Kiedy rodzic nie chce siąść za kierownicą. „Passenger parenting to nowoczesne określenie zjawiska, które psychologia zna od dawna”

Passenger parenting, czyli bycie pasażerem w rodzicielstwie, jest powszechny od lat, choć dopiero od niedawna funkcjonuje pod taką nazwą. Bierny, wycofany styl rodzicielstwa jest w psychologii dobrze znany. Tak samo jak jego negatywne konsekwencje. Jakie skutki ma passenger parenting i jak się przed tym uchronić?
Na czym polega zjawisko passenger parentingu?
Passenger parenting w dosłownym tłumaczeniu z języka angielskiego znaczy: rodzicielstwo pasażera. Tym pojęciem opisuje się styl wychowania, w którym rodzic przestaje w aktywny sposób wspierać rozwój dziecka, a zamiast tego biernie uczestniczy w wychowaniu, „podróżując” obok swojej pociechy. Można to porównać do jazdy w samochodzie na miejscu pasażera a nie kierowcy.
Dorosły funkcjonujący w tym modelu unika podejmowania trudnych decyzji wychowawczych i stawiania jasnych granic oraz zasad. Nie wykazuje zaangażowania w życie emocjonalne i społeczne dziecka, zaś odpowiedzialność za jego wychowanie przerzuca na innych, często na drugą osobę w związku. To może brzmieć jak żart, ale niestety żartem nie jest.
Viralowe wideo na TikToku
Ostatnio sieć obiegł filmik pokazujący mima zawstydzającego ojca, który – dosłownie – nie niesie żadnego ciężaru. Śmieszne? Nie do końca. Po TikToku krąży viralowe nagranie z SeaWorld, na którym mim dostrzega mamę niosącą dziecko i ciężki plecak. Obok niej spaceruje tata – z pustymi rękami. Mim robi coś, co internet ochrzcił mianem „służby publicznej”.
RozwińMim podszedł do kobiety, wziął od niej plecak, wręczył go ojcu, poklepał kobietę przyjaźnie po plecach i odszedł wśród aplauzu tłumu. Na koniec jeszcze odwrócił się do mamy, pokazał gest telefonu przy uchu i bezgłośnie powiedział: „Zadzwoń do mnie.”
Choć wszyscy śmiejemy się razem z tłumem, a komentarze na TikToku pękają od popcornowych GIF-ów, to w rzeczywistości śmiejemy się z bardzo znanego schematu – tego, w którym jedno z rodziców tylko „przejeżdża” przez rodzicielstwo, podczas gdy drugi opiekun tonie w obowiązkach.
Jak psychologia postrzega to zjawisko?
Czy passenger parenting to nowa nazwa na stary problem? O opinię zapytaliśmy Justynę Rokicką, psychologa, certyfikowaną psychoterapeutkę oraz specjalistkę terapii rodzin. Justyna prowadzi popularny wśród rodziców profil na Instagramie i FB godzinadlasiebie.pl, tworząc przestrzeń pełną wsparcia i zrozumienia.
– Passenger parenting to nowoczesne określenie zjawiska, które psychologia zna od dawna. Termin ten opisuje bierny, wycofany styl rodzicielstwa, który wcześniej był klasyfikowany m.in. jako styl zaniedbujący (neglectful) lub nadmiernie pobłażliwy (permissive). W tym podejściu rodzic towarzyszy dziecku, ale nie kieruje jego rozwojem, nie stawia granic, ani nie podejmuje aktywnie roli wychowawczej – mówi specjalistka.
Dodaje, że psychologia postrzega to jako nieadaptacyjny styl wychowania, który może prowadzić do braku poczucia bezpieczeństwa u dziecka, trudności w regulacji emocji i braku granic.
Postacie drugoplanowe we własnych rodzinach
W czerwcu 2025 roku australijska publiczna nadawczyni medialna ABC (Australian Broadcasting Corporation), będąca odpowiednikiem polskiego TVP czy brytyjskiego BBC, opublikowała reportaż o zjawisku nazwanym passenger parenting. Program oparty był na najnowszych badaniach Normy Barrett z Uniwersytetu Deakin.
Barrett wraz z zespołem przeprowadziła wywiady z australijskimi ojcami małych dzieci i odkryła niepokojącą tendencję: wielu mężczyzn chce być równoprawnymi partnerami w rodzicielstwie, ale w praktyce czują się zepchnięci na margines. Nie dlatego, że nie chcą się angażować. Nie dlatego, że są leniwi. Ale dlatego, że struktura wczesnego rodzicielstwa i przestarzałe normy społeczne przestawiają ich na boczny tor. Z badań wynika, że ojcowie często czują się jak „postacie drugoplanowe” w swoich własnych rodzinach.
Od karmienia piersią po wizyty lekarskie – to matka staje się „domyślnym” rodzicem. I nawet jeśli oboje partnerzy mają dobre intencje, ten układ zostaje z rodziną znacznie dłużej, niż jest to potrzebne czy użyteczne. Czy można zatem powiedzieć, że passenger parenting częściej dotyczy ojców?
– Choć często mówi się, że to ojcowie częściej „odpuszczają” wychowanie i zostają gdzieś z boku, to takie podejście jest uproszczeniem. Styl passenger parenting — czyli bycie biernym rodzicem, który raczej towarzyszy niż wychowuje — może dotyczyć zarówno matek, jak i ojców – tłumaczy psycholożka.
Ekspertka podkreśla również, że kultura przez lata przypisywała ojcom rolę drugoplanową, co sprawia, że łatwo ich zaszufladkować jako mniej zaangażowanych, jednak to się zmienia. Coraz więcej z nich aktywnie uczestniczy w życiu dzieci — opiekuje się, wychowuje, rozmawia.
Wypalenie, frustracja i oddalenie
Jaki jest efekt passenger parentingu? Jedno z rodziców czuje się przeciążone, wypalone i samotne. Drugie – wykluczone, niepewne swojej roli, a z czasem wycofane. W konsekwencji przekłada się to na pogorszenie relacji między dwojgiem ludzi, a dzieciom daje wypaczony obraz partnerstwa. Patrząc na to dalej, rodzina traci szansę na wspólne funkcjonowanie jako zgrany zespół. I choć passenger parenting może przypominać zjawisko celowego udawania niekompetencji (tzw. weaponised incompetence), istnieje między nimi istotna różnica.
Psycholożka Carly Dober wyjaśnia w artykule ABC, że udawana niekompetencja to świadome unikanie obowiązków. Passenger parenting natomiast wynika najczęściej z niepewności, poczucia winy i braku okazji do zdobycia rodzicielskiej pewności siebie.
– To ważne i często mylone zjawiska, ale różnią się od siebie w kilku kluczowych aspektach. Passenger parenting to styl rodzicielstwa, który zwykle jest obecny od początku. To nie jest efekt zmęczenia, ale raczej trwała strategia funkcjonowania w roli rodzica – mówi Carly Dober.
Wypalenie rodzicielskie z kolei specjalistka terapii rodzin definiuje jako stan rozwijający się u osób, które były wcześniej zaangażowane i aktywne w wychowaniu, ale z czasem zaczęły odczuwać przeciążenie, frustrację i emocjonalne wyczerpanie. Często to efekt nadmiaru obowiązków, braku wsparcia ze strony partnera lub otoczenia, czy presji bycia „idealnym rodzicem”.
Czas na zmiany
Nie chodzi o zmianę podejścia o 180 stopni, czy zafiksowanie się w drugą stronę. Nie chcemy, by passenger parenting zamieniło się w helicopter parenting (rodzicielstwa helikopterowego), które polega na tym, że rodzic nadmiernie ingeruje i kontroluje każdy aspekt życia dziecka. Warto jednak zmienić pewne zachowania i wzorce, by uniknąć wspomnianych wyżej negatywnych konsekwencji. Od czego zacząć?
Na początek: przestańmy się śmiać
Nie chodzi o to, żeby odbierać ludziom poczucie humoru – nawet jeśli nagranie z mimem jest zabawne, to warto wyciągnąć z niego wnioski. Chodzi o to, że śmiejąc się z takich scenek, utrwalamy nierównowagę. Celem ma być to, byśmy wszyscy zaczęli przyglądać się swojej domowej dynamice. A potem wspólnie ją zmieniali.
Następnie działajmy, ale konkretnie
Jeśli czujesz, że jesteś pasażerem w rodzicielstwie, zapytaj swojego partnera, w czym najbardziej potrzebuje wsparcia. Weź odpowiedzialność za konkretne obowiązki i naucz się je dobrze wykonywać. Włącz się w codzienne drobne decyzje – nie tylko w te „fajne” momenty. Jeżeli zaś jesteś po drugiej stronie i to ty dźwigasz większość ciężaru – dziel się wiedzą w sposób, który daje drugiej stronie pewność siebie, a nie ją przytłacza.
Jak rozmawiać z partnerem, który – być może nieświadomie – uchyla się od wspólnego rodzicielstwa?

Justyna Rokicka /fot. archiwum prywatne
– Rozmowę warto zacząć od empatii i ciekawości, a nie od oskarżeń. Jeśli partner uchyla się od wspólnego rodzicielstwa, często nie wynika to ze złej woli, lecz z nieświadomości, braku pewności siebie, przyzwyczajeń z własnego domu rodzinnego lub przekonania, że „i tak dobrze sobie radzisz” – radzi Justyna Rokicka i udziela kilku pomocnych wskazówek.
Przede wszystkim warto mówić o swoich odczuciach w sposób nienarzucający, np.: „Czuję się przeciążona, kiedy większość spraw związanych z dziećmi spada na mnie. Chciałabym, żebyśmy podzielili się tym bardziej po równo.”
Pomocne może być:
- konkretne nazywanie potrzeb,
- ustalanie jasnych podziałów obowiązków,
- wspólna refleksja nad tym, co oznacza dla was obojga bycie zaangażowanym rodzicem.
Jeśli zaś partner nie widzi problemu, warto delikatnie odwołać się do dobra dziecka: „Nasza obecność i współpraca daje mu większe poczucie bezpieczeństwa i równowagi.”
Certyfikowana psychoterapeutka podkreśla, że taka rozmowa to proces, nie jednorazowa interwencja — ważne, by była regularna, spokojna i oparta na wzajemnym szacunku. Przydatna może okazać się też konsultacja z psychologiem rodzinnym, który pomoże nazwać problemy, uporządkować emocje i znaleźć drogę do bardziej partnerskiego podejścia do wychowania.
Jeśli chcemy wychować pokolenie, które uzna partnerstwo w rodzicielstwie za normę, musimy pokazać, jak to się robi. Niech dzieci widzą oboje rodziców niosących torby, dzwoniących do lekarza, czytających na dobranoc i decydujących wspólnie o obiedzie.
– Dzieci bardzo szybko wyczuwają, gdy zaangażowanie rodziców jest nierówne. Mogą czuć się niepewne, zagubione lub osamotnione, jeśli jeden z rodziców jest bardziej obecny i angażuje się w codzienne sprawy, a drugi pozostaje na uboczu. Taka sytuacja często prowadzi do poczucia braku stabilności i bezpieczeństwa emocjonalnego – potwierdza Justyna Rokicka.
Passenger parenting może i jest powszechnym zjawiskiem, ale to nie znaczy, że jest w porządku. I na pewno nie musi trwać wiecznie.
Zobacz także

Natalia Fedan: „Chwalone dzieci wcale nie mają lepiej. One niosą ciężki plecak z oczekiwaniami”

Dr Katarzyna Wasilewska: „Mogłybyśmy częściej odpuścić sobie ten wyścig o bycie najlepszą matką i dać więcej luzu sobie oraz swoim dzieciom”

„Social media babies” buntują się przeciw rodzicom. Magda Bigaj: przyzwyczailiśmy się, że „dzieci można używać”
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy

Czy w Polsce da się zajść w ciążę bez partnera? “Musi być chłop. Choć śmiejemy się, że począł dziecko długopisem”

Karolina Kędziora: „Od dzieciństwa czułam bunt wobec przypisywanych mi ról. Teraz stawiam na edukację i włączanie, a nie walkę”
10:19 min
Europa bez dzieci to całkiem realny scenariusz. Eurostat: już teraz na Starym Kontynencie dominują bezdzietne rodziny

„YouTube i TikTok nasze dzieci budzą i kołyszą do snu”. Magda Bigaj o bezpieczeństwie dzieci w sieci
się ten artykuł?