Przejdź do treści

Anna wychowuje swoje dzieci w ciszy. „Kiedy urodziłam pierwszego syna, obawiałam się, czy będę słyszeć dziecko w nocy”

Anna Dudek - Hello Zdrowie
Anna Dudek - osoba Głucha i mama / Fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Moje dzieci wiedzą, że ludzie są różni. Że mama nie słyszy i to jest okej. Są dzięki temu bardziej wrażliwe. Wiedzą, że każdy człowiek jest wyjątkowy – mówi Anna Dudek, twórczyni internetowego konta „Mama w ciszy”. Jest osobą głuchą, wychowuje dwójkę słyszących dzieci. Opowiada o wyzwaniach i zaletach związanych z macierzyństwem w ciszy.

 

Anna Korytowska, Hello Zdrowie: Pamiętasz moment, w którym zdecydowałaś się założyć media społecznościowe?

Anna Dudek: Do tego, żeby opowiadać o swojej codzienności w mediach społecznościowych, namówiła mnie siostra. Ale przyznam szczerze, że zastanawiałam się, czy nagrywać TikToki skierowane do osób słyszących czy niesłyszących. Tylko że ja nie umiem migać. Zdecydowałam, że lepiej będzie, jak zwrócę się do świata słyszących. Na początku miałam tylko pisać, bo wstydziłam się tego, jak mówię. I tu znowu moja siostra zachęciła mnie do mówienia. Powiedziała, że to zaciekawi ludzi. Odważyłam się i odbiór był pozytywny. I tak opowiadam o macierzyństwie w ciszy, wyzwaniach z nim związanych, ale i zaletach.

Włożyłaś ogrom pracy w to, żeby mówić.

Kiedy miałam rok, moi rodzice zorientowali się, że coś jest nie tak. Któregoś razu, kiedy się bawiłam, tata mnie zawołał, a ja nie zareagowałam. Pojechali ze mną na badania i potwierdziły się ich obawy. Ale dzięki ich nieocenionemu wsparciu funkcjonuję prawie tak, jak osoba słysząca. Od pierwszego roku życia chodziłam do logopedy, od tamtej pory mam też aparaty słuchowe. Na początku uczyłam się mówić wzrokowo. Pani logopeda pokazywała, jak układają się usta, i ja to powtarzałam. Do tej pory nie mówięę wyraźnie, bo trudno mi korygować błędy, ale umiem czytać z ruchu warg. Potrzebuję je widzieć, żeby prowadzić rozmowę.

Funkcjonujesz w środowisku osób słyszących. Tak było zawsze?

Tak, to dla mnie zupełnie naturalne. Moi rodzice słyszą, moje siostry też, podobnie mój mąż i dzieci. Chodziłam do zwyczajnej podstawówki, potem do gimnazjum do klasy integracyjnej, gdzie miałam wspomaganie. Na co dzień obracam się jednak wśród osób słyszących. Pamiętam, że kiedy pojechałam na protest Głuchych do Warszawy, byłam w szoku, że jest nas aż tyle. Zebrało się osiem tysięcy osób, staliśmy w kompletnej ciszy.

na zdjęciu: młoda kobieta śpi z otwartymi ustami, tekst o bezdechu sennym u kobiet - Hello Zdrowie

Z jakimi wyzwaniami wiąże się macierzyństwo w ciszy?

Kiedy urodziłam pierwszego syna, obawiałam się jak to będzie, czy będę słyszeć dziecko w nocy. Nie śpię przecież w aparatach słuchowych. Na początku noce wyglądały tak, że siedziałam przy łóżeczku z ręką na dziecku, żeby czuć, czy oddycha. A potem znalazłam nianię elektroniczną z opaską, która wibrowała, kiedy dziecko płakało. A że jestem wyczulona na wibracje, to mnie to budziło. Mąż się śmiał, że lepiej słyszę nasze dziecko niż on. To była niania dla osób słyszących, produkty dla osób niesłyszących są bardzo drogie.

Przy drugim dziecku powtórzyliśmy schemat. Teraz moje dzieci są starsze. Wiedzą, że kiedy w nocy czegoś ode mnie potrzebują, muszą do mnie podejść i szturchnąć w rękę. Zawsze jest też obok mnie słyszący mąż. W ciągu dnia komunikujemy się normalnie. Dzieci wiedzą, że muszę widzieć ich usta, kiedy coś do mnie mówią. Nie mówią do mnie na ucho, bo i tak ich nie usłyszę. To już dla nich zupełnie naturalne, nauczyły się dzięki temu kontaktu wzrokowego.

A to bardzo ważna umiejętność.

Dokładnie. Mój mąż, kiedy się poznaliśmy, był introwertykiem, trudno było mu nawiązywać kontakt wzrokowy. Ale nauczył się, bo inaczej nie moglibyśmy rozmawiać. Teraz nie ma z tym najmniejszego problemu.

W okresie nastoletnim ukrywałam aparaty słuchowe, bardzo się ich wstydziłam. Wiele lat minęło, zanim przestałam się przejmować

Jakie zalety ma cisza w macierzyństwie?

Dzieci mają to do siebie, że muszą się wyszaleć. Pozwalam im grać na garnkach, hałasować albo słuchać w kółko ich ulubionych piosenek. Wyłączam wtedy aparat i mam spokój (śmiech). Śpię bez aparatu, w kompletnej ciszy bardzo dobrze można się wyspać. Ale ogromną zaletą jest też to, że moje dzieci wiedzą, że ludzie są różni. Że mama nie słyszy i to jest okej. Są dzięki temu bardziej wrażliwe. Wiedzą, że każdy człowiek jest wyjątkowy.

A wady?

Że nie słyszę, o czym rozmawiają, kiedy się bawią. Kiedy jesteśmy na placu zabaw, nie jestem w stanie wyłapać, czy dobrze komunikują się z rówieśnikami. Podobnie, kiedy bawią się na górze w domu. Czasami trudno mi rozpoznać, czy się bawią, czy kłócą. Biegnę na górę, żeby zobaczyć, co robią. Mam też problem z lokalizowaniem dźwięków, dlatego czasami się nabiegam, zanim je znajdę. Wyzwaniem bywa też hałas, harmider, wtedy zdecydowanie trudniej jest mi zrozumieć, co mówią. Nie jest łatwo, ale daję radę.

Dystans pomaga w codzienności?

Zdecydowanie. Dzisiaj wiem, że wiele spraw lepiej obśmiać, ale nie zawsze tak było. W okresie nastoletnim ukrywałam aparaty słuchowe, bardzo się ich wstydziłam. Wiele lat minęło, zanim przestałam się przejmować. Nawet przed założeniem mediów społecznościowych miałam obawy. Ale TikTok i Instagram pozwoliły mi się przełamać. Zobaczyłam, że ludzie doceniają to, że mówią. Nawiązują ze mną kontakt, dopytują.

O co najczęściej pytają?

O to, w jaki sposób się budzę. Odpowiadając: analogicznie jak w przypadku pobudek do dzieci – tylk, że teraz na wibracje towarzyszące budzikowi w telefonie. Piszą do mnie mamy niesłyszących dzieci, pytają, co mi pomagało. Teraz jest zdecydowanie lepsza technologia, bardziej zaawansowane aparaty słuchowe i implanty, które pozwalają na zupełnie normalne funkcjonowanie.

Co, oprócz technologii, pomaga ci w codzienności?

Wsparcie najbliższych. Mam wspaniałych rodziców, siostry, koleżanki. Cudownego męża, z którym dzielę się obowiązkami. Dla niego nigdy nie było problemem to, że nie słyszę.

A co powiedziałabyś mamom, które też wychowują swoje dzieci w ciszy, albo dopiero będą?

Że dadzą radę. Nasze babcie i prababcie też były głuche, a nie miały tylu udogodnień, które mamy teraz, i jakoś dawały radę. Teraz są aparaty, nianie elektroniczne.

Trzeba próbować, nie zawsze jest łatwo, ale warto. W końcu da się wypracować system, który się sprawdza. Jest mniej ograniczeń, niż mogłoby się wydawać.

Dzieci mają to do siebie, że muszą się wyszaleć. Pozwalam im grać na garnkach, hałasować albo słuchać w kółko ich ulubionych piosenek. Wyłączam wtedy aparat i mam spokój (śmiech)

Polska jest dobrze dostosowana dla osób głuchych?

Wciąż nie do końca. Dużo jest jeszcze do zrobienia. Do kina na bajki z dziećmi chodzi mój mąż, bo nie ma napisów. Ja jak byłam mała, oglądając bajki, domyślałam się, o co chodzi. Brak napisów jest ogólnie problematyczny. Nie chodzi tylko o filmy, ale nawet stories bez napisów. To tak, jakby osoby słyszące oglądały czyjąś przemowę bez dźwięku.

Problemem jest też to, że nie mogę umówić dzieci do przychodni, bo jedyny sposób, żeby to zrobić, to rozmowa telefoniczna. Dlatego tym zajmuje się mój mąż. Gadżety dla osób głuchych są niestety wciąż bardzo, bardzo drogie. Długo szukałam alternatywnych rozwiązań. Sporo jest jeszcze do zrobienia, ale wierzę, że Polska będzie stawała się coraz bardziej dostosowana.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?