Przejdź do treści

Hanna Lis o przemocy domowej: Mężczyzna, który nazwał cię ku*wą, popchnął o ścianę, uderzył, zrobi to kolejny raz. I kolejny

Hanna Lis o przemocy domowej
Hanna Lis o przemocy domowej / Zdjęcie: ANDRAS SZILAGYI/MWMEDIA
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Nie czekaj na cud, nie zdarzy się. Może być ciężko, mimo to, zawalcz o siebie! – apeluje Hanna Lis do kobiet, które być może tkwią w przemocowych związkach. W swoim najnowszym poście na Instagramie dziennikarka porusza temat przemocy domowej.

Hanna Lis: przemoc wbrew pozorom jest bardzo stereotypowa

Hanna Lis na swoim profilu na Instagramie nawiązała do serialu „Maid”, który premierę na platformie Netflix miał 1 października 2021 r. Poznajemy w nim historię młodej matki, która postanawia wyrwać się z przemocowego związku i zawalczyć o lepszą przyszłość dla swojego dziecka i samej siebie.

„Alex sama nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest ofiarą przemocy domowej. Bo przecież 'on jej nigdy nie uderzył’. On 'tylko’ wybił pięścią dziurę w ścianie (tuż obok jej głowy), tylko rzucił szklanką o ścianę, której odłamki wyłuskiwała potem z włosów swojej córki, tylko nazwał ją ku*wą” – pisze dziennikarka.

W rolę głównej bohaterki wcieliła się 26-letnia Margaret Qualley, zagrała u boku swojej matki Andie MacDowell. Hanna Lis podkreśla, że serial jest o tym, jak trudno wyrwać się z „przeklętego cyklu przemocy”.

„Bo nasza 'kultura’ na nią przyzwala, bo rodzina i znajomi przymykają na nią oko, bo nie ma instytucjonalnych mechanizmów chroniących ofiary, bo wciąż żyjemy w głęboko zakorzenionej kulturze wypaczonego patriarchatu” – dodaje dziennikarka.

Mariusz Moderski: Osoba doświadczająca przemocy powinna zmienić swoje nastawienie do sytuacji, a nie „robić coś” z przemocowcem / Unsplash

Mity na temat przemocy domowej

Dziennikarka wymienia najczęstsze mity, które krążą wokół tematu przemocy domowej. Jednym z nich – jak pisze Hanna Lis, jest przekonanie, że to „tylko” bicie. Tymczasem „przemoc domowa to także wyzywanie i poniżanie, popychanie, szarpanie, kontrola za pomocą odcięcia od: pieniędzy, przyjaciół, rodziny” – wyjaśnia. Mitem jej zdaniem jest również to, że ucieczka od oprawcy sprawia, że wszystko się ułoży, że odbudujemy swoje życie. „Nie zawsze 'wszystko się układa’. Bywa, że odejście od przemocowego partnera oznacza początek spirali kolejnych nieszczęść, długów, samotności, depresji” – podkreśla Lis.

Dziennikarka podkreśla, jak ważne jest, by temat przemocy domowej pojawiał się w publicznej dyskusji, byśmy nie zamykali się na niego, nie udawali, że nie istnieje.

„Żeby dziewczyny, które sobie nie radzą, wiedziały, że nie są gorsze (głupie i nic nie warte, jak słyszały od swoich partnerów), a po prostu mają ponadprzeciętnie dużo kamieni w plecaku: chore dzieci, brak rodziny, brak pracy, krótko mówiąc, mają bardziej pod górkę” – pisze Lis.

Jej zdaniem potrzebne są również skuteczne mechanizmy prawne, żeby kobieta, będąca ofiarą przemocy domowej, nie musiała uciekać z domu, ani wracać do swojego oprawcy. A te powroty wcale nie są rzadkością. „Zdarza się, że wraca, bo wierzy w kolejną obietnicę zmiany. Bo (choć komuś kto nie był w związku przemocowym trudno w to uwierzyć) ona kocha. Mimo wszystko” – tłumaczy Hanna Lis.

Na koniec dziennikarka zwraca się z apelem do kobiet, które być może tkwią w takich przemocowych związkach:

„Mężczyzna, który nazwał Cię ku*wą, popchnął o ścianę, uderzył, zrobi to kolejny raz. I kolejny. Nie czekaj na cud, nie zdarzy się. Może być ciężko, mimo to, zawalcz o siebie!” – pisze.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Hanna Lis (@hanna_lis)

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: