„Zdarza się nawet u 18-latek. Dla większości kobiet taka diagnoza to szok”. O przedwczesnym wygasaniu jajników rozmawiamy z prof. Violettą Skrzypulec-Plintą

Zabiera miesiączkę, płodność i poczucie bezpieczeństwa – bywa, że bardzo młodym wieku. Przedwczesne wygasanie czynności jajników (POI – ang. premature ovarian insufficiency) to diagnoza, która zmienia wszystko. O kobiecej tożsamości, bankowaniu komórek jajowych i terapii, która czasem nie wystarcza, rozmawiamy z prof. dr hab. n. med. Violettą Skrzypulec-Plintą, wybitną ginekolożką i seksuolożką, ekspertką od zdrowia kobiet.
Ewa Podsiadły-Natorska: Pani profesor, zacznijmy od podstaw: co to właściwie znaczy, że jajniki „wygasają przedwcześnie”?
Prof. Violetta Skrzypulec-Plinta: Mówimy o stanie, w którym funkcja jajników zanika, zanim kobieta skończy 40 lat – to właśnie przedwczesne wygasanie czynności jajników, czyli POI. To jednak nie to samo co menopauza – w przypadku przedwczesnego wygasania jajniki czasem jeszcze funkcjonują, mogą zdarzyć się owulacje, przestają jednak pracować regularnie. Konsekwencją jest niedobór estrogenów oraz utrata płodności. Dla większości kobiet taka diagnoza to szok.
Czyli POI może wystąpić bardzo wcześnie?
Tak. Zdarza się, że nawet u osiemnastolatek. Oczywiście są to rzadkie przypadki, ale się zdarzają. W przypadku niektórych kobiet POI ujawnia się po leczeniu onkologicznym w terapii nowotworu, u innych jest to związane z genetyką, autoimmunologią albo endometriozą i wynikającymi z niej operacjami. Badania wykazały również, że w grupie podwyższonego ryzyka znajdują się kobiety palące papierosy. Jednak aż w 60–90 proc. przypadków przyczyny POI nie są znane. I to jest najtrudniejsze – kobieta nie wie, dlaczego jej ciało działa inaczej. Generalnie według szacunków POI dotyczy od 1 do 3,5 proc. kobiet w ogólnej populacji.
Jakie są pierwsze objawy POI?
Najczęściej są to zaburzenia miesiączkowania: cykle stają się nieregularne, pojawia się skąpe krwawienie lub całkowity brak miesiączki. W badaniach widzimy wysoki poziom FSH – hormonu folikulotropowego, niski poziom estrogenów i bardzo niskie AMH, czyli rezerwę jajnikową. Organizm takiej kobiety zaczyna funkcjonować jak w menopauzie; spada libido, pojawiają się uderzenia gorąca, suchość pochwy, wahania nastroju, trudności z koncentracją, wypadanie włosów, problemy ze snem. Seks może być bolesny, trudny, wręcz niemożliwy – i to już u dwudziestokilkuletniej kobiety. Wpływa to nie tylko na fizyczność, ale i na emocje. Pojawia się lęk przed zbliżeniem, poczucie „niesprawności”. Wiele kobiet z POI wycofuje się z życia intymnego, ale największy dramat dotyczy płodności…
To musi być wstrząs dla młodej kobiety.
Ogromny. Rozmowy z osiemnasto- czy dwudziestolatkami, które dowiadują się, że nie zostaną mamami w sposób naturalny, należą do tych najtrudniejszych. Te kobiety często nie rozumieją, co się dzieje. Nie mogą tego pojąć, nie radzą sobie z tym. To emocjonalny rollercoaster: konsternacja, wyparcie, rozpacz. Dlatego nie wyobrażam sobie pracy z takimi pacjentkami bez wsparcia psychologa. Szczególnie że niektóre z kobiet, u których zdiagnozowano POI, nie akceptują terapii hormonalnej, mają przed nią duży opór. A my, lekarze wiemy, że bez hormonów ich zdrowie – kostne, sercowo-naczyniowe, psychiczne – bardzo ucierpi, szczególnie że długotrwały niedobór estrogenów związany z POI zwiększa ryzyko wystąpienia poważnych schorzeń, takich jak osteoporoza, demencja w późniejszym wieku, choroby serca czy szybszy rozwój Alzheimera.

Prof. Violetta Skrzypulec-Plinta / Fot. archiwum prywatne
Skoro mowa o emocjach – jak POI wpływa na psychikę?
Bardzo obciążająco. Niedobór estrogenów sam w sobie może prowadzić do depresji, lęków, obniżonego nastroju. Do tego dochodzi jeszcze wymiar tożsamościowy: „Nie jestem już kobietą, skoro nie mogę mieć dzieci”, „Nie mam miesiączki, moje ciało jest popsute”. Wiele pacjentek ma obniżoną samoocenę. Wstydzą się, nie chcą o tym mówić nawet swojemu partnerowi. Dlatego tak ważne jest kompleksowe podejście: lekarz, psycholog, seksuolog.
”Brak miesiączki zawsze powinien być sygnałem alarmowym niezależnie od wieku. Potrzebujemy większej świadomości nie tylko wśród pacjentek, ale i wśród lekarzy rodzinnych, pediatrów, ginekologów”
W jaki sposób odróżnić POI od innych przyczyn braku miesiączki?
To bardzo ważne pytanie. POI diagnozujemy, kiedy kobieta przed 40. rokiem życia ma zaburzenia cyklu, tzn. brak menstruacji przez co najmniej 4–6 miesięcy, a badania hormonalne pokazują bardzo wysoki poziom FSH (powyżej 25 IU/l) i niski estradiol. Jednak zanim postawimy diagnozę POI, musimy wykluczyć inne możliwe przyczyny, np. ciążę – to absolutna podstawa. Potem trzeba sprawdzić, czy nie mamy do czynienia z hiperprolaktynemią, zespołem policystycznych jajników (PCOS), zaburzeniami tarczycy bądź zespołem Ashermana, czyli zrostami wewnątrzmacicznymi. Dopiero po ich wykluczeniu możemy mówić o przedwczesnym wygasaniu jajników. Niestety, wiele kobiet trafia do nas z opóźnieniem, bo przez długi czas nikt nie zrobił im podstawowych badań. Odsyła się je domu z informacją „proszę się nie stresować” albo „poczekać, może miesiączka wróci”. Te kobiety czasem tracą miesiące lub nawet lata, zanim trafią do właściwego specjalisty!
Dlaczego tak często diagnoza POI jest opóźniona? Czy lekarze pierwszego kontaktu są przygotowani, aby ją rozpoznać?
Niestety nie zawsze. POI jest rzadkie, a więc nie znajduje się na szczycie listy podejrzeń, zwłaszcza u młodych kobiet. Zdarza się, że pacjentka przez lata słyszy, że to stres, przemęczenie lub że jej organizm wciąż dojrzewa. Tymczasem brak miesiączki zawsze powinien być sygnałem alarmowym niezależnie od wieku. Potrzebujemy większej świadomości nie tylko wśród pacjentek, ale i wśród lekarzy rodzinnych, pediatrów, ginekologów. Kobieta z zaburzeniami cyklu powinna mieć zlecane badania hormonalne, poziom AMH, wykonane USG, a czasem też kariotyp. W praktyce jednak kobieta często musi sama domagać się badań, szukać specjalisty prywatnie i walczyć o diagnozę. To nie powinno tak wyglądać, szczególnie że czas działa na niekorzyść – im szybciej zdiagnozujemy POI, tym więcej mamy opcji leczenia i wsparcia.
Jak więc wygląda leczenie POI?
To przede wszystkim hormonalna terapia menopauzalna – uzupełniamy estrogeny i progestageny, żeby wyrównać poziom hormonów i zapobiec powikłaniom. Jeśli kobieta dobrze się czuje na antykoncepcji, możemy wybrać taką drogę, choć formalnie nie jest to klasyczna hormonalna terapia zastępcza. W POI leczenie zwykle prowadzi się do momentu, w którym naturalnie występuje menopauza, czyli do ok. 50. roku życia. Mamy też terapie miejscowe, gdy pojawiają się problemy z atrofią (zanikaniem – przyp. red.) pochwy.
Co z płodnością? Czy kobieta z POI ma jakiekolwiek szanse na dziecko?
Naturalna ciąża niestety zdarza się bardzo rzadko, ale jeśli zdiagnozujemy POI odpowiednio wcześnie, możemy zabezpieczyć płodność, to jest pobrać i zamrozić komórki jajowe lub zarodki. Takie postępowanie to tzw. onkofertility, robimy to także u kobiet planujących leczenie onkologiczne, które chcą w przyszłości zostać matkami. Można też pobrać fragment jajnika przed terapią i później go przeszczepić. Dla wielu pacjentek rozwiązaniem staje się komórka dawczyni. Mamy wiele takich historii – kobiet z POI, które urodziły zdrowe dzieci właśnie dzięki dawczyni.
Czyli bankowanie komórek jajowych w przypadku rozpoznania POI powinno być standardem?
Tak. I nie tylko w POI. Zawsze mówię: jeśli kobieta wchodzi w leczenie, które może uszkodzić jajniki, takie jak chemioterapia, radioterapia czy niektóre operacje przy endometriozie, należy pomyśleć o zabezpieczeniu płodności. Dotyczy to także dziewczynek i nastolatek; jeśli tylko ich jajniki zaczęły pracować, można i warto je zabezpieczyć. To powinno być coś, o czym mówi się głośno – nie tylko przy nowotworach, ale także przy operacjach ginekologicznych. Bo każda ingerencja w jajnik powoduje utratę ok. 10 proc. rezerwy jajnikowej.
”Aż w 60–90 proc. przypadków przyczyny POI nie są znane. I to jest najtrudniejsze – kobieta nie wie, dlaczego jej ciało działa inaczej”
POI można zapobiec?
W wielu przypadkach nie, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z genetyką. Możemy jednak ograniczyć ryzyko, tzn. unikać toksyn, tytoniu, dbać o dietę, leczyć zaburzenia hormonalne, nie lekceważyć problemów z miesiączką. Wcześnie postawiona diagnoza pozwala zadziałać: wdrożyć terapię, zabezpieczyć płodność, objąć pacjentkę opieką psychologiczną. Niestety świadomość POI w społeczeństwie jest nadal bardzo niska – kobiety często latami nie wiedzą, co im dolega.
Czy pojawiają się nowe terapie, które dają kobietom nadzieję na wyleczenie POI?
Badania trwają. Mówi się o terapiach regeneracyjnych, przeszczepach tkanki jajnikowej, aktywacji pęcherzyków. Szuka się nowych biomarkerów, które pozwolą wykrywać POI wcześniej. Dziś najważniejsza jest edukacja – żeby kobiety wiedziały, że zaburzenia miesiączki przed 40. rokiem życia to powód do niepokoju. I że POI to nie koniec świata, tylko początek nowego etapu, który można dobrze przeżyć, z pomocą medycyny, terapii i empatii.
A jak na diagnozę POI reagują bliscy kobiet – partnerzy, rodziny?
Bywa bardzo różnie bywa. Czasem wcześniej niż same pacjentki reagują matki – zwłaszcza gdy chodzi o nastolatki. Natomiast w związkach partnerskich diagnoza POI bardzo często jest testem dla relacji. Niektórzy mężczyźni wspierają swoje partnerki i razem z nimi przechodzą przez cały proces od rozpoznania po terapię. Niestety są też sytuacje, w których diagnoza POI staje się początkiem kryzysu, bo znika możliwość posiadania wspólnego potomstwa urodzonego w sposób naturalny, pojawiają się trudności w seksie, spada samoocena kobiety. W takich sytuacjach proponujemy terapię par, edukację, rozmowę, podkreślając, że POI dotyka całej relacji, a nie tylko jednej osoby. O tym też trzeba głośno mówić.
Co powiedziałaby pani młodej kobiecie, która właśnie usłyszała taką diagnozę?
Powiedziałabym: „Masz prawo się bać. Ale nie jesteś sama. Masz swoje życie, masz swoje cele, masz naukę, pracę, przyjaciół. Dziecko – jeśli zechcesz – też może się pojawić, nawet jeśli nie w sposób, który sobie wymarzyłaś. Twoja kobiecość nie kończy się wraz z diagnozą, tylko musisz o siebie zawalczyć. Dla siebie”.
Prof. dr hab. n. med. Violetta Skrzypulec-Plinta – ginekolożka, seksuolożka, endokrynolożka. Kierowniczka Zakładu Zdrowia Reprodukcyjnego i Seksuologii, Katedry Zdrowia Kobiety Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Ekspertka kampanii „Poranek PO”. Przewodnicząca Rady Programowej Fundacji MSD dla Zdrowia Kobiet. Autorka kilkuset publikacji. Odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi za działalność na rzecz rozwoju medycyny (2016).
Zobacz także

Nie tracić piersi, nie tracić siebie. Polski chirurg liderem endoskopowej mastektomii w Europie

Natalia Kukulska: „Kiedy jestem przeciążona, staję się nerwowa. Jak ryba po prostu psuję się od głowy”

“Rozalka narodziła się z pytania: co by było ze mną, gdybym przyszła na świat w XIX wieku w pańszczyźnianej rodzinie?”
Polecamy

„U ginekologa byłam, jak rodziłam”. Przychodzą te, które się nie wstydzą. Wstydliwych nie ma w statystykach
16:36 min
Czy endometrioza po menopauzie jest problemem?

Czy endometrioza jest uleczalna? Można się jej całkowicie pozbyć?

Prosty sposób, by światowa gospodarka zyskiwała rocznie bilion dolarów: zadbać o zdrowie kobiet
się ten artykuł?