Przejdź do treści

Jak wyłączyć się z trybu „praca” i przełączyć w tryb odpoczynku? Podpowiadamy

Kobieta leży na kanapie i patrzy w telefon
Jak wyłączyć się z trybu „praca”?/ fot. Pexels.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Weekend, wieczór z rodziną czy nadchodzący urlop. Właśnie wtedy chciałoby się wyłączyć komputer, zamknąć służbowe e-maile i zwyczajnie nie myśleć o pracy. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Sprawdźmy, jak wyłączyć się ze stanu gotowości do pracy.

– Sytuacji nie ułatwia nam technologia – zauważa psycholog Tomasz Wojtoń. – Używamy służbowych telefonów i komputerów do prywatnych celów i nie rozstajemy się z nimi, gdy zaczyna się weekend lub urlop, bo zwyczajnie jesteśmy do nich przyzwyczajeni. Co więcej, często trzymamy w nich prywatne zdjęcia i filmy. A stąd blisko już do tego, żeby zajrzeć, oczywiście tylko na moment, do służbowych e-maili, sprawdzić grafiki lub nowości w internecie – ostrzega psycholog. I najważniejsze: nie dotyczy to tylko pracoholików!

– Jeszcze kilka lat temu osoba, która zagląda do poczty elektronicznej na urlopie albo rozmawia o pracy… po godzinach pracy, byłaby uznana za stuprocentowego pracoholika. Obecnie to nie jest już takie proste. Bo granice między życiem prywatnym i zawodowym mocno się zatarły – mówi Tomasz Wojtoń.

‒ Na służbowego maila dostajemy oferty ze sklepów, które interesują nas czysto prywatnie. Bo do tej skrzynki najczęściej zaglądamy. Znajomi z firmy to nasi najlepsi koledzy w ogóle. Wszyscy nasi bliscy wiedzą, że aby szybko się z nami skontaktować, powinni zadzwonić na służbowy numer komórki. Sama praca angażuje nas na tyle, że myślimy o niej każdego dnia zdecydowanie dłużej niż przez osiem godzin – opisuje psycholog.

Krótko mówiąc: praca wymaga od nas coraz większego zaangażowania. Czy wobec tego można się „odangażować”?

Świat nie kończy się na pracy

I warto przypominać sobie o tym nie tylko w czasie weekendu czy urlopu – radzą psychologowie. Często jest tak, że gdy jesteśmy pochłonięci pracą, szukamy nowych pomysłów, próbujemy oceniać to, co przygotowaliśmy, zaczynamy mieć wrażenie, że zatracamy się w tym!

– Wszystko kojarzy nam się z pracą. Ma to oczywiście swoje dobre strony, bo w czasie wieczornej kąpieli lub spaceru z psem niespodziewanie przychodzą nam do głowy dobre pomysły. Ale bywa też niebezpieczne, bo sami czujemy się, jakbyśmy ciągle byli w pracy – mówi psycholog.

Recepta jest prosta. Jak najczęściej: w środku tygodnia, w weekend, latem, zimą odrywać się od pracy. W kinie, na siłowni, na basenie.

Robić coś, co pochłonie nas na tyle, że odkryjemy (tak, to będzie odkrycie), że świat nie kończy się na szefie, tabelkach w Excelu, materiałach, które gromadzimy w folderze na wspólnym dysku, i raporcie, który musimy wysłać do jutra do 9.

– To jest jedna, ważna część naszego życia. Ale nie jedyna! Są inne, równie atrakcyjne, i fajnie będzie, jak one też nas pochłoną. I odkryjemy alternatywne dla pracy światy, w których jest nam dobrze. To jest miejsce, gdzie możemy wracać, gdy będziemy chcieli od pracy oderwać się na dłużej – dodaje.

Pomyśl o wędkarzu

Specjaliści od zarządzania czasem używają metafory wędkarza, który nigdy nie chodzi nad jezioro przed południem, bo wie, że wtedy nie złowi ani leszcza, ani okonia, ani pstrąga. Według tej historii te ryby najłatwiej złowić między zmierzchem a świtem. Jak pisze Frank Partnoy, autor książki „Poczekaj: Sztuka i nauka odwlekania” nazywany amerykańskim prorokiem świadomej prokrastynacji, w takim działaniu tkwi też tajemnica sukcesu wielu sportowców, którzy powstrzymują się od pochopnych działań.

„Profesjonalni tenisiści i bejsboliści podejmują decyzje według tego samego schematu: najpierw orientują się, ile czasu mają na reakcję. A następnie opóźniają ją tak długo, jak to możliwe” – pisze Partnoy, wymieniając wiele nie tylko sportowych profesji, w których ta strategia jest skuteczna. Piloci, chirurdzy i maklerzy giełdowi to tylko krótki fragment długiej listy.

– Warto przypomnieć sobie tę historię, gdy jesteśmy w pędzie, wydaje nam się, że wszystko w pracy zrobimy już, teraz, na szybko. I że gdy urządzimy sobie przerwę albo, jak nam się wydaje – o zgrozo, kilka dni przerwy, to coś nam ucieknie. Zwykle jest tak jak z autobusami: przyjedzie następny. Może nie warto na siłę robić czegoś w piątek po południu, skoro spokojnie możemy zająć się tym wypoczęci w poniedziałkowe przedpołudnie? – mówi Tomasz Wojtoń.

– Wielu z nas ma skłonność do myślenia o pracy zarówno pięć minut, jak i pięć godzin po wyjściu z niej. Warto sobie uświadomić, że gdy robimy w ten sposób, też możemy coś ważnego przeoczyć – dodaje.

Zaplanuj oderwanie się

Praca wymaga od nas planowania. „W ciągu godziny odpowiem na tego e-maila”. „Po południu znajdę pomysł, który jutro zgłoszę na zebraniu”. „Do końca tygodnia zrealizuję te trzy projekty i spełnię tamte dwie prośby”. Tak to często wygląda w praktyce. Może warto zaplanować oderwanie się od pracy?

Po prostu potraktujmy to jako kolejne zadanie, punkt numer 5 czy 7 na naszej liście rzeczy do wykonania – radzi psycholog.

– Ten sposób może być skuteczny zwłaszcza na początku weekendu czy urlopu. Żeby oderwać nasze myśli od tego, co związane z pracą. Potem będzie już łatwiej. Bo zauważymy, że to też jest fajne, wciągające i dobrze się z tym czujemy – dodaje.

W pracy jak na urlopie

Oto paradoksy, które odbijają się na naszym zdrowiu. Z jednej strony dobrze jest, gdy praca jest naszą pasją. Chyba każdy tego chce. Ale z drugiej strony, gdy znajdziemy się w takiej sytuacji, pojawia się niebezpieczeństwo. Bo okaże się, że moglibyśmy pracować non stop. Twórca Facebooka Mark Zuckerberg przyznał, że w biurze przebywa 50‒60 godzin tygodniowo, ale o rozwoju swojego biznesu myśli w zasadzie cały czas. Bez przerwy.

– Od dawna psychologowie wiedzą, że na drodze do tego, co nazywamy szczęściem, zwykle jest satysfakcja. Tę łatwo odczuć, pracując – dodaje psycholog.

Na koniec jedna rada. Wyobraź sobie pierwszy dzień urlopu. Jedziesz do kurortu. Przed sobą masz kilka fajnych restauracji, basen, siłownię, piękny park, gdzie możesz wybrać się na spacer, ciekawe miasta w okolicy, które chętnie byś zwiedziła, kilkanaście sklepów z pamiątkami… Chciałoby się być wszędzie, teraz i zaraz. „Ale trzeba sobie tę przyjemność dawkować” – przekonujemy sami siebie, mając w perspektywie cały turnus. Podobnie może być z pracą. Nie wszystko na raz. I warto robić interwały. Żeby docenić to, co się robi. I co wydarzy się za chwilę.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.