Przejdź do treści

Olivia Colman: Ci, którzy nie lubią mnie z powodu rozmiaru mojego tyłka, mogą się odp…lić. Jestem całkiem miłą osobą!

Olivia Colman: Ci, którzy nie lubią mnie z powodu rozmiaru mojego tyłka, mogą się odp…lić. Jestem całkiem miłą osobą! Mike Marsland/Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Trudno grać królową Elżbietę, bo wszyscy mają pewne wyobrażenie o jej wyglądzie, głosie, o tym, czy casting jest dobry. Kiedy ktoś doprowadza mnie do łez, jestem w stanie powiedzieć sobie, że Królowa nie płacze” – mówi z wrodzonym sobie poczuciem humoru. Królowa jest tylko jedna i tej jesieni jest nią Olivia Colman!

Ostatnio królowa Elżbieta w „The Crown”, wcześniej królowa Anna w „Faworycie”, a jeszcze wcześniej córka Margaret Thatcher w „Żelaznej Damie”, zaborcza macocha we „Fleabag” czy Hildegarde Schmidt w „Morderstwie w Orient Expressie”… Lista charakterystycznych ról Olivii Colman  jest długa. Nic dziwnego, od ponad 20 lat jest jedną z najbardziej znanych brytyjskich aktorek.

Sarah Caroline Colman urodziła się 46 lat temu w Norwich w rodzinie pielęgniarki i rzeczoznawcy majątkowego. Od dziecka marzyła o aktorstwie, ale uważała, że nie ma na to najmniejszych szans. Edukacja nie szła jej gładko, niedługo też wytrzymała na studiach nauczycielskich w Cambridge. To tam znalazła ogłoszenie o castingu do Footlights, legendarnego studenckiego klubu komediowego. Pomogło jej to uwierzyć we własne umiejętności i przenieść się do Bristol Old Vic Theathre School. Jak mówi, zdecydowała się na to, by nie mieć kiedyś wyrzutów jak jej matka, która zrezygnowała z kariery baletowej, by założyć rodzinę.

Czasem strach manifestuje się jako adrenalina, ale od jakiegoś czasu to dla mnie po prostu strach

Żartobliwie mówi też, że tak naprawdę niczego innego poza aktorstwem nie umie. To oczywiście przekora, bo umiejętność żartowania z siebie jest jednym ze znaków rozpoznawczych aktorki. „Uwielbiam moją pracę, (…) uwielbiam granie innych osób. Po to się zostaje w branży. Jaki jest sens nauki akcentowania, farbowania włosów i w ogóle grania, jeśli miałbyś pozostać niezmieniony i mieć takie same uczucia?” – pyta w jednym z wywiadów.

Podczas pracy nad jednym z przedstawień poznała swojego przyszłego męża Eda Sinclaire’a, który studiował wówczas prawo. Po zakończeniu szkoły bardzo długo nie dostawała ról, pracowała jako sprzątaczka i sekretarka. Przełomem była rola w sitcomie „Peep Show”, który doczekał dziewięciu sezonów, a Olivia Colman od razu trafiła do grona najbardziej znanych aktorek Wielkiej Brytanii.

 

Do stałej obsady serii „The Crown” dołączyła jako starsza królowa Elżbieta, zastępując Claire Foy w trzecim sezonie serii. „Musiałam przejść swoje przygotowania. Jedno z najważniejszych to była nauka 'królewskiego’ poruszania się. Jestem słaba, jeśli chodzi o pamięć ciała, więc przez kilka pierwszych dni na planie mój nauczyciel krzyczał przed ujęciami: królowa, nie farmerka!” – opowiadała w ubiegłorocznym wywiadzie dla Gazety Wyborczej.

Najnowszy sezon kultowej już brytyjskiej serii wywołuje na wyspach silne emocje. Rodzina królewska opisała czwarty sezon serii jako okrutny i nieprawdziwy. Media nie szczędzą kąśliwych komentarzy, a brytyjski minister kultury zapowiada zwrócenie się do Netflixa, by każdy odcinek „The Crown” rozpoczynała plansza z wyraźną informacją, że serial nie jest dokumentem. Producenci serii uważają, że dopełniają obowiązku informacyjnego, ale część Brytyjczyków podziela obawy ministra. Brytyjskie władze mają o co walczyć – zainteresowanie serią w świecie rośnie z każdym sezonem. Ten najnowszy tylko w ciągu pierwszych 10 dni obejrzało 29 milionów widzów.

The Crown, fot. Netflix

Olivia  Colman przyznaje, że rolę w „The Crown” traktuje bardzo emocjonalne. „Trudno grać królową Elżbietę, bo wszyscy mają pewne wyobrażenie o jej wyglądzie, głosie, o tym, czy casting jest dobry. Kiedy ktoś doprowadza mnie do łez, jestem w stanie powiedzieć sobie, że Królowa nie płacze” – mówi z wrodzonym sobie poczuciem humoru.

Z wiekiem nauczyła się akceptować zmiany w swojej psychice i ciele, ale nadal walczy z atakami paniki, perfekcjonizmem i problemami z oceną własnej wartości. Trzykrotna laureatka Nagrody BAFTA, zwyciężczyni Złotego Globa i Oscara opowiada także dużo o „horrorze tremy” który nie przestaje jej towarzyszyć od 20 lat jej pracy przed kamerą: „Czasem strach manifestuje się jako adrenalina, ale od jakiegoś czasu to dla mnie po prostu strach”. Wśród sposobów na pewność siebie Olivia Colman wymienia zwracanie uwagi na ubrania. Podczas Weneckiego Festiwalu Filmowego poradziła sobie z tremą dzięki kreacji z długą peleryną. Później skomentowała: „Od zawsze używałam ubrań jak swego rodzaju maski. Mogą pozwolić nam czuć się silnymi”.

Absurdalne jest stwierdzenie, że nie można grać kogoś, kim się nie jest. To po co w ogóle grać?

„Ci, którzy nie lubią mnie z powodu rozmiaru mojego tyłka, mogą się odp…lić. Jestem całkiem miłą osobą!” – odpowiada na komentarze związane z wyglądem. Spotykała się z nimi, kiedy przybrała na wadze do roli królowej Anny w „Faworycie”.  Kiedy głośno było o jej angażu do roli królowej Elżbiety dowiedziała się z mediów, że ma zbyt „lewacką twarz”. „Absurdalne jest stwierdzenie, że nie można grać kogoś, kim się nie jest. To po co w ogóle grać?” – odpowiedziała felietoniście.

Aktorka kładzie duży nacisk na j styl życia i żywienia, zwraca uwagę zarówno na ćwiczenia i jedzenie, jak i na kondycję psychiczną i przyjemności. W czasie pandemii COVID-19 dużo mówi o zdrowiu psychicznym: „COVID wpływa na każdego z nas inaczej, ale ci, którzy wcześniej cierpieli z powodu depresji, stanów lękowych, skłonności do nałogów, albo borykający się z traumą, są najbardziej narażeni. Nie wiemy, jakie to będzie miało znaczenie dla naszych dzieci, przyszłych pokoleń, ani nawet dla nas samych (…) To, co wiemy, to tyle, że małe gesty i małe kroki mają realne znaczenie”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: