się organizmu będzie różny w zależności od tego, jaki miałyśmy poród. Ogólnie rzecz biorąc, można założyć, że trwa około 3 tygodnie. Przy cięciu cesarskim nieco krócej, bo macica jest wyłyżeczkowana po porodzie, więc tych odchodów siłą rzeczy jest mniej.

Odchody połogowe – kiedy jest jeszcze ok, a kiedy to już krwotok?

Jak już wspomniałam, sporadycznie mogą zdarzyć się skrzepy krwi, ale zaniepokoić nas powinno, jeśli się nasilają, czyli będą większe fragmenty tkanek. Jeżeli wydaje nam się, że zbyt często zmieniamy podpaski i mamy wątpliwości czy jest to norma czy nie, powinnyśmy pojechać na izbę przyjęć do szpitala położniczego, w którym rodziłyśmy i skonsultować to ze specjalistą. Sygnałem, że coś jest nie tak, jest również zapach odchodów, to znaczy, jeśli zaczynają się robić śmierdzące, czyli ich zapach wyraźnie odbiega od zapachu krwi miesiączkowej. Ewentualne gorączki również powinny być dla nas sygnałem ostrzegawczym. Jeśli poród odbył się siłami natury, to może być obolałe krocze. Jeżeli było nacięcie krocza, to jest obolała rana po nacięciu. Jeśli było cięcie cesarskie, to mamy ranę na brzuchu, o którą powinnyśmy dbać, którą powinnyśmy pielęgnować.

W jaką bieliznę i środki higieniczne kobieta powinna zaopatrzyć się na czas połogu?

Polecam wszystkie majtki poporodowe, ale te wielorazowe, bo one są bawełniane i w przeciwieństwie do tych jednorazowych z siateczki przepuszczają powietrze. Jestem zdania, że te jednorazowe flizelinowe majtki mogą więcej szkody wyrządzić niż pożytku. Można też kupić majtki bawełniane tylko rozmiar większe, bo mamy podpaskę poporodową.

Podpaska poporodowa – rozumiem, że to inna niż ta na okres?

Tak, wyglądają lekko koszmarnie i czasami panie chcą zamienić je na podpaski zwykłe, ale do szpitala przychodzimy z tymi poporodowymi. One nie mają takiej super chłonności, ale dzięki temu bardzo łatwo jesteśmy – my położne – w stanie ocenić czy krwawienie jest w normie czy nadmierne. W domu mama może przejść sobie na nocne podpaski, czyli takie, które są długie i chłonne. Podpaski należy zmieniać co 3-4 godziny. Natomiast absolutnie nie może stosować tamponów. Do szpitala warto zabrać też najprostsze szare mydło.

Jakie dolegliwości możemy odczuwać z powodu rany po nacięciu krocza?

Bezpośrednio po porodzie krocze jest opuchnięte, obolałe, ciężko jest usiąść. Panie próbują siadać połówką jednego pośladka.

Co może ratować w pierwszych dobach?

Najlepiej zaopatrzyć się wcześniej w specjalne poduszki przypominające kształtem koło ratunkowe. One amortyzują proces siadania i sprawiają, że miejsca intymne nie są dociskane przez ciężar ciała. Bardzo ważne są też pozycje karmienia piersią. Lepiej jak mama nie siedzi klasycznie, tylko karmi w pozycji leżącej albo na wpółleżącej. Pomocne są też zimne okłady, zamrożone buteleczki, które zawijamy i przykładamy do krocza.

Czy z takiej rany może się coś sączyć?

Jeżeli doszłoby do jakiegoś zakażenia czy nadkażenia, to na pewno. Natomiast jeżeli będziemy odpowiednio o nią dbać, to rana się zabliźni.

Jak obchodzić się z raną po nacięciu krocza?

W przypadku każdej rany poporodowej powinnyśmy odpowiednio wstawać, żeby nie podrażniać tego dolnego odcinka. Teraz krocze zszywane jest najczęściej szwami rozpuszczalnymi. Jeżeli sprawiają dyskomfort, można je ściągnąć po 6 dniach. Samoistnie powinny się wchłonąć po ok. 2-3 tygodniach. Po wizycie w toalecie – co do zasady – powinnyśmy podmywać krocze. Warto pamiętać o kierunku podmywania, czyli od przodu do tyłu i nie wracać. Inaczej mówiąc, od wzgórka łonowego w kierunku odbytu. Przemywać można wodą z mydłem albo szarym mydłem i dokładnie osuszać. Zdaję sobie sprawę z tego, że podmywanie po każdorazowej wizycie w toalecie może być logistycznie trudne, ale szczególnie w pierwszych tygodniach po porodzie jest konieczne. Jak rana się zabliźni, to dobrze jest zajrzeć sobie z lusterkiem i popatrzeć.

Ranę trzeba też wietrzyć, prawda?

Zgadza się. Żeby rana szybciej się goiła, musi „oddychać”, czyli mieć dostęp do powietrza, dlatego położne zawsze zachęcają kobiety do wietrzenia krocza. Dawniej nawet mówiło się, że oddziały położnicze były bezmajtkowe. To jest owszem mało komfortowe, jeśli jesteśmy na sali z innymi kobietami, do których też przychodzą osoby towarzyszące, ale już będąc w domu można wygospodarować te kilkanaście minut w ciągu dnia na wietrzenie. Na przykład można zdjąć sobie majtki, podłożyć pod siebie podkład podczas karmienia w pozycji na wpółleżącej. Tak samo, jeśli mamy ranę po cięciu cesarskim, to powinnyśmy dbać o to, żeby ją odsłaniać oraz zwracać uwagę czy gumka od majtek jej nie uciska.

Ostatnio często mówi się o mobilizowaniu blizn – jak to robić?

Najlepiej po ok. 3 tygodniach od nacięcia krocza czy cięcia cesarskiego skorzystać z porad fizjoterapeuty osteopaty. Specjalista pokaże, w jaki sposób mobilizować bliznę i na jaką głębokość powinnyśmy ją masować. Taka praktyka zapobiega powstawaniu zrostów, które później mogą się odezwać w postaci różnych dolegliwości. Dobrze jest kupić maść przeciw bliznom i stosować ją w trakcie mobilizacji blizny. Kolejnym specjalistą, do którego warto, żeby wybrała się kobieta w trakcie połogu, jest uroginekolog, który z kolei pokaże, jak odpowiednio ćwiczyć mięśnie dna miednicy.

Wiem z opowieści kobiet w moim otoczeniu, że poród wyzwala z resztek wstydu, ale przyzna pani, że pokazywanie krocza w obecności innych pacjentek na sali, mimo wszystko jest doświadczeniem wyjątkowo krępującym dla świeżo upieczonych mam.

To, w jaki sposób zostanie przeprowadzony obchód, dużo zależy od osób, które go prowadzą. Bo można go przeprowadzić w sposób empatyczny oraz daleki od standardów. Jeśli krocze było nacięte, to lekarz musi obejrzeć bliznę, z tym niestety trzeba się liczyć. Podczas obchodu nie ma osób trzecich, czyli osób towarzyszących, zostaje tylko personel medyczny. Może zdarzyć się tak, że to nie będzie jeden lekarz, ale też położna, studenci (jeśli to szpital Akademii Medycznej) i inne pacjentki na sali. Ale myślę, że wszystkie panie są w podobnej sytuacji, więc raczej rozumieją.

Albo są po prostu skazane na taki stan rzeczy.

Jeżeli bardzo się krępujemy, to zawsze możemy zakomunikować, że mamy życzenie, by to jedna osoba nas zbadała. Jeżeli kobieta czuje, że taki obchód będzie rzutował na stan jej samopoczucia, to nie może bać się w szpitalu mówić o swoich potrzebach. Bo mam wrażenie, że największą bolączką i porodu, i tego, co po nim jest to, że kobiety boją się pytać. Czasami w większej sali jest jedna odważniejsza kobieta, która zapyta na przykład o to, jak może przewinąć dziecko czy jak pielęgnować pępek i jak położna zacznie jej tłumaczyć, to okazuje się, że inne panie, które też miały wątpliwości, zaczynają się przełamywać i pytać. Zachęcam do zadawania pytań, do komunikowania niedogodności, do mówienia wprost o swoich oczekiwaniach, ale także do niezrażania się, jeśli ktoś jest niemiły, bo w szpitalu pracuje masa ludzi.

Utarło się, że lekarz to zawód wyższej rangi i chyba dlatego krępujemy się zadawania „błahych” – z naszego punktu widzenia – pytań. Boimy się odesłania z kwitkiem i dlatego włącza się nam bariera wstydu. Ma pani na to jakiś sposób?

Zdarza się, że pacjentka wraca z gabinetu lekarskiego i pyta mnie o to, o co wstydziła się zapytać lekarza. Jeżeli wiemy, że mamy taką blokadę, że w konfrontacji z lekarzem zapominamy o bożym świecie i tylko przytakujemy, to zachęcam do tego, by spisywać sobie przed wizytą wszystkie wątpliwości. Absolutnie wszystkie. I zadawać z tej kartki pytania punkt po punkcie. Może się okazać, że lekarz, który wcześniej odzywał się półsłówkami nagle jest rozmowny, odpowiada i można wiele się od niego dowiedzieć.

Katarzyna Płaza-Piekarzewska mówi o połogu i tym, co dzieje się po porodzie
Archiwum prywatne /fot. Another Story Photography, Joanna Paxton

Wiele wątpliwości w głowie przyszłej mamy może pojawić się podczas wypełniania planu porodu. Z jednej strony ma być wypełniony zgodnie z jej preferencjami, z drugiej i tak ostateczną decyzję podejmuje lekarz. Przykład z nacinaniem krocza. Jak podejść do tego dokumentu?

Chciałabym odczarować plan porodu, bo uważam, że to świetny dokument. Najlepiej żeby kobieta albo z pomocą położnej, albo sama ze sobą przeszła przez wszystkie punkty i zgodnie ze swoimi przekonaniami wypełniła. Tam są różne pytania o procedury medyczne. Jeżeli okazałoby się, że nie zgadzamy się na żaden podpunkt w planie porodu, to należy zastanowić się, czy poród w szpitalu jest dla nas. Może warto w takiej sytuacji pomyśleć nad porodem w domu narodzin. Dom narodzin jest miejscem po środku - między porodem w domu a porodem w szpitalu. Mamy w nim warunki domowe, ale jest tuż przy szpitalu, czyli w razie komplikacji albo zmiany koncepcji rodzącej możemy przenieść się z porodem do szpitala. Nie ma co generalizować, bo znajdą się kobiety, które po przeczytaniu planu porodu dojdą do wniosku, że w takim miejscu chcą rodzić, bo procedury dają im poczucie bezpieczeństwa. Jeśli zaś chodzi o konkretny podpunkt w planie porodu, jakim jest nacięcie krocza, to wybieramy - tak jak wspomniałam - zgodnie z naszymi preferencjami.

I co dzieje się, jeśli zaznaczymy ochronę krocza?

Nie da się przewidzieć z góry, czy krocze będzie dało się ochronić czy nie. Na pewno położna, czytając, że kobieta chce mieć ochronione krocze, jest uczulona na to, by spełnić życzenie pacjentki. Natomiast czy ono się spełni, to dużo zależy od finału. Dopiero w momencie kiedy wychodzi główka dziecka, widzimy, jak adaptują się tkanki krocza – czy są podatne, czy może konieczne jest skrócenie drugiego okresu porodu, a nacięcie krocza skraca ten okres. Niepodatne krocze nazywa się „żelaznym kroczem” – takie mają na przykład kobiety, które jeżdżą konno. I wtedy pojawia się pytanie – nie nacinamy krocza, to pęknie niekontrolowanie czy nacinamy? Znam położne, które są zwolenniczkami ochrony krocza, ale w niektórych sytuacjach nacinają, bo z doświadczenia wiedzą, że taka droga jest słuszna.

Finalną decyzję zostawiłabym położnej, bo ona widzi, jak krocze się zachowuje. Natomiast uważam, że warto w planie porodu zaznaczyć to, co tak naprawdę chcemy, żeby później nie zastanawiać się „a gdybym zaznaczyła ochronę krocza, to może nie miałabym tej rany po nacięciu”. Przy ochronie krocza jest też ważna współpraca między położną a kobietą.

Wszystkie drogi edukacji mogą nam pomóc, ale nigdy nie będą odwzorowaniem naszej sytuacji 1:1. Zawsze to my, finalnie musimy się zmierzyć z tym, jak się czujemy.

Czy zamiar nacięcia krocza jest sygnalizowany podczas porodu?

To jest trudne pytanie, bo mogą być różne okołoporodowe sytuacje, które będą wymagały natychmiastowej reakcji. Natomiast, jeżeli mamy margines czasu, to na pewno nacięcie jest sygnalizowane. „Rodzimy na ochronę krocza, więc proszę nie przyj” – takie krótkie komunikaty podaje położna. Ale są sytuacje, że położna mówi „muszę naciąć”, a kobieta rodząca kiwa głową, że przyjęła komunikat do wiadomości. Sztuka nacięcia krocza polega na tym, że jest ono nacinane na szczycie skurczu i nie powinno boleć. Czasami zdarza się tak, że kobiety po fakcie dowiadują się, że mają nacięte krocze i mówią, że w ogóle tego nie czuły, bo nie załapały tego momentu nacięcia. Krocze nacina się mniej więcej na 2-3 cm.

Jedną z najbardziej krępujących czynności przed porodem jest lewatywa. Jakie są jej plusy i minusy?

Lewatywa znalazła się na czarnej liście w zasadzie dlatego, że kiedyś była wykonywana rutynowo. Kobieta przychodziła na izbę przyjęć i z marszu miała golone krocze, a następnie robioną lewatywę. To było bardzo niehumanitarne. Teraz lewatywa jest wykonywana na życzenie rodzącej. Przyszła mama może zrobić sobie też lewatywę w domu.

Kobiety czasami blokują się w drugim okresie porodu, kiedy czują już parcie i obniżającą się główkę, bo boją się, że oprócz dziecka wydarzy się sytuacja, w której będą czuły się niezręcznie. Jeżeli kobieta ma takie obawy, to na pewno lepiej, żeby zdecydowała się na lewatywę albo odpuściła. My, mam tu na myśli personel medyczny, po tej drugiej stronie już bardzo dużo widzieliśmy i kał podczas porodu nie jest dla nas żadnym zaskoczeniem. Dodatkowo, co warto zaznaczyć, jeżeli jesteśmy w okolicy terminu porodu i chcemy, aby ten poród się rozpoczął, to lewatywa robi zamieszanie w naszych jelitach i może być czynnikiem, który pobudzi rozpoczęcie akcji porodowej.

Depilacja przed porodem – pożądana czy niekoniecznie?

Kiedyś, jak kobieta przyszła z nieogolonym kroczem, to była wykonywana depilacja maszynką przed porodem, teraz nie ma takich zaleceń. To, czy wykona sobie depilację miejsc intymnych czy nie, to jej indywidualna decyzja. Jeżeli przyszła z nieogolonym kroczem i jest sytuacja, że trzeba je naciąć - to ze względów higienicznych - w miejscu nacięcia krocze jest depilowane. Ale nie jest to rutynowy zabieg, jak to było wcześniej.

Ile trwają czynności poporodowe?

Ogólnie na sali porodowej kobieta jest średnio 2 godziny. Po narodzinach maluszka czekamy od 15 do nawet 40 minut na łożysko. Potem je oglądamy – to chwilę trwa. Nawet jeżeli nie było naciętego krocza, to oglądamy, jak ono wygląda, tj. czy nie ma jakichś otarć w środku, czy szyjka macicy jest cała. Jeżeli było nacięte krocze, to jest szycie. Bezpośrednio po porodzie niezwykle istotny jest kontakt skóra do skóry, który trwa około 2 godzin i często kończy się karmieniem piersią.

Higiena po porodzie – jak to wygląda?

Krocze jest obmywane przez położną. Po osuszeniu zakładana jest wkładka, a po 2 godzinach jest pierwsze tzw. uruchomienie, czyli pacjentka wstaje. Jeżeli jest wszystko w porządku, czyli nie kręci jej się w głowie, to przechodzi parę kroków. Pobyt w sali porodowej kończy się myciem – idziemy pod prysznic, zmieniamy koszulę z porodowej na poporodową, a następnie ruszamy na oddział położniczy. Pod prysznic kobieta – w zależności od tego, jak się czuje - idzie albo z położną albo z osobą towarzyszącą. Czasami są potrzebne dwie osoby. Bywa też tak, że kobieta słabiej się czuje i jest możliwa zmiana tylko koszuli i delikatne obmycie, bez brania kąpieli.

Czy w przypadku cesarskiego cięcia te procedury wyglądają tak samo?

Po cięciu cesarskim kobiety są jedynie delikatnie obmywane. Uruchomienie, czyli pierwsze przejście, prysznic i zmiana koszuli następują po 6-7 godzinach leżenia.

Kobiety często nie zdają sobie sprawy z tego, że opuchlizna po porodzie może być nawet większa niż przed. Opowiadają, że musiały prosić męża o kupienie nowych kapci, bo ich stopy wyglądały jak dwa balony.

Zgadza się. Wynika to z tego, że w organizmie kobiety w ciąży krąży więcej płynów. Choć po porodzie nie mamy już „pasażera na gapę”, to poziom płynów pozostaje większy niż przed ciążą. Zanim się uwolnią, dają o sobie znać w postaci właśnie obrzęków. Warto wtedy w pozycji leżącej układać nogi nieco wyżej niż tułów. Są różne żele z kasztanowca, które łagodzą obrzęki. Można też poprosić partnera, żeby zrobił odprężający i relaksacyjny masaż nóg.

Z uwagi na dużą ilość płynów kobieta odczuwa też wzmożone parcie na pęcherz. Oddanie moczu bezpośrednio po porodzie jest bardzo ważne, zależy nam na tym, żeby macica się obkurczała, a pełen pęcherz działa na macicę rozkurczająco. Przy cięciu cesarskim jest nieco „łatwiej”, bo kobieta ma zakładany cewnik i pęcherz jest cały czas opróżniany. Cewnik zdejmuje się albo przy uruchomieniu, albo nieco później. Kobiety, które rodziły siłami natury obawiają się oddawania moczu z uwagi na obolałe krocze. Boją się, że coś się uszkodzi przy parciu. Pomocne będzie puszczenie sobie wody, zrelaksowanie się. Są stołeczki tzw. podnóżki, które warto podstawiać sobie pod nogi podczas wypróżniania. Jesteśmy wówczas w pierwotnej pozycji, na kucki i to jest najlepsza pozycja, bo nie obciążamy mięśni dna miednicy. Poza opuchlizną i parciem na pęcherz mało komfortowe jest dla kobiet nadmierne pocenie się.

Pocenie w nocy – każdą kobietę po porodzie to dotyka?

Tak, nadmierne pocenie w nocy wynika również z tego, że nasz organizm musi się pozbyć nadmiaru płynów. Warto zadbać o to, żeby spać w przewiewnej tkaninie. Jeśli pocenie nocne długo się utrzymuje, to zaleca się konsultację z lekarzem.

Badania kontrolne po porodzie – kiedy wykonać i jakie?

Przy wypisie ze szpitala zarówno dziecko jak i mama razem z kartą wypisu otrzymują zalecenia. Zachęcam wszystkie mamy, żeby zajrzały do nich. Obowiązkowa, dla każdej kobiety jest wizyta u ginekologa po 6 tygodniach od porodu. To, czy lekarz zleci dodatkowe badania, zależy od historii ciąży, przebiegu porodu i połogu. W niektórych szpitalach są fizjoterapeutki uroginekologiczne, które zajmują się mięśniami dna miednicy. Bywa, że pierwsza wizyta kontrolna, zapoznawcza odbywa się już w szpitalu. Ewentualna kolejna wizyta może być wpisana w kartę wypisu. Ale nawet jeśli nie będzie wpisana, to zachęcam odwiedzić osteopatę ginekologicznego po 3 tygodniach. Dlaczego? Bo jeśli było nacięcie krocza czy cięcie cesarskie, to lekarz zwróci uwagę na to, jak goją się rany, a także pokaże, jak je mobilizować. Sprawdzi, czy mięsień prosty brzucha rozszedł się, pokaże ćwiczenia na jego wzmocnienie. A jeżeli trzeba włączyć głębszą regenerację, czyli zwiększyć częstotliwość wizyt, to nam o tym powie. Jeśli w szpitalu nie było specjalisty od mięśni dna miednicy, to po narodzinach dziecka warto się do takiego specjalisty zapisać.

Miesiączka po porodzie - kiedy powinna się pojawić?

To zależy między innymi od tego, czy kobieta karmi piersią. Jak karmi, to okres wraca mniej więcej wtedy, kiedy zaczyna rozszerzać dietę albo wydłużać przerwy między karmieniami. Są kobiety, u których miesiączka wraca dopiero po zakończeniu karmienia piersią. Są takie, u których okres wraca po roku. Są też takie, które zachodzą w kolejną ciążę i nie doczekały się tej miesiączki. Z reguły przy pierwszej wizycie po porodzie lekarz pyta, czy włączyć antykoncepcję, więc można się przygotować ewentualnie na takie pytania, żeby nie być zaskoczoną. Warto też pamiętać, że przed krwawieniem miesiączkowym pojawia się owulacja. Stąd czasami pojawiają się „niespodzianki” w postaci kolejnego dziecka. Czasem planowanego tak szybko, a czasem niekoniecznie.

Katarzyna Płaza-Piekarzewska - położna, Certyfikowany Doradca Laktacyjny, mama. Od 2007 roku dzieli się na łamach bloga blog.zapytajpolozna.pl swoją wiedzą z zakresu ciąży, porodu i macierzyństwa. W każdy wtorek o 10.00 prowadzi autorski program Poranek z położną Kasią. Na Instagramie można znaleźć ją jako polozna_kasia.

    Sprawdź powiązane tematy

    Posłuchaj podcastów stworzonych przez mamy dla mam!

    Sprawdź