„Już sześciolatki potrafią czuć się mniej mądre od chłopców” – alarmuje autorka bloga „Jak wychowywać dziewczynki?”
Wychowanie córki to we współczesnym świecie wielkie wyzwanie – szczególnie jeśli przyświecać ma nam wiedza, a nie stereotypy. – Mój główny zarzut dotyczy tego, że inaczej traktujemy dziewczynki i chłopców. To rodzi wiele konsekwencji dla ich życia – mówi Magda Korczyńska, która wierzy, że jej blog „Jak wychowywać dziewczynki?” może być dla rodziców drogowskazem. W rozmowie z Hello Zdrowie mówi o różnicach w wychowaniu chłopców i dziewczynek, stereotypach i uprzedzeniach, a także o tym, jak sprawić, by klosz ochronny nie stał się dla dziecka więzieniem.
Ewa Podsiadły-Natorska: Jak długo pani bloguje?
Magda Korczyńska: Jestem mamą dwóch córek w wieku 5 i 7 lat. Zaczęłam blogować, gdy moja starsza córeczka miała 4,5 roku. To był moment, kiedy coraz większą uwagę zwracałam na rzeczy usłyszane od rodziny czy na placach zabaw – były to komentarze bądź sugestie dotyczącego tego, jak moje córki powinny się zachowywać czy wyglądać. Narastał we mnie bunt przeciwko ich formatowaniu pod kątem płci. Postanowiłam zgłębić ten temat. Największym odkryciem i motorem, żeby jeszcze głębiej wejść w tematykę wychowania dziewczynek, był dla mnie artykuł w magazynie „Science”. Odnosił się do badań, z których wynikało, że dziewczynki już w wieku 6 lat potrafią myśleć, że są mniej mądre od chłopców! Pomyślałam sobie wtedy: „Moja córeczka niedługo będzie miała 5 lat, mam mało czasu, żeby do tego nie doprowadzić”.
Z zainteresowaniem przeczytałam pani manifest, w którym wypowiada pani wojnę stereotypom i uprzedzeniom dotyczącym wychowywania dzieci, a zwłaszcza córek. Jak pani myśli, skąd się one biorą?
Jako rodzice siłą rzeczy konfrontujemy się ze sposobem, w jaki zostaliśmy wychowani. Mamy wdrukowane pewne schematy, powinności, wizje co do tego, jaka powinna być dziewczynka, a potem kobieta. I jeśli się nad tym świadomie nie zastanawiamy, to transferujemy to wszystko na nasze córki. Mój manifest jest zbiorem zarzutów do sposobu, w jaki funkcjonuje nasze społeczeństwo. Główny zarzut dotyczy tego, że inaczej traktujemy dziewczynki i chłopców. Po prostu. To rodzi wiele konsekwencji dla ich życia, wychowania, dorosłości. Badania pokazują, że z dziewczynkami rzadziej rozmawia się o liczbach i o liczeniu. Z kolei jeśli chodzi o chłopców, to mniej się do nich mówi, ponieważ uważa się, że później rozwijają zdolność mowy. Jak widać, inne traktowanie zaczyna się już od niemowlęctwa. W efekcie dziewczynki i chłopcy inaczej widzą samych siebie oraz swoje możliwości.
Na pani blogu rzuciło mi się w oczy zdanie, że samoocena małych dziewczynek bardzo często sprowadza się tylko do wyglądu.
Wygląd jest najczęściej komentowanym aspektem bycia dziewczynką, tak jest od najmłodszych lat. Nawet, gdy kupujemy prezenty, to dla dziewczynek wybieramy sukienki, spineczki, dajemy im „upiększające” upominki, a jeśli mamy powiedzieć komplement czy coś miłego, to dziewczynka najczęściej słyszy: „O, jak ładnie wyglądasz” albo „Jaką masz piękną sukienkę”. Robimy to automatycznie. Czasami sama łapię się na tym, że wygłaszam taki komentarz.
To coś złego?
Jeśli dziewczynki rosną w poczuciu, że wygląd jest bardzo ważny, to nic dziwnego, że tak mocno się na nim koncentrują. Jest to niebezpieczne, bo jak pokazują badania, zbyt częste mówienie o wyglądzie może prowadzić do uprzedmiotowienia ciała. Skutkiem tego dziewczynki uważają potem, że muszą zasłużyć na komplementy i akceptację otoczenia za pomocą ciała i wyglądu. Do komentarzy wygłaszanych przez otoczenie dochodzi przekaz medialny; media pokazują jednolite wzorce piękna, a w reklamach i filmach kobiety są zwykle pokazywane w stereotypowy sposób. O wiele częściej niż mężczyzn przedstawia się je nago. Na sposób postrzegania siebie ogromny wpływ mają też social media, które wybitnie koncentrują się na wyglądzie. To wszystko stwarza mieszankę wybuchową, szczególnie w okresie dojrzewania, kiedy ciało się zmienia. Jeśli dziewczynka nie ma w sobie fundamentu, by swoją samoocenę budować w oparciu o inne aspekty niż wygląd, to w momencie dorastania może się to jeszcze bardziej pogłębić i prowadzić m.in. do zaburzeń odżywiania czy niskiej samooceny.
Dziewczynki w wieku pani córek – 5 i 7 lat – chcą już decydować, w co się ubiorą. Rodzice często automatycznie dla dziewczynek wybierają ubrania w kolorze różowym. Swoim córkom daje pani wolny wybór?
Jasne, że pozwalam moim córkom wybierać, choć mają różne fazy, np. teraz moja młodsza córka najbardziej lubi kolor niebieski (śmiech). Gdy moje córeczki były malutkie i wybierałam im ubrania, to unikałam różu, fakt natomiast jest taki, że bardzo ciężko kupić coś, co nie jest w stereotypowych kolorach. Dla dziewczynek prawie wszystko jest różowe albo fioletowe, dla chłopców – niebieskie, szare lub zielone. W pewnym momencie musiałam się poddać, bo kiedy rodzina przynosiła dla moich córek prezenty, to wszystko było różowe. Kolory to jednak wierzchołek góry lodowej, który pokazuje, jak bardzo kierujemy się stereotypami, choć często zwyczajnie nie mamy wyboru, bo oferta w sklepach jest taka, a nie inna.
”Jeśli dziewczynki rosną w poczuciu, że wygląd jest bardzo ważny, to nic dziwnego, że tak mocno się na nim koncentrują. Jest to niebezpieczne, bo jak pokazują badania, zbyt częste mówienie o wyglądzie może prowadzić do uprzedmiotowienia ciała”
Jeśli jesteśmy przy ofercie – na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej książek pisanych w duchu girl power. Opowiadają m.in. o kobietach, które podbiły świat, miały wpływ na naszą rzeczywistość, historię. Pojawiają się też powieści, w których to dziewczynki są głównymi bohaterkami. Czy miała pani okazję się z nimi zapoznać? Jak je pani ocenia?
Tak, oczywiście, znam te publikacje, to np. książka „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek”. Oceniam je bardzo pozytywnie, bo przekazują wzorce, które przełamują stereotypy i pokazują szeroką reprezentację kobiet. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się w mediach i polityce – przykłady kobiet-prezydentek czy premierek mamy od niedawna. Te książki są interesującym trendem, ale zachęcam też, by wzorców wśród kobiet szukać w swoim najbliższym otoczeniu, wśród babć, cioć, które mogą być dla małego dziecka świetnym przykładem.
Na pewno ma pani kontakt z czytelniczkami i czytelnikami, matkami i ojcami. Co jest dla nich największą rodzicielską bolączką? Jakich porad, wychowując córki i dzieci w ogóle, oczekują?
To, co publikę na swoim blogu, bardzo często jest dla rodziców zupełnie nową porcją wiedzy. Piszą do mnie, że jakieś badania ich zaskoczyły – np. te mówiące o tym, że już sześcioletnie dziewczynki uważają się za mniej mądre od chłopców. Przyznają, że moje teksty często pokrywają się z ich odczuciami dotyczącymi wyzwań, z którymi się mierzą, wychowując dziewczynki. Bardzo często podnoszony jest temat emocji.
W jakim kontekście?
Podświadomie oczekujemy, że dziewczynki będą delikatne, lękliwe. Rodzina powtarza: „Nie wchodź tam, bo spadniesz”. Rodzice automatycznie temu ulegają. Ale dużo mówią też o tym, że otoczenie komentuje sposób, w jaki wychowują swoje dzieci i zastanawiają się, jak sobie z tym radzić. Inna rzecz to życie ze świadomością – która nie jest łatwa – że przychodzi moment, w którym dzieci ruszają w świat i musimy pogodzić się z tym, że nasz wpływ na nie jest coraz mniejszy, większy natomiast staje się wpływ otoczenia. Np. dziecko usłyszy coś od nauczycielki, przychodzi do domu i pyta o to rodziców, którzy zastanawiają się, jak powinni reagować. Miałam też ciekawą rozmowę z matką, która zauważyła, że pod wpływem komunikatu „bądź grzeczna” jej córka stała się spokojniejsza, wyciszona. Okazuje się, że nawet dziewczynki, które wcześniej były odważne, bez zahamowań, jeśli są ciągle upominane, to w wieku 6–7 lat zaczynają cichnąć, gasnąć. Boją się nowych wyzwań. Inaczej niż chłopcy podchodzą do porażek, więc nie próbują. Czują, że powinny być grzeczne i perfekcyjne.
”W sklepach mamy podział na zabawki dla dziewcząt i dla chłopców; w dziale dla dziewczynek są lalki, zestawy do sprzątania czy do gotowania. I oczywiście prawie wszystko jest różowe. Oczywiście nie mówię o tym, by zmuszać dziecko, by bawiło się zabawką, na którą nie ma ochoty. Nie chodzi o to, by dziewczynkę zmuszać do samochodów, a chłopca do lalek. Chodzi o to, by zapewnić dziecku dostęp do różnych zabawek – by dziecko widziało świat takim, jakim on naprawdę jest”
Może w rodzicach pojawia się strach o córki? Może nie wypychają ich w świat, bo dziewczynki są bardziej narażone na okrucieństwa? Wolą wychowywać je pod kloszem, bo chcą je chronić?
Jak najbardziej myślę, że tak jest – i to jest właśnie to inne traktowanie dziewczynek oraz chłopców wynikające z potrzeby ochrony. Przyznam, że sama wyobrażam sobie, jak to będzie, gdy moje córki będą nastolatkami. Wszyscy znamy statystyki – dziewczynki i kobiety o wiele częściej są obiektem przemocy, więc ten lęk jest naturalny, warto jednak zadać sobie pytanie, gdzie leży granica. Chodzi o to, by zachować balans i żeby nie przesadzić. Żeby klosz ochronny nie był dla dziewczynki więzieniem, bo wtedy ona może zniechęcić się do sprawdzania siebie, podejmowania nowych wyzwań, budowania pewności siebie. W domyśle wysyłamy wtedy komunikat, że jesteś słaba, nie dasz rady, a to podkopuje fundamentalne poczucie własnej wartości. Jak ona jako dorosła kobieta ma potem wyjść z domu i wierzyć w siebie, a później przeciwstawiać się niesprawiedliwościom, które jej się przytrafią?
Zgadzam się, że budowanie poczucia własnej wartości od najmłodszych lat jest kluczowe. Spójrzmy na nisko opłacane zawody – pielęgniarki, nauczycielki, bibliotekarki. Bardzo często to dziewczynki są zachęcane, żeby wybrały taki zawód. Chłopca natomiast motywuje się, żeby był biznesmenem, prezydentem. I potem tak wygląda sytuacja kobiet na rynku pracy, że nisko płatne zawody częściej wykonują właśnie one.
Proszę zauważyć, że są to zawody związane z opieką, a co ma związek z przypisywaniem dziewczynkom od małego roli opiekuńczej. Ten podział na to, co „dziewczęce” i na to, co „chłopięce” jest bardzo wyraźny. W sklepach mamy podział na zabawki dla dziewcząt i dla chłopców; w dziale dla dziewczynek są lalki, zestawy do sprzątania czy do gotowania. I oczywiście prawie wszystko jest różowe. Oczywiście nie mówię o tym, by zmuszać dziecko, by bawiło się zabawką, na którą nie ma ochoty. Nie chodzi o to, by dziewczynkę zmuszać do samochodów, a chłopca do lalek. Chodzi o to, by zapewnić dziecku dostęp do różnych zabawek – by dziecko widziało świat takim, jakim on naprawdę jest.
Jakie ma pani przesłanie dla rodziców dziewczynek?
Moje główne przesłanie jest niezależne od płci. Poradą dla każdego rodzica będzie to, by budować w sobie mechanizm otwartości, czyli bycia otwartym na dziecko. I mechanizm przekonania, że jakie moje dziecko by nie było, to jest ono dobre, fajne, wystarczające, że ja nie muszę w nim nic zmieniać, nie muszę nic poprawiać. Chłopcy też we współczesnym świecie mają pod górkę, wymaga się od nich, by byli zimni, twardzi, emocjonalnie zdystansowani. Dlatego rodzic powinien być dla swojego dziecka wsparciem, uważnym obserwatorem, który będzie widział, czym dziecko się interesuje, co chce robić. Niech będzie towarzyszem życia na jego drodze, który nie usuwa mu wszystkich przeszkód ani nie kładzie klosza, tylko wspiera. Jeśli tak będziemy kształtować otoczenie dziecka, to wtedy mamy szansę spojrzeć na nie jak na indywidualność. Dostrzeżemy jego wyjątkowość, która może rozwinąć się w każdą stronę – i niezależnie od tego, w którą stronę pójdzie, będzie to dobre. Musimy pozwolić dziecku pójść swoją drogą, nie myśląc, czy coś wypada, czy nie.
A moja dodatkowa rada jest taka, że warto się kształcić, edukować, żeby mieć świadomość, jakie stereotypy funkcjonują w społeczeństwie. Dzięki temu będziemy mogli je wychwycić, skorygować. Gdy moje córki coś usłyszą poza domem, to od razu to omawiamy i wszystko staramy się im wytłumaczyć. Taka czujność jest bardzo ważna.
Magda Korczyńska – mama dwóch córek, prowadzi projekt „Jak wychowywać dziewczynki?” (www.jakwychowywacdziewczynki.pl, Instagram: @ jakwychowywacdziewczynki/). Jej misja to edukowanie rodziców, jak wychowywać, bazując na wiedzy, a nie stereotypach. Uwielbia podróże z plecakiem, reportaże i dobrą kawę.
Polecamy
Natalia Fedan: „Chwalone dzieci wcale nie mają lepiej. One niosą ciężki plecak z oczekiwaniami”
Dr Katarzyna Wasilewska: „Mogłybyśmy częściej odpuścić sobie ten wyścig o bycie najlepszą matką i dać więcej luzu sobie oraz swoim dzieciom”
„Social media babies” buntują się przeciw rodzicom. Magda Bigaj: przyzwyczailiśmy się, że „dzieci można używać”
„Samotne macierzyństwo może być zwycięstwem życia nad martyrologią” – mówi reporterka Anita Sobczak
się ten artykuł?