Nauczyciel: „Większość dzieci nie potrafi już wykonywać podstawowych czynności”

Obieranie owoców, wiązanie butów, czytelne pisanie, przekręcanie ubrań na właściwą stronę, pakowanie plecaka, otwieranie śniadaniówki czy zapinanie zamka w kurtce. Z obserwacji nauczycieli wynika, że są to czynności, z którymi dzieci obecnie mają trudności. „Rodzice, którzy nie uczą swoich dzieci podstawowych umiejętności życiowych, wyrządzają im ogromną krzywdę” – stwierdzają.
Nauczyciele alarmują o spadku samodzielności wśród dzieci
Temat samodzielności dzieci podjął w serwisie Reddit pewien nauczyciel, który pracuje w zawodzie ponad 15 lat. Opublikował on post zatytułowany: „większość dzieci nie potrafi już wykonywać podstawowych czynności”. Miał na myśli proste, codzienne zadania, które kiedyś uznawano za standard tj. sprzątanie po sobie, ubieranie się, wiązanie butów, pakowanie plecaka czy otwieranie pudełka śniadaniowego. Podkreślił, że na przestrzeni tych kilkunastu lat pracy jako nauczyciel zauważył „spadek samodzielności i ogólnych zdolności u wielu dzisiejszych dzieci”.
Jego wpis spotkał się z niesamowitą reakcją. Zareagowało na niego ponad 23 tys. osób, a w komentarzach pod nim wywiązała się żywa dyskusja. Wielu nauczycieli potwierdziło, że obserwują podobne problemy. Z ich relacji wynika, że dzieci niechętnie wykonują czynności, które wymagają wysiłku fizycznego lub myślenia praktycznego. Uczniowie często proszą o pomoc nawet przy prostych zadaniach, które kiedyś były normą. Dostrzegają, że wielu dzisiejszych siedmio- i ośmiolatków nie potrafi zawiązać butów, a często nawet nie próbuje.
„Kiedy zapytałam, czy ćwiczą to w domu z rodzicami, większość odpowiedziała, że nie” – napisała nauczycielka.
Inna sprawa, że rodzice często ze względów praktycznych – bo jest szybko, sprawnie i bezobsługowo – kupują dzieciom buty czy kapcie zapinane na rzep. A rynek wychodzi im naprzeciw, oferując tego rodzaju buty już nie tylko dla maluchów, ale właściwie dla dzieci w każdej kategorii wiekowej. Czy zatem warto się męczyć ze sznurowadłami? Oczywiście, że tak, ponieważ nauka wiązania butów doskonali umiejętności manualne dziecka. Przyjmuje się, że wiązanie sznurowadeł to czynność, którą może opanować już pięciolatek. Choć wiek, w którym dziecko perfekcyjnie zawiąże buty, jest kwestią indywidualną, zależną od rozwoju motorycznego, poznawczego i emocjonalnego, to warto podejmować ten trud i nie czekać z nauką, aż dziecko pójdzie do szkoły.
Nauczyciele podkreślają, że z roku na rok słabnie sprawność manualna dzieci, czyli tzw. motoryka mała i to widać na wielu poziomach.
„Niektóre dzieci, uważane za 'inteligentne’, nie potrafią rozplątać słuchawek ani przekręcić na właściwą stronę rękawów swetra” – tłumaczy nauczycielka w serwisie Reddit.
„Wszystko jest krojone i robione za nich…”
Zdaniem nauczycieli zmiany te są wyraźne, gdy porówna się stan obecny z tym sprzed lat. Dzieci mają nie tylko słabsze zdolności motoryczne, a przez to trudności z manualnymi zadaniami, ale wykazują też mniej inicjatywy w robieniu czegoś samodzielnie. Nauczyciel, pracujący w szkole średniej, przyznaje, że w ciągu ostatnich 11 lat zauważa wyraźny spadek zdolności uczniów.
„Nie potrafią odczytać godziny, nie potrafią znaleźć informacji na slajdzie składającym się z 4 zdań, nie potrafią przeczytać ani wykonać poleceń” – wymienia. „Powiedziałbym, że kiedyś 10-20 proc. klasy miało takie problemy. Teraz jest ich 80-90 proc., a te 10-20 proc. jest w stanie wykonać zadanie bez poddawania się i proszenia o pomoc” – dodaje.
W obawie przed złą oceną uczniowie wolą nie pojawić się na sprawdzanie, niż ponieść konsekwencje wynikające z nieprzygotowania. Tak jest po prostu łatwiej.
Nauczyciele podkreślają, że należy konfrontować dzieci z sytuacjami porażek. „W przeciwnym razie, gdy dorosną, nie podejmą większego ryzyka, w obawie przed tym, czy podołają” – pisze jeden z nauczycieli.
Wielu komentujących zwraca uwagę, że obecna nieporadność dzieci może być konsekwencją rodzicielskiej nadopiekuńczości.
„Wiele dzieci nigdy nie musiało obierać owoców. Wszystko jest krojone i robione za nich…” – zauważa jedna z nauczycielek, cytowana przez „Huffpost”. „Kiedy dzieci dostają jabłka, to wiele z nich nie wie, co zrobić z takim owocem podanym w całości. Bo nigdy nie mieli jabłka, które nie byłoby pokrojone na plasterki” – wyjaśnia.
Wypowiadający się w komentarzach nauczyciele podkreślają, że takie helikopterowanie, czyli wyręczanie dzieci w każdej, nawet najprostszej czynności, przypominanie, podpowiadanie, organizowanie, decydowanie, w rezultacie jest działaniem destrukcyjnym. Ono odbiera najmłodszym pewność siebie i finalnie często prowadzi do tego, że dzieci mają trudności z podejmowaniem decyzji, nie chcą próbować nowych rzeczy, nie podejmują samodzielnych zadań, obawiając się porażki. I to jest później bardzo widoczne w szkole.
„Zachowaniem, którego należy się wystrzegać, jest intruzywność, czyli niegroźne 'ja ci pomogę’. Czasem pomagamy lub wręcz wyręczamy dziecko z powodu pośpiechu, lub podejrzenia, że samo sobie nie poradzi. Uzależniamy dziecko od siebie i ograniczamy jego rozwój. Trzeba pamiętać, że nawet jeśli pociecha poniesie porażkę, to i tak będzie to dla niej ważne doświadczenie” – tłumaczyła w rozmowie z Hello Mama psycholożka Paulina Leszek.
Jej zdaniem rodzice potrafią też często nieświadomie uczyć lęku.
„Robią to poprzez ograniczanie ryzyka – nie idź, bo się przewrócisz, nie rób tego, bo spadniesz, nie dotykaj, bo popsujesz. Oczywiście w sytuacjach, kiedy chodzi o bezpieczeństwo dziecka, należy reagować” – mówi psycholożka z Poradni Psychologicznej Spokój w Głowie.
Jak twierdzą eksperci cytowani w artykule „Huffpost”, „łagodne rodzicielstwo gdzieś po drodze zostało błędnie zinterpretowane jako wolne od oczekiwań”, a prawda jest taka, że dzieci muszą mieć obowiązki, bo dzięki nim uczą się pracy zespołowej, odpowiedzialności i samodzielności.
„Te nawyki później przeradzają się w odporność psychiczną w szkole i niezawodność w pracy” – podkreśla Jason Elsom, dyrektor generalny Parentkind. „Rodzice, którzy nie uczą swoich dzieci podstawowych umiejętności życiowych, wyrządzają im ogromną krzywdę” – czytamy.
Nie chodzi o to, by pięciolatek robił generalne porządki w domu, ale by potrafił posprzątać i posegregować zabawki, spakował kapcie do worka, radził sobie z suwakiem w kurtce, odstawiał buty na miejsce, wiedział, że miejsce brudnych ubrań jest w koszu na pranie, samodzielnie się ubierał, nawet jeśli otrzymał ubrania na lewą stronę. I wraz z wiekiem rodzic powinien zwiększać wachlarz tych zadań.
„Jeśli chcemy wychować pewnych siebie i kompetentnych młodych dorosłych, musimy zacząć od kuchni, wyznaczając jasne role, zadania dostosowane do wieku i zapewniając spokój oraz konsekwencję w ich realizacji” – tłumaczy Elsom.
Źródło: huffingtonpost.co.uk, Hello Mama
Zobacz także

Rodzice urządzają na Instagramie nowy wyścig. Tym razem o najlepszą śniadaniówkę. Dietetyk: „Nie tędy droga”

Cztery najczęstsze błędy popełniane przez dziadków. Co robić, gdy granice zostają przekroczone?

Dorota Naruszewicz z ważnym apelem do wszystkich uczniów: „Z każdej porażki można się podnieść. Mamy prawo się potknąć i błądzić”
Polecamy

Rodzice urządzają na Instagramie nowy wyścig. Tym razem o najlepszą śniadaniówkę. Dietetyk: „Nie tędy droga”

Dorota Naruszewicz z ważnym apelem do wszystkich uczniów: „Z każdej porażki można się podnieść. Mamy prawo się potknąć i błądzić”

Paulina Holtz stanowczo: „Nigdy nie odrabiałam lekcji z moimi dziećmi”. Internauci podzieleni

Dziennikarka TVP Info zapytała polityków, czym różni się okres od owulacji. W studio konsternacja. Żaden nie umiał udzielić jej odpowiedzi
się ten artykuł?