Przejdź do treści

Aktorki wrzucają do sieci zdjęcia z czasów ciąży. W ten sposób pokazują, że nie zgadzają się z zakazem aborcji z przyczyn embrio-patologicznych w Polsce

Frycz, Bohosiewicz, Boczarska walczą o prawa kobiet / Instagram.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Nie jestem w stanie pojąć, jakim trzeba być potworem i sadystą, żeby zmuszać kobiety do porodu martwego dziecka, żeby skazywać kobiety na traumę na całe życie, żeby kazać jej patrzeć na pozbawione organów, zdeformowane, martwe dziecko…” – pisze Olga Frycz na swoim profilu na Instagramie. Aktorka, podobnie jak tysiące innych Polek, nie zgadza się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. W sieci pojawia się coraz więcej prywatnych historii. 

Zakaz legalnej aborcji w Polsce?

Trybunał Konstytucyjny decydował wczoraj (22 października) o dopuszczalności usunięcia ciąży w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu. Orzekł, że zaskarżone przepisy są niekonstytucyjne, co doprowadzi do niemal całkowitego zakazu legalnej aborcji w Polsce. To pierwsza w historii zmiana w wypracowanym w 1993 roku kompromisie aborcyjnym.

Wyrok TK nie podoba się tysiącom Polek. Nic więc dziwnego, że do akcji #wyroknakobiety włączyły się też aktorki i celebrytki. Krzyczą, wrzucając do sieci zdjęcia z czasów, kiedy były w ciąży. Na Instagramie możemy przeczytać już historie Olgi Frycz, Mai Bohosiewicz, Magdy Boczarskiej czy Joanny Koroniewskiej.

„Trzeba być potworem i sadystą”

„A to ja. Dzień po przyjściu na świat mojej córeczki. Nigdy wcześniej nie byłam taka szczęśliwa.
Zawsze bardzo chciałam być mamą. Nie miałam w życiu większego marzenia.
Miałam 31 lat, chłopaka którego bardzo kochałam, pracę, byłam niezależna finansowo i miałam końskie zdrowie. Ciąża. Ogromne szczęście i lekki stres.

Byłam pod opieką najlepszych lekarzy, miałam możliwość wykonywania dodatkowych kontrolnych badań usg i płatnych genetycznych nieinwazyjnych badań prenatalnych, o których w Polsce kobiety często nawet nie wiedzą albo zaciągają na ich wykonanie kredyty (koszt to ok. 3 tys. zł)” – pisze Olga Frycz.

Aktorka wyjaśnia, że badania te miały wykluczyć ryzyko m.in. zespołu Edwardsa (10 proc. dzieci przeżywa rok, większość umiera w pierwszym miesiącu życiu), zespołu Pataua (tzw. dziecko cyklop, czyli wąskie szpary oczowe lub tylko jedna szpara oczna, rozszczepienie wargi i podniebienia, wady rozwojowe kończyn, ubytek skóry skalpy; ogromne ryzyko urodzenia martwego dziecka),  zespołu DiGeorge’a, zespołu Cri du Chat, zespołu Wolfa-Hirchhorna czy zespołu Pradera-Williego/Angelmana.

Obowiązująca od 1993 r. ustawa zezwalała na dokonanie aborcji w trzech przypadkach – gdy ciąża powstała w wyniku gwałtu, gdy ciąża stanowiła zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, lub gdy było duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.

„Nie wierzyłam do końca, że w środku okrutnej pandemii ktoś po cichu to zmieni. Że w ten sposób będzie znęcać się nad kobietami. Mając zdrową córkę, która na świat przyszła ze względu na jej i moje bezpieczeństwo poprzez cesarskie cięcie, nie jestem w stanie pojąć, jakim trzeba być potworem i sadystą, żeby zmuszać kobiety do porodu martwego dziecka, żeby skazywać kobiety na traumę na całe życie, żeby kazać jej patrzeć na pozbawione organów, zdeformowane, martwe dziecko.

Współczuję ogromnie wszystkim tym kobietom, które dokonywać będą aborcji nielegalnie w warunkach zagrażających ich życiu i zdrowiu. I współczuję tym dziewczynom, które już są mamami i które, zachodząc w kolejną ciążę, w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu staną przed najcięższym wyborem” – pisze aktorka.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

A to ja. Dzień po przyjściu na świat mojej córeczki. Nigdy wcześniej nie byłam taka szczęśliwa. Zawsze bardzo chciałam być mamą. Nie miałam w życiu większego marzenia. Miałam 31 lat, chłopaka którego bardzo kochałam, pracę, byłam niezależna finansowo i miałam końskie zdrowie. Ciąża. Ogromne szczęście i lekki stres. Byłam pod opieką najlepszych lekarzy, miałam możliwość wykonywania dodatkowych kontrolnych badan usg i płatnych genetycznych nieinwazyjnych badań prenatalnych o których w Polsce kobiety często nawet nie wiedzą albo zaciągają na ich wykonanie kredyty (koszt to ok 3 tys). Badania te miały wykluczyć ryzyko m.in. zespołu Edwardsa (10% dzieci przeżywa rok, większość umiera w pierwszym miesiącu życiu). Zespół Pataua tzw. dziecko cyklop. Wąskie szpary oczowe lub tylko jedna szpara oczna, rozszczepienie wargi i podniebienia, wady rozwojowe kończyn, ubytek skóry skalpy. Ogromne ryzyko urodzenia martwego dziecka. Zespól DiGeorge’a, zespół Cri du Chat, zespół Wolfa-Hirchhorna czy zespół Pradera-Williego/Angelmana. Polecam zgooglować. Zwłaszcza dwa pierwsze. Obowiązująca od 1993 r. ustawa zezwalała na dokonanie aborcji w trzech przypadkach – gdy ciąża powstała w wyniku gwałtu, gdy ciąża stanowiła zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, lub gdy było duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Nie wierzyłam do końca, że w środku okrutnej pandemii ktoś po cichu to zmieni. Że w ten sposób będzie znęcać się nad kobietami. Mając zdrową córkę, która na świat przyszła ze względu na jej i moje bezpieczeństwo poprzez cesarskie cięcie nie jestem w stanie pojąć jakim trzeba być potworem i sadystom, żeby zmuszać kobiety do porodu martwego dziecka ,żeby skazywać kobiety na traumę na całe życie, żeby kazać jej patrzeć na pozbawione organów, zdeformowane, martwe dziecko. Współczuje ogromnie wszystkim tym kobietom, które dokonywać będą aborcji nielegalnie w warunkach zagrażających ich życiu i zdrowiu. I współczuje tym dziewczynom, które już są mamami i które zachodząc w kolejną ciąże w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu staną przed najcięższym wyborem.

Post udostępniony przez Olga Frycz (@tojafrycz)

Joanna Koroniewska

„Myślę o piekle i ogromnej tragedii, które czekają teraz na wiele kobiet”

„To zdjęcie powstało na dzień przed przyjściem na świat mojego syna. Nie jest najlepsze jakościowo, ale nie planowałam, że kiedykolwiek, czymś tak bardzo dla mnie intymnym, będę się dzielić. Dosyć późno zaszłam w ciążę. W wieku 38 lat. Tak potoczyło mi się życie. Ciąża przebiegła podręcznikowo, a ja urodziłam ZDROWEGO chłopca.

Dlaczego to piszę? Bo miałam cudowną opiekę lekarską (w tym wszystkie możliwe badania i testy prenatalne), ale przede wszystkim cholernie dużo szczęścia. Niestety nie wszystkim kobietom jest ono dane. Wiem jedno – gdybym miała zajść w ciążę teraz, zżarłby mnie strach i najpewniej nigdy bym się na nią nie zdecydowała. Myślę o piekle i ogromnej tragedii czekających teraz na wiele kobiet. Jest mi tak strasznie przykro. I czuję się tak bardzo bezsilna.

Licząc na resztki jakiejś ludzkiej empatii u osób, które są za to odpowiedzialne, zacytuję wypowiedź wybitnego polskiego neonatologa Riada Haidara: 98 proc. aborcji w Polsce wykonywano w związku ze stwierdzeniem ciężkich i nieodwracalnych wad płodu, które były poważnym zagrożeniem dla kobiet w ciąży.

Od dziś takiej aborcji wykonać nie można. Trybunał Konstytucyjny zabrał kobietom prawo decyzji. To wyrok polityczny przeciwko kobietom” – pisze Magdalena Boczarska.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

To zdjęcie powstało na dzień przed przyjściem na świat mojego syna. Nie jest najlepsze jakościowo, ale nie planowałam, że kiedykolwiek, czymś tak bardzo dla mnie intymnym, będę się dzielić. Dosyć późno zaszłam w ciążę. W wieku 38 lat. Tak potoczyło mi się życie. Ciąża przebiegła podręcznikowo, a ja urodziłam ZDROWEGO chłopca. Dlaczego to piszę? Bo miałam cudowną opiekę lekarską (w tym wszystkie możliwe badania i testy prenatalne), ale przede wszystkim cholernie dużo szczęścia. Niestety nie wszystkim kobietom jest ono dane. Wiem jedno – gdybym miała zajść w ciążę teraz, zżarłby mnie strach i najpewniej nigdy bym się na nią nie zdecydowała. Myślę o piekle i ogromnej tragedii czekających teraz na wiele kobiet. Jest mi tak strasznie przykro. I czuję się tak bardzo bezsilna. Licząc na resztki jakiejś ludzkiej empatii u osób, które są za to odpowiedzialne, zacytuję wypowiedź wybitnego polskiego neonatologa Riada Haidara: 98% aborcji w Polsce wykonywano w związku ze stwierdzeniem ciężkich i nieodwracalnych wad płodu, które były poważnym zagrożeniem dla kobiet w ciąży. Od dziś takiej aborcji wykonać nie można. Trybunał Konstytucyjny zabrał kobietom prawo decyzji. To wyrok polityczny przeciwko kobietom.

Post udostępniony przez Magdalena Boczarska (@magda_boczarska)

 „Być może nasze córki będą żyły jako dorosłe kobiety w państwie totalitarnym”

„To ja dzień przed urodzeniem mojej córeczki Leoni. Wiedziałam, że w moim brzuchu mieszka zdrowy dzidziuś. Wiedziałam, że mój mąż zarabia, mieszkałam w stolicy, miałam świetnego lekarza i byłam mamą niespełna rocznego wówczas chłopczyka.

Co byłoby gdyby się okazało (ptfu ptfu), że moja ciąża jest zagrożona? Że moje dziecko może nie przeżyć po porodzie? Albo mój syn może stracić mamę? Wyjechałabym za granicę zrobić to, czego w naszym kraju nie można zrobić już legalnie. Ale wiem dobrze, że jestem uprzywilejowana; zarabiam, mam wsparcie, męża, rodzinę i możliwości.

Dzisiaj rozmawiałam ze znajomą, która jest prawniczką. Była w tej sytuacji jakiś czas temu i powiedziała mi, że i tak musiała wyjechać do Niemiec przerwać ciążę, która zagrażała jej życiu. W Polsce była wysyłana od Annasza do Kajfasza, bo nikt nie chciał wziąć odpowiedzialności za przerwanie ciąży.

Na koniec dnia dostała opiekę psychologa, wspaniałych lekarzy i spory rachunek do opłacenia. Tylko, że ją było na to stać. Co z kobietami, które nie są w tej uprzywilejowanej grupie?? Co ma się stać??? Wiecie co jest najgorsze, pomimo jej wykształcenia powiedziała, że ta walka nie ma sensu. Te transparenty nic nie dają. I być może nasze córki będą żyły jako dorosłe kobiety w państwie totalitarnym. Chce mi się wyć. I strasznie mi przykro” – pisze Maja Bohosiewicz.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

To ja dzień przed urodzeniem mojej córeczki Leoni. Wiedziałam, że w moim brzuchu mieszka zdrowy dzidziuś. Wiedziałam, że mój mąż zarabia, mieszkałam w stolicy, miałam świetnego lekarza i byłam mamą niespełna rocznego wówczas chłopczyka. Co byłoby gdyby się okazało ( ptfu ptfu) że moja ciąża jest zagrożona? Że moje dziecko może nie przeżyć po porodzie? Albo mój syn może stracić mamę? Wyjechałabym za granice zrobić to czego w naszym kraju nie można zrobić już legalnie. Ale wiem dobrze, że jestem uprzywilejowana; zarabiam, mam wsparcie, męża, rodzinę i możliwości. Dzisiaj rozmawiałam ze znajomą która jest prawniczką. Była w tej sytuacji jakiś czas temu i powiedziała mi, że i tak musiała wyjechać do Niemiec przerwać ciąże która zagrażała jej życiu. W Polsce była wysyłana od Annasza do Kajfasza bo nikt nie chciał wziąć odpowiedzialności za przerwanie ciąży. Na koniec dnia dostała opiekę psychologa, wspaniałych lekarzy i spory rachunek do opłacenia. Tylko, że ją było na to stać. Co z kobietami które nie są w tej uprzywilejowanej grupie?? Co ma się stać??? Wiecie co jest najgorsze, pomimo jej wykształcenia powiedziała że ta walka nie ma sensu. Te transparenty nic nie dają. I być może nasze córki będą żyły jako dorosłe kobiety w państwie totalitarnym. Chce mi się wyć. I strasznie mi przykro.

Post udostępniony przez Maja Bohosiewicz – Kwaśniewska (@majabohosiewicz)

Krzyczymy z Wami!

W redakcji Hello Zdrowie pracują same kobiety. I również jak Wy, krzyczymy. Z bezsilności. Nie wyobrażamy sobie nawet, jak to jest nie móc decydować o naszym życiu. A to nas czeka, jeśli nic z tym nie zrobimy. Dlatego głośno mówmy o tym, co nas boli i o tym, czego się boimy. Nie pozwólmy, by inni traktowali nas tylko jako inkubatory.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: