W PRL-u miesiączki oficjalnie nie było, bo nie było podpasek czy tamponów. Miliony Polek ratowały się co miesiąc kilogramami waty i ligniny
Na rynku socjalistycznych artykułów kosmetycznych pojawiały się w latach 80. jak efemerydy podpaski Donna produkowane w Toruniu. Ustawiały się po nie gigantyczne kolejki, można było kupić po maksymalnie trzy opakowania. Używano ich „od święta” – na specjalne okazje, na co dzień posiłkując się zwykłą watą.
„Moje miesiączkowe wpadki”
– Wstydu z powodu miesiączki, ewentualnej plamy na majtkach nauczyłam się od kobiet, a konkretnie od mojej matki. Powtarzała mi, że zakrwawiona bielizna jest obrzydliwa i obciachowa, podobnie jak czarne skarpetki – mówi 45 letnia Agnieszka. – No, i pozostawała kwestia niszczenia dobrych majtek! Dlatego ukrywałam przed nią zakrwawioną bieliznę, żeby nie wydały się moje miesiączkowe wpadki.
Jej 13-letnia córka robi to samo, ale nie z powodu wstydu, tylko… lenistwa. Nie chce jej się zapierać bielizny w zimnej wodzie.
– Ale Zośce tłumaczę, że plama nie jest wstydem, że zdarza się to każdej dziewczynie i kobiecie. Razem kupujemy podpaski, pod kolor i rozmiar – mówi Agnieszka.
Ona dowiedziała się o miesiączce z książki biologii w czwartej klasie szkoły podstawowej. Jej mama dała jej dostęp do swoich zapasów waty, potem pierwszych najtańszych podpasek, ale już tampony (które były relatywnie droższe) chowała tylko dla siebie. Agnieszka je podkradała – za każdym razem była z tego powodu awantura.
”Dorastając w latach 70., a jeszcze bardziej w 80., trzeba było agrafką przyczepiać do bielizny warstwy waty czy ligniny, modląc się, żeby nic nie przesiąkło. Dobrym sposobem było też podkładanie pod watę foliowego woreczka, co miało zapobiegać plamieniu”
Wata, siateczka, folia
Świat bez podpasek, tamponów czy kubeczków menstruacyjnych wydaje się być dzisiaj niemożliwy. Ale to całkiem nieodległa rzeczywistość. Zanim na ekranach telewizorów po raz pierwszy wylano niebieski płyn na reklamie podpasek Always, miliony Polek ratowały się co miesiąc kilogramami waty i ligniny. Dorastając w latach 70., a jeszcze bardziej w 80., trzeba było agrafką przyczepiać do bielizny warstwy waty czy ligniny, modląc się – w przypadku obfitych miesiączek – żeby nic nie przesiąkło. Dobrym sposobem było też podkładanie pod watę foliowego woreczka, co miało zapobiegać plamieniu. Czasami się udawało, czasami nie.
50-letnia Justyna, lekarka, wspomina:
– Pamiętam moją największą wpadkę. Musiałam przejść przez cały autobus z czerwoną plamą na białej sukience.
48-letnia Kornelia przypomina sobie:
– Każda chyba pamięta to uczucie, kiedy wiadomo było, że bielizna przesiąka, a nie wiadomo, czy już jest plama czy nie. Ja kiedyś obudziłam się na obozie w łóżku z ogromną plamą. Trzeba było paradować przed wszystkimi, żeby dostać się do łazienki i porządnie umyć.
Agata:
– O miesiączce dowiedziałam się od mamy i starszej siostry oraz oczywiście koleżanek na długo zanim sama miałam okres. W moim domu nie był to temat tabu. Środki higieniczne organizowała początkowo głównie mama i tak naprawdę nigdy ich w naszym domu nie brakowało, choć do ich jakości i skuteczności można mieć było wiele zastrzeżeń. Później nastąpiła transformacja i w sklepach pojawiły się 'cudowne’ podpaski Always ze skrzydełkami, które pierwszorzędnie odparzały mi przód i tył, ale nie przeciekały. Po tampony sięgnęłam dość szybko, bo byłam wówczas sportowcem i nie chciałam zgubić nic w trakcie meczu, co niestety zdarzało się czasami moim koleżankom w drużynie i było to dla nich bardzo krępujące, szczególnie gdy mecz odbywał się przy udziale widowni. W życiu zdarzyły mi się 3 koszmarne „przecieki” publiczne. Pamiętam je do dzisiaj: w kościele, w czasie matury i podczas odpowiedzi przy tablicy w liceum. Czasami mi się to nawet śni.
Z pewną taką nieśmiałością
Na rynku socjalistycznych artykułów kosmetycznych pojawiały się w latach 80. jak efemerydy podpaski Donna produkowane w Toruniu. Ustawiały się po nie gigantyczne kolejki, można było kupić po maksymalnie trzy opakowania. Używano ich „od święta” – na specjalne okazje, na co dzień posiłkując się zwykłą watą.
Kasia:
– Moja mama nie zająknęła się nigdy o tym, że jest coś takiego, jak okres. W sumie dzisiaj się jej nie dziwię: była pokoleniem wojennym, wychowała się bez mamy, która zmarła w czasie wojny. Nigdy mi nie powiedziała o miesiączce ani jak używać podpasek – był to w naszym domu zdecydowanie temat tabu. O miesiączce dowiedziałam się między półkami z książkami na kółku bibliotecznym chyba w szóstej klasie. Nie mogłam pojąć, że będzie się tak ze mną działo teraz co miesiąc przez wiele lat – to był zdecydowanie szok. Pamiętam, że pomogły mi wtedy książki: „O dziewczętach dla dziewcząt”, „W cztery oczy” i artykuły z ukazującego się wówczas bardzo dobrego miesięcznika „Magazyn Rodzinny”. Spijało się z nich dosłownie każdą treść dotyczącą dojrzewania dziewczyn i miesiączki. Trochę żałuję, że musiałam przejść przez ten cały proces sama. Dlatego moje nastoletnie dzisiaj córki stosunkowo wcześnie przygotowałam na spotkanie z miesiączką. Dzisiaj mogę sobie pogratulować, bo rozmawiamy o tym w sposób naturalny, z poszanowaniem intymności każdej z nich, ale bez fałszywego wstydu.
Istnienie miesiączki zadekretowała w świadomości polskiego społeczeństwa na początku lat 90. seksowna Anna Patrycy, ówczesna studentka italianistyki i dziennikarstwa. Występem w reklamie podpasek Always ze skrzydełkami w ciągu kilku sekund zawstydziła i zaambarasowała dokładnie wszystkich: kobiety i mężczyzn. To, co niemożliwe, ukrywane i wstydliwe – wydobyła na światło dziennie. Reklama tak wstydliwego produktu higienicznego pojawiła się tuż obok sterylnych reklam pasty do zębów. Od tamtej pory świat stał się zupełnie inny.
”Istnienie miesiączki zadekretowała w świadomości polskiego społeczeństwa na początku lat 90. seksowna Anna Patrycy. Występem w reklamie podpasek ze skrzydełkami w ciągu kilku sekund zawstydziła i zaambarasowała dokładnie wszystkich: kobiety i mężczyzn. Od tamtej pory świat stał się zupełnie inny”
Coś wspólnego z bzykaniem
A jak fakt istnienia miesiączki w PRL-u przyjmowali chłopcy? Skąd się o nim dowiadywali?
– Podejrzałem zakrwawioną podpaskę mojej mamy – opowiada 50-letni dzisiaj Tomasz. – Miałem może 8 lat. Chłopcy z klasy powiedzieli mi, że ma to coś wspólnego z bzykaniem. Pamiętam, że był to dla mnie szok: moja mama i bzykanie!!!
Jak jest naprawdę, dowiedział się kilka lat później z podręcznika biologii w siódmej klasie. Że związek z bzykaniem wprawdzie jest, ale nie taki bezpośredni, jak się mu wydawało. Oczywiście, odbywało się to wszystko w atmosferze nerwowego i pełnego wstydu chichotu dorastających nastolatków.
– W męskiej narracji, myślę o dorosłych dzisiaj mężczyznach, miesiączka nie funkcjonuje zbyt często. Czasem w kontekście skarżenia się na to, że nie można uprawiać seksu albo, że partnerka źle się czuje lub jest w kiepskim nastroju – mówi Tomasz.
Zdaniem Anny Moderskiej, edukatorki seksualnej, vlogerki „Seksdobrywszystkim”, w społecznym postrzeganiu miesiączki nie zmieniło się od czasów PRL-u tyle, ile mogłoby się zmienić. Matki nadal nie rozmawiają o tym z nastoletnimi córkami, krępując się i wstydząc.
– Dla nich było to przeżycie czasami niemal traumatyczne, więc sporo nie potrafi się z tej traumy wydobyć. Nadal króluje informacja rówieśnicza, sporo młodych dziewczyn dowiaduje się o okresie od swoich bardziej zorientowanych koleżanek. Na szczęście, jest o wiele większy dostęp do informacji, szczególnie internetowej. Są też szczęściarze, którym wszystko wytłumaczył przytomny nauczyciel w szkole – ci mają najlepiej.
Jej zdaniem nadal króluje narracja zniesmaczenia i obrzydzenia na widok np. reklam podpasek.
– Hemoroidy nie wywołują takich negatywnych uczuć, ale okres – wciąż tak – mówi Anna Moderska. – Na szczęście widać już zmianę w kontekście ruchu ciałopozytywności. Powstają reklamy podpasek, w których krew jest krwią, a nie niebieskim płynem. I gdybym miała szukać nadziei, że kiedyś temat miesiączki będzie traktowany bez fałszywego wstydu, to znalazłabym ją wśród dzisiejszych nastolatek, które np. na Tik Toku pokazują naturalną stronę miesiączki – bez stygmatyzowania, ale także zbytniej martyrologii. To one pokazują nową drogę młodych dojrzewających kobiet.
Polecamy
„Pogadamy jutro, dostałam okresu”. Ewa Swoboda zwraca uwagę na pomijany aspekt kobiecych zmagań
Irmina Walczak: „Cykliczność miesiączki przypomina nam, że jesteśmy częścią natury, w której wszystko ma swój czas”
Jessica Biel wydała książkę dla dzieci o menstruacji. „Najwyższy czas, byśmy otwarcie rozmawiali o okresie”
Charlize Mystery o endometriozie: „Czułam, jakby moje jelita były ściskane przez imadło, a brzuch ktoś raz za razem okładał pięściami”
się ten artykuł?