Przejdź do treści

Paulina Holtz stanowczo: „Nigdy nie odrabiałam lekcji z moimi dziećmi”. Internauci podzieleni

Paulina Holtz - Hello Zdrowie
Paulina Holtz z rozbrajającą szczerością opowiedziała o swoim podejściu do edukacji dzieci / Zdjęcie: MWMEDIA
Podoba Ci
się ten artykuł?

Paulina Holtz wywołała spore poruszenie, wyznając w podcaście TOK FM, że nigdy nie pomagała córkom w odrabianiu lekcji. „To nie mój obowiązek” – skwitowała. W rozmowie z Karoliną Oponowicz 48-latka przyznała, że w wychowaniu kluczowe było dla niej wspieranie samodzielności córek i budowanie w nich poczucia odpowiedzialności. 

Paulina Holtz: „Już raz do szkoły chodziłam i drugi raz nie mam zamiaru”

Dla wielu rodziców początek września oznacza powrót nie tylko do szkolnej rutyny, ale także do wieczorów pod znakiem wspólnego odrabiania prac domowych z dziećmi. W podcaście „Punkt zwrotny” w TOK FM Paulina Holtz podzieliła się zupełnie odmiennym podejściem do tego tematu. Aktorka, znana głównie z serialu „Klan”, a prywatnie mama dwóch nastoletnich córek, w szczerej rozmowie z Karoliną Oponowicz przyznała, że nie odrabiała lekcji ze swoim dziećmi, a także nie pilnowała tego, co mają spakować czy przynieść na zajęcia.

„Nigdy nie odrabiałam lekcji z moimi dziećmi” – powiedziała Paulina Holtz. „Moje rozmowy z nimi były takie: 'Mamo, mam na jutro kasztan’. No dziecko, to albo dymasz na dół po kasztan, albo masz niezaliczony kasztan. Ja nie mogę pamiętać o twoim kasztanie, o którym ty wiesz od dwóch tygodni” – dodała gościni wideopodcastu Karoliny Oponowicz.

Jak wyjaśniła Holtz, zależało jej na tym, aby to córki same pilnowały swoich obowiązków szkolnych i brały odpowiedzialność za ewentualne zapominalstwo.

„Jeśli chodzi o moje oczekiwania wobec ich edukacji, to ja miałam tylko takie, żeby mi głowy tym nie zawracały. To znaczy, żeby one się uczyły same i zajmowały się swoimi sprawami same, bo ja już raz do szkoły chodziłam i drugi raz naprawdę nie mam zamiaru” – wyjaśniła z przekonaniem.

Katarzyna Zdanowicz - Hello Zdrowie

„Najlepiej działa zgubienie kodu od Librusa”

Aktorka w podcaście „Punkt zwrotny” szczerze wyznała, że w macierzyństwie ważne było dla niej to, by dzieci miały przestrzeń do samodzielności i uczyły się odpowiedzialności. Jako anegdotę przytoczyła, co powiedziała swoim córkom, kiedy zaczęły czwartą klasę szkoły podstawowej.

„Zakupów nie musicie robić. Ziemniaków wykopać nie trzeba. To jest naprawdę wasz jedyny obowiązek. To jest pamiętać, co macie spakować, i się przygotować z tego, co macie do przygotowania” – wspominała Holtz.

Dodała, że starała się też nie angażować bezpośrednio we wszystko, co związane ze szkołą. „Najlepiej działa zgubienie kodu od Librusa” – zażartowała.

Podejście do edukacji Pauliny Holtz wynika poniekąd z tego, co sama wyniosła z domu rodzinnego. W 2024 r. w podcaście „Po swojemu” aktorka opowiadała, że ze strony rodziców nigdy nie czuła presji w kontekście szkolnych osiągnięć.

„Gdy w czwartej klasie dostałam pierwszą dwójkę za rysunek – jak można dać dziecku dwójkę za to, że zamiast pani wiosny narysowało motyla? – to mój tata powiedział: 'Chodź, kupię ci prezent z okazji pierwszej dwójki'” – wspominała aktorka. „Dostałam wtedy taki wymarzony notesik z kiosku ruchu za pięć złotych, taki z magnesowymi okładkami. Takie wsparcie miałam w domu zawsze. Nigdy mi nie wpajano, że ktoś jest autorytetem, rodzice zawsze mi mówili, że ludzie są tylko ludźmi i mają, owszem, wartościowe rzeczy do przekazania, ale nie byłam uczona, żeby brać kogoś w całości, nie podważać i uważać, że to, co mówi, jest święte” – dodała.

Na szczere wyznanie aktorki z entuzjazmem zareagowało spore grono widzów. Pod rolkami z podcastu nie brakowało komentarzy rodziców, którzy przyznali, że w podobny sposób podchodzą do edukacji swoich dzieci. 

„Ja też tak robię. Nigdy z żadnym dzieckiem nie odrabiałam lekcji, chyba że prosili o pomoc – wyjaśnienie, bo czegoś nie rozumieli. Sami robią lekcje, sami się pakują, sami się uczą. To ich szkoła, ja swoją skończyłam” – napisała jedna z mam.

„I to jest normalne i jak najbardziej prawidłowe podejście. A nie te współczesne matki-wariatki, które najchętniej zamknęłyby dziecko w szklanej bańce i pilnowały każdego kroku. Rosną potem życiowe sieroty i ofermy, które nic nie potrafią same zrobić ani załatwić” – dodała kolejna.

Część komentujących zwracała uwagę, że nadmierna kontrola i wyręczanie dzieci w nauce nie jest niczym dobrym, bo odbiera im szansę na rozwój własnych kompetencji. Pojawiły się też głosy osób, które widzą dużą wartość w uważności i aktywnym wspieraniu dzieci w codziennych wyzwaniach.

„Ja miałam inny system. Gdy się towarzyszy dziecku przy odrabianiu lekcji, można dużo zaobserwować, np. z czym dziecko ma trudności, czytaniem czy pisaniem, wysłuchiwaniem głosek, rozumieniem tekstu, a może koncentracją uwagi. Wtedy łatwiej jest zrozumieć trudności, oceny dziecka, czy np. niechęć do szkoły, bóle brzucha rano. A później wagary czy obniżony nastrój. To, że dziecko nie pracuje w polu czy kopalni, nie oznacza, że będzie miało wspaniałe oceny, choćby cały dzień siedziało nad książkami. Widząc trudności dziecka, możemy mu pomóc, i lepiej je rozumieć. Uważność, to obowiązek rodzica i przejaw jego życzliwości względem dziecka” – czytamy.

Do wyświetlenia tego materiału z zewnętrznego serwisu (Instagram, Facebook, YouTube, itp.) wymagana jest zgoda na pliki cookie.Zmień ustawieniaRozwiń

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?