Przejdź do treści

Gdy bycie z dzieckiem nie sprawia przyjemności. Małgorzata Stańczyk o wypaleniu rodzicielskim

Posłuchaj artykułu
Czas trwania: 17 min
Małgorzata Stańczyk - Hello Zdrowie
Małgorzata Stańczyk / Fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Z wypaleniem rodzicielskim mamy do czynienia wtedy, gdy dochodzi do długotrwałego wyczerpania, przeciążenia, poczucia, że brakuje nam energii, a przy tym zaczynamy unikać naszych dzieci i jeśli tylko mamy okazję, dystansujemy się od nich – mówi psycholożka Małgorzata Stańczyk, współautorka książki „Jak rodzi się bliskość. Inspiracje dla rodziców”.

 

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Do kogo adresujecie książkę „Jak rodzi się bliskość. Inspiracje dla rodziców”, którą napisała pani razem z Agnieszką Stein?

Małgorzata Stańczyk: Do rodziców znużonych czytaniem poradników, które obiecują szybkie efekty. Do czytelników, którzy chcieliby poprzyglądać się temu, co już potrafią, a co służy i sprzyja ich relacji z dziećmi. Książka jest zbiorem naszych rozmów publikowanych na łamach magazynu „Newsweek Psychologia”. Myślę, że każda z nich jest zaproszeniem do wspólnego przyglądania się sobie i do poszukiwania swojego głosu w rodzicielstwie.

Czy dzisiejsze rodzicielstwo jest bardziej wypalające niż kiedyś? Wprawdzie mamy więcej kompetencji, ale i oczekiwania wzrosły. Nie tylko ze strony otoczenia, ale też ze strony samych rodziców – wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę.

Nie jestem przekonana, że w ostatnich latach mamy bardziej wypalonych rodziców. Natomiast to, co się zmieniło, to fakt, że zaczęliśmy o tym mówić. Na Uniwersytecie SWPS pojawiły się konkretne badania na ten temat. Pojęcie „wypalenia” zaczęło być używane nie tylko w kontekście spraw zawodowych, ale zauważono, że podobne symptomy obserwuje się u dzisiejszych rodziców, którzy dysponują ogromną liczbą źródeł wiedzy. Są świadomi tego, że to, co robią w relacji ze swoimi dziećmi, ma na nie ogromny wpływ – z jednej strony jest to błogosławieństwo i okazja do tego, aby się rozwijać i ze swojego wpływu świadomie korzystać. Ale u osób, które mają perfekcjonistyczne nastawienie, łatwo jest o frustrację, kiedy stawiają sobie bardzo wysokie oczekiwania. A kiedy dzieci są w centrum, to bardzo często ciężko jest zadbać o własne potrzeby i nie zapomnieć o sobie. Zwłaszcza w okresie, gdy są małe.

Czyli pokolenie dzisiejszych rodziców ma trudniej niż nasi przodkowie?

To zależy w jakim aspekcie. W pewnym sensie tak, ponieważ jest to pokolenie przejściowe. Daje głos swoim dzieciom, podczas gdy nam nasz głos w dzieciństwie został odebrany. W związku z czym zdarza się, że jest nam trudno być w kontakcie ze swoimi potrzebami, podążać za nimi. Wtedy wahadło wychyla się w stronę potrzeb dziecka, co faktycznie może prowadzić do wypalenia.

Jakie są symptomy wypalenia rodzicielskiego? Jak możemy je rozpoznać?

Zacznę od tego, że w klasyfikacji zaburzeń zdrowia psychicznego nie ma takiej jednostki klinicznej jak „wypalenie rodzicielskie”. W skrócie można powiedzieć, że z wypaleniem rodzicielskim mamy do czynienia wtedy, gdy dochodzi do długotrwałego wyczerpania, przeciążenia, poczucia, że brakuje nam energii, a przy tym zaczynamy unikać naszych dzieci i jeśli tylko mamy okazję, dystansujemy się od nich.

dziewczynka idzie z rodzicami, trzymając ich za ręce, patrzy na mamę - Hello Zdrowie

W ten sposób organizm się broni?

Tak, w sytuacji braku energii uruchamiają się nam mechanizmy, których zadaniem jest zadbanie o przetrwanie. Człowiek zaczyna oszczędzać tę energię, która mu została. Ale to z kolei prowadzi do tego, że rodzice zaczynają bardzo surowo siebie oceniać, ponieważ widzą, że to, jakimi są rodzicami, jest dalekie od ich wcześniejszych planów, marzeń, oczekiwań. Jest jeszcze jeden czynnik, który może wskazywać na wypalenie – brak satysfakcji z bycia rodzicem, ze wspólnie spędzanego czasu z dzieckiem.

Czyli wtedy działamy jak automaty: robimy śniadanie, jedziemy do szkoły, potem na zajęcia pozalekcyjne. A sprawy dziecka są dla nas trochę jakby za szkłem?

W relacji rodzic – dziecko dużo więcej dajemy niż otrzymujemy, ale te rzeczy powinny w sposób naturalny się zbilansować. Bycie w bliskości, spędzanie razem czasu, ma być źródłem satysfakcji dla obu stron. W przypadku wypalenia rodzicielskiego tracimy przyjemność ze wspólnego spędzenia czasu i pełnienia swojej rodzicielskiej roli.

Dlaczego w wychowaniu dzieci tak ważne jest pojęcie „wioski”, o którym piszecie w książce?

Koncepcja „wioski” nawiązuje do afrykańskiego przysłowia, które mówi, że aby wychować dziecko, potrzebna jest cała wioska. Uważam, że wychowanie dziecka to nie jest praca dla jednej osoby. Gdybyśmy spojrzeli kilka pokoleń wstecz, przypomnielibyśmy sobie, że zazwyczaj żyliśmy w społecznościach wielopokoleniowych. Taka sytuacja przynosiła korzyści – młodzi rodzice byli otoczeni innymi osobami, które mogły być dla nich źródłem wsparcia. I nie mam na myśli wyłącznie opieki nad dzieckiem, lecz kontakt z innymi dorosłymi, na których można było się oprzeć. Dziś sytuacja jest zupełnie inna – często rodzice i rodzeństwo mieszkają wiele kilometrów od swoich bliskich.

Wyobrażenie, że zawsze mama i tata będą trzymać tzw. wspólny front, to wizja związana z autorytarnym stylem wychowania

Brak oparcia w wielopokoleniowej rodzinie faktycznie jest jakąś formą straty. W jaki sposób możemy ją zrekompensować?

To rzeczywiście strata, ale sytuacja ta otwiera nas na nowe rozwiązania. Weźmy pod uwagę, że nawet w rodzinach wielopokoleniowych nie zawsze najbliższe otoczenie bywało wspierające. Można podejść do tego w ten sposób: „OK, wprawdzie mieszkam z dala od rodziców, ale mam za to szansę zbudować sobie strukturę społecznego wsparcia zupełnie świadomie, z wyboru”. Wspomnianą „wioskę” mogą tworzyć osoby, z którymi nasze dzieci mają regularny kontakt, na przykład rodzice ich koleżanek i kolegów, kadra przedszkolna, nianie. Także osoby wykonujące pracę na nasze zlecenie, od tzw. pomocy zleconej, np. pani, u której zamawiamy obiady, czy osoby, która pomaga nam posprzątać.

Taką sieć wsparcia możemy tworzyć również wirtualnie?

Jak najbardziej, ponieważ w dzisiejszych czasach trudno oddzielić dwa światy – ten tzw. rzeczywisty i ten online’owy. Myślę, że czasem w internecie można dużo łatwiej niż w małym miasteczku znaleźć inne osoby, które podobnie do nas patrzą na budowanie relacji z dzieckiem. Niezależnie od tego, w jaki sposób będziemy budować tę „wioskę”, szukajmy obszarów, w których możemy podzielić się pracą i spotkać z innymi rodzicami, a tym samym poczuć ulgę. To profilaktyka wypalenia rodzicielskiego.

Rozwody, zerwanie więzi… To wszystko powoduje, że niektóre relacje drastycznie się kończą, na przykład z byłymi partnerkami, partnerami czy dziadkami. Jakie to może mieć konsekwencje dla dziecka?

Relacje rodzinne bywają skomplikowane, więc nie ma jednego dobrego rozwiązania w sytuacji rozstań. Choć jestem przekonana, że dzieci korzystają z każdej relacji z innymi dorosłymi, w której są poważnie traktowane i w której zbudowała się bezpieczna więź. Zerwanie więzi z bliskimi osobami jest dla dziecka stratą i trudnym doświadczeniem, które może mieć wpływ na sposób budowania przez nie bliskich relacji w przyszłości. Proszę sobie wyobrazić kilkulatka, który często się przeprowadza, a gdy uda mu się zaufać opiekunce czy pani z przedszkola, musi zerwać z nią kontakt. Za każdym razem takie dziecko doświadczy straty i być może w przyszłości będzie miało problem, aby zaangażować się w bliskie relacje z innymi ludźmi.

W takim razie co pani radzi w przypadku rozstań?

Zdecydowanie wolę koncentrować się na jasnych stronach. W związku z tym, jeśli rodzice podejmują decyzję o rozstaniu bądź przeprowadzce, mogą wziąć pod uwagę, aby nie odcinać dzieci od korzeni, od zasobów, od wsparcia, które mogą otrzymywać. Natomiast zdaję sobie sprawę, że pewnie takich decyzji nie podejmuje się bez powodu i jestem pełna pokory, jeśli chodzi o indywidualne stanowiska konkretnych osób.

Często jest tak, zwłaszcza wśród nastolatków, że zwierzają się ze swoich tajemnic innym osobom dorosłym, na przykład cioci czy kuzynce, a nie rodzicowi. To normalne?

Jak najbardziej i bardzo dobrze, gdy mają w swoim otoczeniu takie osoby. Na dodatek to bardzo ważny etap w życiu nastolatka, ponieważ zadaniem rozwojowym dziecka w tym wieku jest wyjście ze swoim zainteresowaniem i zaangażowaniem na zewnątrz, poza rodzinę. I to wcale nie znaczy, że my, rodzice przestajemy być wtedy ważni dla syna czy córki. Nadal jesteśmy. Ale dziecko ma potrzebę, aby poszukać bliższego kontaktu z większą grupą osób. Jeśli we wcześniejszych latach nabrało zaufania do innych dorosłych w swoim otoczeniu, to bardzo często ze względu na tę rozwojową potrzebę budowania odrębności od swoich rodziców, dziecko wybierze inną dorosłą osobę do zwierzeń. Zdarza się też, że zrobi to, aby chronić swoich rodziców z obawy przed tym, że informacja, którą zamierza im przekazać, mogłaby być dla nich zbyt trudna bądź mogłaby wzbudzić silną reakcję emocjonalną. Bywa i tak, że dziecko potrzebuje wsparcia od innego dorosłego, aby przygotować się do rozmowy z rodzicami.

Wsparcie rówieśnicze w takiej sytuacji nie wystarczy?

Czasem dzieci decydują się sygnalizować pewne sprawy najpierw rówieśnikom, upatrując w nich punktu odniesienia. Jednak nastolatkowie nie są jeszcze gotowi, by wspierać rówieśników w taki sposób, jak osoby bardziej doświadczone, więc prędzej czy później te informacje i tak docierają do innych dorosłych.

Sądzę, że zbyt szybko pozbawiamy nastoletnie dzieci fizycznego kontaktu, myśląc, że one już tego nie chcą, nie potrzebują albo, że już nie wypada

Co w sytuacji, kiedy w związku mamy do czynienia z dwoma różnymi podejściami do wychowania dziecka?

To bardzo częste przypadki. Może niekoniecznie zawsze rodzice prezentują dwa zupełnie inne style wychowawcze, chociaż i tak bywa. Nie zawsze jesteśmy w stanie być jednomyślni we wszystkich sytuacjach, które wydarzają się w naszym życiu. Myślę, że taka sytuacja może być dobrą okazją ku temu, aby dowiedzieć się, że ludzie w różnych aspektach różnią się od siebie i to jest naturalny stan. Jeśli potrafimy ze sobą rozmawiać, dziecko widzi, że nawet jeśli ludzie się ze sobą nie zgadzają, nadal mogą pozostawać w bliskiej relacji. Natomiast jeśli rodzice zaczną ze sobą walczyć, to może to być dla dziecka dużym stresem i obciążeniem. Jeśli natomiast uda się tym rodzicom zaciekawić różnicami, nazywać je i wzbudzić w sobie ciekawość względem drugiej strony, to będzie to świetna okazja na rozwój dziecka.

A co z trzymaniem wspólnego frontu przez rodziców? Wyobraźmy sobie na przykład, że nastolatek chce pójść na wieczorny koncert, mama pozwala, a tata nie. Rodzice nie powinni najpierw ustalić jednego stanowiska?

Wyobrażenie, że zawsze mama i tata będą trzymać tzw. wspólny front, to wizja związana z autorytarnym stylem wychowania. Zresztą nawet sama nazwa na to wskazuje, nawiązując do militarnej terminologii. Przestańmy traktować rodzicielstwo jakby polegało ono na sprawowaniu władzy nad dzieckiem. Zacznijmy widzieć dziecko jako osobę, która chce mieć wpływ na swoje życie, bazować na współpracy, a nie na strachu. Zapytajmy, dlaczego ten koncert jest tak ważny dla dziecka. A jeszcze bardziej cenne będzie zadanie tego pytania sobie: dlaczego dla mnie jest tak istotne, aby moja córka nie pojechała na to wydarzenie? Jeśli okaże się, że chodzi nam o względy bezpieczeństwa, możemy poszukać strategii na zadbanie o ten aspekt. Ustalić rodzaj kontaktu i formę oraz godzinę odbioru, zorganizować dorosłą osobę towarzyszącą. Reasumując – radziłabym, aby w takich sytuacjach sprawdzać nasze obawy nie tylko z partnerem, ale również ze sobą.

Jakie codzienne rytuały zachowania, sytuacje mogą pomóc w zacieśnieniu relacji dziecko – rodzic?

Zapewne każda rodzina ma rytuały charakterystyczne dla siebie. Najważniejsze jest to, aby je odnaleźć i sobie uświadamiać. Ja zazwyczaj zadaję rodzicom pytanie: „Kiedy ostatnio spędziliście razem satysfakcjonujący czas? Kiedy było wam razem przyjemnie?”. Pytam o to, ponieważ przyjemne spędzanie czasu razem powoduje, że wydziela nam się oksytocyna. Jest to hormon, który sprawia, że więź pomiędzy ludźmi się wzmacnia. A wspólne doświadczenia stają się budujące zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica. Jeśli pójdziemy tropem przyjemności i przypomnimy sobie takie momenty, warto do nich wrócić. To może być na przykład wspólny spacer z psem, seans w kinie czy city break. Druga sprawa to bliskość fizyczna, która jest bardzo więzotwórcza. Chodzi o bezpieczny bliski kontakt, który odbywa się w taki sposób, w jaki akceptuje rodzic i jednocześnie preferuje dziecko.

Dzisiejsze pokolenie rodziców daje głos swoim dzieciom, podczas gdy nam nasz głos w dzieciństwie został odebrany [...] Wahadło wychyla się w stronę potrzeb dziecka, co faktycznie może prowadzić do wypalenia

Nastolatkowie najczęściej już nie chcą się przytulać.

Sądzę, że zbyt szybko pozbawiamy nastoletnie dzieci fizycznego kontaktu, myśląc, że one już tego nie chcą, nie potrzebują albo, że już nie wypada. Tymczasem nastolatki nadal bardzo mocno potrzebują fizycznej bliskości. I jeśli jej zabraknie w kontakcie z nami, mogą zbyt szybko poszukiwać jej w kontaktach romantycznych, aby zaspokoić tę potrzebę. Czasem wystarczy obejrzeć film, leżąc pod kocem, albo usiąść tak, aby nasze przedramiona się stykały. Warto też pamiętać, że bliskość buduje się nie tylko przez dobre doświadczenia, przez które razem przechodzimy, ale również te trudne. W związku z tym tak ważne jest, aby towarzyszyć dziecku w ważnych dla niego sprawach, być otwartym, słuchać.

Żyjemy szybko, nerwowo, pędzimy. Często jesteśmy jak bomby zegarowe, przez co wyładowujemy swoje emocje na dzieciach. Jak naprawić tę sytuację, jeśli faktycznie puszczą nam nerwy?

Podstawą jest rozmowa i powrót do kontaktu po trudnej sytuacji. Jeśli nazwiemy to, co się wydarzyło, weźmiemy odpowiedzialność za swoje emocje i reakcję, to relacja zostaje odbudowana. Takie nowe rozdanie też może być bardzo zbliżające.

 

Małgorzata Stańczyk – psycholożka, dziennikarka, autorka książek dla rodziców. Wspiera rodziców i nauczycieli w lepszym rozumieniu dziecięcych zachowań i budowaniu relacji opartych na szacunku i zaufaniu do dziecięcego rozwoju. Pracuje w duchu rodzicielstwa bliskości. Mama trójki dzieci.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?