Przejdź do treści

„Dzięki gimnastyce słowiańskiej ćwiczonej regularnie, postawa staje się bardziej sprężysta, PMS, bóle kręgosłupa, jak i bolesne miesiączki mijają, wyrównuje się cykl menstruacyjny” – mówi trenerka Julia Marcinowska

Gimnastyka słowiańska
Julia Marcinowska. Fot. Czułe Oko
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Kobiety na terenach obecnej Polski, Ukrainy, Białorusi i bliskiej Rosji znały te ćwiczenia przeszło od paru tysięcy lat, mówi się, że to tradycja tak samo stara jak joga, tyle że przez to, że przekazywana drogą ustną z kobiety na kobietę, z matki na córkę, to ciężko oszacować jej dokładny wiek – mówi Julia Marcinowska, trenerka gimnastyki słowiańskiej.

Marta Chowaniec: Co sprawiło, że wybrałaś się na zajęcia gimnastyki słowiańskiej?

Julia Marcinowska: Hmmm… trafiłam na gimnastykę słowiańską cztery lata temu i pierwszą moją pobudką była ciekawość, po prostu (śmiech). Chociaż kiedy patrzę na to doświadczenie z perspektywy czasu, myślę, że na tym świecie nie ma przypadków. Na początku ujęło mnie to, że gimnastyka słowiańska w tradycji białoruskiej jest bardzo łagodna, charakteryzuje ją koncentracja na precyzji i poprawności wykonywanych ćwiczeń. Miałam poczucie, że moje ciało odkrywa zupełnie nowy rodzaj działania. W gimnastyce słowiańskiej nie ma elementu siłowego jak w fitnessie, skupia się na spokojnym ruchu, bez nadwyrężania ciała. Tu nie chodzi o to, by zrobić więcej i mocniej, jak często nam się wydaje, ale dokładnie, miękko z uważnością. Dużą sztuką jest znalezienie granicy pomiędzy tym, kiedy ciało nam mówi, że większy docisk rozwija, a kiedy sygnalizuje, że nie warto przeholować. Gimnastyka uczy, aby ćwiczyć tyle, ile czujemy, na ile pozwala nam nasze ciało. Być może w danym momencie nie jesteśmy w stanie wykonać danej pozycji. Nie ma problemu, wtedy robimy małymi kroczkami, powoli zgłębiając dane ćwiczenie i wchodząc w nie głębiej w swoim tempie. Nigdy nie byłam typem, który lubił biegać, chodzić na siłownię czy aerobik i szukałam odpowiedniej dla siebie aktywności fizycznej. Długo ćwiczyłam jogę, nadal ją ćwiczę i cenię, ale gimnastyka słowiańska ma w sobie dodatkową jakość, której wcześniej nie znalazłam. To aspekt mocnego połączenia z moją z intuicją, kobiecością i subtelnością, którą w sobie odkrywam.

W czym tkwi sekret Słowianek?

Zawsze się mówiło, że Słowianki wyróżnia swego rodzaju spokój i piękno, ale nie tylko fizyczne, owszem też, ale przede wszystkim duchowe oraz zaufanie do siebie, zaufanie do świata, głębokie połączenie z intuicją, naturą i życie z nią w przepływie. Ćwicząc gimnastykę słowiańską, kobieta wraca do swojej pierwotnej mądrości, o której często zapomina w swoim zabieganym życiu, odzyskuje pierwotne połączenie z własną mądrością zapisaną w Rodzie i swoim ciele. Ciało rozkwita zarówno na zewnątrz, bo rzeczywiście się wzmacnia i staje się bardziej sprężyste, jak i wewnątrz – przechodzimy od mocno zadaniowego świata realizacji celów osadzonego w energii męskiej, do jakości: jestem – tworzę przestrzeń dla samej siebie, lubię siebie taką, jaką jestem i to wystarcza, by kreować, rodzić nowe rzeczy i rzeczywistość. To nowa jakość w sposobie bycia i codziennego działania. Kobieta połączona ze swoją istotą, osadzona w swojej kobiecości staje się wartością samą w sobie, przez sam fakt swojej obecności. Wcześniej byłam typem osadzonym bardzo mocno w głowie i męskiej energii, rozpisywałam listy zadań do zrobienia sobie i wszystkim dookoła, sprawdzałam i odhaczałam, normalnie pełna kontrola (śmiech) – nie ma nic w tym złego, nadal cenię listy zadań, to porządkuje – natomiast mam w sobie więcej takiego spokoju i odpuszczenia, że ani sobie ani całemu światu nie muszę niczego udowadniać, rywalizować, spełniać oczekiwań. To postrzeganie jakości i wartości samej w sobie. To proces, cały czas się tego uczę, ale od kiedy ćwiczę gimnastykę słowiańską przychodzi mi to znacznie łatwiej, zadziewa się jakby samo, poza moją świadomością.

Co w takim razie trzeba zrobić, żeby poczuć i zrozumieć tę jakość i wartość?

Jak ze wszystkim, potrzebna jest systematyczność. Uczenie ma to do siebie, że dzieje się na poziomie, ciała, umysłu i duszy. Zmiana może się wydarzyć, kiedy pozwolimy sobie na regularną praktykę i damy sobie szansę jej doświadczyć. To żadna nowość ani „odkrycie Ameryki” (śmiech). Zajęcia zaczynamy od medytacji, wyciszamy się, łączymy się świadomie z dwoma żywiołami: Matką Ziemią i Ojcem Niebo. Zapuszczamy korzenie głęboko w ziemię, możemy jej oddać to, czego nie potrzebujemy, prosić siłę i energię do działania. Potem wyciągamy ręce do nieba prosząc o inspirację i połączenie z energią Źródła/ Boga/ Wszechświata (w zależności kto w co wierzy).

Praktykując gimnastykę słowiańską regularnie, a tak jak mówiłam, wystarczy 7 ćwiczeń dziennie, (co zajmuje średnio 15 min.), postawa staje się bardziej sprężysta, PMS, bóle kręgosłupa, jak i bolesne miesiączki mijają, wyrównuje się cykl menstruacyjny. Panie ćwiczące w ciąży lepiej znoszą poród i połóg, a kobiety przed okresem menopauzy przechodzą ją zdecydowanie bardziej delikatnie

Julia Marcinowska

To ważne, aby dbać o tę równowagę. Zachęcam też, by zajęcia zaczynać z intencją, dedykacją „komuś” lub „czemuś”, rozwiązania sytuacji, problemu, w jakim jesteśmy czy konkretnemu pytaniu. Niech energia, którą wkładamy w ćwiczenia, wzmacnia dokładnie to, co chcemy, a nie idzie w świat na wszystkie strony (że tak to określę). Tego nie jesteśmy uczeni, najczęściej rozdajemy swoją energię dookoła zupełnie nieświadomie, zamiast ukierunkować ją tam, gdzie nam zależy. Ćwiczę dbając o intencję i widzę przyspieszenie ich manifestacji w świecie. Aż często sama jestem jeszcze zaskoczona tym tempem (śmiech). W gimnastyce słowiańskiej mamy 27 ćwiczeń, są podzielone na trzy światy po 9 ćwiczeń na każdy ze światów. Jest to bezpośrednie odniesienie do wierzeń słowiańskich, bo Słowianie wierzyli, że świat jest podzielony na trzy różne obszary:

  • krainy Bogów tzw. świat górny (Prawia) – tutaj dominującym kolorem jest biały jako symbol natchnienia, siły wyższej, inspiracji,
  • świat średni – Ludzki (Jawia), który symbolizuje kolor czerwony jako krew, życie, siła napędowa, płodność i
  • świat dolny- Przodków (Nawia) z kolorem czarnym, który mówi o energii transformacji, cykliczności życia, przygotowania tego, co żywe do śmierci i tego, co martwe do ponownych narodzin.

Każdy dzień w roku ma swoją dominującą energię, przypisany symbol słowiański i własną afirmację. Na podstawie astrologii – bierze się pod uwagę dzień słoneczny i dzień księżycowy – wylicza się ćwiczenie główne odpowiadające konkretnej energii danego dnia. Adekwatnie więc, według horoskopu słowiańskiego na podstawie daty, godziny i miejsca urodzenia każda kobieta, może mieć wyliczony swój indywidualny zestaw ćwiczeń, przypisany do niej na podstawie momentu przyjścia na świat. Systematyczne ćwiczenie swojej siódemki dwa-trzy razy w tygodniu w zupełności wystarcza, aby ciało nauczyło się ruchu, zarezonowało i odpowiedziało na swój sposób rozpoczynając przemianę.

Te trzy kolory – biały, czerwony i czarny, też są szeroko obecne w słowiańskiej kulturze. Najczęściej były haftowane na strojach czy obrusach, jak również odpowiadają cyklowi życia kobiety. Na początku jestem dziewczynką niewinną, trochę naiwną, poznaję życie, towarzyszy temu lekkość, beztroska, ale i intuicyjne połączenie z boskością (biel). Wraz z pierwszą miesiączką dziewczynka wchodzi w świat kobiety, w kolor czerwony. Spełnia się w wielu rolach jako kobieta, kochanka, żona, matka. W czasie menopauzy przechodzi w kolor czarny, staje się tzw. wiedźmą, czyli „tą, która wie”, osadzoną w życiu, z dużym doświadczeniem własnym i połączeniem z mądrością Przodków, którą dzieli się z innymi.

Te ćwiczenia to nie są pajacyki? Czy jest deska?

To nie są ćwiczenia podobne do tych, które już znamy. Nie są podobne ani do jogi, pilatesu czy tai chi. Ciężko je przyrównać tak naprawdę do czegokolwiek (śmiech). Nie ma tam deski, ani brzuszków, ale mięśnie brzucha, grzbietu, rąk, nóg i barków uruchamiamy. Niektóre ćwiczenia są bardzo proste, bo polegają na tym, że stoimy stopami na ziemi i z wdechem wyrzucamy miednicę w tył. Są takie, kiedy masujemy się po najważniejszych centrach ośrodka hormonalnego kobiety, czyli: nadnercza, węzły chłonne, grasica, tarczyca – jest dużo automasażu i własnego dotyku. Są dla każdej z nas, nie ma tu ograniczeń wiekowych czy ograniczeń sprawności fizycznej. Kiedy nie możemy wykonać konkretnego ćwiczenia, bo nie pozwala nam na to jeszcze nasze ciało, warto po prostu zrobić tyle ile mogę, a resztę wykonać w wyobraźni. Okazuje się, że nasza głowa nie rozpoznaje, co jest realne, czy to co dzieje się w rzeczywistości, czy to co się dzieje w naszych myślach. Najlepszym przykładem są emocje i to jak potrafimy zamartwiać się czy denerwować scenariuszem, który jest tylko w naszej głowie. Ciało się spina bez względu na to czy niedźwiedź przed nami stoi czy tylko go sobie wyobrazimy. Tak samo jest z ćwiczeniami. Dla neuronów w mózgu jest to jedna i ta sama rzeczywistość. Jeśli więc wizualizuję, że dane ćwiczenia wykonuję, nowe połączenia neuronowe się tworzą i z czasem jestem w stanie usunąć każdą blokadę, wykonać każde ćwiczenie.

WenDo jako samoobrona i asertywność dla kobiet i dziewcząt jest metodą, którą uczy jak w każdej sytuacji: w miejscu publicznym, na ulicy, w pracy, w domu – przestać się czuć bezradną i bezbronną

Czy na zajęciach tańczy się w rytm słowiańskiej muzyki? W co warto się ubrać?

Tak samo jak mamy jogę Kundalini, Astanga czy jogę integralną wg Iyengara, gimnastyka słowiańska ma również parę swoich nurtów. W tradycji białoruskiej, którą ja uprawiam, nie mamy muzyki ani tańca, tutaj skupiamy się na precyzji i dokładności wykonywanych ćwiczeń, ćwiczymy więc w ciszy, a płynne, kobiece ruchy przypominają raczej medytację w ruchu, choć jakby spojrzeć na to z boku, można by to przyrównać to do tańca (śmiech). Są jednak inne nurty gimnastyki słowiańskiej jak np. Moc Strażniczki, które mniejszą uwagę przywiązują do ćwiczeń, a bardziej wykorzystują taniec. Warto szukać swojej ścieżki.

Na zajęcia warto ubrać się po prostu w niekrępujących ruchów strój. Ja ostatnio odkrywam, że bardzo przyjemne jest ćwiczenie w spódnicy. Najczęściej jesteśmy uczone, że jeśli chcemy ćwiczyć, trzeba ubrać adidasy, leginsy i top. Oczywiście też tak można, ale warto eksperymentować, w spódnicy czy sukience kobieta czuje się bardziej kobieco, ruchy są bardziej płynne, mamy silniejsze połączenie z ziemią, dotykamy podświadomie jakiejś zupełnie innej jakości w nas samych.

W mojej korporacyjnej eleganckiej ołówkowej spódnicy w kolorze granatowym?

Spódnica musi być na tyle luźna, żeby można było w niej zrobić krok nogą w bok lub podnieść do góry. Ołówkowa nie sprawdziłaby się tutaj (śmiech). Kluczowe jest również to, że ćwiczymy bez stanika. Oddychamy pełna piersią, naturalnie, piersi bez stanika zaczynają ćwiczyć same, mięśnie wokół nich zaczynają się wzmacniać i ujędrniać. Stanik robi tę robotę za nas, z jednej strony podnosi, z drugiej zwalnia mięśnie z własnej pracy. Łapiemy kontakt ze swoim ciałem również w ten sposób. Przecież wiele kobiet ma problem z akceptacją własnego wyglądu, ma kompleksy związane z wielkością piersi – jeśli są za duże, to jest niewygodnie, ja za to cały okres swojego dorastania słyszałam, że jestem płaska jak deska i miałam z tego powodu ogromne kompleksy. Odkąd ćwiczę gimnastykę słowiańską, nie noszę stanika w ogóle. Uciska mnie tak, że nie mogę oddychać, nie potrzebuję też już dodatkowych warstw powiększających (śmiech). Teraz mam poczucie, że moje piersi są najlepsze takie, jakie są. Błogosławię to, że mam mały biust, nie muszę za dużo dźwigać, ani nie przeszkadza w ćwiczeniach. Polecam też spróbować ćwiczyć samotnie nago na łonie natury, to jest dopiero wspaniałe doświadczenie, bardzo otwierające na własną kobiecość i ciało, niesamowicie uwalniające.

Gimnastyka na kanapie – 5 najlepszych ćwiczeń

Praktykując gimnastykę słowiańską regularnie, a tak jak mówiłam, wystarczy 7 ćwiczeń dziennie, (co zajmuje średnio 15 min.), postawa staje się bardziej sprężysta, PMS, bóle kręgosłupa, jak i bolesne miesiączki mijają, wyrównuje się cykl menstruacyjny. Panie ćwiczące w ciąży lepiej znoszą poród i połóg, a kobiety przed okresem menopauzy przechodzą ją zdecydowanie bardziej delikatnie. Gimnastyka słowiańska to też swoista „psychoterapia poprzez ciało”. Kobiety, które zaczynają ćwiczyć, zawsze delikatnie ostrzegam: uważaj, bo może być tak, że zacznie „wybijać” w twoim życiu dużo trudnych rzeczy. Pierwszym etapem, żeby pojawiło się coś nowego, jest oczyszczenie ze starego. Czasem na poziomie ciała możemy się gorzej czuć, odzywają się stare kontuzje, albo brak sił. W emocjach pojawiają się złość, płacz, pretensje, różne relacje zaczynają iskrzyć – to proces oczyszczania i transformacji, czasami aby mogło nadejść lepsze nowe, stare musi odejść.  To naturalne i warto mieć tego świadomość. Oczywiście nie u każdej kobiety tak jest. Są panie, które od razu czerpią z gimnastyki same korzyści, nabierają pewności siebie, zaczynają o siebie dbać, dają sobie więcej odpuszczenia i akceptacji. Stale stawiamy sobie bardzo wysokie oczekiwania i żyjemy z wyrzutami sumienia, że nie jesteśmy w stanie doskoczyć do nich. Gimnastyka wprowadza dużo spokoju i osadzenia: tak, jestem, jestem wartościową osobą, mam w sobie takie a nie inne zasoby – działam w zgodzie ze swoją intuicją. Jestem jaka jestem i to wystarcza. Nigdy nie wiadomo, co się u jakiej kobiety zadzieje. Bywa bardzo różnie.

Gimnastyka słowiańska pięknie wpisuje się w ten czas zmiany, przypomina nam kobietom co to znaczy być kobiecą, co to znaczy być i tworzyć przestrzeń, pozwolić mężczyznom stanąć w pełni ich męskości, działać, chronić, budować

Gimnastyka słowiańska jest stąd, ale paradoksalnie jakie ma szanse, żeby się u nas zakorzenić?

Gimnastyka słowiańska jeszcze jest dość mało znana, ale szanse ma by być bardzo popularną. Już widzę, że coraz więcej kobiet szuka. Zapukała do Polski w 2007 roku więc stosunkowo niedawno. Nie jest jeszcze tak osadzona jak joga czy pilates. Kiedy mówię, że prowadzę zajęcia z gimnastyki słowiańskiej, najczęściej widzę zdziwione twarze i pytania: „co to jest?”. Ale to dobrze, bo to nowe i stare jednocześnie. Ćwicząc na początku wydaje nam się, że ćwiczenia są „dziwne”, ale z czasem każda kobieta przyznaje, że ruchy są naturalne, intuicyjne, tak jakbyśmy znały je od wieków. Bo pewnie znałyśmy. Kobiety na terenach obecnej Polski, Ukrainy, Białorusi i bliskiej Rosji znały te ćwiczenia przeszło od paru tysięcy lat, mówi się, że to tradycja tak samo stara jak joga, tyle że przez to, że przekazywana drogą ustną z kobiety na kobietę, z matki na córkę, to ciężko oszacować jej dokładny wiek.

Dzięki gimnastyce słowiańskiej ćwiczonej regularnie, postawa staje się bardziej sprężysta, PMS, bóle kręgosłupa, jak i bolesne miesiączki mijają, wyrównuje się cykl menstruacyjny

Julia Marcinowska. Zdj: archiwum prywatne

Obecnie mocno czuję, że mamy czas globalnej zmiany, przechodzenia od szeroko pojętej energii męskiej – patriarchatu, dominacji, rywalizacji i pogoni za celem, do jakości zdecydowanie bardziej osadzonych w kobiecości – szukania siebie i prawdy w sobie, doceniania siebie, kontaktu z poziomu serca (a nie tylko głowy), miękkości, obecności, kontaktu z naturą.

Gimnastyka słowiańska pięknie wpisuje się w ten czas zmiany, przypomina nam kobietom co to znaczy być kobiecą, co to znaczy być i tworzyć przestrzeń, pozwolić mężczyznom stanąć w pełni ich męskości, działać, chronić, budować. Do tej pory często same zakładałyśmy spodnie (dosłownie i w przenośni), rozwijając się zawodowo czy osobiście w męskim paradygmacie. Teraz czas na zmianę, powrót do naturalnego porządku natury. I wcale nie mówię, że teraz to kobieta powinna wrócić do siedzenia w domu, niańczenia dzieci i sprzątania. Zachęcam tylko do zwrócenia się do swojej kobiecej, miękkiej, akceptującej natury. My kobiety bardzo tego potrzebujemy, tak samo jak mężczyźni, którzy potrzebują przy swoim boku kobiet, a nie „drugiego mężczyzny” w kobiecym ciele. A niestety często tak właśnie robimy gubiąc w tym same siebie. Sama byłam tego ewidentnym przykładem. Mnie uratowała gimnastyka słowiańska, może ciebie też uratuje?

Zapraszam. Do zobaczenia na zajęciach!

Julia Marcinowska – trenerka rozwoju osobistego, mediator rodzinny, instruktorka gimnastyki słowiańskiej w tradycji białoruskiej w trakcie certyfikacji, twórczyni inicjatywy JA.KOBIETA.WIEDŹMA, założycielka CUD Grochów – Studia Rozwoju i Edukacji w obszarze Ciała, Umysłu i Ducha. Z wykształcenia jest socjologiem – specjalistą ds. małżeństwa i rodziny Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim, absolwentką kursu trenerskiego I stopnia Fundacji 11 Muz, absolwentką rocznego kursu Studium Integralnego Szkoły Trenerów Komunikacji opartej na Empatii oraz Szkoły Trenerów Warsztatów Umiejętności Psychospołecznych Fundacji Kierunek Rozwój. Ukończyła też studia podyplomowe z zakresu Negocjacji, Mediacji i innych Alternatywnych Metod Rozwiązywania Sporów przy Wydziale Prawa i Administracji UW.
https://www.facebook.com/ja.kobieta.wiedzma/

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: