Przejdź do treści

„Przygoda z 'Down the Road’ nauczyła mnie walczyć i dążyć do celu. Jestem dużo pewniejsza siebie, niż byłam przed programem. Staram się i będę starać się o stałą pracę” – mówi Dominika Kasińska

Jej CV robi ogromne wrażenie. Dominika z „Down the Road” wciąż nie może znaleźć pracy
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Miałam siedem staży w siedmiu różnych firmach, ale każdy z nich kończył się po kilku miesiącach albo po roku. Później pracodawcy nie podpisywali ze mną umowy. Byłam smutna, bo praca w Szczyrku lub okolicy to w tym momencie moje największe marzenie. Mniej ważne, jaka to będzie praca, a najważniejsze, żeby była tutaj na miejscu. Żebym mogła zarabiać, zanim podejmę decyzję o wyprowadzce – mówi Dominika Kasińska, uczestniczka programu „Down The Road. Zespół w trasie” prowadzonego przez Przemka Kossakowskiego. Losy Dominiki i jej przyjaciół śledziło ok. pół miliona widzów. Dziś dziewczyna opowiada o swoim życiu po programie i największym marzeniu, czyli znalezieniu stabilnego zatrudnienia.

Marianna Fijewska: Zdecydowałaś się wyjechać z zupełnie obcymi osobami, na dwa tygodnie, otoczona przez kamery i ze świadomością, że wszystko, co powiesz i zrobisz, obejrzy później cała Polska.  Taki krok wymaga ogromnej odwagi.

Dominika Kasińska: Gdy było już wiadomo, że dostałam się do programu, zaczął się kryzys. Bałam się, że ktoś mnie wyśmieje albo, że będę inaczej postrzegana, niż reszta grupy. Że będę w jakiś sposób odstawać. Kamer się nie bałam. Kamery w ogóle mnie nie stresują. Zresztą bardzo szybko przestałam obawiać się czegokolwiek, bo atmosfera od samego początku była niesamowita! Tęsknie za momentami, kiedy byliśmy razem, choć dużo do siebie dzwonimy i rozmawiamy. Przed epidemią udało nam się spotkać całą grupą, łącznie z Przemkiem kilka razy. Byliśmy też  na dyskotece w Warszawie. Tańczyliśmy i bawiliśmy się razem z innymi niepełnosprawnymi i pełnosprawnymi. Było super!

Z kim z ekipy Down the Road czujesz się najbardziej związana?

Ze wszystkimi. Wszystkich bardzo lubię.

Niejednokrotnie w programie, gdy wybuchały jakieś konflikty, przyjmowałaś rolę mediatora i osoby, która pociesza innych…

O tak, bardzo często starałam się łagodzić sytuacje, uspakajać i wspierać.

Wiesz, co jest moją receptą? Trzeba się dobrze wyspać, rano odprężyć przy kawie, a później zacząć działać. To bardzo ważne, żeby w trakcie dnia mieć dużo ruchu, jeśli nie w pracy, to po pracy. I żeby otaczać się ludźmi.

Dominika Kasińska:

Skąd u ciebie taka umiejętność? W napiętej sytuacji trudno nie dać się ponieść emocjom. Ja tak nie umiem.

Od lat nad sobą pracuję. Uczę się, żeby w trudnych momentach nie wchodzić w żadne konflikty, ani dyskusje, które skończą się kłótnią. Praca nad sobą to też nauka, o tym, czego nie powinno się mówić ludziom, by nie było im przykro i w jaki sposób się zachowywać. Wydaje mi się, że nauczyłam się wypowiadać na tyle spokojnie, żeby wyciszać napięte sytuacje. Poza tym wiem, jak ważna jest rozmowa. Dzięki szczerej rozmowie można uniknąć kłótni.

Te konflikty, do których czasem dochodziło w grupie, to były dla ciebie trudne momenty?

Tak. Nie lubię, kiedy ktoś się kłóci, kiedy psuje się atmosfera i jest za głośno. Nie cierpię krzyku. Konflikty w grupie były dla mnie trudne… ale chyba nie było tego widać?

Nie! Byłaś jedyną osobą, która ani razu nie pokazała, że coś ją denerwuje czy stresuje. A kiedy chłopaki się o ciebie kłócili, no wiesz- Michał z Grześkiem? Jak się wtedy czułaś?

Jak Michał miał żal do Grześka, to czułam się niezręcznie, a z drugiej strony było mi bardzo miło, gdy prawili mi komplementy. Choć, co za dużo to też niezdrowo. W każdym razie nie czułam, że ta sytuacja i ich pretensje to moja wina.

alt=”Na zdjęciu Przemek Kossakowski i Dominika Kasińska. ” width=”509″ height=”850″ /> Przemek Kossakowski i Dominika Kasińska. Zdj: archiwum prywatne

Pewnie, że nie i cieszę się, że nie wywoływało to u ciebie stresu.  A ten most nad przepaścią albo rajd samochodowy – zero tremy?

Uwielbiam ekstremalne wyzwania! Lubię prędkość i wysokość. Jeżdżę na rolkach i na rowerze. Chodzę na siłownię, pływam, nurkuję. Uwielbiam chodzić po górach i jeździć na nartach. Kocham podróże. Raz jeszcze chciałabym przeżyć taką przygodę jak z Down The Road. A no i zapomniałam o najważniejszym- ubóstwiam jeździć konno.

… i nagrywasz filmy na kanał na YouTube. A jakby tego było mało, to na tych filmach gotujesz, śpiewasz albo robisz śliczne świeczniki. I jeszcze wyglądasz bardzo ładnie. Wielokrotnie w programie mówiłaś o tym, że dbasz o urodę. 

Uważam, że w życiu kobiety dbanie o siebie, swój wygląd i zdrowie jest bardzo ważne. Przecież każda z nas lubi mieć ładne włosy, zadbane paznokcie, zgrabną sylwetkę czy staranny makijaż. Prawda?

Ola Petrus

Całkowicie się z tobą zgadzam. Jaki jest twój ulubiony trik urodowy?

Skończyłam kurs stylizacji i wizażu, więc tych trików jest bardzo dużo. Mój ulubiony to chyba układanie ubrań według stylizacji. Nie trzymam ciuchów, w taki sposób, jak większość ludzi, ale dokładnie dobieram zestawy, które do siebie pasują i dopiero wtedy układam je w szafie. Dzięki temu nie muszę nieustannie zastanawiać się, co założyć, a moje ubranie jest przemyślane. Zadbane włosy, ręce i paznokcie też są ważne.

Twoja ulubiona kreacja?

Sukienka. Chyba ta niebieska.

O tak, wszyscy pamiętamy, jak zaprezentowałaś się w pięknej niebieskiej sukience w programie.

Czarna też była bardzo ładna. Czarny kolor wyszczupla. A w czerwonej byłam na balu. Czerwień dodaje energii. W ogóle sukienki są piękne. Bardzo je lubię.

Dominika Kasińska ze świecznikami

Dominika Kasińska ze świecznikami. Zdj: archiwum prywatne

Dbasz o siebie, o swój ubiór, o swoje ciało, włosy, skórę i paznokcie… Dbasz o to, by się ruszać i aktywnie spędzać czas. Wiele kobiet nie ma na to siły. Odpuszcza. Nie chce im się.

Wiesz, co jest moją receptą? Trzeba się dobrze wyspać, rano odprężyć przy kawie, a później zacząć działać. To bardzo ważne, żeby w trakcie dnia mieć dużo ruchu, jeśli nie w pracy, to po pracy. I żeby otaczać się ludźmi. Jak ktoś dużo przebywa z innymi, to później ma energię, żeby zadbać o siebie i skupić się na ćwiczeniach, na swoim ciele i wyglądzie.

Dbamy o siebie dla…?

Dla siebie! Ja w ten sposób poprawiam sobie humor. Jak ładnie wyglądam, to jestem silniejsza i czuję się sobą.

A jak się czujesz, będąc sławna?

Przez to, co się dzieje, mam na myśli epidemię koronawirusa , nie wychodzę na ulice, więc nie wiem, jak ludzie zareagują na mnie w realu. Czy będą mnie rozpoznawać i zaczepiać? Nie wiem. Na razie codziennie dostaję mnóstwo pozytywnych wiadomości i komentarzy. Piszą do mnie nawet z Ameryki, Anglii czy Niemiec. Te wiadomości brzmią podobnie – że mi dziękują za pomaganie ludziom i że powinnam być autorytetem dla osób z zespołem Downa. Kiedy to czytam, wzruszam się. Czuję się dowartościowana i bardzo z siebie dumna.

A adoratorzy? Oni też na pewno piszą. 

Tak, piszą. Lubię, kiedy ktoś się mną interesuje, ale mam pewną zasadę: najpierw trzeba się bardzo dobrze poznać, żeby myśleć o związku. Odpisuję na wiadomości i komentarze, ale moi najlepsi koledzy, to ci z programu. Szkoda, że Michał mieszka w Gdańsku, Krzysztof  w Ełku, a Grzegorz w Warszawie. Dzielą nas duże odległości, a naprawdę bardzo dobrze się razem czujemy.

Wiele osób oglądając program, kibicowało Michałowi. Rozważasz taką ewentualność, że zostaniecie parą?

Cały czas się poznajemy. Myślę, że musimy bardziej się na siebie otworzyć, żebym mogła coś więcej powiedzieć. Spotkałam się z nim kilka razy po programie. Byliśmy na balu charytatywnym  w Gdańsku zorganizowanym przez Fundację „Ja też” i kwestowaliśmy podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy u Jurka Owsiaka w Warszawie, dwa razy spotkaliśmy się w TVN-ie i razem poszliśmy do Centrum Kopernika. Poza tym dużo piszemy albo rozmawiamy przez telefon. Tak jak mówiłam – najpierw trzeba się bardzo dobrze poznać, a to jeszcze przed nami. Zwłaszcza, że dzielą nas duże odległości.

„Nie uczy się nas miłości do siebie. Uważane jest to za egoizm. A im będziemy lepsi dla siebie, tym będziemy lepsi dla innych i mniej będzie konfliktów” – mówi psycholog i coach Joanna Chmura

Czyli bez pośpiechu i zobaczymy… Bal i występy w śniadaniówkach też nie wywołują w tobie stresu?

Nie, w ogóle. Wszyscy są dla mnie mili i chociaż otaczają mnie dziennikarze i kamery, czuję się bezpiecznie. Tym bardziej, że wiem, że moja mama jest gdzieś obok, bo zawsze jeździ na takie imprezy ze mną i dodaje mi siły.

W programie dużo mówiłaś o mamie. Widać było, że jesteście bardzo blisko.

Mama obdarza mnie ogromną miłością. Jest zawsze przy mnie. Zawsze mnie wspiera i kocha. Mówi, że jestem jej aniołem.

Chciałabym codziennie wychodzić do ludzi, poznawać nowe twarze, mieć stałe obowiązki, pomagać ludziom… bardzo tego potrzebuję. Staram się i będę starać się o stałą pracę. Myślę, że to przygoda z Down the Road nauczyła mnie walczyć i dążyć do celu. Jestem dużo pewniejsza siebie, niż byłam przed programem.

Dominika Kasińska

W czym jesteś do niej najbardziej podobna?

W pomaganiu ludziom. Od mamy nauczyłam się dobroci, szczerości i życzliwości dla innych. Oprócz tego odziedziczyłam po niej pracowitość, kreatywność i chęć do działania.

W programie mówiłaś, że chcesz za jakiś czas wyprowadzić się z domu. Na pewno będziesz tęsknić.

Na razie nie myślę o przeprowadzce, na razie myślę o tym, żeby znaleźć stałą pracę. To warunek przeprowadzki. Przecież, żeby gdzieś zamieszkać, a później zrobić prawo jazdy, mieć własną rodzinę i stworzyć prawdziwy dom, muszę mieć pracę. Samodzielne życie wiąże się z finansami.

Dzień Matki w Hello Zdrowie / arch. prywatne

Do tej pory nie udało ci się znaleźć takiej pracy, jaką byś chciała?

W ogóle żadnej pracy. Skończyłam policealną szkołę administracji, policealna szkołę na kierunku technik opiekun w domu pomocy społecznej, roczną szkołę stylizacji i wizażu, byłam wolontariuszką w Fundacji Anny Dymnej i w Stowarzyszeniu Osób z Zespołem Downa „Wielkie Serce”. W tych dwóch ostatnich miejscach prowadziłam m.in. zajęcia plastyczne i zabawy integracyjne dla dzieci z zespołem Downa. Później  często rodzice tych dzieci przychodzili do mnie i dziękowali. Mówili, że bardzo dobrze sprawdzam się w roli opiekunki. Wiem, że dałabym radę pracować  może w przedszkolu, w domu kultury, w domu dziecka, albo  w jakimś urzędzie czy jako recepcjonistka w jakimś biurze. Mogłabym też być modelką i reklamować różne produkty.

Przemek Kossakowski i Dominika Kasińska. Zdj: archiwum prywatne

Twoje wykształcenie robi ogromne wrażenie! Wow…  Z takim CV nie dostałaś nigdy żadnej stałej pracy?

Stałej nie. Miałam za to siedem staży w siedmiu różnych firmach, ale każdy z nich kończył się po kilku miesiącach albo po roku. Później pracodawcy nie podpisywali ze mną umowy. Byłam smutna, bo praca w Szczyrku  albo w okolicy to w tym momencie moje największe marzenie. Mniej ważne, jaka to będzie praca, a najważniejsze, żeby była tutaj na miejscu. Żebym mogła zarabiać, zanim podejmę decyzję o wyprowadzce. Niestety w mojej miejscowości  nie ma zapału, żeby pomóc osobom z zespołem Downa w znalezieniu pracy, która będzie stabilna.

Podobało ci się na tych stażach?

Bardzo! Uwielbiam pracować. Chciałabym codziennie wychodzić do ludzi, poznawać nowe twarze, mieć stałe obowiązki, pomagać ludziom… bardzo tego potrzebuję. Staram się i będę starać się o stałą pracę. Myślę, że to przygoda z Down the Road nauczyła mnie walczyć i dążyć do celu. Jestem dużo pewniejsza siebie, niż byłam przed programem.

Zaczęłyśmy rozmowę od twojego wspomnienia o tym, że bałaś się wyjechać. Bałaś się, że ktoś się będzie z ciebie śmiał. Co dzisiaj powiedziałabyś tamtej Dominice? Wiesz, tamtej Dominice sprzed programu?

To, co wszystkim osobom niepełnosprawnym- nie bójcie się i nie poddawajcie. Walczcie o swoje, żeby móc normalnie funkcjonować. Najważniejsze to nie przestawać działać i starać się być autorytetem dla innych. A żeby tak było, trzeba przekraczać bariery. Ja już się nie boję przekraczać swoich.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: