Szpitale tygodniami izolują matki od dzieci. „Dzisiaj mija 6 tygodni, gdy ostatni raz widziałam swojego synka”
Pandemia COVID-19 sprawiła, że są w Polsce matki, które nie widziały swoich nowo narodzonych dzieci od wielu tygodni. Zrozpaczeni rodzice walczą o możliwość bycia ze swoimi dziećmi.
Pandemia koronawirusa a szpitale: rodzice tygodniami nie widzą swoich dzieci
Kobiety, które urodziły w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, postanowiły zorganizować protest. Bo choć wiele innych placówek w kraju na to pozwala, procedury ICZMP zakazują odwiedzin w dobie pandemii. Wiec miał się odbyć w piątek 2 października. Ku zdziwieniu wszystkich, dzień wcześniej dyrekcja placówki ogłosiła, że zmienia zasady odwiedzin.
„W przypadku szczególnego uzasadnienia medycznego, mogą mieć miejsce odwiedziny opiekuna prawnego dziecka trwające do 1 godziny i odbywające się nie częściej niż co 10 dni” – czytamy w komunikacie.
Podobne problemy nie zniknęły jednak w wielu innych placówkach w Polsce. Matki nie mogą zobaczyć wcześniaków chociażby na oddziale neonatologii w Gdańsku. Jedną z nich jest Małgosia, pracująca w redakcji The Mother Mag. Ponieważ w ważnych kwestiach chcemy wspierać dobre działania innych mediów, przytaczamy fragmenty instagramowego wpisu, w którym zdruzgotana mama dzieli się swoją historią:
„Dzisiaj mija 6 tygodni, gdy ostatni raz widziałam swojego synka” – pisze Małgosia. I dalej: „Jestem mamą czwórki dzieci. W sierpniu, w 28. tygodniu ciąży urodziłam synka. Nie widziałam go od tamtego momentu”.
„Oddzielenie mamy od dziecka i dziecka od mamy to niewyobrażalna trauma”
Tak jak inne matki w tej sytuacji, Małgosia ze szpitala dostaje zdjęcia. Pielęgniarki robią, co mogą, żeby ukoić cierpienie dzieci i ich matek, ale zrobić mogą niewiele. Brak kontaktu to dramat dla rodziców.
„Dostaję raz w tygodniu zdjęcie od pielęgniarek i za każdym razem zastanawiam się̨, czy to na pewno mój syn. Bardzo chcę poczuć falę miłości, a czuję tylko żal, złość, rozczarowanie. Mam w sobie tyle sprzecznych emocji, często się̨ ich boję, takie są̨ mocne. A to wszystko z tęsknoty. I z bezsilności. Pomyśl, że przez wiele tygodni nie możesz przytulić swojego dziecka, nie możesz go nakarmić, zaśpiewać, pogłaskać. Dotknąć. Choć zerknąć czy spokojnie śpi” – pisze dalej Małgosia.
Kobieta zauważa, że oddzielenie mamy od dziecka i dziecka od mamy to „niewyobrażalna trauma dla walczących małych wojowników i ich mam, które zaraz po często nagłych porodach wypisywane są ze szpitala do domu. Bez dziecka. Z burzą hormonów. I pustym brzuchem”.
Małgosia zwraca uwagę, że procedury szpitalne są nielogiczne, gdyż mimo pandemii wokół szpitala toczy się normalne życie. Również pracownicy szpitalni nie są odseparowani od całego świata!
Rozwiń„Dlaczego nie mogę̨ zobaczyć mojego synka? Lekarze i pielęgniarki codziennie wychodzą̨ z pracy do domu, chodzą̨ do Biedronki, tankują̨ samochody, przytulają̨ swoje dzieci, które odebrali ze szkoły, gdzie jest setka innych dzieci i setka innych rodzinnych historii. I to jest ok, to jest bezpieczne. A ja, mama mojego synka? Dlaczego nie mogę choćby zerknąć?” – pyta retorycznie Małgosia. „Boję się, że straciliśmy na zawsze coś bardzo cennego” – konstatuje smutno.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
Polecamy
Rusza projekt Aktywny Rodzic. Sprawdź, jakie finansowe wsparcie może ci przysługiwać
Od dwóch lat wychowuje Malwinkę. Teraz sąd stwierdza, że jest za stara, by ją adoptować. „To jakieś kuriozum”
„Zespół Leigha to bardzo podstępna, nieuleczalna bestia. Nie ma do niej jednego klucza”. Małgorzata Konarska-Michalczuk o macierzyństwie, które stało się wyzwaniem
Lęk, bezsenność, niepokój. Czym jest zespołu stresu popandemicznego?
się ten artykuł?