Przejdź do treści

Plan opalania na lato 2018

Zdjęcie: Mike Wilson | www.stocksnap.io
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Jasne, wszyscy wiemy, jak się bezpiecznie opalać. To dlaczego po wakacjach płaczemy nad przesuszoną skórą, nowymi zmarszczkami i nasilonym trądzikiem? Oto wskazówki, jak się opalać, by potem nie żałować. Słowem: przedstawiamy plan opalania na lato 2018.

Według badań firm kosmetycznych stosowanie preparatów z filtrami UV deklaruje ok. 50 proc. Polaków (pytanie: czy to dużo, czy mało?), a ponad połowa z tych, którzy używają preparatów fotoochronnych, mówi, że najchętniej wybiera te o niskim faktorze – najchętniej SPF 20. Co nas powstrzymuje przed smarowaniem się „pięćdziesiątką”? Przede wszystkim obawa, że stosując wyższy faktor, mimo słonecznej aury w czasie urlopu po powrocie nie zaprezentujemy przybrązowionej skóry. Są też wciąż postawy skrajne: niektórzy z nas w ogóle nie stosują zabezpieczenia przed słońcem, tłumacząc to właśnie chęcią szybkiego uzyskania opalenizny, zwłaszcza w polskich warunkach, gdy lato bywa chimeryczne, a od niedawna niektórzy dokładają argument o niedoborze witaminy D3, której wrogiem są właśnie filtry. W tym ostatnim przypadku lekarze przekonują jednak, że kosmetyk ochronny nie wpływa istotnie na zmniejszenie jej syntetyzowania w skórze, a dla dziennej dawki wystarczy 15 minut ekspozycji słonecznej. To najczęściej tyle, ile wynosi spacer na plażę czy śniadanie zjedzone na tarasie hotelu.

Z kolei dermatolodzy twierdzą, że jeśli cokolwiek powstrzymuje ich pacjentów, czyli nas, przed nieumiarkowanym plażowaniem, to nie przestrogi, że opalanie przyspiesza pojawienie się zmarszczek i przebarwień oraz zwiększa ryzyko (bardzo często śmiertelnego) czerniaka, ale… obawa przed doraźnymi skutkami nadmiernego wystawiania się na słońce. Czyli świadomość, jak boli poparzona skóra i jak brzydko wygląda łuszczący się naskórek. Rak skóry? Mechanizm wyparcia każe nam myśleć, że dotknie kogoś innego, nie nas. Oby – choć warto mieć w pamięci dane z Krajowego Rejestru Nowotworów, które mówią, że ponad 3 tys. nowych zachorowań na nowotwory stanowią rocznie czerniaki. W ciągu ostatnich 20 lat zachorowalność na ten rodzaj raka wzrosła trzykrotnie, a związek między nadmierną ekspozycją na słońce a rozwojem czerniaka został udowodniony ponad wszelką wątpliwość. Jak więc się opalać, by potem nie żałować?

1. Na pierwszy dzień plażowania zabierzmy „pięćdziesiątkę”

Jesteśmy – w większości – typami nordyckimi, mamy stosunkowo jasną skórę, niebieskie, zielone bądź piwne oczy, a to określa naszą przynależność do fototypu 2 (czasami 3). W naskórku mamy mało melaniny – ciemnego barwnika – która jest w stanie wychwycić i „unieszkodliwić” część promieniowania ultrafioletowego, i ochronić przed poparzeniami podczas kontaktu ze słońcem. Tymczasem ze względu na relatywnie krótki czas naszego wakacyjnego wypoczynku, a do tego małą liczbę słonecznych dni w roku, w kwestii plażowania jesteśmy dość zachłanni: chcemy dużo i szybko. Stąd pierwsza rada: opalanie należy dawkować. Plażowy debiut najlepiej ograniczyć do 30 minut, stosując – bez względu na rodzaj skóry – najwyższą możliwą ochronę, SPF 50. Wraz z naturalnym brązowieniem ciała (pierwszy kontakt ze słońcem u większości z nas powoduje zaczerwienienie) możemy wydłużać czas plażowania. Najważniejsze jednak, by w pierwszych dniach nie dopuścić do poparzenia. Pamiętajmy także: im bardziej południowy i bliższy równikowi kierunek urlopowy (a także wakacje w wysokich górach), tym bezpieczniej jest przez cały czas chronić skórę kosmetykiem z najwyższą ochroną UV.

2. W kolejnych dniach opalania stosujmy SPF 30 lub SPF 20

Nie bójmy się, że stosując przez cały czas urlopu krem lub balsam do opalania z faktorem SPF 30 wrócimy nieopaleni. Po pierwsze: żaden preparat fotoochronny nie chroni przed słońcem w 100 proc. (i żaden producent tego faktu nie ukrywa), a więc pożądana opalenizna i tak się pojawi, tyle że wolniej (na dodatek będzie trwalsza). Poza tym – pamiętajmy – promieniowanie słoneczne to nie tylko UVB odpowiadające za rumień i przesuszenie skóry, ale też UVA, a to uszkadza DNA komórek, przyspieszając proces starzenia i zwiększając ryzyko powstania nowotworów skóry, zwłaszcza czerniaka. Promienie UVA – w przeciwieństwie do UVB, które parzą – są dla nas niewidoczne i niewyczuwalne. Nie zatrzymują ich ani chmury, ani szyby w samochodzie czy biurze. Penetruje też znacznie głębiej niż UVB, bo aż do skóry właściwej, ponadto jego dawki się kumulują, a negatywny efekt jego działania widać dopiero po czasie.

3. Dzieci? Najlepiej, by pozostały blade

Wedle badań firm kosmetycznych Polki są odpowiedzialnymi matkami, bo plażujące pociechy najczęściej smarują dokładnie kosmetykami SPF 50. Mimo to dermatolodzy kręcą nosem, że maluchy i tak zbyt długo przebywają w pełnym słońcu, i twierdzą, że zdrowe dziecko, to nieopalone dziecko. Przypominają, że ta szczególna dbałość o fotoprotekcję wśród najmłodszych jest naprawdę ważna dla ich przyszłości, bowiem oparzenia słoneczne powstałe w dzieciństwie w znaczący sposób zwiększają ryzyko czerniaka w wieku dorosłym.

4. Kosmetyki fotoochronne nakładamy obficie, w ilości większej niż klasyczne balsamy do ciała

Ilość preparatu z filtrem fotoochronnym nakładanego w celu zapewnienia sobie deklarowanej ochrony przeciwsłonecznej wyliczono w laboratoriach nadzwyczaj precyzyjnie. Ma to być 2 ml kosmetyku na 2 cm2 skóry. Oczywiście tak precyzyjne dawkowanie nie jest możliwe w warunkach plażowych, dlatego w praktyce powinniśmy smarować się po prostu dość grubą warstwą i robić to kilka minut przed wyjściem na plażę, by kosmetyk mógł się wchłonąć. Co ważne: aplikację trzeba powtarzać mniej więcej co trzy godziny, a na pewno po każdej kąpieli. Uwaga: w tym przypadku oszczędność aplikacji naprawdę nie jest wskazana. Jeśli będziemy nakładać mniej kosmetyku, skrócimy czas bezpiecznego przebywania na słońcu.

5. Preparaty wodoodporne wsmarowujemy ponownie po każdym kontakcie z wodą

To, że kosmetyk jest wodoodporny, oznacza tylko (i aż) tyle, że skutecznie zabezpiecza przed słońcem, kiedy pływamy bądź uprawiamy sporty wodne. Poza tym, jak każdy inny krem czy balsam, ściera się zarówno w czasie pływania, jak i po wyjściu z wody, w kontakcie z ręcznikiem, matą, leżakiem. Dlatego nawet wodoodporność nie zwalnia nas z dosmarowania się w czasie pobytu na słońcu.

6. Siedząc pod parasolem, też smarujemy się kremami z filtrem

Siedzenie w cieniu, pod parasolem, plażowanie w koszulce i długiej spódnicy (oraz wszelkie inne próby uniknięcia bezpośredniego kontaktu ze słońcem) nie mają zbytniego wpływu na stopień narażenia się na szkodliwe promieniowanie. Tkanina, z której szyje się parasole, blokuje promienie w 80 proc., ale część z nich i tak dociera do nas od dołu, odbita od wody czy piasku. Także zwykła bawełniana koszulka nie zapewnia wystarczającej ochrony. Im cieńsza, tym mniej chroni przed UVA i nieznacznie przed UVB. Jeśli chodzi o ubrania, przed słońcem zabezpiecza odzież z włókien poliestrowych pokrytych nanocząsteczkami ditlenku tytanu.

7. Makijaż nie pełni funkcji fotoochronnej

Nakładanie ciemnego podkładu czy pudru nie chroni przed szkodliwym promieniowaniem, chyba że na opakowaniu kosmetyku jest wyraźnie zaznaczone, że jest to produkt, który oprócz właściwości upiększających ma też fotoochronne W takiej sytuacji pamiętajmy jednak, że aby kosmetyk kolorowy mógł upiększać, nie można dodać do niego za dużo filtrów, bo albo skóra będzie się nadmiernie świeciła (przy filtrach mineralnych), albo może uczulać (przy nadmiarze filtrów chemicznych). Uwaga: nawet gdy spędzamy wakacje w mieście, powinniśmy używać kremów z filtrem przeznaczonych do ochrony twarzy.

8. I przed opalaniem, i po nim musimy nawilżyć skórę

Jeśli dobrze nawilżymy skórę, nie tylko opalimy się równomierniej, ale zminimalizujemy też ryzyko różnych jej mikrouszkodzeń i uodpornimy na działanie czynników zewnętrznych, w tym promieniowania UV. Nawilżanie skóry jest zasadne nie tylko przed plażowaniem, ale i po nim. Sięgajmy po produkty skoncentrowane: nawilżająco-odżywcze lub serum. Zawarte w nich duże stężenia kwasu hialuronowego, gliceryny, mocznika przyniosą uczucie ukojenia, a jednocześnie wyrównają niedobory wody i lipidów w naskórku, dzięki czemu zyska on miękkość. W sytuacji, gdy zauważymy, że skóra po opalaniu jest mocno przesuszona, plan naprawczy powinien obejmować zastosowanie balsamów intensywnie odżywczych i regenerujących – z masłem shea, kwasami tłuszczowymi, olejem jojoba, masłem kakaowym lub olejem kokosowym. W przywróceniu odpowiedniej elastyczności skóry doraźnie pomoże też mycie ciała produktami w formie olejków. Lekko natłuszczona skóra będzie nie tylko lepiej trzymać wodę, ale zyska też miękkość i blask, które podkreślą opaleniznę.

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.