Przejdź do treści

J.K. Rowling okrzyknięta TERF-em za swój wpis. „To podejście stanowi dyskryminację osób transpłciowych, pozbawia je tożsamości i godności”

J.K. Rowling okrzyknięta TERF-em za swój wpis. "To podejście stanowi dyskryminację osób transpłciowych, pozbawia je tożsamości i godności"
J.K. Rowling okrzyknięta TERF-em za swój wpis. "To podejście stanowi dyskryminację osób transpłciowych, pozbawia je tożsamości i godności" / GettyImages
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Czytałyście Harry’ego Pottera? Autorka sagi J.K. Rowling znalazła się w centrum afery dotyczącej transfobii w USA. O co chodzi? Tłumaczy aktywistka i publicystka Maja Staśko. I podkreśla: istotą kobiecości nie jest ani okres, ani macica. 

Kontrowersyjny wpis Joanne K. Rowling

Joanne K. Rowling dla wielu osób przestała być idolką z dzieciństwa, zamiast tego zyskała nową, niechlubną „ksywkę”. Wszystko zaczęło się od tego, że pisarka udostępniła post o ubóstwie menstruacyjnym. Pojawiło się tam określenie „osoby, które mają okres”. Rowling skomentowała to następująco: ’Jestem pewna, że istniała nazwa dla tych osób. Pomóżcie. Kubieta? Kobiata? Kibata?’. Problem w tym, że nie tylko kobiety mają okres – transpłciowi mężczyźni także mogą go mieć. A także osoby, które nie definiują się ani jako kobieta, ani mężczyzna – pisze Maja Staśko. „Co więcej, nie każda kobieta ma okres – ze względu na wiek czy zdrowie. Nie można więc powiedzieć, że synonimem 'osoby, która ma okres’ jest 'kobieta'” – dodaje aktywistka.

Jak podkreśla Maja Staśko, która opisała całą sprawę, takie podejście wyklucza transpłciowe i niebinarne osoby, starsze kobiety oraz kobiety, które ze względów zdrowotnych lub hormonalnych nie mają miesiączki

„Okres nie jest istotą kobiecości”

Jak podkreśla aktywistka, istotą kobiecości nie jest ani okres, ani macica. Według niej to podejście ograniczające nas do czystej biologii, rodzaj determinizmu.

„Skoro kobiecość to biologia, nasza sprawczość przestaje istnieć – jesteśmy sumą instynktów i potrzeb cielesnych. A przecież my robimy rewolucję! I nie robimy jej jako chodzące cipki (…), tylko jako wielowymiarowe istoty: pochodzimy z konkretnej kultury, klasy, mamy tożsamość płciową i orientację psychoseksualną, a także upodobania i osobowości” – pisze Maja Staśko.

Po zamieszczeniu „sławnego” już wpisu Rowling często była nazywana TERFem. Co oznacza to określenie? Jak tłumaczy aktywistka, TERF – czyli „trans-exclusionary radical feminist” – wychodzi z założenia, że transpłciowe kobiety nie są „prawdziwymi” kobietami, bo kobiecość jest nieodłącznie związana z biologią.

„To podejście pojawiło się w nurcie radykalnego feminizmu w latach 70. – ale w tej chwili większość osób nazywanych TERF-ami to liberalne feministki, nie te radykalne czy socjalne. To podejście jest też sprzeczne z ustaleniami nauki. I przede wszystkim – stanowi dyskryminację osób transpłciowych, pozbawia je tożsamości i godności” – zaznacza.

Instagram.com

Co na to fani J.K. Rowling?

Post Mai Staśko skomentowało wiele osób, które było rozczarowanych postawą pisarki. „To smutne gdy idolka z dzieciństwa okazuje się mieć takie poglądy” – napisała jedna z nich.

„To jest najbardziej absurdalna historia ostatnich lat w mediach. JKR sama wymyśliła problem i brnie w niego na oślep. Ten jej 'esej’ będący finałem całej sprawy aż ciężko skomentować” – dodała inna.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Pamiętacie autorkę Harry’ego Pottera? Niestety, w ostatnich dniach jest w centrum afery dotyczącej transfobii w USA. 1/3 Wszystko zaczęło się, gdy Joanne K. Rowling udostępniła post o ubóstwie menstruacyjnym. Pojawiło się tam określenie „osoby, które mają okres”. Rowling skomentowała to następująco: „Jestem pewna, że istniała nazwa dla tych osób. Pomóżcie. Kubieta? Kobiata? Kibata?“. Problem w tym, że nie tylko kobiety mają okres – transpłciowi mężczyźni także mogą go mieć. A także osoby, które nie definiują się ani jako kobieta, ani mężczyzna. Co więcej, nie każda kobieta ma okres – ze względu na wiek czy zdrowie. Nie można więc powiedzieć, że synonimem „osoby, która ma okres” jest „kobieta”. To wyklucza transpłciowe i niebinarne osoby, starsze kobiety oraz kobiety, które ze względów zdrowotnych lub hormonalnych nie menstruują. Istotą kobiecości nie jest ani okres, ani macica. To podejście ograniczające nas do czystej biologii, rodzaj determinizmu. Skoro kobiecość to biologia, nasza sprawczość przestaje istnieć – jesteśmy sumą instynktów i potrzeb cielesnych. A przecież my robimy rewolucję! I nie robimy jej jako chodzące cipki (choć wielu mężczyzn chciałoby nas tak widzieć, dlaczego Rowling im przyklaskuje?), tylko jako wielowymiarowe istoty: pochodzimy z konkretnej kultury, klasy, mamy tożsamość płciową i orientację psychoseksualną, a także upodobania i osobowości. Cispłciowe i transpłciowe kobiety razem, we wspólnym celu – walce z dyskryminacją. W komentarzach po tym wpisie Rowling często była nazywana TERFem. TERF – czyli „trans-exclusionary radical feminist” – wychodzi z założenia, że transpłciowe kobiety nie są „prawdziwymi” kobietami, bo kobiecość jest nieodłącznie związana z biologią. To podejście pojawiło się w nurcie radykalnego feminizmu w latach 70. – ale w tej chwili większość osób nazywanych TERFami to liberalne feministki, nie te radykalne czy socjalne. To podejście jest też sprzeczne z ustaleniami nauki. I przede wszystkim – stanowi dyskryminację osób transpłciowych, pozbawia je tożsamości i godności.

Post udostępniony przez Maja Staśko (@majakstasko)

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: