„Nierealistyczne uwielbienie dla siebie skutkuje odpychającym dla innych poczuciem, że wszystko się takiej osobie należy”. O samoakceptacji mówi nam psycholog Katarzyna Wawer-Dziedziak
Brak samoakceptacji i niskie poczucie własnej wartości stanowią hamulec dla naszego potencjału. Hamulec, za który sami pociągamy. Najlepszym rozwiązaniem jest przyjaźń z samym sobą, jednak zanim się to stanie czeka nas długa droga. – Z reguły nikt z nas nie czuje się bezwartościowy przez cały czas, a tylko w określonych sytuacjach. Warto wiec nauczyć się, jak dawać sobie, a ściśle mówiąc swojemu układowi nerwowemu, czas na ochłonięcie i obudzenie się racjonalnego myślenia – mówi psycholog Katarzyna Wawer- Dziedziak.
Ewa Wojciechowska: Skąd bierze się poczucie własnej wartości?
Katarzyna Wawer – Dziedziak: Jako psycholog specjalizujący się w psychoterapii bardzo często spotykam ludzi krytycznie oceniających samych siebie. Większość z nas nie zwróciłaby się do ważnej osoby – ty idioto, jesteś głupi, beznadziejny, gadasz bzdury – podczas, gdy sami do siebie nie wahamy się tego powiedzieć. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że zdecydowana większość z nas ma problem z czymś, co nazywamy „samooceną”. Dla uściślenia znaczenia tego słowa będę się posługiwała definicją Rosenberga, która mówi, że samoocena to „stosunek do własnej osoby”. Można ją rozumieć jako pozytywną lub negatywną postawę wobec własnego „Ja”, globalną ocenę siebie. Oceniamy wszyscy i wszystko. Nasze własne „Ja” jest jednym z tych obiektów, na których temat mamy opinie.
Wysoka samoocena w tym kontekście oznacza subiektywne przekonanie, że jest się „wystarczająco kompetentnym, atrakcyjnym i wartościowym człowiekiem. Niska – niezadowolenie z siebie a nawet odrzucenie własnego „Ja”. Osoby o wysokiej samoocenie postrzegają siebie jako uzdolnione, inteligentne i popularne, mimo że obiektywnie nie różnią się w tym zakresie od osób o niskiej samoocenie.
Nasza samoocena mocno rzutuje na nasze życie?
Rzeczywiste różnice są widoczne w poziomie wytrwałości i aktywności. Ci, którzy pozytywnie oceniają siebie, mają większa inicjatywę i podejmują więcej różnorodnych aktywności, do tego bardziej ryzykownych, czyli wiążących się z wychodzeniem ze strefy komfortu. Dzięki temu szybciej i więcej się uczą. Są oni również przekonani o własnej skuteczności oraz czują, że mają wpływ na swoje życie i otaczającą rzeczywistość. Osoby o niskiej samoocenie częściej unikają wyzwań i ryzyka. Zbyt małe uznanie dla samego siebie utrudnia osiągnięcie pełni swojego potencjału i popycha do godzenia się na złe traktowanie ze strony innych. Bowiem jeśli człowiek uważa się za mało wartego, nie dziwi go, że ktoś również tak właśnie go postrzega i traktuje.
Z drugiej strony, zupełnie nierealistyczne uwielbienie dla siebie skutkuje odpychającym dla innych poczuciem, że wszystko się takiej osobie należy. W skrajnej postaci oznacza to narcystyczne zaburzenia osobowości, w których osoba jest skupiona na sobie, arogancka i manipulacyjna. Co ciekawe, pod tym pozornym poczuciem wyjątkowości kryje się zazwyczaj bardzo głęboki lęk, że tak naprawdę jest się nic nie wartym. Narcystyczna osoba jest więc stale zajęta upewnianiem się, żeby nikt nie odkrył jej słabości, wad i niedociągnięć, i robi to wykorzystując, krytykując i poniżając innych.
”Z reguły nikt z nas nie czuje się bezwartościowy przez cały czas, a tylko w określonych sytuacjach. Warto wiec nauczyć się, jak dawać sobie, a ściśle mówiąc swojemu układowi nerwowemu, czas na ochłonięcie i obudzenie się racjonalnego myślenia”
Co może świadczyć o naszej niskiej samoocenie?
Oto kilka przykładów, które mogą wskazywać, że borykasz się z niską samooceną:
– ciągle priorytetyzowanie potrzeb innych ponad swoje własne;
– poczucie, że twoja opinia nie jest ważna;
– nienawidzenie siebie, poczucie bezwartościowości siebie i własnego życia;
– ocena, że to co się robi, nigdy nie jest wystarczająco dobre;
– nadwrażliwość na opinie innych;
– stale obecny brak poczucia bezpieczeństwa;
– wątpienie w każdą swoja decyzję;
– trudność z budowaniem i utrzymywaniem więzi;
– trudności z wyznaczaniem zdrowych granic.
Od czego jeszcze uzależniamy poczucie własnej wartości?
Samoocena wpływa na życie na wiele sposobów, od sukcesów akademickich i zawodowych, po związki i zdrowie psychiczne i fizyczne. Nie jest jednak niezmienną cechą – sukcesy i niepowodzenia, zarówno osobiste, jak i zawodowe mogą powodować zmiany poczucia własnej wartości. Różne czynniki wpływają na naszą samoocenę. Genetyka i fizjologia – to jaki mamy typ układu nerwowego, odporność i temperament, co wpływało na nasza mamę w okresie, gdy była w ciąży. Wychowanie – to jak nasze potrzeby były zaspokajane przez rodziców, dalszą rodzinę, szkołę, szerokie środowisko społeczne. Doświadczenia życiowe – ważne wydarzenia, w tym szczególnie pozytywne lub szczególnie traumatyczne. A ponadto: wiek, zdrowie fizyczne, porównywanie siebie z innymi i setki innych czynników.
”Terapia rozwija zrozumienie, że samoocena jest opinią, a nie faktem, a przekonania są oparte na naszych interpretacjach rzeczywistości”
Ścieżka do samoakceptacji różni się w zależności od płci?
Kobiety i mężczyźni na równi borykają się z niską samooceną. Na terapię przychodzą między innymi z problemami w relacjach – lękiem społecznym, uczuciem zależności od partnera, powtarzającymi się niepowodzeniami w związkach. Z perfekcjonizmem – ciągłym udowadnianiem, że jest się bardzo dobrym i poszukiwaniem pochwały innych, jak również z nadużywaniem substancji psychoaktywnych. Alkohol jest najczęściej stosowanym znieczulaczem negatywnych uczuć wynikających z niskiej samooceny.
Często zgłaszają się do pani pacjenci z problemami związanymi z niedoścignionym obrazem męskości i kobiecości w społeczeństwie?
Współczesne normy i oczekiwania społeczne stawiają zarówno kobietom jak i mężczyznom bardzo wysokie wymagania w kontekście rodzinno-zawodowym. Od obu płci oczekujemy niezależności finansowej, bycia idealnym rodzicem i jeszcze do tego wykonywania obowiązków domowych. A ta wszechstronność jest bardzo trudna do osiągnięcia. Obecnie kobiety pracują więcej, mężczyźni więcej zajmują się domem. Żyjemy w stresie wynikającym z poczucia niemożności osiągnięcia wygórowanych standardów, które zresztą sami zbiorowo kreujemy. I jeśli nasze poczucie własnej wartości jest już nie za wysokie, to będziemy mieć tendencje do obwiniania siebie za porażki, które są w gruncie rzeczy nieuniknione, ponieważ standardy są nierealistyczne.
”Zupełnie nierealistyczne uwielbienie dla siebie skutkuje odpychającym dla innych poczuciem, że wszystko się takiej osobie należy”
Jak pokochać siebie? Od czego zacząć?
Na temat uzdrawiania własnej samooceny napisano miliony porad, często ze sobą sprzecznych. Ja więc skupię się tylko na tym, w jaki sposób odbywa się to podczas psychoterapii. Kiedy klient dzieli się z terapeutą swoimi myślami i uczuciami, a terapeuta reaguje akceptacją, obiektywizmem i zrozumieniem, a nie krytycznym osądem, pozwala to stworzyć podstawy zdrowej samooceny dla klienta. Akceptacja przez terapeutę staje się dla klienta wzorcem, jak ma traktować samego siebie.
Terapia rozwija zrozumienie, że samoocena jest opinią, a nie faktem, a przekonania są oparte na naszych interpretacjach rzeczywistości. Interpretacjach pochodzących często z okresu dzieciństwa, kiedy to jeszcze nie potrafiliśmy myśleć racjonalnie, tylko byliśmy zależni od sposobu traktowania nas przez najbliższych oraz generalnie od rzeczywistości, która nas otaczała. Terapeuta pomaga identyfikować i doceniać pozytywne doświadczenia życiowe, na których można następnie oprzeć nowe, lepsze przekonanie o sobie. W efekcie uświadamia to klientowi, że może on być dokładnie tą samą osobą co teraz i mieć wysoką samoocenę zamiast niskiej.
Co może najważniejsze, terapia umożliwia rozwijanie zdolności samoregulacji, czyli wytrzymywania i akceptowania własnych stanów emocjonalnych, również wtedy, kiedy są bardzo intensywne, zamiast podejmowania działań, które tylko pozornie pomagają. Na przykład unikania sytuacji, w których możemy zostać skrytykowani czy odrzuceni lub wręcz przeciwnie – perfekcjonizmu, którym chcielibyśmy zasłużyć na pochwałę. Z reguły nikt z nas nie czuje się bezwartościowy przez cały czas, a tylko w określonych sytuacjach. Warto wiec nauczyć się, jak dawać sobie, a ściśle mówiąc swojemu układowi nerwowemu, czas na ochłonięcie i obudzenie się racjonalnego myślenia. Jeśli rozwiniemy umiejętność obserwowania swoich wewnętrznych przeżyć bez nadmiernego utożsamienia się z nimi nasz ból, dyskomfort, strach miną szybciej.
Katarzyna Wawer Dziedziak – psycholog specjalizujący się w psychoterapii, licencjonowany psycholog Brytyjskiego Stowarzyszenia Psychologicznego, rekomendowany specjalista Stowarzyszenia Polskich Psychologów w Wielkiej Brytanii, biegły psycholog sądowy, popularyzator tematyki związanej z psychologią i psychoterapią. W Birmingham prowadzi prywatną praktykę psychologiczną.
Polecamy
„Mamo, zobacz, Elza!”. O tym, jak to jest być albinoską, opowiada Alicja Bazan
„Widok zalanego miasta to trudne doświadczenie”. Od dziecka do seniora – bezpłatne wsparcie psychologiczne dla powodzian
Kate Winslet o twarzach dojrzałych kobiet: „Oddają lepiej to, kim jesteśmy, mają więcej życia, więcej historii”
Maria Kaczorowska o psychopozytywności: „Myślom i emocjom pozwalajmy być dokładnie takimi, jakie są. Nie ruszajmy ich”
się ten artykuł?