Przejdź do treści

Przemoc karmi się milczeniem. Osoba doświadczająca przemocy powinna zmienić nastawienie – mówi terapeuta

Mariusz Moderski: Osoba doświadczająca przemocy powinna zmienić swoje nastawienie do sytuacji, a nie „robić coś” z przemocowcem / Unsplash
Mariusz Moderski: Osoba doświadczająca przemocy powinna zmienić swoje nastawienie do sytuacji, a nie „robić coś” z przemocowcem / Unsplash
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– O kim najczęściej myśli ofiara przemocy? O sprawcy. Pyta siebie: dlaczego on jest taki, jaki jest? Jak go zmienić? Może niewystarczająco go kocham? A powinna pomyśleć zupełnie inaczej – mówi Mariusz Moderski, terapeuta pracujący ze sprawcami i ofiarami przemocy.

 

Krystyna Romanowska: Podcasty, poradniki i filmy na YouTube są pełne informacji o: sposobach na życie z przemocowcem, psychopatą czy narcyzem; o tym, jak sprawić, żeby psychopata przestał nim być, a także: dlaczego on robi to, co robi? To wyjątkowo zgubny sposób myślenia, bo koncentruje uwagę na sprawcy, a nie na ofierze.

Mariusz Moderski: Kobiety (bo to one częściej są ofiarami przemocy), ale także mężczyźni żyjący w przemocowych związkach, przychodzą do mnie i pytają: „jak się zachowywać, żeby mój mąż/moja żona mnie bardziej słuchał/a” albo: „co mam zrobić, żeby tak nie cierpieć”? Uwaga: te osoby nie chcą zmienić sytuacji, tylko w niej PRZETRWAĆ, żeby było lżej, żeby to tak nie bolało. Osoby doświadczające przemocy pytają: „co mam zrobić, żeby on/ona przestał/a taki/a być?”

I co im pan na to odpowiada?

Że nie możemy nic zrobić z kimś, kogo tu nie ma. To osoba doświadczająca przemocy powinna zmienić swoje nastawienie do sytuacji, ale nie „robić coś” z przemocowcem. Na niego nie ma się wpływu. Tymczasem zakorzenione w społeczeństwie przekonania dotyczące kobiet „pomagają” ofiarom żyć złudzeniami, że przemocowca można zmienić. „Miłość wszystko zwycięży”, „mężczyzna jest głową, a kobieta szyją”, „łóżko was pogodzi”, „męża trzeba sobie wychować”, „sam dojdzie do tego, że nie powinien tak postępować”, „jak dobrze się nim będzie sterowało – zacznie postępować tak, jak kobieta będzie chciała”. Kobieta zaś ma swoją cierpliwością, tłumaczeniem, spowodować zmianę, dbać o spokój w rodzinie, tak postępować, żeby nie było dramatycznych sytuacji. Takie myślenie to wynik różnych okoliczności, m.in. tego, jak rozumie się role kobiety i mężczyzny. Mężczyźni mają być z natury bardziej agresywni, ma to wynikać z historii ich życia, ról i oczekiwań społecznych. Spłodzić syna, zasadzić drzewo, zbudować dom. Kobiety powinny być miłe, dbające o wszystko i wszystkich.

A mężczyźni doświadczający przemocy w jaki sposób usprawiedliwiają swoje partnerki?

Tym, że kobiety są niestabilne emocjonalnie, że nie kontrolują swoich emocji.

Ważną rzeczą do przemyślenia jest to, czy często w związku usprawiedliwia się zachowania przemocowe partnera/partnerki. Czy osoba doświadczająca przemocy obwinia siebie: może nie powinnam/nie powinienem nic mówić, może lepiej przemilczeć, przeczekać, poczekać na stosowny moment, żeby zwrócić mu/jej uwagę, kiedy będzie w dobrym humorze, będzie dobra atmosfera? Kiedy tak się dzieje, zaczyna się wpadanie w pułapkę myślenia i zachowań, które służą usprawiedliwianiu przemocy i obwinianie samych siebie za nią. To wchodzi w nawyk – w trakcie trwania związku nieustannie kontroluje się swoje zachowanie i bierze odpowiedzialność za dynamikę przemocy. Ofiary przemocy myślą w ten sposób, bo wcześniej sprawca wmówił im odpowiedzialność za taki stan rzeczy.

Świadomie je deprecjonując?

Zdarzają się sprawcy, którzy działają w ten sposób świadomie, ale wbrew pozorom psychopaci wcale nie są najczęstszymi sprawcami przemocy domowej – nie ma ich zbyt wielu, to mit. Osoby stosujące przemoc często są przekonane o tym, że postępują dobrze, mają „dobre intencje”, bo ktoś w rodzinie musi decydować, rodzina ma dobrze funkcjonować. Co jednak istotne, to nie jest dystkutowalne.  „Ja wiem lepiej” – często słyszą członkowie rodziny. Wszystko temu służy. Rzucanie w przestrzeń: „głupi/a jesteś, zawsze robisz to źle” ma stworzyć sytuację, w której członkowie rodziny, zanim coś zrobią, dwa razy się zastanowią, czy jemu/jej będzie się to podobać, będzie zadowolony/zadowolona.

Osoba doznająca przemocy słyszy od sprawcy trzy rzeczy: 1. wszystko, co masz, masz dzięki mnie i beze mnie był(a)byś nikim; 2. jeżeli gdzieś z tym pójdziesz, nikt ci nie uwierzy; 3. jeżeli gdzieś z tym pójdziesz, zrobię z ciebie wariatkę/wariata i zabiorę ci dzieci

Zazwyczaj przemoc dotyczy zwykłych, bieżących, prostych rzeczy. Kwestia ubierania dzieci, prania, spraw finansowych. Moja klientka została jakiś czas temu pobita przez swojego partnera, bo kładła masło na niewłaściwej półce w lodówce.

Osoba doznająca przemocy słyszy od sprawcy trzy rzeczy: 1. wszystko, co masz, masz dzięki mnie i beze mnie był(a)byś nikim; 2. jeżeli gdzieś z tym pójdziesz, nikt ci nie uwierzy; 3. jeżeli gdzieś z tym pójdziesz, zrobię z ciebie wariatkę/wariata i zabiorę ci dzieci. Jeśli chodzi o tę ostatnią kwestię, bywa, że konsultacja psychiatryczna jest u ofiary niezbędna – często odsyłam klientki/klientów do specjalisty w celu diagnozy pod kątem tego, że są w depresji, oraz wspomagania farmakologicznego. Takie osoby nieraz mówią: „nie chcę, żeby mój mąż się dowiedział, że chodzę do psychiatry, bo w sądzie to wykorzysta”. To jest także duży kłopot w takich sytuacjach.

Oprócz dzieci i kredytu we frankach szwajcarskich, jakie są najpopularniejsze przekonania, które trzymają ofiarę przy sprawcy?

„Moja miłość go zmieni”, „jak go poproszę, żeby przestał, to przestanie”, „jeżeli się będę bardziej starać, on uzmysłowi sobie, że nie ma nikogo cenniejszego niż ja i zmieni się po to, by ze mną być”. W tych przekonaniach tkwi błąd myślowy, który się nazywa: „mam wpływ na innych”. Nie mamy wpływu na innych, a przynajmniej nie taki, jakbyśmy chcieli. Jest to widoczne w młodych związkach. Przychodził do mnie student szóstego roku medycyny. W depresji. Wszedł w związek z dziewczyną, która go bije po twarzy. „Ale potem jest dobrze” – mówi. Najchętniej jednak wyobraża sobie, że jest na trzecim roku studiów i jeszcze jej nie zna. Nie może z tego związku się uwolnić. Takie przemocowe relacje, o czym się rzadko mówi, mogą zacząć się np. tuż po studiach, u progu wejścia w dorosłość – za wszelką cenę szuka się wtedy kogoś, na kim można się wesprzeć. Często się zdarza, tak jak w przypadku tego studenta, że dla młodych ludzi jest to autostrada do bycia docenionym. Jeżeli w życiu niespecjalnie dużo dobrego usłyszało się od swoich rodziców, raczej więcej krytyki i wymagań, mało bliskości i opiekuńczości, dąży się w życiu do tego, żeby ktoś zauważył, docenił. Wchodzi się wtedy w rolę ratownika, który mówi: „wyleczę cię z alkoholizmu, przemocy, ze wszystkiego”. Jedna z moich klientek nie zajmuje się sobą, tylko przemocowym mężem. Bo miłość, bo wierność, bo małżeństwo, bo wartości….

Co jeszcze jest charakterystyczne dla relacji z przemocowcem?

Sytuacja przemocy jest sytuacją nieprzewidywalną. To jest próba przewidzenia czegoś, czego się nie da przewidzieć.

Jaki ten ktoś będzie miał nastrój, jak się zachowa….

Np. ludzie dzwonią wcześniej do przemocowca, żeby wybadać, w jakim jest humorze, kiedy będzie wracał/a do domu. Na tej podstawie można próbować wniosków, czy on/ona dzisiaj przyjdzie i będzie spokój w domu, czy coś się wydarzy. Jedna z moich klientek mówiła mi, że cieszyła się, idąc do pracy, bo wychodziła z domu. A im bliżej domu była – tym wolniej do niego szła. Odczuwała niepokój. W obrazie psychologicznym ofiar przemocy z czasem pojawia wyuczona bezradność – nabierają przekonania, że nie mają wpływu na swoje życie. Następuje utrata kontroli. Bycie w przemocy jest rezygnacją z tego, do czego się dąży, zamienia się w dostosowanie się do oczekiwań innych. To, czego chce się od życia dla siebie, staje się najmniej ważne. Obraz psychologiczny pokazuje duży poziom deprywacji potrzeb. Kobiety mówią: „ja już niczego nie chcę, tylko żeby dzieci były szczęśliwe”.

Z czasem człowiek w przemocowym związku nabiera przekonania, że nie ma szczęścia. Takiego czystego szczęścia, czystej miłości, że zawsze musi za tym iść cierpienie. Okej, w jakimś sensie pewnie jest to prawdą. Pytanie, czy to cierpienie akurat ma iść z tej strony i w taki sposób?

Bycie w przemocy jest rezygnacją z tego, do czego się dąży. To, czego chce się od życia dla siebie, staje się najmniej ważne. Obraz psychologiczny pokazuje duży poziom deprywacji potrzeb. Kobiety mówią: „ja już niczego nie chcę, tylko żeby dzieci były szczęśliwe”

Jak sprawić, żeby ofiara zaczęła myśleć o sobie, o tym, jak się czuje, a nie o tym, jak – dzięki sprytnym sztuczkom – unikać przemocy? Jakie pytania powinna sobie zadać?

Po pierwsze, ważne jest, żeby zdała sobie sprawę z dynamiki przemocy, z tego, że w każdej sytuacji przemocy są cykle przemocy – narastanie napięcia, wybuch przemocy a potem miodowy miesiąc. W mojej pracy często  jestem pierwszą osobą, która uświadamia takiej osobie, że to, czego doświadcza od wielu lat, jest sytuacją przemocy. „U mnie nie jest tak źle” – pada często. Jeśli nie ma przemocy fizycznej, to osoby doświadczające przemocy nie myślą o swojej sytuacji jako o przemocowej. Ludziom najczęściej przemoc kojarzy się z przemocą fizyczną. A mamy jeszcze przemoc psychiczną, ekonomiczną, seksualną i zaniedbanie wobec dzieci.

Istotne jest również to, o czym rozmawialiśmy wcześniej – uświadomienie sobie, że to ja odpowiadam za swoje życie, szczęście itp. Wiele lat ofiary czekają na to, żeby ta druga strona się zmieniła, z biegiem czasu te nadzieje gasną, nadzieja na spokojne życie się oddala. A to właśnie osoba pokrzywdzona ma wziąć odpowiedzialność za zmianę w swoim życiu. Ma zacząć mówić o tym, co się dzieje w czterech ścianach – przemoc karmi się milczeniem. To pierwszy krok do zmiany. Począwszy od rodziny i znajomych, na służbach zajmujących się przeciwdziałaniem przemocy kończąc.

Ważne jest też podjęcie kroków zmierzających do uzyskania dla siebie pomocy na wielu poziomach – psychologicznej, prawnej, socjalnej, wsparcia rodziny, bliskich. Te rzeczy pomagają zatrzymać przemoc i zmienić życie. To trwa, ale jest możliwe. Wymaga konsekwencji, wytrwałości i przekonania, że moje życie się zmieni, kiedy ja je zmienię dla siebie. Jak je zmienię dla siebie, to zmieni się postawa, myślenie, poczucie własnej wartości. Wtedy też np. moim dzieciom będzie lepiej.

Zatrzymanie przemocy dziś jest pierwszym krokiem do lepszej przyszłości.


Mariusz Moderski – certyfikowany specjalista ds. przeciwdziałania przemocy w rodzinie – certyfikat wydany przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Ukończyłstudia pedagogiczne na Wyższej Szkole Pedagogicznej, Studium Pomocy Psychologicznej i Psychoterapii prowadzonym przez Ośrodek Psychoterapii Psychodynamicznej „Trójmiasto” w Sopocie, dwustopniową szkołę Terapii Skoncentrowane na Rozwiązaniach w praktyce klinicznej. Od lat pomaga osobom zmagającym się z różnymi trudnościami, prowadzi również szkolenia związane z szeroko rozumianą problematyką przeciwdziałania przemocy w rodzinie.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: